Kapitan Price po zabiegach w SPA

Activision postanowiło zagwarantować sobie lepszą sprzedaż "Infinite Warfare" dodając do gry zremasterowaną wersję najlepszego – w mojej opinii – "Call of Duty".
"Call of Duty: Modern Warfare Remastered" - recenzujemy wersję PC
Przegapiłem to… Pamiętam to dokładnie. Był 25 grudnia 2007 roku. Po powrocie do domu z Wigilii moja rodzina położyła się spać, a ja postanowiłem dobrze ograć "Call of Duty 4: Modern Warfare", na które nie miałem wcześniej czasu. I wsiąkłem od pierwszej chwili. Dynamiczna akcja, rewelacyjna narracja, a co najważniejsze – odejście od klimatów II wojny światowej, której w grach FPS miałem już serdecznie dosyć. Dobrze znane przeskakiwanie pomiędzy bohaterami rzuca mnie na pokład statku, w głąb ogarniętej wojną domową Rosji, w końcu na Bliski Wschód. Bawię się świetnie… Śmigłowce Marines przelatują nad miastem, szatkując wszystko poniżej ostrzałem z broni ciężkiej. Nagle jedna z Cobr, trafiona pociskiem ziemia-powietrze, zwala się na ziemię. Lądujemy i pod ciężkim ostrzałem wyciągamy pilota. Dobiegamy do helikoptera, a ten podrywa się do lotu. "Świetnie" – myślę. – "Kolejna misja wykonana". Odwracam się od ekranu, by otworzyć sobie piwo i w tym momencie… Omija mnie jedna z bardziej zaskakujących scen we współczesnych grach wideo. Nie zdradzę wiele, pisząc, że chodzi tu o wybuch bomby atomowej. Oczywiście, ograłem sekwencję ponownie, ale efektu "wow!" nie dało się odbudować.



Na szczęście nie był to jedyny mocny moment w całej kampanii "Call of Duty 4: Modern Warfare". Pamiętna misja w Prypeci, akcja na frachtowcu czy operowanie uzbrojeniem pokładowym AC-130 Spectre na zawsze wpisały się do historii gier wideo. Żadna kolejna część "Call of Duty" nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Raczej patrzyłem na sytuację, w której twórcy na siłę próbowali przebić to, co zrobiono w pierwszym "Modern Warfare". Dlatego też wieść o przygotowaniu wersji zremasterowanej niezmiernie mnie ucieszyła.

Za odświeżenie klasyka zabrało się Raven Software i na szczęście podeszli oni do tematu z największym zaangażowaniem. Podkręcili, upiększyli i doszlifowali niemal każdy element gry. Widać to już podczas pierwszego, wprowadzającego poziomu mającego miejsce w bazie Hereford. Po pierwsze, dodano więcej elementów otoczenia, tj. jeżdżące czołgi czy trenujących żołnierzy. Po drugie, wprowadzono tor przeszkód, który miał trafić do oryginalnej gry, ale z bliżej niewiadomych powodów nie załapał się w 2007 roku. Mocno przyłożono się też do podkręcenia efektów wizualnych. Choć oryginał sprzed prawie dekady nie powoduje wypalenia gałek ocznych, to wersja "Remastered" stoi na wysokim, współczesnym poziomie. Cały czas trzeba pamiętać, że mimo wszystko gra działa na dość wiekowym silniku.



To, że mamy do czynienia z grą sprzed wielu lat, widać czasami w starych rozwiązaniach dotyczących rozgrywki. "Call of Duty" zawsze słynęło ze skryptów, jednak przez lata twórcy nauczyli się je tak wykorzystywać, aby nie kuły one w oczy. W "Modern Warfare Remastered" możemy spotkać się jeszcze ze starą szkołą. Dobrym przykładem pokazującym, o co chodzi, jest sytuacja w jednej z misji. Mamy ograniczony czas na dotarcie do punktu ewakuacji. Oczywiście wrogów jest chmara i w normalnych warunkach na LZ dotarlibyśmy w ostatnich sekundach. Wystarczy jednak zerwać kontakt z wrogiem i popędzić na złamanie karku do wskazanego miejsca. Gra odczyta wtedy odpowiedni skrypt i "po zawodach", misja ukończona.

Pewne archaizmy widać też podczas potyczek z wrogiem. Wielokrotnie obserwowałem sytuacje, w której członkowie mojego oddziału to jedynie bohaterowie drugoplanowi strzelający ślepakami. Nie dość, że potrafią się ostrzeliwać z wrogiem stojącym od nich z pół metra, to na dodatek robią to nieskutecznie i tylko nasza interwencja jest w stanie powstrzymać tę karuzelę absurdu.



W moim odczuciu to jednak pomniejsze mankamenty. Sama kampania dostarcza wielu pozytywnych wrażeń i warto po nią sięgnąć w celu odświeżenia sobie wspomnień, albo też odkrycia klasyka po raz pierwszy. Bardzo dobrze wspominam też tryb multiplayer, w którym spędziłem lata temu kilkaset godzin. Co ciekawe, wtedy nie splamiłem się uruchomieniem gry w innym trybie niż hardcore. Była to też ostatnia odsłona "Call of Duty", która oferowała pecetowcom możliwość zakładania dedykowanych serwerów.

Niestety w wersji "Remastered" już takiej opcji nie ma. Pozostaje nam słabo działający matchmaking. Kolejną bolączką jest… bardzo mała liczba osób chętnych do gry. We wspomnianym trybie hardcore często miałem w ogóle problem ze znalezieniem gry, dlatego zostałem niejako zmuszony do uproszczonych zmagań. Tam niestety nie jest o wiele lepiej, choć do drużynowego deathmatcha zawsze kilka osób się znajdzie.



Na premierę udostępniono dziesięć map. Kolejne mają zadebiutować w grudniu. Wrażenia płynące z zabawy są jak najbardziej pozytywne i w moim przypadku przyniosły jeszcze dużo miłych wspomnień. Mecze są niezbyt długie, ale intensywne. Co zrozumiałe, pozbawione są też takich nowalijek jak podwójne skoki i bieganie po ścianach. Trudno jest mi przewidzieć, na ile tryb sieciowy wciągnie osoby, które wcześniej nie miały styczności z oryginalnym "Modern Warfare". Ja bawię się świetnie i codziennie zaglądam do gry na kilka meczy.



"Call of Duty: Modern Warfare Remastered" jest naprawdę świetną produkcją i nie wyobrażam sobie, żeby Activision nie wypuściło niedługo tego tytułu jako samodzielnej produkcji. Dzieło Raven Software można stawiać za wzór tego, jak powinno robić się odświeżone wersje starych pozycji. Żeby jeszcze tylko było więcej osób chętnych do gry w sieci, to paradoksalnie, mielibyśmy najlepsze "Call of Duty" od lat.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones