Recenzja filmu

Praziomek (2019)
Chris Butler
Elżbieta Mikuś
Hugh Jackman
David Walliams

Pakuj mandżur

Przygody Frosta i praziomka przywodzą na myśl zarówno przygody Indiany Jonesa jak i awanturnicze powieści Juliusza Verne’a. Intryga skacze między Europą, Ameryką i Azją, bohaterowie co rusz
Studio Laika przypomina nieco tytułowego "Praziomka" - mityczną Wielką Stopę będącą ostatnim przedstawicielem swojego gatunku. W czasach, gdy mainstreamową animacją dla dzieci od dawna władają komputery, artyści z Oregonu konsekwentnie kręcą filmy przy pomocy czasochłonnej, "analogowej" techniki poklatkowej. W dodatku nie boją się brać na warsztat tak trudnych tematów jak wykluczenie, kalectwo czy traumy rodzinne. Obstawiam, że gdyby Lailka nie była oczkiem w głowie Travisa Knighta - spadkobiercy jednej z największych amerykańskich fortun - już dawno ogłosiłaby upadłość. Jej dzieła, choć cieszą się uznaniem krytyków, sprzedają się bowiem na granicy opłacalności bądź przynoszą straty. "Praziomek" podzielił, niestety, los poprzedników - ilość pozytywnych recenzji okazała się odwrotnie proporcjonalna do liczby widzów w kinach.



Taki stan rzeczy może nieco dziwić, biorąc pod uwagę, że dzieło Chrisa Butlera ("ParaNorman") to chyba najbardziej konwencjonalna jak dotąd produkcja studia. Łączący elementy widowiska przygodowego oraz kumpelskiej komedii film opowiada historię sir Lionela Frosta - XIX-wiecznego tropiciela legendarnych stworzeń, którego ambicją jest dołączenie do elitarnego klubu odkrywców. Wkrótce po tym, jak próba udowodnienia, że potwór z Loch Ness istnieje naprawdę, kończy się fiaskiem, dziarski obieżyświat dostaje od losu kolejną szansę na sukces.  Bohater rusza na poszukiwania Sasquatcha, czyli wspomnianej Wielkiej Stopy. Osławiona bestia okazuje się łagodnym, spragnionym towarzystwa poczciwcem, proszącym w dodatku, by zwracać się do niego per Zuzia. Frost zgadza się zaprowadzić włochacza do jego himalajskich kuzynów, Yeti, licząc, że uda mu się w ten sposób zapisać wreszcie w panteonie badaczy. Cytując klasyka: to może być początek pięknej przyjaźni.



Perypetie Frosta i praziomka przywodzą na myśl zarówno przygody Indiany Jonesa jak i awanturnicze powieści Juliusza Verne’a. Intryga skacze między Europą, Ameryką i Azją, bohaterowie co rusz pakują się w tarapaty godne Nathana Drake'a z "Uncharted", a wśród lokacji, które odwiedzają, znalazły się zarówno miasteczko na Dzikim Zachodzie jak i ukryta w górach cywilizacja. Akcja została doprawiona obficie humorem, którego źródłem bywają m.in. nieporozumienia biorące się ze zbyt dosłownego interpretowania przez praziomka frazeologizmów i powiedzonek. Karuzeli efektownych zdarzeń towarzyszy refleksja o tym, że warto mieć otwartą głowę i należy wyzbyć się uprzedzeń oraz poczucia wyższości w stosunku do przedstawicieli obcych kultur. Nieprzypadkowo głównym czarnym charakterem filmu jest konserwatywny arystokrata, który dostaje skurczy żołądka na dźwięk takich szatańskich słów jak ewolucja czy elektryczność.



Pod względem wizualnym dzieło Laiki to oczywiście ekstraklasa -  ręcznie wykonane modele postaci jak i spektakularna, bogata w detale scenografia stanowią koronny dowód na to, jak wiele traci współczesne kino, sięgając bez opamiętania po animację komputerową. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wcześniejsze dzieła studia - z "Koraliną" i "Kubo" na czele - były odważniejsze fabularnie i miały bardziej ambiwalentnych, złożonych emocjonalnie  bohaterów. "Praziomek" woli zbytnio nie komplikować spraw. Jak na dobrego kolegę przystało, chce Wam po prostu poprawić humor.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones