Recenzja filmu

Paw zwyczajny (2024)
Bernhard Wenger
Albrecht Schuch
Anton Noori

Błyszczy, ale fruwa nisko

Debiut fabularny Bernharda Wengera otwiera obraz absurdalny i wymowny zarazem – płonący wózek golfowy. To punkt wyjścia dla filmu, który balansuje między komedią a melancholią, między ostrą
Debiut fabularny Bernharda Wengera otwiera obraz absurdalny i wymowny zarazem – płonący wózek golfowy. To punkt wyjścia dla filmu, który balansuje między komedią a melancholią, między ostrą satyrą społeczną a intymnym portretem człowieka zagubionego w świecie pełnym ról do odegrania.


Głównym bohaterem jest Matthias (Albrecht Schuch), pracownik wiedeńskiej firmy “MyCompanion”, oferującej usługę wynajętego towarzysza. Za odpowiednią opłatą Matthias może być kimkolwiek – idealnym synem, ojcem-pilotem na szkolnym spotkaniu z rodzicami, eleganckim partnerem do filharmonii czy doradcą od spraw sercowych. W pracy jest bezbłędny, kolekcjonuje opinie i potrafi dostosować się do każdego scenariusza. Problem w tym, że poza zawodowymi rolami nie wie już, kim właściwie jest. Jego partnerka Sophia (Julia Franz Richter) odchodzi, zarzucając mu brak autentyczności. Matthias coraz mocniej gubi się w świecie cudzych oczekiwań, a jego pielęgnowana fasada zaczyna pękać.

Wenger prowadzi tę historię z dużym wyczuciem absurdalnego humoru. Film pełen jest osobliwych epizodów: nagie warsztaty jogi, wiecznie niezadowolony hydraulik czy piesek Aaron, który szczeka tylko na dźwięk swojego imienia. W tych groteskowych scenach pobrzmiewa jednak coś poważniejszego – pytanie o to, czy w społeczeństwie opartym na funkcjach i rolach jest jeszcze miejsce na prawdziwe “ja”.

Najmocniejszym punktem “Pawia zwyczajnego” jest bez wątpienia Albrecht Schuch. Jego Matthias nie jest karykaturą. To człowiek jednocześnie szalenie profesjonalny i bezradny, pełen wdzięku, ale coraz bardziej zagubiony. Aktor błyskotliwie przechodzi między kolejnymi personami, a gdy fasada się kruszy, potrafi być wzruszająco kruchy i autentyczny. Dzięki niemu film nie osuwa się w czystą satyrę, lecz zyskuje emocjonalny ciężar.


Wenger proponuje kino, które przypomina momentami brytyjskie komedie – chłodne, zdystansowane i podszyte ironią. Równocześnie wpisuje się w tradycję satyry społecznej. Pokazuje świat, w którym relacje zostały skomercjalizowane, a człowiek redukuje się do użytecznej funkcji. Reżyser nie moralizuje, lecz woli pytać, co zostaje z nas, gdy odłożymy maski?

Nie wszystko jednak działa idealnie. Konstrukcja filmu, pełna przerysowanych epizodów i dygresji, bywa chaotyczna, a niektóre pomysły wydają się powtarzalne. Wątki poboczne raczej rozpraszają, niż wzbogacają narrację. Zdarza się też, że film jest zbyt przeintelektualizowany i traci tempo. Przez to nigdy nie wznosi się na wysokość, do której aspirował.


Mimo tych słabości “Paw zwyczajny” to interesujący i świeży głos w kinie europejskim. Wengerowi udało się połączyć absurd z powagą i żart z egzystencjalnym pytaniem o autentyczność. To komedia, która bawi, ale też niepokoi, bo w głównym bohaterze łatwo dostrzec coś z nas samych.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Paw zwyczajny
Festiwalowe zachwyty nad śmiejącymi się z odklejonych od rzeczywistości elit "W trójkącie" i "The Square"... czytaj więcej