Ten kto napisał, że Jesse może chcieć zniszczyć hajs Walta, może mieć rację
To'hajiilee is the name of a Navajo reservation in New Mexico. It was the site of Walt and Jesse's first cooking session ("Pilot"), as well as the burial place of Walt's money. ("Buried")
Padnięciu Jesse'go mówię stanowcze nie! Tfu. tfu, wypluj to!
Bardzom ciekawa, czy Walt jest w stanie się rzeczywiście załamać, tak w stylu Jesse lub Skyler, po tym wszystkim, co przeszedł.
@Kasiek, a czym zabijałaby ekipa Jesse? Śmiechem? :D
Jako Nieustanny Fan Walta myślę że już dawno to zrobił - po prostu to w sobie tłumi, typ twardziela. Czekam aż wybuchnie, to dopiero będzie roz******l:) Co do śmierci Jessiego - możliwa ale nie sądzę by teraz. Co do nadziei - ciągle czekam aż się w końcu Walt i Jessie dogadają, więc wypluwam bez żalu:P Zwłaszcza że wbrew pozorom takie rozwiązanie dobrze poprowadzone nie unikałoby dramatu na koniec. Byle się nasze telewizyjne dziełko ustrzegło przed infekcją Banałem, bo słuchy mówią że w hameryce to normalnie pandemia tejże:P
Banałem, tandetnym wybuchem na koniec, nie mającym sensu, byle tylko zszokować widzów, lub co gorsza - żeby ten napompowany balonik nie sflaczał żałośnie pierdząc.
To jest trochę niezdrowe, mam bardzo wysokie oczekiwania i boję się, żeby mnie koniec nie rozczarował :(
Biorąc pod uwagę to że nie zrobili z Walta totalnego zbrodniarza bez sumienia (wbrew opiniom niektórych:>), a z Jessiego byle idioty to tak naprawdę nie ma co się bać:> A co do wybuchu - nie wiem jak można się bać po delikatnych próbach kontrolowanych w eksperymencie "Heisenberg" - ja stawiam że bomba Car (58 megaton) to było byle żałosne pierdnięcie właśnie przy tym co zaserwuje Walter gdy się już ze sobą pogodzi, ale z emocjami nie - fizycy teoretyczni już tak przewidzieli koniec BB, szukać pod hasłem encyklopedycznym Wielki Wybuch.
Problem jest taki,że podkreślacie to jak Walt pokazywał aby wujek nazi nie strzelał. Źle to odczytaliście. Hank krzyknął,że są z policji, wtedy wujek spojrzał na Walta a ten przecząco kręcił głową, tak jakby chciał przekazać ,że kłamią. Tuż przed oddaniem pierwszego strzału też spojrzał na Walta a ten jakby machnął w stronę Hanka jakby chciał powiedzieć żeby już zaczęli strzelać. Oczywiście Waltowi chodziło o coś innego ale tego wujcio nie słyszał.
Nie, ewidentnie widać, że na samym początku Hank stoi za samochodem, Gomez na wolnej przestrzeni. Widzimy też, że z każdą sekundą, przybliżają się delikatnie w stronę samochodu. W momencie gdy zaczyna się strzelanina, Hank jest już całkiem za samochodem, a Gomez dla 3 bandziorów jest za samochodem, a dla 3 jest na wolnej przestrzeni.
To płatni mordercy, dostali zlecenie na Jessiego, które zostało w pewnym sensie odwołane. Nie mordują dla przyjemności i nie są wspólnikami White'a. A w Ameryce zabicie policjanta na służbie, to helikopter, obława, setki gliniarzy na karku i małe szanse na proces i adwokata. Prawdopodobnie chcą tylko odbić White'a, żeby dla nich gotował, nie chcą ryzykować ponad potrzebę.
narazić hm. są na otwartej ogromnej przestrzeni, z dala od cywilizacji. Zabijają , chowają w ziemie i tyle ich widziano. To nie jest CSI- morderstwa często nie są nigdy odkryte. Dwa- gomie i hank nikomu nie powiedzieli co robią z kim robią itp- by nie było oficjalnie. Więc uważam że : powinni zginąć i muszą- zapewne nagrywali wszystkie rozmowy - a white podczas jazdy przyznaje się do zabijania crazy 8 i tak dalej .
Pamiętaj o tym, że wujaszkowie o tym nie wiedzą. Tak na prawdę to nie wiedzą nic. Zwróć uwagę na to, że walter krzyczy nie, to tym bardziej mają lekki mętlik ( Dwóch gości podających się za policjantów ma naszego gościa w samochodzie, a on zamiast cieszyć się, że go oswobodzimy, drze się wniebogłosy, żeby nie strzelać, seems legit co nie ?) Równie dobrze, mogło już tam jechać wsparcie :D Tak jak wspomniał atiati, zabicie policjantów na służbie w USA to już nie są przelewki. A otwarta przestrzeń tym bardziej nie pomaga a przeszkadza, bo gdyby zrobiło się gorąco, to przed takim helikopterem by już nie uciekli. Może jakby Hank nie zadzwonił najpierw do żonusiu, tylko do wydziału, to tak by było.
Problem jest taki,że podkreślacie to jak Walt pokazywał aby wujek nazi nie strzelał. Źle to odczytaliście. Hank krzyknął,że są z policji, wtedy wujek spojrzał na Walta a ten przecząco kręcił głową, tak jakby chciał przekazać ,że kłamią. Tuż przed oddaniem pierwszego strzału też spojrzał na Walta a ten jakby machnął w stronę Hanka jakby chciał powiedzieć żeby już zaczęli strzelać.Oczywiście Waltowi chodziło o coś innego ale tego wujcio nie słyszał.
Hank nie wtajemniczył nikogo poza Gomie'm do tej akcji. Nawet gość, który pilnował ochroniarza Saula nie mógł nic wiedzieć (wzmianka Hanka, żeby gruby nic nie mówił temu policjantowi, bo ten się zdekoncentruje ;) ). Hank ma plan, żeby załatwić wszystko i dopiero wtedy ujawnić sprawę. Gdyby Hank powiedziałby o takiej sytuacji, zostałby odsunięty od sprawy (powinowactwo i zeznanie, które nagrał Walt). Poza tym policjant MUSI pokazać swoją odznakę, gdy tego nie zrobi jest cywilem (każdy może powiedzieć w takiej sytuacji, że jest z policji :P ).
Wydaje mi się, że jeżeli dojdzie do zastrzelenia Hanka i Gomeza, a nawet Pinkmana, Todd i rodzina może odjechać (zakładam, że nie mieli komórek = nie ma dowodów, że tam byli). A Walt sam może zadzwonić na policję, że Hank go wezwał na pustynie, on przyjechał i zastał trzy trupy. <- moje przypuszczenia ;)
mialem dokladnie tak samo - caly odcinek zajebisty do tego momentu. sory, ale ta scena to byla żenada. hank i gomie skonczyliby jak mokra plama. wyszkolone bandziory nie byly w stanie porządnie wycelować z odleglosci 15 metrów? bez sensu, to sie kupy nie trzymalo i bylo skrajne naciągane. poza tym widzowi się trochę już wiecej należalo w tym odcinku zeby choć jedna osoba zginela. a tak to wyszedl taki seks bez orgazmu, czuje sie zawiedziony
To chyba po Hanku i Gomiem, nie wierzę że to przeżyją. Po pierwsze- nie powinni mieć szans, a po drugie- to nie jest serial gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Jednak Walt ma jeszcze jakieś opory, nie chciał zabijać Hanka, a Jessiego nazwał rodziną. Wydaje mi się, że Walt na początku sezonu wrócił żeby zabić Lydię i rodzinkę Todda, bo oni zabili Hanka, może Jessiego i może kogoś więcej. Tylko ciekawe jak wszyscy dowiedzą się, że jest Heisenbergiem jeśli ci wyżej mieliby zginąć.
Za to kocham ten serial, wszyscy wiedzą od początku jak się skończy, a każdy odcinek kończę słowami "Ja pierd***!!!":)
Oj tam, oj tam naciągana strzelanina (choć jedyne wytłumaczenie, to faktycznie, to że wujki byli zdezorientowani i jednak chcieli odbić Walt'a a nie zabijać gliniarzy), dla mnie najfajniejszym momentem odcinka był Flynn-jaki banan na twarzy, jak zobaczył Saul'a :D Chyba ucieszyło go to bardziej niż ulubione śniadanie ;)
Wracając do strzelaniny, jakiż ten Walt naiwny, przecież można się domyślić, że wujkowie są nieobliczalni i nawet jak ich odwoła to i tak zrobią co chcą i przyjadą. To pożegnanie Hank'a z Marie może rzeczywiście oznacza, że już po Hank'u.
A Todd'owi wyraźnie spodobała się szminka Lydii.
Ps. Have an A-1 Day ;)
Pytanie jest jedno co do następnego odcinka ....i co i tak po prostu będą 3trzy trupy ? JESSIE + HANK + GOMIE ??? padają trupem a dokonca jeszcze trzy odcinki zostały. Do tego podobno następny odcinek czyli OZYMANDIAS ma byc najlepszy więc coś sie ciekawego musi wydarzyć. Moim zdaniem:
WARIANT 1:
Jedyne co logicznie mogloby się zdarzyć to śmierć JESSIEGO ..Walt ucieka z ekipą Todda a HANK I GOMIE zostają uratowani przez nadciągające posiłki. Bo co innego ? W trzy trupy za jednym razem nie uwierze.
WARIANT 2:
Inny wariant to, Jessi, który "niepostrzeżenie" ucieka. Ginie HANK i Gomie...dodatkowo ..MARIE w zemście za HANKA zastrzeli SKYLAR i resztę rodzinki..
No tak jak jeszcze raz o tym myślę ..to WARIANT 1 : raczej nie w stylu GIlligana. Wariant 2 chyba bardziej prawdopodobny :)
Albo przyjedzie policja bo ktos uslyszy strzelanine i wujkowie bedą zmuszeni uciekac?
Ja myślę, że Hank zginie, Gomi pewnie też. Ale Jesse? Nie. Walt ma do niego zbyt duży sentyment i nie wydaje mi sie, żeby śmierć Jesse'go była tak prosta jak kulka w łeb od wujka Todd'a.
Uwolnią Walta i to on sam zastrzeli tego szczura. Swoją drogą wątek Walt i Pinkman, to jakaś spedalona opera mydlana. Jeden robi drugiemu koło dupy i chce go zniszczyć, a White niczym Jezus nadstawia drugi policzek i znosi kolejne upokorzenia.
White znosi upokorzenia? Dobre sobie...
Żadna, jak byłeś łaskaw określić, "spedalona opera mydlana", tylko wyjątkowo skomplikowana znajomość ;) Przeszli razem dużo paskudnych rzeczy, ich współpraca od początku opierała się na szantażu, zawsze mieli do siebie ambiwalentny stosunek, żaden nie jest święty - łączy ich dużo. Myślę, że z czasem Walt rzeczywiście poczuł się za Jessiego odpowiedzialny, trochę jak za syna i dlatego nie jest mu tak łatwo z zimną krwią wysłać go do Belize. Poza tym ma jednak względem niego dług, chociażby za Jane.
Poza wszystkim innym, dramaturgia serialu trochę wymaga, aby duetem głównych bohaterów szarpały gwałtowne wichry uczuć :P
Walt chciał się go pozbyć kiedy uważał go za rodzinę, myślisz, że pozwoli mu żyć po tym jak dowiedział się, że jest szczurem? Wątpię
Nie wydaje mi się, żeby Jesse zginął w taki sposób-jakby nie było konfrontacja Jesse-Walt to teraz główny wątek serialu. Myślę, że jakby go uśmiercili to z rąk Walt'a (byłoby bardziej spektakularnie i większe emocje). Zwłaszcza, że widownia jest podzielona, na team Jesse'ego i team Walt'a
Stawiam, że albo nikt nie zginie, albo zginie Gomie, albo na prawdę zginie Hank (to pożegnanie z Marie jest dla mnie sugestywne) i może wtedy Marie postanowi się zemścić i już całkowicie przejdzie na drogę breaking bad ;)
Moim zdaniem zginą Hank i Gomie. Hank pożegnał się z Marie, a Gomie jest zbyt mało znaczącą postacią żeby dali mu szansę pożegnać się z kimś albo zakończyć jakiś wątek z nim- nie ma żadnego więc może po prostu zginąć.
Też tak myślę, zwłaszcza że to nieźle podkręciłoby akcję: Marie chyba dostałaby szału, do Skyler i do Walt'a w końcu dotrze to do czego doprowadzili. Chcieli uśmiercić Jesse'go, a wydali wyrok na własną rodzinę, która swoją drogą była niby dla nich najważniejsza! I jeszcze wujkowie na głowie.
Przeraża mnie wasza obojętność w stosunku do Gomiego. A on też może ma żonę, dzieci. I brodę ma fajną....
Dokładnie! Wszyscy (ja niestety też :( ) wydaliśmy tu na niego wyrok. I tak czytam ten wątek, wszyscy są przekonani, że Hank i Gomez umierają. Ja też byłam, ale ... w zapowiedzi nowego odcinka nie ma nic. Żadnej nowej sceny, tylko panika Skyler, ale to nic nie wnosi nowego. Skoro następny odcinek ma być tym ulubionym Gilligana; skoro Hank i Gomez i tak i tak mają w nim umrzeć jak się wszyscy spodziewamy, to po cholerę ten cliff hanger? Który tak naprawdę niczego nie zawiesza, poza wyrokiem w czasie. I tak "wiemy" co się stanie, tylko musimy czekać. Zaczynam mieć wrażenie, że za tydzień zasiądziemy z chusteczkami bądź szampanami (zależy kto jak Hankowi i Gomezowi kibicuje) i się mocno zdziwimy. Już takie akcje bywały w BB. A to Saul wpadnie, a to kawaleria powietrzna, kosmici, ludzie-krety .... Cholera wie. Ale takie prostego jeb jeb zabili Hanka to przestaje się spodziewać.
@ Grieves :p
Ale to Gomie jest winny tej obojętności! Bo taki Łolt to czasem i łezkę uroni, i przytuli, to zachowa się jak dobry tatuś, to A-1 day pożyczy. Hank ma te swoje minerały, jak człowiek widzi jak się chłopina nimi cieszy, to serce samo mięknie. A Gomie co? Zero starań. Zero niczego. Nic tylko mina groźna...i jeszcze ta broda-odkąd ktoś mi opowiedział historię o wąsach robiących za schowek z resztkami jedzenia na czarną godzinę, wąsaczom i brodaczom mówię stanowcze nie! Giń Gomie (lub zgol brodę)! ;)
@ Kasiek, nie wiem jak ten nieszczęśnik-Gomie, ale Hank ma się pojawić w finałowym odcinku (ktoś gdzieś tak pisał). Zresztą ta cała strzelanina podejrzana jest. Nie dziwne to, że w tak dobrze kręconym serialu znalazła się tak naciągana scena (no chyba, że to wyszło niezamierzenie, no i nie liczę Terminatorowej śmierci Gus'a). Może śmierdzące wujki nie chciały zabijać! Choć ja z jednej strony chcę żeby Hank zginął, chcę zobaczyć furię Marie i do czego jest zdolna (zresztą chyba jestem jedyną fanką Marie na tym forum ;)), chcę zobaczyć minę Walt'a. To by było niby spodziewane, ale mimo wszystko niespodziewane, bo wszyscy jednak gdzieś tam wierzą, że Hank przeżyje.
Ja też lubię Maryśkę, lazanię dziewczyna podgrzewa, a to zajumie coś komuś, łącznie z dzieciakiem. Jest Maryśka, jest impreza. Temu będzie mi jej bardzo szkoda, jak Hank pojedzie do Belize :(
No nie? :) Kobieta z wyobraźnią! Na zawołanie wymyśla se nowe tożsamości, jak jej coś trzeba to idzie do sklepu, bierze i wychodzi-bo po co marnować czas w kolejce do kasy! I na truciznach z internetów się zna i na parkingach zrobiłaby porządek. A przede wszystkim nie czai się, tylko wali prosto z mostu co myśli: "Jedź Łolt do Belize, problemów oszczędź!" ;) Też mi będzie jej szkoda...
Wciąż upieram się, że ci z którymi Walt mierzył się do tej pory to tylko marne namiastki tego, co zrobi mu Maryśka, jeśli Hankowi coś się stanie. Ten zniszczony dom, napis Heisenberg ... nawet za nazi ekipą będzie furczało jak dziewczyna ich weźmie na celownik. Już pisałam - to na nią Walt się zbroi na początku sezonu! :D
Nie udzielenie pomocy (gdy Skyler się topiła w basenie), próba pobicia (znów Skyler), usiłowanie porwania, planowanie morderstwa-tak Marie zachowuje się, gdy jest względnie spokojna...Dżizas, będzie jak mówisz! :) Wykończy tą zdradliwą niewdzięcznice Skyler, a wtedy dzieci będą jej i tylko jej! A DEA jeszcze okrzyknie ją bohaterką i nagrodzi orderami (albo Marie sama sobie jakieś ordery zawinie), za pomszczenie dwóch dzielnych agentów, unicestwienie wujków nazistów i społecznie szkodliwego zwyrodnialca Walter'a White'a vel Heisenberga.
Jejuś zawsze jak mam robić mądre rzeczy przed komputerem, to wymyślam głupoty! Idę stad!
Hank umrze na 100%. Ta rozmowa przez telefon z Marie? Powiedział, że długo nie wróci do domu, potem zbliżenia na ich twarze, emocje. Standard przed takim rozwinięciem.
Nie ma szans na posiłki. Hank i Gomie działają na swoją ręke. Moim zdaniem oboje zginą. Jesse ucieknie, a Walt będzie pichcił dla wujków.
A mi się wydaje, że Hank będzie przetrzymywany przez wujki, Walt nie pozwoli go zabić...
Walt nie wydaje się być w pozycji do dyktowania warunków, pozwalania, zabraniania czegokolwiek. Fajne bo pierwszy raz w serialu jest tak bezsilny i zdany na los
Waltowi nie zależy tak bardzo na życiu, więc Jack będzie potrzebował karty przetargowej. Poza tym, wujkowie już dawno mogli zagrozić Waltowi śmiercią rodziny, jednak nie zrobili tego, więc myślę, że chcą pójść z nim na układ.
Wariant 2 byłby świetnym pomysłem, ale wątpię, że Marie zabiłaby dzieci. Jeśli już, to tylko Skyler, a Juniorowi wcisnęłaby jakiś kit. (w końcu nie od dzisiaj wiadomo, że Marie chciałaby mieć dziec. To widać)
Dwie sceny mi się wybitnie podobały: jak Walt w popłochu wybiegał z myjni - znowu trochę Hala przypominał :) i następna, jak pędzi na złamanie karku z wokalem Pinkmana w telefonie, "bitch".
Autentycznie zrobiło mi się go szkoda, jak Hank go skuwał. Choć wcześniej znowu życzyłam mu śmierci, jak kolejny raz zdecydował się narażać niewinne osoby.
Końcówka to już opad szczeny. Hank i Gomie są niestety ['] rozmowa z Marie to tylko potwierdza. Ona będzie siedziała szczęśliwa, czekała na powrót męża a zamiast niego przyjdą smutni panowie prosić by identyfikowała zwłoki. I Walt może miał już do czynienia z psycholami, narkotykowymi lordami, kartelem, yakuzą, sektami, kimkolwiek - ale teraz będzie musiał zmierzyć się z Maryśką. Coś mam wrażenie, że to na nią tę broń szykował na początku sezonu :D
Aha, i jeszcze ten uśmiech Juniora na widok Saula - bezcenne :)
"jak pędzi na złamanie karku z wokalem Pinkmana w telefonie, "bitch". "- ta scena była genialna. Dokładnie takiego Pinkman'a lubię "...oh, nice orange flames" :D
Mnie bardziej było Walt'a szkoda jak "składał zamówienie" na zabicie Jesse'ego i jak mu to ciężko przychodziło-nie chce go zabić, ale chce go zabić, koniecznie żeby nie bolało. Nie wyobrażam sobie jakie to musi być trudne wydać wyrok śmierci na kogoś na kim ci jednak zależy.
Podobała mi się też scena z Huell'em i "nice poker face" :)
"Fire in the hole, bitch!" Tak, to właśnie jest najlepsza wersja Jesse'ego :)
Kurde, przez całą tę scenę na pustyni bałam, że wujki przyjadą i cholera jasna przyjechały. A następny odcinek to "ulubiony" odcinek Gilligana. Z zapowiedzi nie można wywnioskować nic.
Jesse pewnie zwieje, bo już tam niezdarnie drzwi otwierał. Pewnie wykorzysta zamieszanie i długa w piaski pustyni.
I znowu czekać cały tydzień, oh fo fuq sake. Czemu nie mogłam ja się dowiedzieć o tym serialu za jakiś miesiąc i wszystkie odcinki hurtem zaliczyć ;/