Recenzja filmu

Sahara (2005)
Breck Eisner
Matthew McConaughey
Penélope Cruz

Kupa piachu

Na "Saharę" Brecka Eisnera poszedłem z nadzieją, iż obejrzę sobie wartki, niezobowiązujący do myślenia film przygodowy. Obietnica ujrzenia następcy Indiany Jonesa wydawała mi się dość kusząca.
Na "Saharę" Brecka Eisnera poszedłem z nadzieją, iż obejrzę sobie wartki, niezobowiązujący do myślenia film przygodowy. Obietnica ujrzenia następcy Indiany Jonesa wydawała mi się dość kusząca. Niestety Dirk Pitt (Matthew McConaughey) nie dorasta do pięt swemu protoplaście. Wyszedł z tego kolejny nudny film akcji. Produkcja oparta na prozie Clive'a Cusslera zabiera nas na przeszło dwie godziny w malownicze plenery Afryki, gdzie wspomniany bohater ma za zadanie odnaleźć wrak pancernika z czasów wojny secesyjnej. Los stawia na jego drodze piękną panią doktor Evę Rojas (Penélope Cruz), która poszukuję przyczyny epidemii zagrażającej Nigerii i Mali. Sprzeczne z pozoru cele nie przeszkadzają naszym bohaterom w zawarciu sojuszu i wspólnym rozwiązywaniu teorii spiskowej dziejów. Na pierwszy rzut oka fabuła jest wręcz ideałem, jeśli chodzi o filmy przygodowe. Niestety oglądając film, szybko doszedłem do wniosku, że brakuje mi czegoś bardzo ważnego – dynamiki. Niektóre sceny trwają niemiłosiernie długo, co dla filmu przygodowego jest gwoździem do trumny. Co gorsza, sceny pościgów też nie powodują podniesienia się poziomu adrenaliny! Nie dość, że brakuje im finezji, to jeszcze efekty specjalne nie powalają wykonaniem. Fakt ten może dziwić, gdyż w produkcję wsadzono 130 milionów dolarów. Totalnym szokiem jest natomiast aktor wcielający się w rolę głównego bohatera. Jeśli pamiętacie Matthew McConaughey’ego z "Kontaktu", gdzie prezentował typ spokojnego myśliciela, przeżyjecie prawdziwy szok! Zmienił się wręcz nie do poznania – teraz obwodem swojego bicepsa mógłby spokojnie konkurować z Arnoldem. Wydaję mi się, że nazwanie go następcą Indiany Jonesa jest zdecydowanie na wyrost, gdyż uroku osobistego nie posiada za grosz. Oczywiście film ma też mocne strony. Najlepiej spisuje się Steve Zahn, odtwórca roli Ala Giordino – pomocnika Dirka. Mimo iż dialogi nie są najwyższych lotów, on potrafi z nich wykrzesać tę iskrę, która zawsze śmieszy publiczność. Drugą mocną stroną produkcji są wspomniane plenery, nie mniej okazałe od tych z "Władcy Pierścieni". "Sahara" byłaby może i filmem godnym polecenia, gdyby nie to, że w ramach kina przygodowego są znacznie lepsze pozycje. Z drugiej strony, jeśli ktoś jest zatwardziałym fanem gatunku, to nie powinien być zbytnio zawiedziony. Jeśli zaś o mnie chodzi, to cieszę się, że producent wykupił licencję na utwór „Sweet home Alabama”, który bardzo umilił mi projekcję.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od czasu ostatniej części przygód Indiany Jonesa w Stanach nie wyprodukowano dobrego filmu przygodowego.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones