Recenzja filmu

Jarocin. Po co wolność (2016)
Leszek Gnoiński
Marek Gajczak

Tu jest Polska!

"Jarocin. Po co wolność?" reklamowany jest przede wszystkim jako kronika najsłynniejszego festiwalu muzycznego w Polsce. Dokument Marka Gajczaka i Leszka Gnoińskiego może jednak spodobać Wam się
"Jarocin. Po co wolność?" reklamowany jest przede wszystkim jako kronika najsłynniejszego festiwalu muzycznego w Polsce. Dokument Marka Gajczaka i Leszka Gnoińskiego może jednak spodobać Wam się nawet, jeśli nigdy w życiu nie słyszeliście o zespołach Moskwa, Armia i Brygada Kryzys. Wszystko dlatego, że reżyserski duet dostrzega w Jarocinie coś więcej niż tylko "stolicę polskiego rocka". Kojarzone z festiwalem miasteczko urasta na ekranie do rangi mikrokosmosu, którego losy zaskakująco płynnie łączą się z najnowszą historią Polski.

Opowiadanie o przemianach polityczno-społecznych ostatnich lat z perspektywy światka muzycznego nie jest w naszym kinie niczym nowym. Nie tak dawno Filip Dzierżawski w "Miłości" zinterpretował konflikt między członkami tytułowego zespołu jako starcie różnych wizji sukcesu w warunkach raczkującego kapitalizmu. W podobne tony uderzył także Grzegorz Jankowski w "Polskim gównie" – gorzkiej komedii o muzycznych buntownikach, którzy dali radę komunie, ale okazali się bezsilni wobec "bożka Szołbiza". Reżyserzy "Po co wolność?" niby idą w ślady kolegów po fachu, ale koniec końców odnajdują dla swej opowieści osobną ścieżkę. Gajczak i Gnoiński portretują Jarocin czasów komunizmu jako utopijną przestrzeń tworzenia się antysystemowej wspólnoty. Zanim zdążymy na dobre wybawić się w trakcie tego karnawału wolności, twórcy już fundują nam jednak błyskawicznie otrzeźwienie. W "Po co wolność?" prowokują do niego obrazki z lat 90., podczas których Jarocin zamienił się w pole bitwy pomiędzy sfrustrowanymi członkami wrogich subkultur. Choć metamorfoza ta spokojnie mogłaby posłużyć za zgrabną puentę, reżyserzy decydują się wprowadzić jeszcze jeden – zdecydowanie najciekawszy – wątek opowieści. 

Strzałem w dziesiątkę okazało się włączenie materiałów z współczesnej odsłony, reaktywowanego w 2005 roku, festiwalu. Miejsce, które zdążyło funkcjonować już jako oaza wolności i postkomunistyczny rynsztok, zamienia się na naszych oczach w jeden wielki plac zabaw. Widok dawnych skandalistów grających dla publiczności złożonej z rodzin z małymi dziećmi w pierwszej chwili wydaje się elementem jakiejś surrealistycznej zgrywy. Twórcy "Jarocina" nie mają jednak temperamentu Michela Houellebecqa, który w "Cząstkach elementarnych" bezlitośnie kpił z groteskowych weteranów obyczajowej rewolty sprzed lat. Gnoiński i Gajczak ironizują na temat swoich bohaterów tylko po to, by zaraz wziąć ich w obronę. W końcu – jak zdają się pytać reżyserzy – czy muzycy z Jarocina wypadliby bardziej wiarygodnie, gdyby udawali, że czas się ich nie ima i wciąż zgrywali nastoletnich buntowników?

Charakterystyczna dla "Po co wolność?" mieszanka czułości i dystansu wydaje się wynikać z odmiennych perspektyw reprezentowanych przez obu reżyserów. O ile Gnoiński – znany dziennikarz muzyczny – był wielokrotnym uczestnikiem festiwalu w Jarocinie, o tyle Gajczak ma do tytułowej imprezy znacznie mniej osobisty stosunek. Film to jednak nie tylko owoc kompromisu pomiędzy "dobrym i złym gliną". Po obejrzeniu "Jarocina" nie będzie mieć żadnych wątpliwości, że Kazik Staszewski jest najlepszym tekściarzem w Polsce, a Marek Piekarczyk z TSA ma charyzmę godną Iggy'ego Popa. Jak można się było spodziewać, osobną wartość stanowi w "Po co wolność?" muzyka. Ścieżka dźwiękowa pełna jest przebojów największych gwiazd polskiego rocka, ale najbardziej interesująca robi się tam, gdzie wydobywa z lamusa piosenki trochę zapomnianych dziś gigantów, takich jak Izrael czy Siekiera.

Wyczuwalna w "Jarocinie" refleksyjność nie do końca licuje z punkową anarchią, ale nie oznacza, że Gajczak z Gnoińskim nakręcili dzieło konserwatywne. Zarówno w materiałach archiwalnych, jak i we współczesnych wywiadach z muzykami podkreślają w końcu korzyści płynące z postawy buntownika. Cały film pozostaje zaś podszyty troską o to, czy rebelia w duchu wczesnego Jarocina jest dziś w ogóle możliwa. Przywoływana na ekranie piosenka Kultu z tekstem – "po co wam wolność, macie przecież telewizję?" – wybrzmiewa w tym kontekście niepokojąco aktualnie.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones