Rodzina słowem silna

Dead Mage to małe, irańskie studio, którego dotychczasowe gry przeszły kompletnie bez echa. "Garshasp: Temple of the Dragon" nie zapisało się złotymi zgłoskami w growej historii, więc nic
"Children of Morta" - recenzja
Dead Mage to małe, irańskie studio, którego dotychczasowe gry przeszły kompletnie bez echa. "Garshasp: Temple of the Dragon" nie zapisało się złotymi zgłoskami w growej historii, więc nic dziwnego, że firma przerzuciła swoje zainteresowanie w kierunku rynku gier mobilnych. Najwyraźniej wyszli poza swoją strefę komfortu, gdyż w tym roku pod skrzydłami 11bit Studios ukazało się "Children of Morta" – pikselowy roguelite, który w przejmujący sposób pokazuje, jak istotna jest rodzina.



Bergsonowie żyją w cieniu wielkiej góry Morta. Kraina, której patronuje bogini Rei-Dana, zdaje się oazą spokoju, składającą się wyłącznie z sielankowych pejzaży i urokliwych widoczków. Ta płynąca mlekiem i miodem kraina z dnia na dzień pogrąża się jednak w chaosie. Zepsucie toczące okoliczne terytoria sprawia, że rodzina stojąca na straży spokoju tego miejsca musi podjąć drastyczne działania.

Początkowo do walki ruszy tylko John, ojciec rodziny wyposażony w potężny miecz i tarczę. Jego tropem szybko podąży jego najstarsza córka, Linda, której biegłość w strzelaniu z łuku nie raz uratowała ją z opresji. Wraz z postępem historii, do walki z zepsuciem staną też inni członkowie rodu Bergsonów. Łącznie poprowadzimy sześciu różnych bohaterów, z których każdy będzie wymagał innego podejścia, podejmowania skrajnie odmiennych taktyk i doboru innych umiejętności. W starciu z kolejnymi bossami nie sposób polegać tylko i wyłącznie na jednej postaci, chyba że sami sobie chcecie podnieść poziom trudności. 



Gra wymaga od gracza żonglowania bohaterami i sukcesywnego podnoszenia umiejętności całej drużyny. Każdy z jej członków ma indywidualne drzewko rozwoju, którego kolejne poziomy wtajemniczenia odblokowywać będą statystki całej familii Bergsonów. Pozwala to zachować uczucie świeżości i mobilizuje do podejmowania kolejnych wyzwań, dzięki czemu zacieśnianie więzi rodzinnych nigdy nie było tak zajmujące. Ponadto, w trakcie walki bohaterowie mogą zostać dotknięci przez Zepsucie, co znacznie obniża ich punkty życia. Należy wtedy dać im odpocząć przez kilka walk, by skutecznie się zregenerowali.



Historia, z jaką się zmierzymy, w pewnych momentach będzie posuwała się do przodu niezależnie od poczynionego postępu, natomiast część wydarzeń ściśle powiązano z określonym miejscem w rozgrywce. Śmierć w "Children of Morta" jest narzędziem służącym poznawaniu fabuły. Każdy kolejny zgon pozwala odkryć kolejny kawałeczek sagi. Minęło wiele śmierci, zanim pokonałam pierwszego bossa, co w konsekwencji pozwoliło mi dość szybko poznać czterech członków rodziny. Jednak nawet wytrawni gracze powinni od czasu do czasu poświęcić swoje życie, gdyż płynne ślizganie się przez świat gry pozbawi ich masy drobnych smaczków. Między kolejnymi zgonami posłuchamy Lindy grającej na skrzypcach, wysłuchamy Johna zatroskanego o ciężarną żonę albo przyjrzymy się sparingowi pozostałych dzieci Bergsonów. Historyjki te są krótkie, aczkolwiek budują klimat lepiej niż niektóre gry AAA.



Dodatkowe historie ukryte są w generowanych proceduralnie lochach. Zalewające nas hordy przeciwników będą starały się zmotywować nas do jak najszybszego przechodzenia poziomów. Diabeł tkwi tu w szczegółach, gdyż kolejne piętra pozwolą nam odkryć zagubionych sklepikarzy, jednoczyć inne rodziny, a nawet ratować przedstawicieli lokalnej fauny. Pośród labiryntów znajdziemy też szereg rzeczy ułatwiających przetrwanie. Podobnie jak w "The Binding of Isaac" z pomocą przyjdzie nam tona mniej lub bardziej pomocnego barachła. Dziesiątki przedmiotów obdarzą nas dodatkowymi atakami, licznymi błogosławieństwami albo reliktami, których działanie podwyższy jedne statystyki, ale w zamian pozbawi nas innych benefitów. Wszystko to jest skrzętnie poukrywane w przepastnych odmętach lochów.



Całość wykonana jest w przepięknym, wypełnionym pastelowymi barwami pixel arcie. Za każdym razem, gdy myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, gra olśniewała mnie kolejnymi uroczymi detalami budującymi wiarygodność świata. Niestety nie do końca przełożyło się to na odwiedzane lokacje, których zasób jest dość ograniczony, przez co szybko można odnieść wrażenie wtórności i zmarnowanego potencjału. Również bestiariusz pozostawia wiele do życzenia. Asortyment stworów szybko ulega wyczerpaniu, a jedynym, co potrafi wywołać efekt wow, są walki z bossami. Te, zależnie od prowadzonej postaci i obranej strategii, potrafią trwać od kilku sekund do kilkunastu minut.



Jestem bardzo mile zaskoczona tym, jak bardzo wciągnęło mnie "Children of Morta". Roguelike i roguelite nigdy nie były moją mocną stroną, co faktycznie odczułam w starciu z pierwszym bossem. Właściwe budowanie umiejętności, cierpliwość i skrupulatne przeszukiwanie labiryntów przyniosło jednak fantastyczne efekty. Dzięki temu dziełko Dead Mage stało się bezapelacyjnie jednym z moich faworytów do tytułu gry roku. To idealny przykład, jak prawidłowo budować wiarygodny i przejmujący portret rodziny oraz jak przeplatać relacje rodzinne tak, by nie nużyły, ale intrygowały od początku do końca.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones