Nudny los średniowiecznego kowala

"Legacy of the Forge" jest dość trudne w ocenie. Zadania fabularne i poznawanie przeszłości ojca Henryka są poprawne, ale wystarczają na raptem kilka godzin. Zakład kowalski mógłby z kolei
W przeciwieństwie do 2024, bieżący rok może pochwalić się sporą liczbą głośnych, całkiem udanych gier. Jeśli o mnie chodzi, wszystkim daleko jednak do "Kingdom Come: Deliverance II". Z zadowoleniem przyjąłem więc okazję, by wrócić do średniowiecznych Czech w ramach drugiego fabularnego dodatku. W poprzednim DLC bohater udzielał wsparcia osobliwemu malarzowi, tym razem wybrał o wiele bardziej znajome rzemiosło: postanowił założyć kuźnię.





"Legacy of the Forge" lub też "Dziedzictwo kuźni", jeśli wolicie rodzimy tytuł, rozpoczyna się w mieście Kuttenberg, czyli na drugiej z dostępnych w grze map. Opowieść traktuje o młodych latach ojca Henryka i pozwala zrealizować jedno z jego niegdysiejszych marzeń. Przygoda robi niezłe pierwsze wrażenie, niestety później rozmywa się w ciągu powtarzalnych, częściowo obowiązkowych aktywności pobocznych. Zakończenie poniekąd wynagradza poniesione trudy, bo pozwala domknąć jeden z pomniejszych wątków zasygnalizowanych w "podstawce", lecz projekty misji nie zaskakują niczym, czego gracz nie robiłby wcześniej.



Największą atrakcję rozszerzenia stanowi teoretycznie zarządzanie zakładem kowalskim. Można go rozwijać w trzech różnych aspektach: inwestując w dom, ogród albo pokój mieszkalny. Niektóre usprawnienia przynoszą wymierne korzyści, na przykład premię do statystyk po przespanej nocy, inne mają charakter czysto kosmetyczny. Obserwowanie, jak zapuszczona rudera zamienia się stopniowo w prężnie działające przedsiębiorstwo ma w sobie pewien urok, choć wiele zależy od tego, jak podchodzicie do nieruchomości w grach. Mnie akurat bardziej przekonało o wiele prostsze malowanie tarczy z "Brushes with Death", ponieważ efekt własnej pracy widziałem podczas "normalnej" zabawy: walki, dialogów itd. Siedzibę przyjemnie się buduje, ale później odwiedza od wielkiego dzwonu, co czyni zabawę nieco bezsensowną. Swoją drogą minigierka związana z wykuwaniem pozostała identyczna jak w "podstawce", co też odrobinę rozczarowuje, bo można by oczekiwać nowych elementów, choćby projektowania własnej broni od podstaw.



Niezależnie od zapatrywań na powyższe, trudno pochwalić konieczność nabijania reputacji. Choćby wasze kieszenie trzeszczały od nadmiaru pieniędzy, na początku możecie zapomnieć o zamówieniu sobie luksusowego pieca, łóżka czy drzwi. Wszystko powiązano bowiem z systemem prestiżu wewnątrz cechu kowali. Pozornie może to zabrzmieć jak rozsądny pomysł, gdyż nawet doświadczony gracz ma dzięki niemu co robić, niestety praktyka wygląda dużo gorzej. Zaliczanie zadań fabularnych nie wystarczy, by stworzyć kuźnię marzeń. Konieczne jest mozolne tłuczenie powtarzalnych, codziennych obowiązków. Ktoś chce zagrać z Henrykiem w kości, ktoś inny naprawić jakiś przedmiot i tak dalej. Minizlecenia nigdy się nie kończą i brakuje im zróżnicowania, więc cały proces przypomina najgorsze praktyki z gier MMO. Co gorsza swoje trzeba w ten sposób odbębnić, żeby w ogóle skończyć główny wątek DLC. "Podstawka" zebrała laury między innymi za to, że mimo ogromu zawartości nie zmuszała gracza do mozolnego grindu. Nie tym razem niestety.



Odnoszę wrażenie, że "Legacy of the Forge" powinno stanowić element premierowej wersji gry. Rozcieńczone pozostałymi aktywnościami pompowanie prestiżu nie doskwierałoby pewnie aż tak mocno, a i kuźnia przydałaby się bardziej, kiedy Henryk dopiero budował swą pozycję na świecie. Obecnie to trochę sztuka dla sztuki: inwestujesz grosze, by w odległej przyszłości wyciągnąć jeszcze więcej groszy… tylko po diabła w sumie, skoro i tak bohatera stać na wszystko, o czym zamarzy. Warhorse nie wyciągnęło wniosków z "jedynki" oraz towarzyszącego jej analogicznego dodatku o zarzadzaniu wioską.

"Legacy of the Forge" jest dość trudne w ocenie. Zadania fabularne i poznawanie przeszłości ojca Henryka są poprawne, ale wystarczają na raptem kilka godzin. Zakład kowalski mógłby z kolei stanowić ciekawy element… ale w wersji premierowej albo podczas kolejnej rundki przez fabułę. Pochodząc do DLC z wykorzystaniem starych zapisów, odbierzecie zabawie większość sensu, gdyż inwestycja w kuźnię wymaga sporo zachodu, nie oferując nic, co zauważalnie wpłynęłoby na los potężniejszej postaci. Dodatkowy problem może stanowić cena – dodatek kosztuje prawie 60 złotych, czyli ponad dwa razy więcej niż poprzedni. Prawda, jest bardziej rozbudowany, ale czy na tyle, by usprawiedliwić tak gwałtowną podwyżkę? Cóż, to już zależy od Was. Prywatnie jeśli w ogóle zdecydowałbym o zakupie, to po solidnej przecenie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?