Recenzja filmu

Weekend (2010)
Cezary Pazura
Paweł Małaszyński
Michał Lewandowski

Obgryziony pazur

Wsadźcie do ucha rozgrzaną lutownicę. Rozrywkowy efekt będzie porównywalny z oglądaniem "Weekendu" Cezarego Pazury.
Na początku będzie dowcip. W lśniącej windzie rodem z reklamy nowego telefonu komórkowego stoi czterech elegancko ubranych gangsterów – jeden olbrzym i trzech niskich. Po chwili słychać, jak któryś z nich puszcza bąka. Zawsze się denerwuję przed robotą – stwierdza największy bandzior. Koniec dowcipu. Przedstawiona powyżej scena doskonale charakteryzuje poczucie humoru zawarte w filmie "Weekend" Cezarego Pazury. Jeśli czytając jej opis, zaśmialiście się pod nosem bądź uznaliście ją za pomysłową, proponuję od razu wybrać się do kina. Cała reszta może wsadzić sobie do uszu rozgrzaną lutownicę. Rozrywkowy efekt będzie porównywalny.

Cezary Pazura wyszedł z założenia, że polski widz jest idiotą. Aby go zabawić, wystarczy wstawić do filmu cycki, przemoc, fajne samochody i baaardzo dużo przekleństw. Na ekranie nie powinno też zabraknąć prymitywnych dowcipasów o gejach, bo jak wiadomo naród lubi się pośmiać z pedalstwa. Na koniec trzeba dołożyć dudniącą muzykę, która byłaby w stanie obudzić nawet egipską mumię,  oraz efekty specjalne rodem z "Matriksa" (halo, panie reżyserze, mamy 2011 rok!). Zabawa na całego!

Pazura oraz jego scenarzysta  Lesław Kaźmierczak inspirowali się namiętnie twórczością Guya Ritchiego ("Przekręt", "Porachunki"). W "Weekendzie" pojawiają się więc co najmniej trzy grupy przestępcze (w tym jedna cygańska),  płatni zabójcy oraz durni policjanci. Wszyscy próbują wytropić walizkę z narkotykamii wartymi miliony złotych. Tymczasem to, co u Ritchiego było inteligentną i dowcipną zabawą w ciuciubabkę, u Pazury zamienia się w podrzędny kabaret. Kolejne sceny, zamiast nakręcać precyzyjnie intrygę jak w szwajcarskim zegarku, dryfują bezładnie napędzane dialogami o wibratorach w męskim odbycie. Żeby chociaż rozmowy bohaterów napisane były z polotem i odrobiną ikry... Niestety, każda wymiana zdań przypomina obrzucanie się zepsutą zupą fasolową.

Pazura występuje w filmach od dwudziestu pięciu lat. Wydawałoby się, że doświadczenie wyniesione z setek planów filmowych i telewizyjnych powinien przenieść bez problemu do swojego reżyserskiego debiutu. Tymczasem "Weekend" trąci taką tandetą, jakby nakręciła go grupa  amatorów, którzy dostali od wujka z Ameryki pokaźny spadek i dlatego mogli sobie pozwolić na wynajęcie znanych aktorów i drogich kamer. Nie jest to jednak tandeta zamierzona jak w "Maczecie" czy "Planet Terror".  Twórcy naprawdę myśleli, że robią fajne, nowocześnie zrealizowane kino.

Po takim "Weekendzie" muszę poprosić o tydzień wolnego w redakcji.
1 10
Moja ocena:
1
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
To miał być polski "Przekręt" z elementami "Pulp Fiction". Reanimacja polskiej komedii gangsterskiej, co... czytaj więcej
Cezary Pazura lubiany i szanowany aktor komediowy, znany z takich filmów, jak "Kiler", "Kariera Nikosia... czytaj więcej
Cezary Pazura, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, postanowił podzielić się z nami wiedzą... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones