...obyczajowo-dramatyczno-dramatyczny o głównie prywatnych problemach ludzi pracujących w remizie, którym CZASEM się zdarzy interwencja z zakresu obowiązków straży pożarnej. No sorry, ale jak można było taki potencjał spartolić? Ile tam akcji? Z każdym odcinkiem coraz mniej. O ile na początku się to jeszcze w miarę dobrze zapowiada, to później same wątki z (za przeproszeniem.) pupy: to jakaś zdrada wychodzi po latach, to wątek lesbijski, to niezrozumiałe relacje z rodzicami, dalej jakieś in-vitro, to znów dealerzy handlują przy remizie, a już w ogóle szczytem "strażackiej akcji" jest porwanie karetki przez przypadkowego ćpuna. I ten amerykański patos w co drugim odcinku. Więcej się dzieje w Ojcu Mateuszu. Z 8/10 na 5/10. Rozczarowanie.
Faktycznie:) Zauważyłam, że po mniej-więcej 6 odcinku serial się "rozlazł". In-vitro jest szczytem, szczególnie, kiedy okazuje się, że Shay zabrakło pieniędzy i mówi Severide'owi o swoim planie B. Wiele jest takich głupawych momentów. Siedzisz i myślisz: To ludzie tak na serio? Czy tylko mi to się wydaje debilne? Zgadzam się z Tobą irridium, ale "Ojciec Mateusz"?^^ Serio? W każdym razie ten serial to lekki falstart.