Recenzja filmu

Merantau (2009)
Gareth Evans

Oddajcie Azjacie to, co azjatyckie

Żaden wielki wynalazek, artysta czy generał nie wykluł się z próżni gotowy, od razu perfekcyjnie ukształtowany. Wszystko potrzebuje stadium początkowego, formy, z jakiej się może rozwinąć do
Żaden wielki wynalazek, artysta czy generał nie wykluł się z próżni gotowy, od razu perfekcyjnie ukształtowany. Wszystko potrzebuje stadium początkowego, formy, z jakiej się może rozwinąć do perfekcji. Napoleon zanim zwyciężył nad Abukirem dowodził artylerią oblężniczą pod Tulonem, Bill Gates zanim wymyślił Windowsa skręcał komputery w garażu, a Gareth Evans nakręcił ''Merantau".
Od czegoś musiał wystartować. W "Raidzie" stworzył porażający balet dalekowschodnich sztuk walki, gdzie wykonywane z gracją ciosy sąsiadowały z mocno estetyzowaną, niemal turpistyczną przemocą, a wyraziście skrojonym postaciom kontrapunktował dobrze rozpisany scenariusz. Padało mało słów, bo przecież wojownicy wystawiają sobie wizytówkę czynami. Wzajemny szacunek wydobywa nie sztampowa, sztuczna rozmowa lub czerstwy suchar, ale zwykłe spojrzenie, pełne respektu – mistrzowska scena kiedy Rama i Mad Dog stają do ponownego pojedynku w kuchni. Obraz trzymał w napięciu, był po prostu dobrze zrobiony. Mądry człowiek uczy się na swoich błędach, a błędem Evansa był "Merantau".

Punkt wyjściowy filmu jest sam w sobie mało oryginalny. Młodzieniec o zabójczych umiejętnościach walki, Yuda (Iko Uwais), wyrusza z zapadłej wioski w podróż inicjacyjną do stolicy, Dżakarty. To, co mogło być punktem wyjścia do takiej kampowej zabawy jak choćby ''Bushido Man", popadło w niezamierzoną parodię, stając się mdłym zlepkiem schematów z kina sensacyjnego. Oto młodzieńcowi ulicznik chce ukraść ostatnie pieniążki, ale Yuda (Iko Uwais), zamiast złapanemu dzieciakowi wymierzyć choćby klapsa, woli ratować jego siostrę, napastowaną przez alfonsa tancerkę erotyczną (to zawsze muszą tancerki i to zawsze musi być zły alfons, pewnie biblia scenarzystów tak zaleca). Od tej pory całą trójkę łączy nadnaturalna więź, która pozwala odnaleźć im się w wielomilionowej Dżakarcie zawsze wtedy, kiedy dziewczyna, Astri (Sisca Jessica), potrzebuje pomocy. Brzmi znajomo? Bo o ile ten sam pomysł w "Kickboxerze 3" z Sashą Mitchellem ratującym biedne dzieci w Rio miał chociaż zabawnego mistrza Xiana (Dennis Chan), to już "Merantau" nie ma żadnego odgromnika, który mógłby wnieść odrobinę humoru w robione z pełną powagą dzieło o alfonsie ganiającym z bandą zakapiorów po mieście dziewczynę i jej obłędnego rycerza.

Film jest słaby i leży w nim praktycznie wszystko. Głupota fabularna goni fabularną głupotę, między parą głównych bohaterów nie ma chemii, lepsze dialogi padają w brazylijskiej telenoweli, postaci są mdłe i papierowe. Scena nawrócenia czarnego charakteru (Yayan Ruhian) wypadła nieprzekonująco, Gareth nie odrobił lekcji i to, co pasowało w "7 wspaniałych" czy książkach fantasy Davida Gemmella, u walijskiego reżysera jest po prostu śmieszne i patetyczne.

Myliłby się jednak ten, kto nie widziałby żadnych zalet w filmie. Dobrze i szczerze są w nim zarysowane relacje Yudy z rodziną, wiarygodnie wypada jego chęć rywalizacji z bratem oraz kłopoty z warunkami bytowymi w nowym mieście (brak pracy, spanie w rurach na budowie). Sceny walk są brutalne i obłędne, wielu miłośników baletu filmów karate opartego na wysokich kopnięciach z pewnością nawróci się na łamanie kolan, dźwignie i rzuty z indonezyjskiego silatu. Główny czarny bohater, handlarz żywym towarem Ratger (Mads Koudal) to rasowy psychopata, którego fizjonomia i gra aktorska znakomicie się uzupełniają. Kiedy trzeba, równie chętnie pobije prostytutkę jak skoczy z łomem do walki.

Biorąc pod perspektywę całą twórczość Evansa, "Merantau" powinno się traktować jako wprawkę czeladnika przed decydującym majstersztykiem, jakim był "Raid". Więc bądźmy dla niej wyrozumiali i nie spodziewajmy się po niej wiele.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones