Recenzja filmu

Gorący pościg (2015)
Anne Fletcher
Reese Witherspoon
Sofía Vergara

Nie do pary

Na plus trzeba policzyć niezłe tempo akcji, Roberta Kazinsky'ego w roli sympatycznego rednecka i zabawne wpadki z planu zdjęciowego, podane jako deser w napisach końcowych. Niewiele, ale
Znacie tę historię. Bohater dostaje zlecenie, by w jednym kawałku przetransportować na salę rozpraw świadka koronnego. Pozornie nieskomplikowana misja zamienia się, niestety, w bieg z przeszkodami w postaci bezlitosnych gangsterów i przekupnych mundurowych. Kto pamięta "Zdążyć przed północą", ten wie, że z wyjściowego pomysłu da się wycisnąć zarówno wciągające kino drogi, emocjonujący sensacyjniak jak i dowcipną komedię kumpelską. "Gorący pościg", czyli żeński odpowiednik filmu z Robertem De Niro, w najlepszym razie sprawdza się jednak jako tło dla niedzielnego podwieczorku.



Pozornie wszystko jest tu na miejscu. Reese Witherspoon po raz enty wciela się w sumienną i nieskończenie naiwną legalną blondynkę, podczas gdy Sofia Vergara wskakuje w szpilki latynoskiego wampa po przejściach. Jest rodząca się w bólach przyjaźń, parę nieprzewidzianych postojów na trasie i kilka trupów w bagażniku. Wreszcie są tu żarty płynące z różnic kulturowych i charakterologicznych. Czego chcieć więcej?

"Gorący pościg" potwierdza smutną prawdę, że komedia bez chemii między odtwórcami głównych ról jest jak samochód jadący na oparach. Wyblakła gatunkowa klisza pozostaje wówczas tylko kliszą, dialogowy suchar nie jest w stanie nawet podnieść kącików ust, a średnio zajmująca intryga nie zajmuje w ogóle. Szarżująca Vergara i opanowana Witherspoon grają do siebie, przez co ich emploi odbijają się, zamiast zgrabnie uzupełniać. W tle pobrzmiewa gdzieś gorzka refleksja na temat sytuacji kobiet stworzonych do "wyższych celów", a mimo to wtłoczonych przez patriarchat w tradycyjne role recepcjonistek i pań domu. Choć to ciekawy wątek, reżyserka Anne Fletcher ( autorka niezłego "Narzeczonego mimo woli") poprowadziła go zdawkowo i bez pomysłu.



Na plus trzeba policzyć niezłe tempo akcji, Roberta Kazinsky'ego w roli sympatycznego rednecka, a także zabawne wpadki z planu zdjęciowego, podane jako deser w napisach końcowych. Niewiele, ale wystarczy, by bez bólu zębów dojechać z "Pościgiem" na metę.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones