Recenzja filmu

Munio: Strażnik Księżyca (2014)
Alexandre Heboyan
Benoît Philippon
Omar Sy
Izïa Higelin

Jak ukraść słońce i księżyc

Francuskie filmy animowane trafiają do polskich kin niezwykle rzadko i przeważnie na bardzo krótko. Czy ktoś jeszcze w ogóle pamięta "Sklep dla samobójców", czy nominowaną do Oscara "Przygodę w
Francuskie filmy animowane trafiają do polskich kin niezwykle rzadko i przeważnie na bardzo krótko. Czy ktoś jeszcze w ogóle pamięta "Sklep dla samobójców", czy nominowaną do Oscara "Przygodę w Paryżu"? Powody takiego stanu rzeczy wydają się oczywiste, gdy bierze się pod uwagę, że za konkurentów miały super produkcje Disneya, czy Pixara. A wielka szkoda, gdyż obie produkcje były warte obejrzenia. Nie inaczej było z "Munio: Strażnik Księżyca"

center]

Na pewnej planecie o dniu i nocy decydują strażnicy Słońca i Księżyca, którzy za pomocą ruchomych świątyń ciągną za sobą te dwa ciała niebieskie. Teraz dwóch dotychczasowych strażników musi odejść ze służby po 350 latach. Zgodnie z oczekiwaniami strażnikiem Słońca zostaje ulubieniec tłumów - Stalon, ale ku zdumieniu wszystkich Księżyc wybiera młodego i nieprzygotowanego do tego zadania Munia. Ten już pierwszej nocy doprowadza do zamieszania na niebie, co destabilizuje ruch Księżyca i Słońca. Z zamieszania korzysta owładnięty mrokiem Neksus, który kradnie Słońce. Chcący naprawić swój błąd Munio, Stalon i zrobiona z wosku Glim wyruszają w pełną przygód podroż, podczas której każde z nich nauczy się czegoś ważnego.


Twórcy "Munia"Alexandre Heboyan i Benoît Philippon, ewidentnie czerpali pełnymi garściami z innych produkcji. Mamy tu nawiązania do "Herkulesa", "Księżniczki i Żaby", "Avatara", zaś motyw "od zera do bohatera" pojawia się w dziewięciu na dziesięć produkcji. Nie znaczy to jednak, że film francuskich reżyserów jest jakimś odgrzanym kotletem. Wręcz przeciwnie. Obaj panowie nie kopiują bezmyślnie czyichś pomysłów, ale robią z nich dobry użytek, wykorzystując je do zrobienia czegoś nowego. 



Schemat filmu nie jest specjalnie nowatorski: mamy tu młodzika, ignorowanego i krytykowanego nawet przez własne stado, typowego samca alfa - umięśnionego ulubieńca tłumów - oraz zakochaną w tym ostatnim nieco przemądrzałą pannę. Główny bohater niespodziewanie zostaje wyznaczony do zadania, które go przewyższa - ma być nowym strażnikiem Księżyca. Wszyscy, z nim włącznie, są przekonani, że doszło do pomyłki, a późniejsze wypadki zdają się to potwierdzać. Stalon z kolei to typowy pyszałek, zakochany w sobie narcyz, przekonany, że wszystko mu się należy, a cały świat kręci się wokół niego. Nic, więc dziwnego, że perspektywa współpracy z niepozornym i skromnym Muniem całkowicie mu się nie uśmiecha. I na końcu mała Glim, inteligentna, bystra, marząca o przygodach dziewczyna z wosku, ślepo wpatrzona we wspaniałego Stalona i z pogardą spoglądająca na podkochującego się w niej Munia. 


Nie jest za bardzo odkrywcze, że wspólne przygody spowodują, że cała trójka zmieni swój sposób myślenia. Stalon spokornieje, zacznie rozumieć, że bycie strażnikiem to coś więcej niż prestiż czy przyjmowanie hołdów od fanów, ale przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Gilm w końcu dostrzeże, że za mięśniami i ładnym uśmiechem, kryje się bezmózgi głupek i pyszałek, za to doceni wrażliwość i dobroć Munia. Największą przemianę przejdzie sam Munio, który w końcu uwierzy w siebie i odnajdzie ogromne pokłady siły i mocy ukrytych w jego wnętrzu. Widzieliśmy to niby już setki razy, ale obraz jest tak przyjemny w odbiorze, że wcale to nie przeszkadza.


Mocną stroną filmu jest to, że nie tylko najmłodsi znajdą tu coś dla siebie. Dorośli widzowie będą się tu zachwycać piękną grafiką, na pewno docenią ukłon wobec tradycyjnej animacji oraz przesłanie dydaktyczne, jakim jest szacunek wobec inności, a nawet ułomności. Bajka się nie dłuży, co z pewnością również ma znaczenie, a co za tym idzie, nawet najbardziej irytujące postaci (a jest ich kilka) nie zdołają popsuć widowiska. 

Niestety wielką słabością "Munia" pozostaje uproszczenie całej historii. Nie ma tu większych zaskoczeń, brak tak naprawdę wyrazistego czarnego charakteru, zaś dwaj słudzy Neksusa mogą śmiało uchodzić za najsłabsze ogniwo całego przedsięwzięcia. Szkoda też, że twórcy nie dali swoim bohaterom lepiej rozbudowanych przygód. Jak na współczesne standardy "Munio" jest też bardzo ugrzeczniony i nie ma co ukrywać, bardzo skromny. Brak tu tak na prawdę przemocy, a nawet jeśli już się pojawia, jest ona dawkowana w bardzo małych ilościach, co choć z punktu widzenia rodzica jest dydaktyczne i poprawne wychowawczo, czyni z filmu obraz nieco przewidywalny, a dla niektórych może wydać się też nieco mdły.


"Munio: Strażnik Księżyca" to bardzo przyjemny obraz dla oka, niosący ze sobą dużo pozytywnej energii i mądre przesłanie, na temat inności. Najmłodszy widz przekona się, jak wielką wartość ma miłość i przyjaźń. Nauczy się, że nie ma znaczenia rozmiar i to, czy ktoś w ciebie wierzy, czy nie, najważniejsze, żeby samemu w siebie uwierzyć. Nawet jeśli nie jest to film odkrywczy czy nowatorski, to i tak obejrzenie go to nie jest czas stracony.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W pewnej baśniowej krainie Słońce i Księżyc to malutkie obiekty, które przemierzają nieboskłon pod okiem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones