Recenzja serialu

Trzeci oficer (2008)
Maciej Dejczer
Borys Szyc
Magdalena Różczka

Trylogia dejczerowska

Maciej Dejczer w polskim kinie zaistniał dzięki znakomitemu pełnometrażowemu debiutowi „300 mil do nieba” opowiadającego o ucieczce dwóch chłopców, podążających tirem do Szwecji. Kolejne filmy
Maciej Dejczer w polskim kinie zaistniał dzięki znakomitemu pełnometrażowemu debiutowi „300 mil do nieba” opowiadającego o ucieczce dwóch chłopców, podążających tirem do Szwecji. Kolejne filmy reżysera nie były już tak udane. Dobrym przykładem jest tutaj chociażby „Bandyta” z Tillem Schwaigerem w roli głównej. Scenariusz Cezarego Harasimowicza wygrał międzynarodową edycję prestiżowego konkursu Hartley-Merill więc materiał do kręcenia Dejczer miał fantastyczny. Miał, lecz tego nie wykorzystał. Po średnio udanej przygodzie z filmem, Maciej Dejczer zaczął romans z telewizją, specjalizując się w kręceniu najpopularniejszych polskich telenowel, z „M jak Miłość” na czele. Zesłany na telewizyjne chałturzenie, swoją szansę otrzymał w roku 2004, kiedy powierzono mu nakręcenie „Oficera” wg scenariusza Wojciecha Tomczyka. Nie pozbawiona naiwności, aczkolwiek wciągająca historia odniosła niebywały sukces. Serial opowiadał perypetie Tomasza Kruszyńskiego vel. Kruszon, oficera policji, który przyjął nową tożsamość by doprowadzić do aresztowania Granda, nieobliczalnego przywódcę gangu byłych żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Świetnie skonstruowana akcja, dobrze zagrane, barwne postacie, przyniosły „Oficerowi” grono licznych fanów, którzy z niecierpliwością czekali na dalsze losy bohaterów serialu. Niestety druga cześć, tym razem pod zmienionym tytułem „Oficerowie”, okazała się całkowitym blamażem. Scenariusz był niedopracowany, konstrukcja serialu chaotyczna, a nowi bohaterowie mdli i nieciekawi. Główny wątek tajemniczej grupy trzymającej władze przypominał spot wyborczy PiSu, ostrzegający przed łajdakami wypowiadającymi pamiętne zdanie „mordo ty moja”. Po klęsce, jaką byli „Oficerowie”, w tym roku pojawił się w końcu „Trzeci oficer”, ostatnia część dejczerowskiej trylogii. Głównym założeniem trzeciej części serialu miała być walka z terrorystami, co samo w sobie stanowiło doskonały punkt wyjścia do zbudowania wciągającej fabuły. Niestety i tym razem Dejczer w spółce ze swoim scenarzystą zawiedli na całej linii. „Trzeciemu oficerowi” bliżej niestety do słabych „Oficerów” niż doskonałego „Oficera”. Serial jest całkowicie nielogiczny, a w połączeniu z chaosem, jaki panuje na ekranie, trudno ogarnąć, o co twórcom tak naprawdę chodzi. Akcja większości odcinków skupia się na próbie zwerbowania Tomasza Kruszyńskiego przez polski wywiad, szukający bomby atomowej. Głównemu bohaterowi porywają dziecko, najlepszego przyjaciela trzymają w więzieniu a kolegów z policji oskarżają o przestępstwa których nie popełnili. Trudno komentować coś tak absurdalnego i wyjętego z rzeczywistości. Fabuła została całkowicie rozłożona na łopatki. Dziury w scenariuszu stara się załatać sam Dejczer etapując wykorzystując swój warsztat reżyserski. Robi to nieporadnie i przypomina magika, któremu z rękawa wyleciały karty a z kapelusza uciekł królik. Szybki montaż i denerwująca muzyka mająca wzbudzić w widzu niepokój, irytują i przeszkadzają w odbiorze serialu. Dejczer nie potrafi budować napięcia, przeciąga ujęcia w nieskończoność, pokazuje niepotrzebne sceny byle dotrwać do końca odcinka. Większość akcji skupia się na bzdurnych dialogach z podrasowaną w tle muzyką, rodem z podrzędnego dreszczowca. Spektakularnych strzelanin i pościgów znanych z pierwszej części „Oficera” jest niewiele, a jeżeli już się pojawiają nie robią żadnego wrażenia. Największym grzechem Dejczera jest jednak to  że nie zbudował w „Trzecim oficerze” wiarygodnego konfliktu co było siłą pierwszej serii. W „Oficerze” reżyser znakomicie potrafił podbijać stawki – w końcu Kruszon zakochał się w siostrze antagonisty i musiał wybierać między miłością  a służbą dla policji. W trzeciej części trylogii konflikty zarysowane są słabo i giną w natłoku zdarzeń. Mimo fabularnej miernoty „Trzeciego oficera” nie brakuje w tym serialu pozytywów. Zaskakującą postać odegrał w serialu Bartłomiej Topa, który dotychczas kojarzył się z rolami mało rozgarniętych wieśniaków. Tym razem odtwarza postać wyrachowanego oficera policji, i czyni to z nie lada wdziękiem. Może się podobać także wątek płatnego zabójcy Kaja (w tej roli Marcin Przybylski). Sceny, w których się pojawia i eliminuje w niekiedy dość nietypowy sposób wyznaczone cele, są  smakowitą wisienką na niestrawnym torcie. Oglądając „Trzeciego oficera” odniosłem wrażenie że Dejczer próbuje odcinać kupony od sławy pierwszej części trylogii. Nie mi osądzać, czy sprzedaje widzom zły produkt z premedytacją, czy po prostu stracił formę i bezkrytycznie patrzy na swoje dzieło. Kilka lat temu trójka aktorów znana z sitcomu „Świat wg kiepskich” będąca na fali wznoszącej popularności serialu, objeżdżała kraj, prezentując ludziom skecze i scenki rodzajowe. Nie wiem dlaczego, ale „Trzeci oficer” w jakiś sposób przypomina mi ten kiepski kabaret.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones