Recenzja filmu

Iris (2001)
Richard Eyre
Judi Dench
Kate Winslet

Iris i John

Od kilku już lat na nasze ekrany najczęściej trafiają filmy sensacyjne, fantastyczne, w których piękne i wysportowane gwiazdy Hollywood bez problemu ocalają świat. Dlatego też cieszy mnie, że do
Od kilku już lat na nasze ekrany najczęściej trafiają filmy sensacyjne, fantastyczne, w których piękne i wysportowane gwiazdy Hollywood bez problemu ocalają świat. Dlatego też cieszy mnie, że do naszego kraju docierają również czasami takie obrazy jak "Iris" - ciekawe, słaniające do refleksji i nie pozostawiające widza obojętnym. "Iris" jest opowieścią o życiu pisarki Iris Murdoch, jednej z najwybitniejszych autorek XX w. Nie jest to jednak biografia w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Akcja filmu nie skupia się bowiem na całym życiu autorki, nie opisuje prac nad kolejnymi powieściami, ale jest opowieścią o pierwszych i ostatnich dniach jej związku z Johnem Bayleyem, z którym Murdoch przeżyła wspólnie ponad 40 lat. Byli skrajnie różni od siebie. Bayley nieśmiały, jąkający się, nie umiejący żyć bez swoich książek i mający problemy z odnalezieniem się we współczesnym świecie. Murdoch śmiała, spragniona nowych doświadczeń, otwarta na nowe doświadczenia seksualne. Wszystko wskazywało na to, że do siebie nie pasują. A jednak przeżyli ze sobą kilkadziesiąt lat. Doskonale się rozumieli, byli jak dwie połówki jednego jabłka. Kiedy Iris zachorowała na Alzheimera Bayley był jedyną osobą, która się nią opiekowała. "Iris" to piękny, wzruszający film o miłości dwojga ludzi, o uczuciu, które przetrwało kilkadziesiąt lat. Miejscami obraz jest nieco zbyt melodramatyczny, ale nie zapominajmy, że powstał on na podstawie wspomnień męża Murdoch, zatem nie jest obiektywnym, pozbawionym emocji zapisem zdarzeń. Z tego też powodu nie traktowałbym "Iris" jako filmu typowo biograficznego. Nie mamy bowiem pewności, że Bayley w swoich książkach, nawet w dobrej wierze, czegoś nie zmienił, 'poprawił', ubarwił. Nie zmienia to jednak faktu, że historia opowiedziana w "Iris" jest kolejnym dowodem stwierdzenia, że najciekawsze scenariusze pisze samo życie. Oto obserwujemy życie Iris Murdoch, pisarki, nauczycielki, filozofa, osoby, której całe życie upłynęło na aktywnej pracy umysłowej - napisała 26 powieści, wiele prac z zakresu teorii literatury, libretta opery oraz wiersze. Kiedy więc zaczyna chorować na Alzheimera, nie może pisać, czytać, a z czasem nawet mówić zdajemy sobie sprawę, że oto dotknęła ją największa tragedia, jaka może spotkać takiego człowieka jak ona. Nie może już tworzyć, nie dlatego, że nie ma pomysłów, że się wypaliła, ale dlatego, że nie jest w stanie utrzymać pióra w ręku, a nawet porozumieć się ze swoimi najbliższymi. Zamyka się w swoim własnym świecie, do którego nikt nie ma dostępu i z którego nie ma już niestety wyjścia. Scenariusz "Iris" jest niezły, choć musze przyznać, że moim zdaniem nie należy on do największych osiągnięć światowej kinematografii. Film miejscami, szczególnie na początku, delikatnie nuży, a jego melodramatyczny ton może nie wszystkim przypaść do gustu. Za to aktorstwo jest rewelacyjne. Richard Eyre zdecydował się powierzyć role Johna i Iris dwóm aktorskim parom. Judi Dench i Jim Broadbent odtwarzają postaci starych bohaterów, natomiast Kate Winslet i Hugh Bonneville występują w scenach opowiadających o młodości bohaterów. Już sam dobór artystów był doskonały. Podobieństwo pomiędzy starym i młodym Johnem jest tak uderzające, że poszczególni widzowie byli przekonani, iż postać tę odtwarzał jeden aktor, któremu 'dodano' lat dzięki umiejętnej charakteryzacji. "Iris" reprezentuje aktorstwo jakiego dawno nie wiedziałem na naszych ekranach. Nie potrafię nawet powiedzieć, który z czwórki wymienionych artystów zagrał najlepiej bowiem każdy doskonale wywiązał się z powierzonej mu roli. Mnie najbardziej spodobał się Hugh Bonneville jako młody John, ale już moja 'druga połowa' twierdziła, że najlepsza była Judi Dench odtwarzająca postać schorowanej pisarki. "Iris" to moim zdaniem jeden z tych tytułów, które trzeba zobaczyć. Nie jest co prawda doskonały, ma klika drobnych błędów, ale nie są to wady na tyle istotne, żeby zepsuły nam odbiór filmu. Ja, przyznam się szczerze, wzruszyłem się oglądając obraz Richarda Eyre, a wychodząc z kina widziałem, że nie byłem jedynym. "Iris" to nie jest film dla każdego. Nie ma w nim bójek, strzelanin, wybuchów. Jest za to wspaniała historia o miłości i przyjaźni, o wspólnej walce z nieubłagalnie postępującą chorobą, o próbach, na jakie wystawia nas życie. Gorąco polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ludzie się kochają. W seksie, w przyjaźni i w miłości... Richard Eyre to reżyser średniego pokroju,... czytaj więcej
"Iris" to przede wszystkim spotkanie dwóch wielkich aktorek: Kate Winslet (Iris w młodości) i Judi Dench... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones