Recenzja wyd. DVD filmu

Dwugłos (2014)
Hong Khaou
Ben Whishaw
Pei-pei Cheng

Zagubieni w przekładzie

"Lilting" co prawda mocno uderza w sentymentalną nutę, ale na szczęście jest też filmem intrygującym, autentycznie poruszającym i istotnym kulturowo.
Słowo "sentymentalny" w kontekście kina kojarzy mi się z adaptacjami prozy Nicholasa Sparksa, czyli z filmami przesłodzonymi, wypełnionymi wzniosłymi ideami o miłości i życiu à la Paulo Coelho i na siłę próbującymi wzruszyć widza. Taki sam problem mam z filmami opisywanymi jako "ciepłe". Dlatego też do "Lilting" podchodziłam jak pies do jeża, spodziewając się łzawej, melancholijnej i błahej opowiastki. Na szczęście zostałam pozytywnie zaskoczona – owszem, film Honga Khaou mocno uderza w sentymentalną nutę, ale na szczęście jest też intrygujący, autentycznie poruszający i istotny kulturowo.

Junn (Cheng Pei-Pei) jest starszą, pochodzącą z Kambodży kobietą, która wraz z rodziną emigrowała do Wielkiej Brytanii. Najbliższą jej osobą był zawsze jej syn, Kai (Andrew Leung), który niedawno został śmiertelnie potrącony przez samochód. Teraz Junn mieszka w domu spokojnej starości, w którym Kai ulokował ją kilka tygodni przed śmiercią. Kobieta jest zdruzgotana śmiercią syna, ale jednocześnie próbuje zrozumieć, dlaczego ten za życia nie chciał z nią mieszkać i nie dzielił się z nią swoim prywatnym życiem. Pewnego dnia w ośrodku pojawia się Richard (Ben Whishaw), nielubiany przez Junn młody Brytyjczyk, w pojęciu kobiety współlokator Kaia, a tak naprawdę jego chłopak. Między tą dwójką istnieje naturalna bariera, wynikająca nie tylko z obopólnej nieufności, ale także z metaforycznego i dosłownego niezrozumienia – Junn mówi tylko po mandaryńsku, a Richard tylko po angielsku. Chłopak chce jednak zbliżyć się do swojej niedoszłej teściowej i zatrudnia Vann (Naomi Christie), młodą dziewczynę z chińskimi korzeniami, której zadaniem ma być tłumaczenie rozmów Junn zarówno z Richardem, jak i z Alanem (Peter Bowles), mieszkańcem domu spokojnej starości, niewątpliwie nią zauroczonym. Obecność tłumacza z pozoru powinno ułatwić porozumienie między bohaterami, ale w rzeczywistości doprowadzi ona do wielu napięć i sporów, a Richardowi coraz trudniej będzie ukrywać przed Junn prawdę o orientacji seksualnej jej syna.

"Lilting" to film podejmujący dyskusję na temat takich zagadnień jak homoseksualizm, starość, żałoba po zmarłym bliskim, wielokulturowość w Wielkiej Brytanii czy nawet rola tłumacza w komunikacji. Wydawać by się mogło, że ten niezależny, ledwie półtoragodzinny obraz nie będzie w stanie unieść takiego bagażu poruszanych tematów, ale Khaou wychodzi z tego obronną ręką, pokazując każdy problem w bardzo subtelny i niejednoznaczny sposób. Ta autentyczność przekazu może w dużej części wynikać z tego, że reżyser bazował na swoim własnym życiorysie – jego rodzice z powodów politycznych wyemigrowali z Kambodży do Anglii, kiedy Khaou miał 8 lat. Problem integrowania się imigrantów z brytyjskim społeczeństwem, zarówno w pierwszym, jak i w drugim pokoleniu, był więc dla niego chlebem powszednim. "Lilting" tylko zyskuje na tej osobistej inspiracji, rysując dalekie od karykatury portrety ludzi znajdujących się gdzieś pomiędzy – między dwoma językami i kulturami, między prawdą i kłamstwem, a nawet między światem żywych i umarłych.

Chociaż "Lilting" porusza problemy jak najbardziej współczesne, to jednak emanuje z niego też swoiście staroświecka subtelność, zarówno w warstwie wizualnej, jak i w sposobie prowadzenia fabuły. Ciepła paleta kolorów i delikatna ścieżka dźwiękowa działają na widza trochę jak miękki koc i kubek gorącej herbaty w mroźne dni. Reżyser stara się przełamać tą słodycz przede wszystkim dosyć ciężkim tematem przewodnim, a także humorystycznymi scenami, klasycznie przeplatającymi się w filmie z bardziej dramatycznymi i poruszającymi momentami. Obraz nieśpiesznie przechodzi od sceny do sceny, dynamizm porzucony jest na rzecz pochylenia się nad bohaterami i nad tym, co przeżywają. Dla wielbicieli bardziej energetycznego kina niespieszne tempo opowiadania historii w "Lilting" może być nie do wytrzymania, ale jest coś pięknego i ujmującego w tym, ile wspomnianego we wstępie ciepła udało się reżyserowi wlać w swój długometrażowy debiut. Dodatkowym atutem są też aktorzy, grający tu dosyć minimalistycznie, ale jednocześnie całkowicie przekonująco.

Film Honga Khaou nie jest oczywiście pozbawiony wad, ale ciężko jest krytykować film, kiedy widać, jak dużo serca włożyli w niego twórcy. Jednak głównym problemem wydaje się właśnie ten pewien rodzaj ciepła płynący z "Lilting"Dwugłos (2014) – nawet konflikty i dylematy bohaterów są tu złagodzone i mało zaakcentowane. Trudno współodczuwać negatywne emocje postaci, kiedy wiemy, że są to jedynie małe przeszkody w historii nieubłaganie dążącej do rozgrzewającego serce i duszę finału. Film Khaou jest zwyczajnie zbyt sympatyczny. Wszyscy mają tu dobre intencje, a jedynym ciągnącym akcję problemem jest strach Richarda przed wyznaniem Junn prawdy o jego związku z Kaiem. Przydałby się tu jakiś pazur, jakiś punkt zapalny, dzięki któremu film uzyskałby głębszy wymiar emocjonalny. To trochę tak, jakby reżyser karmił widza miodem, a w ramach "odsłodzenia" się proponował zaledwie małą kroplę wody i kolejną wielką łyżkę słodkości.

"Lilting" to dobry film do obejrzenia, kiedy ma się gorszy nastrój, a na dworze jest zimno i szaro. Albo do obejrzenia wspólnie z mamą i babcią (chyba że mama lub babcia mają bardzo konserwatywne poglądy i nie lubią przeklinania). Może w trakcie seansu nie przeżyjemy żadnego katharsis, może w pewnym momencie zrobi się nam trochę zbyt ciepło i trochę zbyt sentymentalnie. Jednak mimo to warto film obejrzeć, choćby dlatego, że emanuje z niego szczerość i pasja, niemal niespotykana dziś w tych najpopularniejszych, hollywoodzkich produkcjach, a także sympatia do człowieczeństwa, której z kolei nie zaznamy w nihilistycznym, skupiającym się na formie kinie artystycznym. A jako że wiara w ludzkość i szczere intencje to dziś towar deficytowy, "Lilting"Dwugłos (2014) powinien być dla większość widzów przyjemnym sposobem na oderwanie się na chwilę od naszych współczesnych problemów. Sentymentalizm jednak nie zawsze jest zły.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones