Recenzja filmu

Drzwi w podłodze (2004)
Tod Williams
Kim Basinger
Jeff Bridges

Jednoroczna wdowa

Pozornie początek fabuły przypomina "Absolwenta". Młody, niedoświadczony seksualnie chłopak Eddie (Jon Foster - debiut na dużym ekranie) przyjeżdża do znanego pisarza Teda Cole'a, aby
Pozornie początek fabuły przypomina "Absolwenta". Młody, niedoświadczony seksualnie chłopak Eddie (Jon Foster - debiut na dużym ekranie) przyjeżdża do znanego pisarza Teda Cole'a, aby podszkolić się w tym fachu. Poznaje tam jego piękną, 40-kilkuletnią żonę Marion i zgodnie ze schematem dzieła Mike'a Nicholsa, sporo starsza kobieta wprowadza naszego bohatera w tajniki miłości cielesnej. Słyszymy wprawdzie o wypadku i jego następstwie, ale jakby za mgłą. Pozornie, ponieważ im głębiej wchodzimy w tę historię, tym większy ogarnia nas niepokój. Wraz z rozwojem akcji większą rolę zaczyna odgrywać muzyka. Od razu powiem, że jest to jeden z najlepszych soundtracków, jaki w życiu słyszałem. Kryje się w niej smutek, tajemnica, wewnętrzny niepokój. Całość idealnie odzwierciedla nastrój na ekranie. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to opowieść o wkraczaniu w dojrzałość seksualną, tylko wnikliwe studium rozpadającego się małżeństwa, więdnącej miłości. Marion i Ted starają się ułożyć sobie życie po nagłej i niespodziewanej śmierci ich synów. Uważają, że kolejne dziecko będzie w stanie załatać dziurę, raz na zawsze zamknąć drzwi w podłodze. To powolne odkrywanie sytuacji, w której doszło do nieszczęścia, życie w jej cieniu i wzajemne relacje między małżonkami stają się tematem "Drzwi w podłodze". Eddie sprowadzony zostaje do roli pionka i jego sytuacja przestaje nas obchodzić. Mamy więc kolejną świetną adaptację powieści Johna Irvinga po "Hotelu New Hampshire" czy niedawnemu "Cider House Rules" (u nas koszmarnie przetłumaczonemu na "Wbrew Regułom") z wielokrotnie nagradzaną rolą Michaela Caine'a. Nie zawiódł czterokrotnie nominowany do Oscara Jeff Bridges, który (o ile pamiętam) w żadnym słabym obrazie jeszcze nie zagrał. Jednak największą niespodziankę sprawiła mi Kim Basinger, która operując prostymi środkami zbudowała bardzo przekonującą rolę kobiety nie potrafiącej poradzić sobie z przytłaczającym ją faktem utraty ukochanych synów. Jej aktorska ewolucja od filmu "9 1/2 tygodnia" do stanu obecnego przypomina ewolucję człowieka. Jednym z niewielu błędów scenarzysty jest moim zdaniem zbyt wiele scen komediowych, co psuje nieco klimat w odniesieniu do całości. Rozumiem, że bohaterowie próbują dalej cieszyć się życiem, ale można było zaznaczyć to subtelniej. Całość to bardzo kameralna, stonowana historia o poszukiwaniu utraconego szczęścia, pogodzeniu się z demonami przeszłości, dodatkowo świetnie zagrana i opowiedziana z wyjątkową ścieżką dźwiękową w tle. SQNboy
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Eddie - nastolatek z ambicjami literackimi przyjeżdża spędzić lato w domu pisarza książek dla dzieci Teda... czytaj więcej
Dominika Wernikowska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones