Recenzja filmu

Przebłysk geniuszu (2008)
Marc Abraham
Lauren Graham
Dermot Mulroney

Zrób to (niekoniecznie) sam

Znajdziemy tu elementy poczciwego filmu sądowego i psychologicznego dramatu o jednostce, która musi stracić wszystko w walce o wyższe wartości.
Powiedzieć, że sztuka nie znosi półśrodków, to nie powiedzieć nic. W każdym razie – nic nowego. Wydawałoby się, że jest to prawda oczywista i nie podlega dyskusji, ale filmowcy raz za razem dają nam dowody, że wtórność i ugrzecznienie nie wszystkim źle się kojarzą. Kolejnym twórcą, który z warsztatowej solidności chce uczynić jedyną wartość swego filmu, jest Marc Abraham, uznany producent (m.in. "Zawód: szpieg", "Ludzkie dzieci"), dla którego "Przebłysk geniuszu" jest reżyserskim debiutem. Debiutem – dodajmy – mało przekonującym. Abraham odnalazł tu bowiem osobliwy złoty środek: do jego filmu nie bardzo jest się za co przyczepić, ale też nie sposób go pokochać, gdyż absolutnie niczym się nie wyróżnia. Robert Kearns (Greg Kinnear) to człowiek pomysłowy. Wykłada na jednej z technicznych uczelni, ma na koncie kilka nieopatentowanych wynalazków, a w domu miłą żonkę (Lauren Graham) i szóstkę dzieciaków (też pomysł dla ekscentrycznego naukowca!). Familijna sielanka Roberta kończy się, gdy skradziony zostaje jeden z jego patentów – samochodowe wycieraczki z wbudowanym mechanizmem regulującym tempo ich pracy. Korporacja Forda nic sobie nie robi z prawa intelektualnej własności i wykorzystuje wynalazek Kearnsa w swoich samochodach. Do czasu aż uparty facet nie pozwie firmy do sądu, walcząc o moralne zadośćuczynienie. Tak oto zaczyna się mordercza sądowa batalia pomiędzy słabą jednostką i bezduszną korporacją. Żeby uczynić zadość poczuciu sprawiedliwości, Kearns będzie musiał poświęcić niemal wszystko – straci zdrowie psychiczne, rodzinę, przychylność przyjaciół i własne pieniądze. Pozostanie mu tylko pytanie: "czy było warto?". Jeśli czytając streszczenie filmu Abrahama, macie wrażenie, że widzieliście już coś podobnego, jest to wrażenie słuszne. "Przebłysk geniuszu", choć oparty jest na autentycznej historii, okazuje się filmem całkowicie pozbawionym oryginalności. Reżyser nawet nie próbuje udawać, że jego obraz to coś więcej niż zlepek klisz i narracyjnych schematów. Znajdziemy tu elementy poczciwego filmu sądowego i psychologicznego dramatu o jednostce, która musi stracić wszystko w walce o wyższe wartości. Efekt jest łatwy do przewidzenia – "Przebłysk..." nie jest ani krwistą opowieścią o sądowej walce sprawiedliwego z nikczemnym, ani poruszającym portretem opuszczonego człowieka. Abraham nie potrafił porzucić wydeptanych fabularnych ścieżek, przez co stworzył film do bólu ugrzeczniony. Szkoda, bo "Przebłysk..." mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby reżyser spojrzał na swego bohatera bez łatwego współczucia i odbrązowił go, pytając o jego cele i motywacje (czy można poświęcić rodzinę dla własnych ambicji?). I choć Greg Kinnear oraz Lauren Graham swoimi kreacjami próbują zburzyć uładzoną rzeczywistość filmu Abrahama, wnieść do niego dwuznaczność i psychologiczną złożoność, ich talenty rozbijają się o ścianę przeciętności.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zaczęło się od błahostki: podczas swojej nocy poślubnej, skromny wykładowca uniwersytecki i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones