Recenzja filmu

Granica mroku (2023)
Jean-Stéphane Sauvaire

ijo ijo

Bohater Penna wszystko już widział, więc w Boga nie wierzy. I wszędzie już był, więc nic go nie zaskakuje. Zostało mu jedynie patrolowanie piekła, czyli Brooklynu – w obiektywie Davida
ijo ijo
To chyba moment dobry jak każdy inny, bym podzielił się z Wami swoją miłością do "Ognistego podmuchu" z 1991 roku – hollywoodzkiej symfonii zniszczenia pod batutą maestro Rona Howarda. To opowieść o strażakach z Chicago, którzy najpierw ratują życie, a później zadają pytania – z rzadka natury egzystencjalnej, częściej o najtańsze piwo w mieście. Płomienie wciąż najlepsze na rynku, choć minęło ponad trzydzieści lat, seks na wozie strażackim bawi jak bawił, przesłanie o przyjaciołach poznawanych w biedzie (czytaj: w eksplodującej fabryce chemikaliów) krzepi jak krzepiło. Jest nawet Robert De Niro w stylizacji a'la porucznik Colombo i ze spalonymi na wiór plecami. Polecam wszystkim, od lat pięciu do stu pięciu. 

"Black Flies" nie jest filmem o strażakach, tylko o ratownikach medycznych, lecz działa na podobnym, fabularnym "silniku" (nie mylić z poetyką, o czym później): oto stary wiarus musztruje nieopierzonego młodzika, a techniczna edukacja jednego jest zarazem moralną reedukacją drugiego. Tym, co odróżnia jednak arcydzieło od arcyknota, jest gruba warstwa nihilizmu (pomijając takie drobnostki, jak aktorstwo, inscenizacja, scenariusz i reszta filmowego elementarza). A uwierzcie, że nie ma jaskrawszego symbolu nihilizmu niż Sean Penn w kapturze nasuniętym na czoło i z wykałaczką między zębami.

Bohater Penna wszystko już widział, więc w Boga nie wierzy. I wszędzie już był, więc nic go nie zaskakuje. Zostało mu jedynie patrolowanie piekła, czyli Brooklynu – w obiektywie Davida Ungaro dzielnica jest tonącym w deszczu, betonowym labiryntem, po którym spacerują wszyscy święci Nowego Hollywood z Paulem Schraderem na czele. Jego młody partner (Tye Sheridan) też jest uszyty nićmi, które nadają się do cumowania statków, lecz za skupionym obliczem aktora przynajmniej tli się coś w rodzaju myśli – nawet jeśli jest to myśl o fajrancie. Po wstępnych oględzinach nie stwierdziłem konfliktu. Co prawda francuski reżyser Jean-Stephane Sauvaire tłucze nas w głowę "Etyką dla opornych", lecz po kilku pierwszych ciosach będziecie znieczuleni. Prawdę mówiąc, nie stwierdziłem też obecności fabuły, bohaterowie po prostu siedzą na tyłkach, a potem odpowiadają na kolejne wezwania. Jest ich w filmie kilkanaście. Mogło być kilka. Albo kilkaset. 

Najlepszą sceną jest prolog. Jesteśmy w karetce, siedzimy twarzą w twarz z żółtodziobem, do środka wsączają się odgłosy miasta, syreny alarmowe, krzyki przechodniów. Eskalacja dźwięków w końcu prowadzi do wybuchu – drzwi samochodu otwierają się z hukiem, a bohater wskakuje w sam środek walki o kolejne życie. Lecz to, co robi wrażenie za pierwszym razem, błyskawicznie staje się przykrą filmową rutyną. Jasne, pewnie taki był cel, w końcu to opowieść o rutynie, która pozwala przesuwać linię frontu i przegnać wewnętrzne demony. Nie czyni to jednak z "Black Flies" ciekawszego filmu. Inaczej niż w "Ciemnej stronie miasta" Martin Scorsese, w którym śmiertelnie zmęczony Nicolas Cage staczał się w obłęd z powodu serii zgonów na swojej warcie, bohaterowie Sauvaire'a mają niezłe statystki. A im bardziej przypominają współczesnych kowbojów (czy tam anioły, cokolwiek, główny bohater nosi kurtkę z anielskimi skrzydłami), tym większą zagadką staje się ton całego filmu. Z frazesów o rynsztoku miasta, niewdzięczności jego mieszkańców i egzystencjalnej matni wyłania się wizja zawodu uprawianego przez życiowych kaskaderów, neurotycznych mizantropów oraz bohaterów Raymonda Chandlera. Cokolwiek powiesz, Holiłudzie, cokolwiek powiesz.

Wybaczcie, jeśli zbyt mocno tłukę w bębenek ironii. Chciałem tylko powiedzieć, że nie jest to najlepsze kino. Być może spodoba się tym, którzy twierdzą, że praca filmowca i ratownika medycznego wiąże się z podobną społeczną odpowiedzialnością.
1 10
Moja ocena:
4
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones