Recenzja wyd. DVD filmu

Robin Hood (2010)
Ridley Scott
Russell Crowe
Cate Blanchett

Facet bez rajtuzów

Całość mogłaby być znakomita, gdyby reżyser oraz scenarzysta Brian Helgeland nadali ekranowej historii więcej charakteru. W "Robin Hoodzie" Anno Domini 2010 znajdziemy zarówno akcję, romans,
Ridley Scott planował pierwotnie realizację filmu, w którym dobry szeryf Nottingham walczyłby ze złym Robin Hoodem. Projekt, określany jako "CSI: Kryminalne zagadki lasu Sherwood", zapowiadał świeże spojrzenie na legendę angielskiego banity, który okradał bogatych, ale niekoniecznie wspierał biednych. Niestety, Scott zmienił koncepcję i zamówił nowy, pozbawiony fabularnych niespodzianek scenariusz.

Tytułowy bohater (Russell Crowe) jest więc zawołanym łucznikiem, który prędzej da się zakuć w dyby, niż splami swój honor. Jego ukochana, lady Marion (Cate Blanchett), równie dobrze czuje się w kuchni co na polu bitewnym. Z kolei poczciwy braciszek Tuck (znany z "Goło i wesoło" Mark Addy), zamiast odprawiać modły, raczy się miodem pitnym w towarzystwie lokalnych ochlapusów.

Scott wolał nie siłować się z mitem. Poświęcił za to więcej miejsca epoce, w której żył Robin Hood. W jego filmie romans i przygoda są równie ważne co intrygi na dworze królewskim, francuska inwazja na Anglię oraz próby przyjęcia Wielkiej Karty Swobód ograniczającej monarszą władzę nad wasalami. Robin, choć przedstawiony jest jako prosty żołnierz bez szlacheckiego tytułu, odgrywa kluczową rolę w wątku politycznym – to dzięki jego charyzmie i waleczności Anglikom uda się przezwyciężyć wewnętrzne problemy i dać odpór wrogiemu wojsku. Russell Crowe nadaje się do grania takich postaci, co udowodnił chociażby w oscarowym "Gladiatorze". Tutaj, gdy bohater przemawia do baronów i króla tuż przed finałową bitwą, nietrudno uwierzyć, że za chwilę armia ruszy pod jego komendą na Francuzów.

Scott otrzymał budżet w wysokości 130 milionów dolarów, dlatego pod względem scenografii i batalistyki jego dzieło należy do pierwszej ligi. Całość mogłaby być znakomita, gdyby reżyser oraz scenarzysta Brian Helgeland nadali ekranowej historii więcej charakteru. W "Robin Hoodzie" Anno Domini 2010 znajdziemy zarówno akcję, romans, humor, jak i wielką politykę, ale wszystkie te elementy nie łączą się w jedną "organiczną" całość. W efekcie film nie jest do końca ani pełnokrwistym dramatem historycznym, ani komedią przygodową, ani ubranym w kostium średniowiecznej ballady kinem w stylu "zabili go i uciekł".

Jedyny materiał dodatkowy na płycie DVD stanowią trwające 16 minut sceny, które nie znalazły się w wersji kinowej. Wydają się one jedynie spowalniać fabułę, dlatego nie dziwi mnie decyzja Scotta, by wyciąć je w trakcie montażu. Fanów filmu nie trzeba jednak zachęcać do zapoznania się z nimi w domowym zaciszu. Obraz zakodowano w formacie 16:9, a dźwięk – Dolby Digital 5.1. Do wyboru czekają lektor bądź napisy.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia Robin Hooda znana jest niemal wszystkim. Ogólnie rzecz biorąc, Robin był niczym szlachetny i... czytaj więcej
Najnowszy film Ridleya Scotta "Robin Hood" nie zachwyca, ale i nie zawodzi. Porządne kino na wysokim... czytaj więcej
Ridley Scott to człowiek legenda. Jest twórcą, któremu nie można odmówić wielkiego talentu i ogromnego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones