Neon Rim Evangelion

Vanillaware znowu to zrobiło. Po fantastycznym "Dragon's Crown" przyszło nam czekać długie siedem lat na kolejną perełkę od tego cudownego studia. Jeśli jednak oczekujecie od Japończyków gry
"13 Sentinels: Aegis Rim" - recenzja
Vanillaware znowu to zrobiło. Po fantastycznym "Dragon's Crown" przyszło nam czekać długie siedem lat na kolejną perełkę od tego cudownego studia. Jeśli jednak oczekujecie od Japończyków gry zbliżonej do "Odin Sphere" albo "Muramasa: The Demon Blade", to srogo się zawiedziecie. Twórcy odważyli się na eksperyment, który zrywa z dotychczasową tradycją studia, oddając graczom nowe, unikalne w sferze visual noveli doświadczenie. Tak, dobrze czytacie. Wyuzdane amazonki i piersiaste czarodziejki zamieniono na stonowaną opowieść o grupce licealistów próbujących ratować świat.



Japonia lat 80. to czas boomu technologicznego oraz wzmożonego wstawania z kolan po koszmarze II wojny światowej. Z głośników leniwie snujących się samochodów wybrzmiewa city pop. Wszystko zdaje się powracać na sielskie tory. Czas spokoju i beztroski zostaje jednak brutalnie przerwany przez atak kaiju. Pół biedy, gdyby okazały się nimi potwory studia Toho. Wtedy z pewnością w obronie Japończyków stanąłby Godzilla. Niestety, inwazja wielkich mechanicznych bestii rozprzestrzenia się na cały świat, konwencjonalna broń nie zdaje się na zbyt wiele, a cała nadzieja ludzkości zostaje złożona na ręce trzynastu młodych pilotów zasiadających za sterami wielkich mechów, zwanych Sentinelami. Jeśli gdzieś w tle zadzwoniły Wam dzwoneczki skojarzeń z "Neon Genesis Evangelion" lub "Pacific Rim", to są one jak najbardziej na miejscu. Nie spodziewajcie się jednak bezmyślnej kalki z motywów przetartych przez te tytuły.



Vanillaware stworzyło niesamowitą opowieść sci-fi, w której zwroty akcji sypią się kilogramami, nawiązania do popkultury wywołują uśmiech na twarzy, a pewien przebiegły kot nie jest tym, czym się wydaje. Scenariusz jest wyjątkowo dopieszczony, jednak każde moje dodatkowe słowo na temat fabuły mogłoby popsuć tę misternie snutą intrygę. Warto natomiast wspomnieć, że każdy z bohaterów ma usprawiedliwione miejsce w historii. Przez trzydzieści godzin spędzonych w grze ani przez chwilę nie poczułam, że ktokolwiek z nich wsadzony jest na siłę albo stworzony został wyłącznie jako zapychacz. Nastolatkowie przeżywają emocje związane nie tylko z prowadzeniem wielkich maszyn i odpowiedzialnością za życie miliardów ludzi. To również problemy dnia codziennego, konflikty ze starszymi, drobne romanse, a czasem nawet walka o najsmaczniejszą yakisobę świata. Patos przeplata się z komizmem, miarkując graczowi emocje oraz pozwalając mu najzwyczajniej w świecie sympatyzować z określonymi postaciami. Znakomita większość z nich nie jest bowiem jednoznaczna moralnie i do samego końca nie możemy być pewni intencji bohaterów.

"13 Sentinels: Aegis Rim" jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Historia przedstawiona w grze zdaje się nie mieć na początku większego sensu. Poznajemy wydarzenia z trzynastu różnych perspektyw. Często są też one wyrwane z kontinuum czasowego. Przy takiej liczbie bohaterów, których losy nieustannie splatają się ze sobą, wyciągnięcie kartki i rozrysowywanie poszczególnych zdarzeń nie będzie niczym dziwnym.

Ciekawym zabiegiem jest powtórne rozgrywanie tych samych segmentów. Bohaterowie wielokrotnie doświadczają deja vu, pojawiając się w odwiedzanych wcześniej miejscach z wiedzą, którą nie dysponowali we wcześniejszym rozdaniu. Pozwala to na tworzenie wielu ścieżek fabularnych. O ile wszystkie prowadzą zawsze do tego samego zakończenia, o tyle mnogość dialogów, ścieżek i rozwiązań zastosowanych przez twórców odebrałam bardzo pozytywnie, ani przez chwilę nie narzekając na nudę czy wtórność.



Jak wspomniałam we wstępie, gra jest przede wszystkim visual novelą. Vanillaware postanowiło urozmaicić odrobinę rozgrywkę, dorzucając do gry segmenty o bardzo uproszczonej mechanice RTS. W starciach tych zasiądziemy za sterami olbrzymiego mecha i odeprzemy hordy najeźdźców. Tu w sumie pojawia się moje jedyne zastrzeżenie do "13 Sentinels: Aegis Rim". Konfrontacje z kaiju przedstawione są w minimalistyczny sposób, bez fajerwerków graficznych czy też spektakularnych animacji. Ot, zarówno jednostki sprzymierzone, jak i przeciwnicy sprowadzeni są do malutkich ikonek na wielkiej mapie atakowanego miasta. Wydajemy polecenia jednostkom, wypełniamy zadanie główne (rozwalenie bossa lub przeżycie dwóch minut na danej planszy) i przechodzimy do kolejnego segmentu.

Jeśli już jesteśmy przy grafice – Vanillaware znów przeszli samych siebie. Pamiętam, jaki zachwyt wywołały u mnie grafiki z "Dragon's Crown". W "13 Sentinels" każde tło zdaje się żyć własnym życiem. Spędzając czas w parku, w tle zobaczymy listki targane wiatrem, przesuwające się chmury czy zmieniające się światło słońca. Nocne centrum miasta wypełnione jest przejeżdżającymi samochodami, błyskającymi neonami i przechodniami snującymi się bez celu. Wszystko to utrzymane w przepięknej, lekko pastelowej kolorystyce. Artyści odeszli od agresywnych kolorów na rzecz bardziej stonowanych barw. Wielokrotnie łapałam się na tym, że zamiast grać, podziwiam pejzaże i zachwycam się detalami stworzonymi przez japońskich artystów. Gra posiada japońską oraz angielską ścieżkę dźwiękową. Co zaskakujące, udźwiękowiona została każda linijka dialogu, ba, nawet wewnętrzne przemyślenia bohaterów. Jest to dość odważna decyzja przy tak ryzykownym projekcie.



W jednym z wywiadów George Kamitani, założyciel Vanillaware, przyznał, że jego wielkim marzeniem jest stworzenie gry, która będzie czerpała jednoczeście z RTS-ów, gier akcji, a do tego cechować się będzie porządną historią. Taki był jego pierwotny zamiar przy "Grim Grimoire", jednak ówczesne środki nie pozwalały mu na realizację tych założeń. "13 Sentinels: Aegis Rim" nie jest może opus magnum Vanillaware i Kamitaniego, ale to jedna z najlepszych visual noveli, w jakie dane mi było grać. Historia o dostrajaniu świata przy dźwięku brzękającej stali wielkich robotów broni się nadzwyczaj dobrze i każdy fan, nie tylko gatunku, ale i studia Kamitaniego powinien bez wahania po nią sięgnąć.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?