Wiem jedno, jeśli któryś z policjantów przeżyje, to będzie lekko naciągane, ale z drugiej strony
Hank to zbyt ważna postać, by teraz zginąć.
To podobno ulubiony odcinek Gilligana, a poza tym, jaki team nad nim pracował! Moira Walley-
Beckett (Gliding Over All) jako scenarzystka i Rian Johnson (reżyser genialnego Bricka) za
kamerą.
Wasze propozycje?
pamietaj, że to w prawdziwym życiu minęło 5 lat. W serialu raptem rok.. więc nagłe pokazanie aktorów tak jak wyglądali w 1 sezonie było by wg mnie jeszcze gorszym wyjściem
Ależ to było genialne zagranie! Co my tu mamy sprzed roku, a co po roku:
- spokojny Walt/ Walt na krawędzi
- pogawędka z żoną, z którą rozumie się w lot, żartują, wspierają, nie ma między nimi barier / bitwa na noże, mur między nimi już nie do przebicia
- Walt czuje się nieswojo kłamiąc (!) / kłamstwo za kłamstwem, szczerość służy do zadawania innym bólu
- pokazana sytuacja finansowa - radość Skyler z zarobionych extra 9 dolarów / 80 mln, potem 10 mln i same negatywne uczucia związane z taką ilością kasy
- wciąż dziecinny i beztroski Jesse / sponiewierany, zmasakrowany, zniszczony Jesse
- tu są jeszcze sami, nic nie mają na sumieniu / są otoczeni przez bezwzględnych bandytów, mając za sobą ofiary swojej działalności - martwe, ale też te żywe, których życie jest już właściwie spieprzone
- noże służą jeszcze do przygotowania posiłku, aby na koniec być narzędziem przemocy.
Ta scena MUSIAŁA być, żeby nam o tym przypomnieć. Żeby tym mocniej pokazać breaking bad :)
Zgrabne porównanie.
Dodałabym do tego:
rozmawiają o narodzinach dziecka/śmierć policjantów
dodatkowo w kontekście całego odcinka
oczekiwanie na Holly/rozstanie z Holly
Wiadomo, ze w ostatniej rozmowie Walt staral sie pomoc Skyler. Wiedzial, ze slucha policja, wiec probowal wykreowac sie na bezwglednego psychopate. Nie wiem jednak na ile ten zabieg moze byc skuteczny w sadzie. Sledczy moga miec watpliwosci, czy na pewno Skyler nic nie wiedziala. Rodzina nagle zaczela operowac duzymi pieniedzmi. Kupila myjnie. Skyler w tej myjni byla rowniez ksiegowa.
Chyba, ze cale sledztwo sprowadzac sie bedzie do znikniecia Hanka oraz do porwania corki (ktora zostala "zwrocona"). Kwestia produkcji narkotykow i wszystkie inne zbrodnie z tym zwiazane nie beda przemiotem sledztwa.
Ale jaki motyw mial Walter uprowadzajac (moze zabijajac) szwagra? Tylko taki, ze szwagier "stanal mu na drodze"? Na drodze do czego? Czemu zaginal tez partner Hanka?
Jest jeszcze zona Hanka, ktora zna prawde. Czy Skyler ja przekona by dla dobra rodziny (tego co z niej zostalo) nie szla na policje i do prokuratury ze swoja wiedza?
A widzieliście tę ciekawostkę odnośnie ostatniego odcinka na wikipedii: http://en.wikipedia.org/wiki/Felina_(Breaking_Bad) - "Felina"[1] is the series finale of the American television drama series Breaking Bad; it is WALT JR CHOKES ON BREAKFAST the sixteenth episode of season five and the 62nd overall episode of the series."
Walt Jr chokes on breakfast??? Czy to jakiś żart wiki edytorów?
tak jak myślałem od początku Hank i Gommie padną, bo to było logiczne, że nawet jeśli przeżyją strzelaninę to nazi gang nie odpuści DEA. Jesse miał też paść, ale widzę że będą się nim delektować jeszcze. brawa dla Walta za obronę Skyler w tej całej rozmowie. I to jest prawdziwa głowa rodziny. pomimo że ta go nienawidzi i nie chce go, on nadal robi dla niej wszystko. Sky nawet chciała go zadźgać, żenada.. Nie wiem jak można być przeciwko Waltowi.. a co dopiero być po stronie Jessego albo kogokolwiek innego.
Ja obstawiam (mam nadzieję), że Walt mimo wszystko postara się uwolnić Jesse'iego. Przy okazji dokonując zemsty na nazistach. I pod koniec wręczy mu broń i pozwoli zdecydować (J) o swoim życiu. Wiem, że na to się nie zbiera, po ostatnim odcinku. Ale on już nie ma nic. Z drugiej strony jest nieprzewidywalny, więc nie ma co gdybać, bo wyjdzie zupełnie coś innego niż nam się wydaje.
a może będzie jeszcze inaczej ? Jesse urywa się Toddowi i gangsterom i pałający rządzą zemsty chce zrobić coś złego rodzinie Walta ? I ten wraca ? pojedynek Walt - Jesse trochę mi nie pasuje, bo "waga" obu zawodników jest strasznie rozbieżna, ale może tak chcą to scenarzyści skończyć ? Gilligan mówił o finale, że jest on właściwie od początku wpisany w serial i może ma na myśli to, że wspólnicy w takich interesach jak narkotyki prędzej czy później stają się śmiertelnymi wrogami i jeden drugiego wykańcza w rywalizacji ? tylko że tutaj jakoś mi to słabo by wyglądało bo to nigdy nie byli równorzędni rywale, postacie tego samego kalibru....
Ja myślę ze serial sie skończy tak ze Jesse zabije Walta .Teraz Jesse gotuje pod przymusem jak kiedyś Walt dla Fringa a mimo to znalazł sposób by go zabić .Jesse gotując dla nazistów będzie miał dużo czasu by obmyślić plan .
i tak może się zdarzyć. Choć ja głowię się przede wszystkim co Gilligan ma na myśli gdy mówi, że ze sposobu zakończenia serialu Walt będzie zadowolony, ale my widzowie będziemy to kompletnie inaczej oceniali na zasadzie: Jak to zadowolony ?! Z czego ?!
Vince Gilligan powiedział tak: "I feel like this ending represents on some level, however small, something of a victory for Walter White. Read into that what you will. And try to be as open-minded as possible when you watch this episode, because it may not indeed feel like a victory."
Czyli nie zadowolenie, ale jakaś mała forma zwycięstwa i że trzeba oglądać uważnie ostatni odcinek, bo to wcale nie będzie wyglądało jak zwycięstwo.
Tak tak, o to mi chodziło, cytatu dosłownego pod ręką nie miałem, ale pamietałem sens wypowiedzi na jakimś portalu z USA. I tam mówił inne zdanie, akurat nie to, które cytujesz ale takie jak napisałem wyżej - że Walt będzie mógł się cieszyć z zakończenia historii i uznać je za szczęśliwe dla siebie ale my bylibysmy taką oceną mocno zdziwieni.
Więc może coś w stylu, że umiera na raka ale koniec końców rodzina mu wybacza, odchodzi pogodzony z żoną i dziećmi, np. ratując ich z ogromnego niebezpieczeństwa. - tak to mniej więcej w finale widzę.
Bardzo możlwie, ale wątpię że nagle rodzinka stanie po jego stronie. Skoro Sky chciała go zabić, a nawet Walt Jr który zawsze i wszędzie był po jego stronie - nawet gdy Marie powiedziała mu prawdę - w końcu stanął przeciwko niemu. Możliwe, że ją uratuje przed nazi gangiem, ale nic poza tym.
Możliwe że na samym końcu Walt zginie ale niebieska meta - czyli spuścizna Walta będzie produkowana dalej, albo legenda o Heisenbergu zostanie i o to chodzi z tym pozornym zwycięstwem.
To Wait trochę przesadził przygotowaniami na Jessiego , sam widziałeś co chował do bagażnika w 05x01 :) To musi być zemsta na nazistach bo na kogo innego by się tak szykował, na Jessiego to by pistolet na wodę wystarczył
A nie zdziwiło mnie, że Walterowi wyciekło paliwo skoro dostał kulkę w bok baku? ;)
Jesse mógł przebić bak (choć nie wiem jak i czym), żeby auto nie ruszyło i tym samym nie zniknęła jego ochrona.
Wiedziałam ,że kiedyś wypłynie sprawa z Jane ,ale i tak szok to mało powiedziane.
Skoro Walt teraz znika, to będzie miał mnustwo czasu na myślenie. Bo ochłonąć już zdążył. Wiec może gdyby zginął Flynn /,albo i cała rodzina) to Walt zdałby sobie sprawe ,że na świecie ma jeszcze jedną bliską osobe.Ma jeszcze jednego syna,który jak się dowie jest więźniem u ludzi których także szczerze nienawidzi.
Wkońcu powiedzieli sobie już wszystko ,walt wyznał wszystko, potem doznali jeszcze gorszych okropności od życia. Przeszli przez piekło osobno. Walt zda sobie sprawe ,z tego co go <Jessego > spotkało ,że złamał życie osobie ,którą uważał za członka rodziny, i przybędzie z odsieczą.Na końcu rycyna ...dla samego siebie.
Śmiesznie by było gdyby Walt połknął rycynę... i nic by się nie stało. Załóżmy że pomylił się w jakiejś procedurze chemicznej, po takiej ilości zamętu w tych wszystkich sezonach okazało się że cały czas to był jakiś nieszkodliwy niewypał.
Szkoda, że Walt nie stał się całkowicie zły i bezwzględny. Zawiódł mnie oferując całą swoją kasę w zamian za życie swojego szwagra, a Pinkmana, tego złamasa przez którego ma ciągle problemy, powinien odstrzelić na miejscu.
Najnowszy odcinek wzbudził moje silne wątpliwości co do jego mrocznej natury. Jakby się bliżej przyjrzeć to każda jego kontrowersyjna decyzja była podyktowana desperacką próbą ochrony siebie i swojej rodziny. Jasne, Waltowi spodobał się dreszczyk emocji, był również chciwy ( a kto w tych czasach nie jest chciwy?), ale pod koniec się opamiętał i postanowił zerwać z tym biznesem.
Przytrucie dzieciaka nie było dla mnie niczym strasznym, Walt musiał to zrobić żeby przeżyć. W końcowym rozrachunku nic dzieciakowi się nie stało i plan Walta się powiódł.
Końcowa scena potwierdziła jedno - on na prawdę robił to wszystko dla swojej rodziny. Był wstanie poświecić siebie dla jej dobra, mimo, że jego własna żona próbowała go zabić
Pozwolił tej głupiej ćpunce umrzeć bo wiedział, że sprowadziłaby pinkmana na dno. Zlecił zabójstwo tych typków w więzieniu bo wiedział, że by go wydali. Jedyny większy błąd i akt litości jaki popełnił to nie uciszenie pinkmana, jak widać zapłacił za to bardzo dużą cenę.
Nie należy zapominać że Jane go szantażowała, mogłaby to robić cały czas. Walt na początku chciał ją ocalić - naturalny odruch ale pomyślał i dał sobie siana. akurat niedawno odświeżałem BB i pamiętam ten odcinek dość dobrze.
Skutkiem tego była śmierć 167 ludzi w kolizji samolotów przez ojca Jane.. Też świetnie odegrana scena na sali gimnastycznej w szkole, jak Walt próbował to usprawiedliwać, że nic takiego strasznego się nie stało, że były gorsze katastrofy.. bo nie mogł pogodzić się z myślą, że jest pośrednio za to odpowiedzialny.
Tak, serio. Jak się bliżej przyjrzysz to zauważysz, że każda jego decyzja była usprawiedliwiona i gdyby ich nie podjął prawdopodobnie już kilka razy leżałby w grobie oraz że zawsze gdy przekraczał jakąś granice to po jakimś czasie potrafił się opamiętać.
Biznes narkotykowy jest brutalny i nie ma tam miejsca na moralność, tak samo jak na szczycie władzy. Machiavell w książce "książę' polecał mordować najgroźniejszych przeciwników wraz z całymi rodzinami. Czy to moralne? Nie. Czy racjonalne i rozsądne? Tak.
Zabicie Gusa to była konieczność tak samo jak zlecenie na podwładnych mike'a w więzieniu. Pinkmana również powinien uciszyć (jak nie zabić to przynajmniej zastraszyć), gdyby to zrobił to hank by żył, a on by umarł w spokoju na raka z zakopanymi 80 milionami dla rodziny. Nikt by się nie dowiedział, że Walt to Heisenberg.
Gus też zginął z powodu uczuć - sentymentalizm - to była jego jedyna wada
Ależ z Ciebie mistrz przetrwania. I jaka krwiożerczość ;) Dla jasności: żałujesz, że Walt nie stał się psychopatą zabijającym wszystkich, którzy na niego źle spojrzą. Żałujesz, że próbował uratować członka swojej rodziny. Żałujesz, że Pinkman nie został z miejsca zabity, bo jest „złamasem”, mającym problem z robieniem złych rzeczy. Tematu „przytrucia dzieciaka” nie chce mi się już podejmować.
"Najnowszy odcinek wzbudził moje silne wątpliwości ,co do jego mrocznej natury." xD Facepalm. Jakbym czytała wyznania psychofanki jakiegoś mhrocznego bad guya z „Pamiętników wampirów” albo „Czystej Krwi”.
Przywoływano tu w innej dyskusji złote myśli i kodeksy honorowe panów z kartelu, które bynajmniej z dobrych chęci nie płynęły i tym bardziej nie skutkowały dobrymi efektami. To ja przekornie nawiążę do Tony'ego Montany, jako że wczoraj w końcu dorwałam się do "Scarface'a" i jestem pod wielkim wrażeniem filmu, do którego nawiązano w BrBa. Nikt nie zaprzeczy, że Tony to twardziel, którym Walt nie stanie się nawet za 1000 lat. Ale nawet ten bad ass łykający kule, zblazowany, naćpany, w pewnym momencie olał własne interesy, mafijne zobowiązania i zrobił to, co było słuszne z moralnego punktu widzenia: żadnych kobiet, żadnych dzieci. I nie twierdzę, rzecz jasna, że czyni go to dobrym człowiekiem xD ale w tej chwili cholernie mi zaimponował. Od razu stanął mi przed oczami Walt, który w takiej chwili pewnie poświęciłby postronnych w imię SWOJEGO interesu. Może to nie jest tak, że nie opłaca się być dobrym, tylko czasem jednak nie opłaca się być ostatnim sku*wielem? Tracić resztek szacunku do samego siebie? Walt czasem postępował niezgodnie z zimną logiką, szedł za głosem sumienia, bo to człowiek, nie cyborg, nie był skończonym draniem. Strasznie się w tym wszystkim zaplątał, pogubił, za dużo na kłamał, za bardzo się upajał swoim triumfem (zupełnie jak Montana, heh) i w pewnym momencie przestał ten cyrk ogarniać. To tak apropos aktów litości.
Za śmierć Hanka nie obciążam specjalną winą nikogo, poza wujkiem Jackiem. Hank był gliną, wykonywał swoją pracę, popełnił błędy w rozgrywce, ryzyko było wpisane w jego zawód, zginął podczas pełnienia obowiązków. Jeśli będziemy zagłębiać się kto, co i kiedy, to wyjdzie, że winny był dziadek stryjka cioci Zosi, bo naopowiadał małemu Hankowi, jak fajna jest praca w policji. :P
Szlag mnie trafia, jak czytam, że "Jane powinna umrzeć bo była głupią ćpunką." Co to za durny argument... A nie, zaraz, to w ogóle nie jest argument, tylko dosyć naiwna ocena. I jaka ta Skyler głupia i niewdzięczna. I jaki z Walta błędny rycerz, bo w ostatniej chwil próbuje ją uratować. Niektórzy piszą takie brednie, jakby oglądali adaptację kolorowego komiksu, Thora jakiegoś, w którym nie trzeba się w nic zagłębiać, wystarczy konsumować po wierzchu.
Kiedy próbowała go zabić żona? Chyba mi to umknęło, bo nie sądzę, żeby chodziło Ci o to zadraśnięcie ręki nożem, po uprzednim dwukrotnym ostrzeżeniu. Zwłaszcza w kontekście tego, że otrucie dziecka nie jest dla Ciebie niczym strasznym ;)
>Hank to zbyt ważna postać, by teraz zginąć.
Do końca sezonu zostały dwa odcinki. Hank odegrał już swoją rolę w tej historii i nadeszła pora, by odszedł. Pod koniec poprzedniego odcinka było to przecież wiadome. Co jeszcze niby miałby robić, jeśli Aryjczycy z jakiegoś z niezrozumiałego powodu zgodziliby się go oszczędzić? Przykuć go do łańcucha razem z Jessem, by podawał mu probówki podczas gotowania mety?
"Ozymandias" to również mój ulubiony odcinek i w ogóle najlepszy odcinek czegokolwiek, co kiedykolwiek widziałam. Nie mam już siły do tego serialu, jestem emocjonalnym wrakiem, a jeszcze 2 odcinki zostały :)
Wszyscy kłócą się o to jaki jest Walter, jeden uważa że jest szatanem, drugi co innego.... Wszystko zależy od punktu widzenia, mimo wszystko nie da się jasno określić kim jest, . To jest piękno tego widowiska. Według mnie twórcy poprowadzili najdoskonalej jak się da postać Waltera White'a... cała przemiana, którą przeszedł- jak dla mnie ogromne propsy. Nie wiem jak można go nienawidzić ale nie wiem jak można go kochać, dla mnie jest po prostu autentyczny... chciał dobrze- stracił wszystko, life is brutal....
tyle razy Jessy mówił do niego takie teksty "You don´t care about me" że naturalnym odruchem byłoby zaprzeczyć, a Walt nic - jak mnie to irytowało! Przez co cały czas czekałam, kiedy mu wreszcie powie, że jest inaczej a tu na odwrót! no szlag, jeszcze mu takie coś zrobił na koniec! Jak Jessy zostanie tam gdzie jest, albo gorzej to się strasznie wkurzę :-/ Wolałabym żeby Walt zginął a nie Jessy. Może dlatego, że Jessy jest młody i łatwiej mi się z nim utożsamić :P
Według mnie Walt kochał Jessego jak własnego syna i do potwierdzenia tego jest ogrom materiału... choćby scena, gdy pewnego razu zwraca się do Juniora per Jesse... nie mówiąc o ratowaniu jego dupy i scenie z Confessionss, gdy ściska go... później wiadomo co się stało. Pinkman miał wiele powodów, żeby znienawidzic Walta, ale za współprace z DEA powinien dostać kulkę... Na dodatek zaczął wojne, której skutki doprowadziły do śmierci Hanka. Jesse czuł (NIESTETY BŁĘDNIE), że jest zagrożony ze strony mr. White'a i zrobił to co zrobił, szkoda chłopaka ale był naiwny od początku do końca...
Tak poza dyskusją- twórcy umieścili w ostatnim odcinku mały easter egg:
https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/1186187_176898515831760_2021368 598_n.jpg
Spodnie Waltera z pierwszego odcinka pierwszej serii :)
Jesse wysadzi się w powietrze. Scena z początku mówi bardzo wiele. Nie jest takim idiotą, żeby wysadzić campera odpalając papierosa w środku, jest natomiast na tyle mądry, żeby wysadzić siebie jak i całe laboratorium, kończąc swoją gehennę. Lekcja chemii pana White'a w tym momencie była by przydatna. Ten chłopak był wrakiem przed próbą posłania Waltera za kratki. W poprzednim odcinku gdy Hank zakuwał Walta, to spojrzenie młodego(totalnie zeschizowane) było przerażające, jakby totalnie oszalał. Ten chłopak nie ułoży sobie już życia, nie po tym co usłyszał, co przeżył i czego doświadczył, chodząc jak pies na smyczy. A tak na marginesie. Pamiętacie nazwy odcinków "Problem Dog" i "Rabid Dog"? Głównym wątkiem w każdym z nich był Pinkman, to bardzo ciekawe. Skończył jak pies, dosłownie. Moim zdaniem genialne.
Myślę, że ten karabin z flashforwardów będzie wymierzony w Madrigal, lub w wujków, innej opcji raczej nie ma.
Swoją drogą w serialu ciągle pojawia się motyw papierosa. Najpierw rycyna w fajce, teraz wybuch przez rozpalenie papierosa.
Zobaczmy, że Todd jest niewykształconym imbecylem(bądźmy szczerzy - jest), nie ma pojęcia o tym, że palenie w takim miejscu grozi pożarem. Zauważmy też, że Todd również pali(scena gdy rozpulszczali dziecko w beczce). Myślę, że Pinkman będzie chciał zapalić z Toddem, coś jak przysługa. Okazał skruchę przy tym jak przerwał egzekucję młodego. Todd jest psychopatą z resztkami moralności, praca to dla niego praca, ale ma coś z Pinkmana. On też lubił robić małe dobre uczynki, typu danie pieniędzy bezdomnemu. Todd poratuje psa papierosem, wysadzając się powietrzę.
Czy ja dobrze rozumiem Twoją wypowiedź? Że niby Todd oddał Jesse'emu przysługę? I że w sumie dobry z niego chłopak?
Możliwe... Dla mnie jest jeszcze jedna możliwość, choć mało prawdopodobna... połączenie sił Jessego i Walta
Nazi zabijają rodzinę Walta oraz Andree i Brocka...
Obaj mają powód. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem... ale to by było zbyt piekne i zbyt naiwne... oby dotrwać jakoś do poniedziałku :D
Ja już przestaję snuć domysły. :) Poddaję się.
Ozymandias to był dla mnie najkrótszy ze wszystkich odcinków BB.
Ciekawie się objawia postać Juniora - mimo uwielbienia dla ojca bez wahania stanął w obronie matki.
Żeby mieć imperium. Nie dość, że śpią na górze kasy, to jeszcze mogą produkować najlepszy produkt na rynku.
No nie wiem czy tak fajnie miec imperium narkotykowe, gustavo mial imperium i jest trupem, meksykance mieli potezne imperium i wszyscy zostali otruci, moze dla tych banziorow brakuje adrenaliny a moze taka ich natura po prostu ... jakbym mial tyle kasy to bym sie ulotnil i zyl w luksusach do konca zycia
Przypadek? W innym serialu tak, ale w tym nie SĄDZE.
http : // 31 . media.tumblr . com/b8b7063a013ee4081a794b9a577eb3e9 / tumblr_mt78ixFsgd1rhkkzmo1_1280 . jpg
Bo Todd buja się w Lydii, i chce jej zaimponować. Tylko że będzie ciekawie, bo Lydia pewnie stanie po stronie Pinkmana (Jesse uratował jej życie, kiedy Walt i Mike chcieli ją zabić). Lydia jeszcze nie miała jakiegoś mocnego wkładu w tych 8 odcinkach. A nie na darmo ją wrzucili do Main Castu
To było oczywiste :D "Marie, mam go. Jest tak pięknie, kocham Cię. Wygraliśmy. - Och, Hank, jestem taka szczęśliwa, też Cię kocham. Nareszcie Ci się udało! Ulżyło mi. - Wszystko jest takie piękne, dostanie drań za swoje...". To oczywisty transparent "Ta osoba umrze", niestety, przez to nie miałem niespodzianki, ale jego ostatnie zdanie, "Jesteś najmądrzejszym człowiekiem jakiego znam, ale jesteś za głupi by zrozumieć, że ten koleś podjął już decyzję 10 min temu", dało mi do myślenia. Wg mnie, w obliczu śmierci takie jego zachowanie oraz odnoszenie się do Walta, to niemal eufemizm od "Wybaczam Ci"...
Właśnie! :d I to pożegnanie "troche mi zajmie powrót do domu". Poza tym wiadomo było że zginie, bo inaczej Walt swoje 52 urodziny obchodziłby w celi.
Mnie też zastanowiły jego ostatnie słowa do Walta. Powinien na koniec jeszcze zryć mu czaszkę tekstem typu "zobacz, odstrzelą mi przez ciebie łeb" skoro tak go nienawidził.