Oglądnęłam, podobało mi się. Nawet bardzo. Piękne przesłanie o jedynej, realnej, jednak odebranej rzeczy (istocie) na tym świecie. Jednak na końcu- rozczarowanie. Brak konsekwencji, bo puenta umarła wraz z wypowiedzianymi słowami. Dobrze, że nie zrezygnował z szansy. Ale źle, że tak bezemocjonalnie się w nią wtopił. Szkoda...
Okay, tylko po co oglądać poczynania większości? Bohater filmu ma być przecież jedyny w swoim rodzaju, unikatowy, a nie tacy, jak wszyscy.
Nieprawda, nie ma filmów o ludziach, którzy są stosunkowo szczęśliwi w swoim życiu, realizują się zawodowo i są kochani przez otoczenie, za to są filmy o ludziach, którzy mają jakieś problemy i przez nie są wyjątkowi, żeby tylko podać: "Bez mojej zgody" - prawniczka, który wyszła wbrew rodzinie za strażaka, prawnik, który cierpi na epilepsję, "Zdjęcie w godzinę" - bohater molestowany seksualnie, "Simpsonowie" - rodzina, która na pewno należy do ekscentrycznych, "Przeminęło z wiatrem" - niuans małżeński, "Obywatel Kane" - człowiek, który od zera przeszedłdo milionera, "Portier z hotelu Atlantic" - człowiek zdegradowany w pracy z powodu wieku. To nie są zwykli ludzie w czystym rozumieniu tego słowa. Ci ludzie są niezwykli właśnie przez włąsne dramaty, troski, czy cechy charakteru. Zwykłe osoby nie mają w sobie historii, nie ma filmów o zwykłych ludziach.
"Nieprawda, nie ma filmów o ludziach, którzy są stosunkowo szczęśliwi w swoim życiu, realizują się zawodowo i są kochani przez otoczenie"
Może dlatego, że rzadko kto jest w stanie przeżyć całe życie tak jak powyżej. Każdy czasem ma problemy, a że one są ciekawsze dla widza, to właśnie je się pokazuje.
Odnosząc się do dalszej części wypowiedzi - z tego wynika, że każdy z nas jest wyjątkowy, bo każdy albo choruje, albo traci bliskich, pracę itd.
Dla mnie to są problemy zwykłych ludzi, a nie ludzi niezwykłych. Można wręcz powiedzieć, że gdyby znaleźć kogoś, kto przez całe życie był szczęśliwy, to dopiero byłoby niezwykłe.
Tak, ale raczej nie zobaczysz filmu o pracowniku banku, który wiedzie życie jakich wiele, nie podejmuje karkołomnych wyczynów w celu odwrócenia istoty swojej egzystencji o 180 stopni, a na starość umiarkowanie gorzknieje jak wszyscy. Zobaczysz za to jak z kogoś podobnego powstaje morderca we "Wszystko gra", czy z kogoś innego w "Cześć Tereska", jak ktoś po traumie doznaje urazu psychicznego we "Fisher Kingu", albo poznasz sieroty, które uciekają przed czyhającym na ich spadek wujem w "Serii niefortunnych zdarzeń". Najważniejszą cechą tych wszystkich bohaterów filmowych jest to, że oni coś robią, a ludzie zwykli, zwyczajni przeżywają swoje życie baaardzo pasywnie, i nie jest ono jakoś specjalnie urozmaicone. Nikt nie będzie chciał oglądać filmu o facecie, który po studiach, na których był przeciętny, po przeciętnym zupełnie kierunku w wieku 25 lat żeni się z przeciętnie wyglądającą kobietą, z którą ma przeciętnie intelektualne dzieci, który pracuje jako urzędnik całe swoje życie, raz do roku jeździ na dwutygodniowe wakacje, w wieku 40 lat rozwodzi się, ma kilka przelotnych przygód miłosnych, przechodzi na przeciętną emeryturę, na której odkrywa (albo i nie), że będzie sobie pasjonująco strzelał przeciętne fotografie, a kiedy jego rodzice umierają też jest przeciętnie, bo ani za nimi strasznie nie tęskni, a jak już tęskni, to raczej nie tak, żeby się znowu powiesić. Taki jest żywot przeciętnego człowieka, zanudziłabym oglądając taki film, dlatego jest właśnie "Traman Show", "Skóra, w której żyję" i "Lolita", i dzięki im za to.
Paradoks tego odcinka - pedałujesz, zarabiasz na bilet, stajesz przed Jury które jest przedstawione w tym świecie jako Święta Trójca, dostajesz wybór/"szansę" jak główny bohater (który chciał żeby go wysłuchali zrozumieli i zrobili z tym coś) i kończysz mając swój własny kanał aby pedałujący mogli to łykać jak zwykłą rozrywkę. To nie jest prawdziwy świat ani prawdziwi ludzie.
Przecież to funkcjonuje i w naszym świecie. Tutaj tylko było przedstawione w innej formie. Punkty to u nas kasa, rowerek to praca na etacie. Jeśli jesteś dobry, trzymasz posadę, jeśli nie, sprzątasz po innych. Nakręcamy wciąż gospodarkę kupując rzeczy, które w ogóle nie są potrzebne do szczęścia, ale kupujemy dalej, bo 'może ta kolejna rzecz sprawi, że będę czuł/a się szczęśliwy/a'. Więc nabywamy nowe ciuchy, szybsze samochody, większe domy, sprawniejsze smartfony, aby zaimponować ludziom, których nie lubimy, ale niespodzianka! Za każdym razem okazuje się, że to jeszcze nam szczęścia nie dało. Więc brniemy dalej. Pracujemy na etacie, żeby na to wszystko zarobić, a później musimy pracować jeszcze więcej, aby to utrzymać. To nie tylko serial o przyszłości, do której dąży nasz świat. My już w niej jesteśmy! To już się dzieje, tylko pod inną postacią. I tak jak te osoby durnie wpatrujące się w ekran w tym odcinku, które nie zrozumiały przesłania głównego bohatera, tak my nie widzimy, że w tym siedzimy.
W jednym momencie dziewczyna mówi do tego chłopaka (przepraszam, imion nie pamiętam, a nie chcę przerywać i sprawdzać, bo piszę na flow), żeby kupił sobie aplikację, która podczas snu zaprogramuje mu mózg, aby odżywiał się zdrowiej. Podobne aplikacje istnieją w rzeczywistości, ale nie o to mi teraz chodzi. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na to, że ci ludzie są programowani non stop, siedząc na tych swoich rowerkach, ale i w swoim pokoju. Nie mają możliwości wyłączenia niektórych reklam, chyba że dostosują się do kary. Zamknięcie oczu skutkuje przeraźliwymi dźwiękami, które mają zmusić człowieka do oglądania dalej... Jeśli nie masz punktów, które zarobisz, tak nie masz w ogóle wolności. Wolność wyboru została im odebrana! Coś, co należy się każdemu, kto się tylko urodzi! Ale cóż, większość nawet nie wybierze inaczej, bo już są tak zaprogramowani, aby zostać w tym matrixie i nawet nie zadawać pytań. I to samo dzieje się u nas. My też jesteśmy non stop programowani. Nikogo nie dziwi w naszych czasach, że człowiek codziennie rano wstaje i idzie robić coś, czego nie lubi, co często źle wpływa na jego zdrowie, nie dla siebie, nie dla najbliższych, ale dla zupełnie obcej osoby, od której dostanie za to pieniądze (a teraz to już nawet tylko cyferki w banu. O proszę, czy to nie wygląda podobnie do tych punktów na ich tablicach...?), pieniądze, które następnie wyda na już coraz bardziej sztuczne jedzenie (znowu, coś wygląda mi to znajomo...). W czasach, gdy ludzie żyli w zgodzie ze swoją naturą, gdy byli głodni, szli do lasu, nazbierali owoców i mogli je zjeść. Mogli wybrać sobie, że pójdą teraz, albo za chwilę. Robili to dla siebie i dla bliskich. Teraz nie mamy tej opcji do wyboru. Wstajemy codziennie rano o porze, którą ktoś nam wskaże, idziemy jeździć na naszych rowerkach, aby zbierać punkty, które wydamy na głupoty, które nie są nam potrzebne, albo na sztuczne jedzenie. I nie mamy wyjścia. Płacimy nawet za to, że się urodziliśmy.
Ten odcinek nie pokazuje tego, do czego nasz świat dąży, powtórzę się. TO JUŻ SIĘ DZIEJE. A my bezmyślnie bierzemy w tym udział.
Według mnie ten odcinek idealnie się zakończył. Ktoś wcześniej wypowiadał się o tym, że jest zawiedziony zachowaniem głównego bohatera. Tak, ja też jestem. Tak, ja też chciałabym, aby każdy z nas pokazywał sobą i swoją twórczością wyższe wartości (choć dla każdego oznacza to co innego), jednak mimo to uważam, że to idelne zakończenie. Bo tak właśnie dzieje się naokrągło w naszym świecie. Myślę, że twórcy tego serialu nie chcieli pokazywać nam jak trzeba się zachować w takiej sytuacji, nie chcieli robić bohaterów wszech czasów z głównych postaci, nie chcieli dawać nam "najlepszego rozwiązania". Myślę, że chcieli tym uświadomić nas, że tak właśnie się dzieje na świecie. Myślę też, że chcieli nas zmusić do przemyślenia tego i do dyskusji. Gdyby facet zabił siebie albo kogoś z jury, gdyby nie przyjął tej posady, my poczulibyśmy się dobrze, że trzymał się swoich zasad. Ale to by było wyjście z tego matrixa. A twórcy chcieli pokazać jak zamknięty jest ten świat. Nie ma wyjścia. Wszyscy jesteśmy w klatce, co idealnie obrazuje ostatnia scena, gdzie facet głośno krzyczy o swoich ideach w swoim programie, po czym mija pingwina będąc w nieco większej klatce niż ta, w której siedział poprzednio i spogląda za okno na rozległe lasy, które wyglądają, jakby żaden człowiek od wieków tam nie był. No i pewnie nie był. Bo wszyscy są zamknięci w klatce.
W pierwszym akapicie sparafrazowałaś (po nicku zakładam że jesteś kobietą :D) cytat z fight clubu, a że to mój ulubiony film to szybko wyłapałem i przyjemnie mi się czytało całość XD
No proszę, nie byłam tego świadoma. Nie oglądałam tego filmu. :D
Miło mi w takim razie. :)
Naprawdę nie oglądałaś? No to chodziło mi o cytat "Jesteśmy niewolnikami w białych kołnierzykach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny, ani Wielkiego Kryzysu. Naszą Wielką Wojną jest wojna duchowa. Nasz Wielki Kryzys to całe nasze życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurzeni." Pierwsza część idealnie oddaje to co napisałaś wyżej :D
Obejrzyj, polecam bo ja już więcej nie powiem i tak już wystarczająco złamałem dwie pierwsze jego zasady XD
Naprawdę nie oglądała. Możesz zajrzeć do moich "oglądanych", jeśli nie wierzysz. :D
Dobry tekst. Rzeczywiście widzę podobieństwo. :D Hmm, zawsze jakoś tak omijałam ten film, ale może jednak rzeczywiście się skuszę.
a ja widzę w tym że ludzie choćby znali prawdę to patrzą na nią bezmyślnie, nie potrafią wcielić mądrości i przemyśleń w życie bo kiedy główny bohater mówi im prawdę oni widzą w tym tylko wariata i show bo to wygodniejsze, mieliby porzucić rowerek? zbuntować się? co dalej? akceptują rzeczywistość
uważam że ten typ zrozumiał że nic nie wskóra a jego śmierć będzie częścią show, więc miał tylko do wyboru wrócić na rower lub chociaż wybrać przyjemniejsze życie jako gwiazda show jednocześnie porzucając wartości typu wolność w których przestał widzieć sens
+ fajnie ukazane głupie cechy społeczeństwa
sami pisząc tu mądrości nie zmienimy nimi świata, ktoś to przeczyta, pomyśli: mądre, ale na co mu się to zda