Recenzja filmu

Starcie tytanów (2010)
Louis Leterrier
Sam Worthington
Liam Neeson

Harce z mitami

"Starcie Tytanów" przywodzi na myśl klasyczne obrazy inspirowane mitologią i historią starożytną. Leterrier nie sili się na artystyczne ambicje, po prostu chce dostarczyć widzom rozrywki.
Jeśli film mi się podobał, to znaczy, że jest dobry. Jeśli film jest dobry, to znaczy, że musi się podobać. Powyższe twierdzenia przez większość odwiedzających kina traktowane są jak aksjomat, prawda absolutna niewymagająca jakiejkolwiek weryfikacji. Na szczęście filmy takie jak "Starcie Tytanów" demaskują ich fałsz i w pełnej krasie ukazują piękno kina jako Tajemnicy, w której koegzystować mogą sprzeczności. Każdy obraz możemy oceniać na poziomie intelektualnym, na poziomie warsztatu i na irracjonalnym poziomie emocjonalnym. Tylko z rzadka oceny te pokrywają się ze sobą, w większości przypadków istnieje mniejszy lub większy rozdźwięk między nimi. Tak jest właśnie w przypadku obrazu Louisa Leterriera.

Na poziomie intelektualnym i warsztatowym "Starcie Tytanów" trudno jest obronić. Scenariusz przypomina zapis rozgrywki toczonej w ramach jakiegoś mitologicznego LARP-a. Bohaterowie wypowiadają nic nieznaczące komunały, potem przemieszczają się z punktu A do punktu B, C, D, a na każdym etapie wykonują jakąś misję, głównie związaną z walką. Większość postaci określić można jednym, dwoma przymiotnikami, a ich wewnętrzne motywacje są równie proste co matematyczne zadania pierwszoklasisty. Manieryzmy Leterriera, "posuwiste" zdjęcia w szerokich planach, slow-motion i opieranie się na nie do końca kontrolowanym chaosie w scenach bitewnych również nie pomagają.

Czytając powyższe zarzuty, można wysnuć wnioski, że film uważam za zły i z trudem wysiedziałem do końca seansu. Nic bardziej mylnego! Z pokazu wyszedłem zachwycony. Całkiem dobrze bawiłem się, oglądając kolejne przygody Perseusza i jego towarzyszy. Zasługa w tym poziomu trzeciego – emocjonalnego. "Starcie Tytanów" przywodzi na myśl klasyczne obrazy inspirowane mitologią i historią starożytną. I nie mówię tutaj o oryginalnym "Zmierzchu tytanów", ale raczej o produkcjach włoskich, tzw. "pepla", których gwiazdą był Steve Reeves (np. "Herkules"). Nawet efekty specjalne przypominają tamte produkcje. W scenie walki ze skorpionami można odnieść wrażenie, że nie są to stwory wygenerowane komputerowo, lecz plastikowe modele, jakie wykorzystywano 40 lat temu.

Leterrier nie sili się na artystyczne ambicje, po prostu chce dostarczyć widzom rozrywki. Jego film charakteryzuje się energią i tym rodzajem głupoty, który zamiast irytować, jest naprawdę zabawny. Reżyser uniknął przy tym popadnięcia w autoparodię, co nie było sprawą łatwą, zwłaszcza kiedy wspomni się postaci Hadesa i Zeusa.

"Starcie Tytanów" widziałem w wersji 2D, zatem nie mogę wypowiadać się na temat konwersji. Jest w filmie kilka scen, które w 3D na pewno mogłyby wyglądać imponująco. Jednak wersji dwuwymiarowej tak naprawdę niczego nie brakuje, zatem z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. Jeśli szukacie rozrywki bez "dodatków", to "Starcie Tytanów" powinno w stu procentach spełnić Wasze oczekiwania.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sam Worthington to ma w życiu dobrze. Jeszcze przed rokiem nikt o tym chłopaku nie słyszał, a teraz jego... czytaj więcej
Mitologia grecka to świetny materiał na dobry film fantasy. Pamiętam do dziś, jak w dzieciństwie, z... czytaj więcej
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że moje oczekiwania co do filmu Leterriera były naprawdę niewielkie.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones