Dziurawa bandera

Pośród morskich fal leniwie snują się statki piratów, marynarki oraz innych dziwnych indywiduów. Pomimo odmiennych poglądów na życie, żadna z tych ekip nie wzgardziłaby legendarnym One Piece,
"One Piece: World Seeker" - recenzja
Uniwersum "One Piece" tworzone jest przez dziesiątki barwnych postaci. Pośród morskich fal leniwie snują się statki piratów, marynarki oraz innych dziwnych indywiduów. Pomimo odmiennych poglądów na życie, żadna z tych ekip nie wzgardziłaby legendarnym One Piece, skarbem ukrytym gdzieś wśród odmętów Grand Line. Na przestrzeni lat powstało ponad czterdzieści różnych tytułów zahaczających o mniejsze lub większe wycinki tej bogatej historii. W tym zatrzęsieniu gatunków brakowało gry z otwartym światem. Tą uraczyło nas ostatnio studio Ganbarion pozostające pod opieką Bandai Namco.



"One Piece: World Seeker" kreuje zupełnie nową historię, pozwalając odetchnąć graczom od wałkowanych raz po raz opowieści o tym, jak to się stało, że Załoga Słomkowego Kapelusza znalazła się w tym, a nie innym miejscu. Ekipa Thousand Sunny trafia na Wyspę Więzienną w poszukiwaniu kolejnego wielkiego skarbu. Infiltracja latającej fortecy zostaje brutalnie przerwana przez zarządcę więzienia, który oddziela Luffy’ego od reszty towarzyszy. Wydarzenia te staną się jedynie preludium do szeroko zakrojonego spisku, którego uczestnikami będą ścierające się siły bonzów dopakowanych Diabelskimi Owocami.



Najnowsza produkcja Bandai Namco pozwala graczom na obcowanie z samą śmietanką świata "One Piece". Wejdziemy w interakcje z ulubionymi towarzyszami, takimi jak Boa, Franky czy Chopper. Skrzyżujemy też pięści z najbardziej znanymi antagonistami. Na łomot od nas czekają między innymi Crocodile, Kuzan i Smokey. Całość została podana w taki sposób, by gracze nieobeznani z serią nie czuli się zagubieni wśród zagęszczenia bohaterów. Wyjadacze zaś będą czerpać garściami z licznych nawiązań do mangi i z zaintrygowaniem spoglądać na wydarzenia dziejące się na ekranie. Zoro wciąż ma problem z orientacją w terenie, Sanji podrywa każdą napotkaną dziewczynę, a Brook liczy na to, że przestaną go wreszcie mylić z duchem.




Trudno jednak czerpać pełną satysfakcję obcowania z "One Piece: World Seeker". Szumnie reklamowany otwarty świat sprawia wrażenie martwego i poza typowymi obszarami zabudowanymi próżno szukać tu interakcji i aktywności przywodzących na myśl gry Ubisoftu. Przemierzana kraina świeci pustkami i jedynie od czasu do czasu raczy nas skrzynką do otwarcia lub samotnym znacznikiem sygnalizującym rozpoczęcie misji pobocznej. Na szczęście mapa nie jest zbyt rozległa, a rozmieszczone punkty szybkiej podróży pozwalają na bezstresowe przemieszczenie się między lokacjami.

Większość zadań sprowadza się do "przynieś/odwiedź/pokonaj", wykonywanych w różnych kombinacjach. Część z nich sprawia wrażenie robionych na kolanie, po linii najmniejszego oporu. Aczkolwiek zdarzają się perełki, które podkreślają silne relacje panujące między bohaterami, żywiołowość tej zakręconej załogi i nadają większej wiarygodności światu przedstawionemu.




Zjedzony przez Luffy’ego Gum-Gumowoc spowodował, że ciało chłopaka potrafi rozciągać się jak guma. Gra aktywnie wykorzystuje tę mechanikę, umożliwiając dynamiczne przemieszczanie się między gałęziami drzew, ścianami budynków i innymi zdatnymi do użycia krawędziami. Chodzenie w tej grze jest zupełnie przereklamowane. Śmiganie w powietrzu to najlepsza (obok szybkiej podróży) możliwość pokonywania dużych odległości. To nie jedyna zdolność, którą dysponuje protagonista. Drzewko rozwoju zwiększy wachlarz ataków specjalnych, zmaksymalizuje ilość zyskiwanych zasobów, a także zmniejszy naszą wykrywalność. Liczba dostępnych odgałęzień może przyprawić początkowo o zawrót głowy, jednak szybko zorientujemy się, że część umiejętności możemy spokojnie pominąć, bo nie wszystkie przydadzą się nam w trakcie przygody.

Całość można ukończyć w około 15 godzin. Mnogość zadań i wyzwań dla wielbicieli przechodzenia gier na 100% powoduje, że rozgrywka wydłuży się nawet do 30 godzin. Czas ten spędzimy na nawigowaniu do zakopanych na wyspie skarbów, poszukiwaniu dwustu skrzyń ukrytych w najdziwniejszych miejscach oraz rozprawianiu się z problemami poszczególnych frakcji. Jak to zwykle w tego typu grach bywa, będziemy walczyć o to, aby wszyscy nas polubili, a wśród ludzi zapanowały ład i harmonia.


Warto wspomnieć o tym, że w grze udostępniono możliwość korzystania z polskich napisów. Tłumaczenie brzmi miejscami sztywno, podobnie jak to, które przygotowano do "Jump Force", ale miewa też dobre momenty, które wywołują uśmiech na twarzy. Denerwuje za to brak pełnego udźwiękowienia dialogów. Większość rozmów okraszona jest jedynie pomrukami i chrząknięciami. Pełne audio usłyszymy dopiero w przerywnikach filmowych.




Eksperyment z otwartym światem udał się Bandai Namco tylko częściowo. Gra toczona jest przez liczne wady; mało wymagający przeciwnicy i uderzające zewsząd poczucie powtarzalności pozostawiają spory niedosyt. Pomimo tego wykonywałam kolejne zadania, czekając z niecierpliwością na slapstickowe dialogi i perypetie lubianych przeze mnie bohaterów. Zostanie Królem Piratów nie jest łatwym zadaniem i z przykrością muszę stwierdzić, że na idealną grę ze świata "One Piece" przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones