Recenzja filmu

Idealne matki (2013)
Anne Fontaine
Naomi Watts
Robin Wright

Złe wychowanie

Ufające reżyserce aktorki Robin Wright i Naomi Watts brną w kolejne psychologiczne fałsze. Żal mi ich tym bardziej, że na potrzeby filmu porzuciły hollywoodzki splendor, oddając kamerze swoje
Oparte na prozie noblistki Doris Lessing "Idealne matki" miały być zapewne filmem pikantnym jak pieprz cayenne i obrazoburczym niczym twórczość Luisa Buñuela. Finalny efekt w najlepszym wypadku przypomina jednak operę mydlaną, w najgorszym – mokre sny pań w średnim wieku. Może wstrząsnąć tymi, dla których na wyżyny szokowania wspięli się niszczący świętą polską rodzinę kryptogej z "Klanu" albo uzależniona od narkotyków, mieszkająca "Na Wspólnej" Ola.
 
Punkt wyjścia był akurat ciekawy: znudzona małżeństwem Roz wdaje się w romans z dorastającym synem swojej najlepszej przyjaciółki, owdowiałej Lil. Wkrótce ta ostatnia ląduje w łóżku z latoroślą Roz. Pomimo początkowych niesnasek miłosny czworokąt zdaje się funkcjonować bez zakłóceń. W ramionach gierojów rozbudzone erotycznie mamy przeżywają drugą młodość, a ich kochankowie przechodzą przyspieszony kurs dojrzałości. Jak śpiewała jednak Anna Jantar: Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić.

Być może scenariusz wybitnego adaptatora literatury Christophera Hamptona ("Pokuta", "Niebezpieczne związki") krył w sobie zalążek zgryźliwej satyry obyczajowej. Być może było w nim miejsce na przewrotne studium psychologiczne  dwóch kobiet, które powinny być ze sobą, ale z różnych powodów wikłają się w zastępcze (i przez to niespełnione) heteroseksualne związki. Tego, niestety, nigdy się nie dowiemy. Reżyserka Anne Fontaine czyta bowiem tę historię jako melodramat. Opowiada ją w dodatku z zaciśniętą szczęką i subtelnością słonia, bez krztyny  poczucia humoru. W efekcie film robi się groteskowy i niezamierzenie zabawny. Przy odrobinie dystansu ogląda się go jak najlepszą komedię.

Ufające reżyserce aktorki Robin Wright i Naomi Watts brną w kolejne psychologiczne fałsze. Żal mi ich tym bardziej, że na potrzeby filmu porzuciły hollywoodzki splendor, oddając kamerze swoje zmarszczki, zmęczenie i pozbawione złudzeń spojrzenia. Partnerujący im James Frecheville i Xavier Samuel nie mają za wiele do grania. Muszą tylko zrzucać na sygnał ciuchy i prężyć kaloryfery na brzuchach. Fontaine filmuje ich ciała w taki sposób, jakby znajdowali się na planie nowego spotu Old Spice. Skojarzenia z reklamą dezodorantu budzą również okoliczności przyrody, w których rozgrywają się "Matki". Bajeczne australijskie plaże wydaje się świetną miejscówką na wakacyjny wypoczynek. Szkoda, że przechadzający się po nich bohaterowie są tak  sztuczni i niesympatyczni.
1 10
Moja ocena:
3
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones