Recenzja filmu

Ted 2 (2015)
Seth MacFarlane
Mark Wahlberg
Seth MacFarlane

Nic śmiesznego

Jest w "Tedzie 2" scena z ogromnym potencjałem. Otóż do sklepu, w którym pracuje tytułowy misiek, przychodzi Liam Neeson i zaczyna zachodzić w głowę, czy kupując płatki, nie złamie prawa. Biorąc
Jest w "Tedzie 2" scena z ogromnym potencjałem. Otóż do sklepu, w którym pracuje tytułowy misiek, przychodzi Liam Neeson i zaczyna zachodzić w głowę, czy kupując płatki, nie złamie prawa. Biorąc pod uwagę zawodową przeszłość aktora, można przypuszczać, że będzie to ekstremalnie ironiczny i prześmieszny dialog z mnóstwem podtekstów. Niestety, nic z tych rzeczy. Neeson gada z pluszakiem w sumie nie wiadomo o czym, robiąc z siebie kretyna i nie jest to ani przyjemne, ani zabawne. Podobnie jak cała reszta filmu.

Najnowsze dzieło MacFarlane'a opowiada (a raczej ma zamiar opowiedzieć), jak znany z poprzedniej odsłony tytułowy Ted stara się udowodnić, że jest człowiekiem. I właśnie biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z kontynuacją, film wykłada się na samym początku. Niemalże całkowity brak pomostu fabularnego pomiędzy odsłonami nie jest jeszcze najgorszy. W pierwszej części miś był uznawany za prawowitego obywatela Stanów Zjednoczonych, a tutaj już nie i nie jest wyjaśnione dlaczego. Z przykrością muszę stwierdzić, że ten film w ogóle nie ma fabuły. Nie opowiada żadnej historii. Składa się z nagromadzonych wątków, które w żaden sposób się nie łączą. Koniec niczym nie różni się od początku. I nie mamy tutaj do czynienia z kompozycją klamrową. Po prostu akcja nie posunęła się naprzód. Obraz ma ambicje, żeby opowiedzieć o absurdalnym procesie, historię, o naprawdę niebagatelnym potencjale, lecz tak naprawdę jej nie opowiada. Pojedyncze sceny są wyłącznie pretekstem do wepchnięcia kolejnych żartów o spermie, fekaliach, seksie czy Murzynach, które w ogóle nie śmieszą. MacFarlane powiela w swoim filmie sprawdzone schematy, ale brak mu reżyserskiego sprytu, żeby je wykorzystać. Powstaje mnóstwo dzieł wtórnych (z "Jurassic World" na czele), które ogląda się z nieukrywaną przyjemnością. "Teda 2" nie da się po prostu zaakceptować. W pierwszych minutach reżyser serwuje scenę, znaną ze zwiastunów, w której John Bennet jest oblany próbkami nasienia. I z przykrością muszę stwierdzić, że nie mogę powiedzieć o niej inaczej, jak ohydna. Można było ją nakręcić w inny sposób, można było ją w inny sposób nagrać, przedstawić, cokolwiek. Natomiast MacFarlane podnieca się obcowaniem z ludzkimi wydzielinami i w jego mniemaniu jest to śmieszne samo z siebie. Żarty o oczkach na Golluma w ogóle nie śmieszą, bo po prostu nie mają sensu. Nowa dziewczyna Benneta nie zna kultowych produkcji, co daje pretekst do dowcipów związanych z tym, że na przykład nie wie, kto to Lord Vader. I o ile, powiedzmy, dziesięć pierwszych tego typu żartów się sprawdza, kolejne są po prostu męczące. Brak w filmie jakikolwiek nowych pomysłów na rozśmieszenie widza. Bohaterowie wciąż ćpają, piją, opowiadają o seksie, o ćpaniu, o piciu, po czym znowu ćpają i piją, gadając o seksie. I tak przez cały czas. Boli reżyserska ułomność MacFarlane'a, który jeszcze trzy lata temu był jednym z najciekawszych twórców komediowych. Niestety, na dzień dzisiejszy, można go porównać do Michaela Baya. Robi ciągle jedno i to samo, zero zmian, zero świeżości, zero nowych pomysłów. I o ile Bay robi to z pasją i jego trzygodzinne widowiska wypełnione potłuczonym szkłem i rozbitymi samochodami da się oglądać dzięki umiejętnie prowadzonej narracji, o tyle z "Teda 2" chciałem wyjść już po 15 minutach.

Niestety, lista zarzutów wobec tego obrazu jest dłuższa. Przykre jest całkowite niewykorzystanie Morgana Freemana i Marka Wahlberga. Aktorzy na ekranie po prostu są i nie mają co grać. W ogóle jestem oburzony tym, jak potraktowano Freemana. Kto w ogóle śmiał zaproponować mu tak upokarzającą rolę? I nie wiem, czemu on ją przyjął. Prawdopodobnie mistrz ma ogromne poczucie humoru i dystans do siebie, albo niebotyczne długi. Innych powodów nie widzę. Poza tym całość jest nakręcona chaotycznie, kamera się trzęsie zupełnie jakby operator ćpał razem z pluszowym misiem. Ponadto cały film jest cyniczną i chamską reklamą wszystkiego co popadnie. Jedynymi rzeczami, za jakie obrać można pochwalić jest muzyka oraz aluzje do poprzednich dokonań jego twórców, z niemalże skopiowanym drzewem ze "Skazanych na Shawshank" na czele.

"W głowie się nie mieści" póki co jest jedynym dobrym i udanym filmem, który wychodzi w te wakacje. Smutny jest "Ted 2", bo miał potencjał i mógł stać się obrazem niemalże ikonicznym, co zapewne czeka jego poprzednika. Niestety, stało się, co się stało i prawdopodobnie dwójka skończy tak jak James Bond z George Lazenby. Zapomniana. Co z resztą jest dla tego dzieła jedynym słusznym wyjściem.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kto nie lubi komedii? Ze świecą szukać osoby nielubiącej od czasu do czasu odłożyć na bok poważniejsze... czytaj więcej
Jeżeli "Ted 2" miał ugruntować misiową pozycję w panteonie popkulturowych gwiazd, do których Seth... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones