Ludzkie życie jest życiem w świadomości absurdu, a wszyscy ci, którzy go doświadczają skazani są na potępienie – głosi Camusowska maksyma "Obcego". Jedna z najbardziej wpływowych nowel XX wieku i zarazem najsłynniejsza obok "Dżumy" książka Alberta Camusa doczekała się swojej pierwszej francuskiej ekranizacji. François Ozon, mając już na koncie parę literackich i teatralnych adaptacji, tym razem stawia czoła filozoficznemu arcydziełu, które w tym roku kończy 82 lata. Kontemplacyjny, choć rozwleczony, wierny oryginałowi, ale niepozbawiony autorskiego sznytu – seans "Obcego" budzi wiele naglących pytań. Czy Meursault to wciąż bohater na miarę naszych czasów? Co Camus powiedziałby o filmie Ozona? I co najważniejsze: czy świat potrzebuje trzeciej już ekranizacji "Obcego"?
W filmie Luchino Viscontiego z 1967 roku w tego najbardziej apatycznego bohatera literackiego wszech czasów wcielił się wówczas 43-letni Marcello Mastroianni. Camus nie precyzuje w książce wieku postaci, podobnie jak jego zainteresowań, planów ani namiętności. Ozon szuka więc skutecznego sposobu na uwiarygodnienie absurdalności Meursaulta. Chce pozostać lojalnym wobec tekstu i jednocześnie wejść w buty 28-letniego pisarza, który tworzy właśnie dzieło swojego życia. Do roli zobojętniałego urzędnika zatrudnia więc 28-letnie bożyszcze rodzimego kina, Benjamina Voisina. To nieistotne z pozoru posunięcie zmienia jednak całkiem dużo: Meursault silniej niż kiedykolwiek wcześniej jest teraz bezpośrednim łącznikiem Camusa, jego rozmówcą, uosobieniem lęków i egzystencjalnej postawy wobec świata. Po prostu młodym człowiekiem stojącym u progu życia.
Młody Voisin wchodzi w rutynę Meursaulta z niebywałą precyzją i skupieniem. Znany dotąd raczej z dosyć ekspresyjnych ról Francuz ("Lato ‘85" czy "Stracone złudzenia") bije z ekranu chłodem i swoistym wyrachowaniem. Bohater Camusa jest w końcu apateistą w każdej sferze egzystencji – bez znaczenia pozostaje dla niego Bóg, miłość czy sama idea szczęścia. Nie obchodzi go skomlący pies starca ani Arabka bita i wyzyskiwana seksualnie przez sąsiada. Obojętność wypisana na jego twarzy nie ma konkretnej przyczyny. Mężczyzna po prostu taki jest i nawet gdyby mógł, nigdy nie zamieniłby się z nikim miejscami, bo po co? Każdy człowiek doświadcza przecież tego samego: rodzi się, żyje, a później umiera (egzystencjalizm w pigułce). Voisin zanurza się w tragizmie swojej postaci, niczym Meursault w zimnie morskich fal. Gdy nie pływa, pracuje. Gdy nie pracuje, pije hektolitry kawy i spędza czas ze ślepo zakochaną w nim Marie. W międzyczasie wypala papierosa za papierosem, mając zawsze tę samą beznamiętną minę – czy to pastisz typowego Francuza; obraz mężczyzny w depresji, a może wyobrażenie wyobcowanego autysty?
Meursault może być wszystkim tym, kim chcemy, aby był, właśnie dlatego "Obcy" do dziś pozostaje opowieścią niezwykle aktualną i poniekąd bolesną. Ozon wzorem Camusa pokazuje świat, który dyktuje nam, jak powinna wyglądać żałoba, miłość i życie samo w sobie. Granice moralności już dawno zostały przekroczone, a bycie dobrym lub złym w zasadzie niczym się od siebie nie różni. Gdy główny bohater staje przed sądem oskarżony o morderstwo młodego Algierczyka, dowiaduje się, że większym przewinieniem w oczach opinii publicznej jest brak łez na pogrzebie matki niż pięciokrotne zastrzelenie kogoś z zimną krwią. W tym miejscu francuski filmowiec wzbogaca historię w postkolonialną refleksję. Tytułowy obcy to także symboliczny najeźdźca, chroniony przez prawo okupant, traktujący Arabów jak obywateli drugiej kategorii. Pokazując w filmie perspektywę uciemiężonych, Ozon w pewnym sensie kontynuuje dzieło twórcy "Dżumy", który nigdy nie doczekał wyzwolenia Algierii (zmarł dwa lata przed historycznym wydarzeniem).
Reżyser "8 kobiet" mistrzowsko oddaje duszny, śródziemnomorski klimat Algieru z lat 40. Lejący się z nieba żar ma w sobie coś niesłychanie niepokojącego. To w końcu słońce, które trzyma bohatera w ryzach marazmu i przynosi ulgę, wkrótce okaże się źródłem jego upadku. Na skraju udaru, skonsternowany i wycieńczony odbiera człowiekowi życie, jednocześnie odbierając je również sobie. Meursault po raz pierwszy bierze odpowiedzialność za swoje czyny. "Obcy" w wizji Ozona rezonuje z naszą współczesnością. Demaskuje ksenofobię, krytykuje konformizm, zachęca do wyciągania lekcji z przeszłości. Widz po seansie filmu nadal będzie czuł się bezradny wobec absurdalności i okrucieństwa tego świata, ale może nieco pocieszy go fakt, że Camus mierzył się z podobnymi rozterkami niemal sto lat temu, a za kolejne sto będą się z nimi mierzyć nasi potomkowie.