To pstrokacizna, pełna dynamicznych cięć montażowych i żarciochów, które mają odwracać uwagę od faktu, że fundamenty fabularne są słabej jakości. Bohaterowie nakreśleni są niechlujnie, a relacje
Wszyscy to znamy ze sklepów. Weźmy dla przykładu fikcyjny duży koncern spożywczy. Należą do niego znane i lubiane napoje o tradycyjnych smakach, na przykład jabłkowym i truskawkowym. Nadchodzi nowy sezon letni i ktoś w firmie uznał, że marka napojów wymaga odświeżenia, że trzeba dać konsumentom coś znajomego, co jednocześnie będzie wyglądało na nowość. A skoro już w asortymencie marki znajdują się napoje jabłkowe i truskawkowe, to "genialnym" pomysłem będzie wypuszczenie na rynek smaku jabłkowo-truskawkowego. Voila! Relatywnie tanim kosztem, bez większego wysiłku powstaje nowy produkt. Kasa leci, na koniec roku szefowie koncernu będą mogli wypłacić sobie sowite premie za "dobrze" wykonaną robotę.
CTMG, Inc.
Takim napojem jabłkowo-truskawkowym w świecie kina jest film Sony "Karate Kid: Legendy". Studio postanowiło połączyć oryginał z remakiem z 2010 roku, wymieszać z odrobiną serialu "Cobra Kai" z nadzieją, że nostalgia starszego pokolenia widzów w połączeniu z niewiedzą najmłodszej widowni sprawi, że w box offisie powstanie hit. Nikt o ten film nie prosił. Puryści uznają go za abominację. Ale znajdą się i tacy, którym ta mieszanka przypadnie do gustu. Bo taka jest natura produktów konsumpcyjnych. Mówi się o tym zresztą całkiem otwarcie w samym "Karate Kid: Legendy", tyle że zamiast metafory napojów twórcy skorzystali z metafory pizzy i serowych brzegów, które z oryginalnym włoskim daniem nie mają nic wspólnego, ale mimo to zdobyły fanów.
Jeśli zaakceptujecie odstępstwa od oryginałów, to "Karate Kid: Legendy" jest filmem dla Was. Owszem, twórcy żerują na nostalgii. Pierwsza scena to wprost odwołanie do oryginału, a na ekranie pojawia się Pat Morita jako Miyagi i młody Ralph Macchio jako Daniel LaRusso. Druga scena przenosi nas do Chin, gdzie widzimy Jackiego Chana w roli Hana, tego samego z filmu "Karate Kid" z 2010 roku. Jednak wszelkie odwołania do wcześniejszych filmów nie mają najmniejszego wpływu na kształt fabuły. Kiedy później Macchio (już w swoim obecnym wieku) i Chan powrócą, równie dobrze można byłoby powiedzieć, że "zbieżność imion ich bohaterów z postaciami z wcześniejszych filmów cyklu jest czysto przypadkowa". Ich podstawową rolą jest przekonanie malkontentów, że karate i kung-fu to dwie gałęzie tego samego drzewa ("mądrość" ta jest zresztą powtarzana do znudzenia) oraz jako źródła komediowych momentów.
CTMG, Inc.
Swoją drogą praktycznie wszystkie postacie istnieją tu z powodów komediowych. "Karate Kid: Legendy" to bowiem przede wszystkim lekka letnia komedia okraszona sporą liczbą scenek treningów i walk. Wybrany przez twórców humor to połączenie slapstickowej komedii fizycznej (po to jest w filmie Jackie Chan) z ciepłymi żartami komedii obyczajowej znanymi chociażby z serialu "Kochane kłopoty" (dotyczy to w szczególności relacji ojciec-córka granych przez Joshuę Jacksona i Sadie Stanley). Dominujący lekki ton (mimo obowiązkowej traumy, która cieniem kładzie się na głównego bohatera i którą musi przełamać, by wyzwolić swój potencjał) sprawia, że widzowie akceptujący ten klimat bez mrugnięcia okiem będą przyjmować nawet najbardziej absurdalne pomysły fabularne. A wierzcie mi: jest ich w filmie całkiem sporo.
Jednak "Karate Kid: Legendy" mimo bycia niezłą rozrywką, nie jest wcale dobrym filmem. To pstrokacizna, pełna dynamicznych cięć montażowych i żarciochów, które mają odwracać uwagę od faktu, że fundamenty fabularne są słabej jakości. Bohaterowie nakreśleni są niechlujnie, a relacje między nimi wymagają od widzów znajomości schematów filmów sportowych, by mogli dopowiedzieć sobie to, czego nie chciało się twórcom dopracować. Aby więc bawić się dobrze na tym filmie, trzeba koniecznie wyłączyć myślenie, zaakceptować, że "karate" i "kung-fu" to tutaj tylko terminy pozbawione znaczenia oraz absolutnie, pod żadnym pozorem nie porównywać go z wcześniejszymi filmami z serii. Jeśli to się Wam uda, obecny w filmie humor, wartka akcja i naprawdę sympatyczna grupa bohaterów sprawią Wam podczas seansu sporo radości.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu