Zabójczy szeryf, Tygrys i Straszydło, czyli geniusz piątego sezonu "Fargo"
Na piąty sezon kultowego "Fargo" przyszło nam długo czekać, jednak Noah Hawley nie zapomniał jak powinno się zaskakiwać fanów zupełnie nowymi, intrygującymi historiami w klimacie poprzednich
Na piąty sezon kultowego "Fargo" przyszło nam długo czekać, jednak Noah Hawley nie zapomniał jak powinno się zaskakiwać fanów zupełnie nowymi, intrygującymi historiami w klimacie poprzednich części. Nie zabrakło oryginalnych bohaterów, niespodziewanych zwrotów akcji oraz tajemniczych zbrodni, będących nieodłącznym elementem całej serii.
Znów wracamy do czasów współczesnych, do spowitej halloweenowym mrokiem Minnesoty, by towarzyszyć perypetiom Dorothy "Dot" Lyon - walecznej gospodyni domowej z tajemniczą i wstrząsającą przeszłością. Dramat naszej protagonistki, w którą wcieliła się Juno Temple, zaczyna się już od pierwszych minut, gdy u progu jej domu staje dwójka zamaskowanych porywaczy, wynajętych przez jej byłego męża - Roya Tillmana. Z pozoru pobożny i charyzmatyczny szeryf skrywa jednak drugie, plugawe oblicze, pełne niemoralnych i krwawych czynów. Jest też przy okazji ojcem Gatora, który bezustannie próbuje mu zaimponować, jednak jego poczynania przynoszą przeważnie odwrotny efekt. Dorothy ukrywała się przed sadystycznym mężem przez niemal dekadę, zakładając międzyczasie nową, kochającą rodzinę. Teraz, gdy ich ścieżki zmierzają do ponownego skrzyżowania, nadchodzi czas krwawej zemsty i odkupienia, jakich Wielkie Równiny jeszcze nie widziały.
Tak mniej więcej wygląda szkielet fabularny omawianego sezonu, z pominięciem drugoplanowych bohaterów i kilku pobocznych wątków. Mamy tu zatem połączenie motywów z kilku innych produkcji - Dot odpierająca kolejne ataki na swój dom przypomina niekiedy akcję z filmu "Kevin sam w domu" - oraz kilka subtelnych nawiązań do filmu "Fargo" produkcji braci Coen - Śmierć Kevina z rąk Muncha w siódmym odcinku jest niemal bliźniaczo podobna do sceny śmierci Carla w filmie.
Postacie w piątym sezonie są po prostu wiarygodne i pod wieloma względami interesujące, pomimo faktu, że wdają się być delikatnie przerysowane. Mówię tu głównie o samym Royu, który może zostać odebrany jako pewnego rodzaju karykatura amerykańskiego konserwatysty. Gra aktorska jest na bardzo wysokim poziomie, a występy takich osobistości jak Sam Spruell czy Jennifer Jason Leigh momentami wgniatają w fotel. W zasadzie nikt z obsady nie odstaje umiejętnościami.
Sezon piąty ma do zaoferowania jeszcze jeden interesujący element, który w poprzednich sezonach nie zawsze wychodził po myśli twórców, mianowicie wątek fantastyczny. Dotychczasowo miały one jedynie charakter epizodyczny, pełniąc formę delikatnego urozmaicenia w przedstawionej historii, jednak w tym sezonie jest to kwestia dużo bardziej rozbudowana, wpływająca na losy bohaterów. Ole Munch - grany przez wspomnianego wcześniej Sama Spruella - jest jednym z porywaczy, który w premierowym odcinku toczy bój z protagonistką, która ostatecznie pokonuje go w trakcie masakry na stacji paliw. Munch nie daje rady wykonać zlecenia, co powoduje konflikt pomiędzy nim a zdesperowanym szeryfem, który niebawem dowie się, że zadarł ze swojego rodzaju demonem. Nieśmiertelna istota z poprzedniej epoki, pradawny zjadacz grzechów ze średniowiecznej Walii, z wyjątkowo niepokojącą aparycją i darem przewidywania przyszłości, jest chyba najciekawszą i najlepiej napisaną postacią w całej serii. Fascynujący mroczny włóczęga odziany w przyduże futro i szkocki kilt wydaje się wykazywać pewne podobieństwa do samej protagonistki, a ich dynamiczna relacja z czasem ewoluuje z walki o życie w coś na rodzaj przyjaźni. Przyjaźni Straszydła z Tygrysem, bo takie przydomki przewinęły się niejednokrotnie w tym sezonie.
Finał sezonu jest niezwykle satysfakcjonujący, co może delikatnie zaskoczyć z racji faktu, iż uśmiercono tylko jednego ważnego bohatera. Marzenia Dot zostają spełnione, klątwa Muncha zostaje złamana, Roy dostaje należytą karę a Lorraine upragnioną zemstę. Każda historia w jakiś sposób daje do myślenia, zupełnie jak finałowe momenty Gatora, który dostrzegł prawdę dopiero gdy stracił oczy.
Minusów dostrzegam niewiele. Oglądając piąty sezon "Fargo" możemy łatwo zauważyć, że jest skupiony w głównej mierze na samej Dot, dostaje ona kilka odcinków niemal na wyłączność, czego efektem może być mniejszy czas poświęcony innym bohaterom. Brak bezpośrednich połączeń z innymi sezonami - oprócz, jeśli się nie mylę, drewnianej chatki na jeziorze z pierwszego sezonu - też nieco rozczarowuje. O ile można nazwać to minusem, to brak typowego dla "Fargo" śledztwa też nieco dziwi. Jest pozbawione głębi, jaką mogliśmy odczuć chociażby w pierwszym sezonie, jednak w zamian dostajemy całkiem dobrze wymyślone konflikty Lorraine z Royem i Muncha z Gatorem. I ostatecznie zmarnowany potencjał Danisha Gravesa którego nie mogę pojąć, gdyż pocieszny jednooki prawnik przedstawiany był na trailerach jako postać z ogromnym potencjałem, która być może odegra kluczową rolę, a mimo to została przedwcześnie uśmiercona.
W mojej opinii piąty sezon "Fargo" dorównuje jakością pierwszym sezonom. Wyjątkowo mocnymi stronami produkcji są barwne postacie, porywająca fabuła i wywołujące ciarki soundtracki - zarówno instrumentalne melodie konkretnych bohaterów jak i kultowe kawałki znanych artystów. A więc poniekąd sama kwintesencja poprzednich odsłon. Jest to inspirująca podróż w głąb spowitego zawiścią umysłu mężczyzny oraz jego przerażonej lecz zdeterminowanej ofiary. Opowieść o zbłąkanej nieśmiertelnej duszy, która zatraciła się w mroku własnych i cudzych grzechów oraz młodzieńcu który w drodze za autorytetem ojca zmierza na dalekie rubieże ludzkiej moralności. Ponadto piąty sezon porusza ważną społecznie kwestię przemocy w rodzinie, która niemal zawsze jest dramatycznym przedstawieniem ukrytym przed oczami publiczności. Zatem w mojej opinii piąty sezon zasługuje na konkretną "dziewiątkę".