Co myślicie o tytule pierwszego odcinka nowego sezonu? Jestem ciekawa czy ktoś ma jakieś pomysły co do fabuły nowego odcinka na podstawie tego tytułu ;) najbardziej prawdopodobne jak dal mnie wydaje się nawiązanie do Alfreda Tennysona (https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfred_Tennyson).
Może to podpowiedź co do nowej postaci która pojawi się w nowym sezonie? Ulisses? ;)
I na to czekam. :) Pierwszy odcinek był obiecujący, więc mam nadzieję, że dobrze poprowadzą ten wątek.
Po finale poprzedniego sezonu miałam złamane serce w równym stopniu co Vanessa, więc miło jest zobaczyć znowu wszystkich bohaterów w jednym odcinku, nawet jeśli jeszcze daleko im do ponownego zjednoczenia (w które mocno wierzę i mocno mu kibicuję).
Zobaczenie Vanessy w takim stanie (upodleniu jak je nazwał Lyle) do przyjemnych nie należało, ale to kolejny przykład, że najpierw trzeba sięgnąć dna, żeby móc się podnieść. No i nie mogę już doczekać się tej terapii. zastanawia mnie też Pan Zoolog od zakurzonych i niechcianych zwierzątek - będzie tylko miłą i przyjazną alterantwą dla potworów którym do tej pory interesowała się Vanessa, czy może kimś bardziej zagadkowym?
Potwór Frankensteina - nigdy mnie nie interesował i interesować nie będzie, ze wspomnieniami czy bez, to postać którj wątki najchętniej bym przewinęła. Dobrze, że nic tym razem nie recytował.
Dread Doctors czyli nowy super-duet uzdrowicieli potworów. Wyczuwam bromance. Niewiele wiem na temat dr jekyll'a and mr hyde'a więc jestem bardzo ciekawa co chorzy doktorzy nam zaserwują, zwłaszcza razem. I mam nadzieje że ten wątek nie będzie kręcić się tylko wokół Lili.
Ethan i Malcolm - tak będąc do bólu szczerą to po prostu czekam na ich powrót do Londynu + może jestem trochę ciekawa przeszłości Ethana + wkurza mnie, że Hekate za nim pojechała.
Co mnie zirytowało, i co wydaje mi się minusem otwarcia nowego sezonu to rozwinięcie wątku Potwora. Owszem, w originale literackim udał się na biegun, jak to miało miejsce w serialu. Tylko że w powieści miało to sens, monstrum uciekało przed swoim stwórcą. Tutaj wygląda na to Potwór wybrał się w podróż jedynie po to, aby przypomnieć sobie szczegóły poprzedniego życia.
Depresja Vanessy pokazana bardzo sugestywnie. Duża w tym zasługa scenografii i gry aktorskiej.
Ethan wydaje się równie złamany, co Vanessa. Przez całą scenę "odbicia" go, oraz późniejsza po prostu siedzi, jest bierny, wygląda jak zbite szczenię. I dobrze, nie ma już kozaczącego, twardego rewolwerowca.
Dr Jekkyl hindusem? Dość drastyczna zmiana fabularna w stosunku do książki. Nie wiem czy nie jest to przekłamanie. Kolorowych dopuszczano do studiów wyższych w latach 80 - tych XIX wieku? W poprzednich sezonach twórcy dość dobrze radzili sobie z oddaniem historycznych realiów, nawet jeśli czasem szczegóły niektóre były ciut przesadzone. Cała scena jego rozmowy z Victorem mocno teatralna. Ale mnie to nie przeszkadza. Ciekawe, jak będzie rozwiązany motyw transformacji, szczególnie w kontekście rasowym i klasowym.
Wejście Draculi świetne, mam wrażenie że w serialu nie zobaczymy samego Hrabiego. jedynie cień, usłyszymy jego głos, będziemy widzieć przerażenie na twarzach ofiar.
Aha, wydaje mi się że sam Alfred Tennyson nie ma znaczenia dla fabuły. Odcinek został tak zatytułowany aby podkreślić czas w którym sezon się rozpoczyna. Sama data pada w odcinku dwukrotnie, raz gdy Vanessa pisze list do Malcolma, drugi raz... nie pamiętam. Ale sam fakt, że twórcy serialu mocno podkreślają czas, musi mieć jakieś znaczenie.
Ogólnie - jest dobrze. Gotycko, wiktoriańsko i mrocznie.
Mnie się ten odcinek bardzo podobał i jestem w stanie olać wszelkie prawdopodobieństwo historyczne dla tego hinduskiego Dr. Jekylla :D
Do nowego sezonu zasiędłam z ociąganiem, znacznym opóźnieniem i z bardzo niskimi oczekiwaniami, z racji maniany odstawionej w poprzednim.
I mujborze jakiż to był błąd, a nawet błond! Ten odcinek mnie tylko i wyłącznie zachwycił.
Może to urok odkrycia na nowo PD, może to mejbelajn, ale miałam wrażenie, że pod względem muzyki, scenografii, dialogów, absolutnie cudownych, pięknych, urokliwych słów wypowiadanych melodyjnymi, kulturalnymi głosami aktorów wszystko było na jeszcze wyższym poziomie, niż ten, do którego PD nas przyzwyczaiło. Ale może to emocje przyćmiewają mój osąd :)
Nikt mnie nie wkurzał, nawet Mister Potwór. Nie było Lilly więc jest dobrze.
Nowe postaci tylko na plus: zakochałam się z miejsca w Dr. Jeckyllu (FANTASTYCZNY pomysł, żeby to był Hindus - nie wiem, czy tak było w oryginale, ale ten aktor pasuje tu IDEALNIE), Pani Doktorka od duszy super, Pan Zakochany w Zwierzątkach i Ich Cudzie - moja bratnia dusza :)
Muszę się specjalnie pochylić nad wąpierzami, miałam mieszane uczucia widząc tę udziwnioną dwójkę, oczekując na kolejne dziwadła w stylu tych gołych wariatek z poprzedniego sezonu. Ale wtedy pojawił się ON, o zachwycającym głosie. I już nie mam więcej pytań, ja nawet nie muszę wiedzieć, jak ON wygląda :D
Spodziewałam się durnego wątku w Juesej, ale o dziwo nawet było spoko. Fakt, że większość Amerykanów jest zabójczo przystojna też pomagał :P
Nawet mi się podobało spotkanie brytyjskiego arystokraty z Indianinem w Afryce :D "Musimy ratować naszego syna" czy jak to szło = siedziałam na tej scenie z idiotycznym uśmiechem na twarzy, składając rączki jak pensjonarka czytająca Trędowatą :D
Zaiste, jestem w niebie, to są tak totalnie moje klimaty, że aż siedzę spłoniona, jakby PD udał się do mnie w konkury i wie dokładnie, jak mi się przypodobać :D
Oby tylko nie zniszczyli tego, co tak pięknie się zapowiada! :(
Jakby co- zawsze zostaje Ci Jezus;)
Prawda, że ten sezon dobrze się zapowiada?
Oby tylko nie skaszanił się z hukiem...
Mówisz o najpiękniejszym z Jezusów? :D
Zapowiada się zacnie, mam nadzieję, że pójdzie w kierunku pierwszego (arcydzieła), nie drugiego (kiszki).
Mówię ( piszę ) o Jezusie, którego oczęta Cię uwiodły ;)
II sezonu nie uważam za kiszkę, ale był słabszy od I - przyznaję. Najbardziej drażniła mnie Lilija i zarozumiała do bólu córeczka wiedźmy, która teraz jeździ za Ethanem niczym groupie za gwiazdą...
A i chciałam dodać, że Ethan z krótkimi włosami już nie jest taki so fu*kin' hot:/
Moją uwagę teraz przyciąga dr. Victor"damsewżyłę,boLilimnie wdoopękopła" Frankenstein:)
Najpiękniejszy opis Frankiego, z jakim się spotkałam xD
Ale, że nie łapie Cię za serduszko to spojrzenie zbitego psiaka? Ethan jest teraz damsel in distress ;D Nieszczęśliwi mężczyźni mają pewien urok (przynajmniej w filmach xD), no weźmy na przykład doktorka ;)
Cieszę się, że się spodobało:)
W sumie dochtor 'konsumował' już wcześniej, ale teraz Lilija"botozłakobietabyła" Grejowa przyczyniła się do nasilenia nałogu- what a bitch!
Jakoś tak troszkę mniej mnie spojrzenie łapie;)
To znaczy nadal jest to mój ulubiony bohater ( mimo zagryzienia Sembene- cały czas liczę na to, że on jakoś wróci- voodoo czy cuś...), ale doktorkowi przyglądam się od początku i chyba wreszcie się dopatrzyłam;)
Etahn Ethan - kolega szeryf siedzący obok był absolutnie piękny! :D
BARDZO atrakcyjnie wypadł Victor ze swoim szalonym okiem i imidżem "urobiłem się po łokcie przy sprzątaniu zaniedbanej sutenery" oraz gładziutki Dr. Jekyll.
Etahn Ethan - kolega szeryf siedzący obok był absolutnie piękny! :D ----DAMN RIGHT SIS!
O tym samym pomyslalam, jednak przymiotnik "piekny" nie pasuje do archetypu rewolwerowca, wiec zamienmy to na przystojnego dzika :)
Ech, najpiękniejszy z pięknych :3
Mnie niestety sezon 2 rozczarował głęboko, być może dlatego, że poprzeczka została powieszona wyyysoookooo.
No zgadzam się, ale było jak dla mnie parę wątków, które mnie rozwaliły emocjonalnie- np. historia Vanessy.
Historię wiedźmy bym dała do jednego odcinka, zamiast całego sezonu za to.
No i cholernie mi szkoda było Sembene:( Me no like it. Beznadziejna śmierć.
Drugi sezon aż taki tragiczny dla mnie nie był,wiedźmy z początku były fajne ale im dalej tym miałem ich dość i chciałem powrotu klimatu i wampirów z 1 sezonu,no i po tym odcinku widzę że coś takiego będzie + ciekawe nowe postacie i wątki :D
O, już wiem, co mi się w tym odcinku naprawdę podobało - powrót to tego wiktoriańskiego romantyzmu, który tak pięknie kwitnął w pierwszym sezonie, kiedy to Vanessa spotykała się z Dorianem w oranżerii i wszędzie fruwały nawiązania do poezji i sztuki. Sam tytuł odcinka był cudooooownym pomysłem :)
Jekyll jest awesome, nie? ;D Co do studiów, to może dostał się tam jakimś hiper super rzutem na taśmę, miał jakiegoś protektora albo odznaczał się szczególnie wybitnymi umiejętnościami... Co mimo to nie zaskarbiło mu akceptacji i sympatii otoczenia.
Głos Vlada był super. Mam tylko nadzieję, że nie zostanie tak konkursowo schrzaniony, jak jego łysy poprzednik czy lalkowy Lucyfer ;)
A nie wydaje Wam się, że panów F&J coś łączyło na tych studiach? Coś więcej niż wspólne xerowanie notatek i chodzenie na Juwenalia?
Kiedy dr. Jekyll czyni dr. F gorzkie wymówki o ciszy przez 5 lat, w sensie, że tamten się nie odzywał a teraz "dzwoni, bo ma problem", to czuć jakieś napięcie...wiecie jakie:)
Też miałam taki przebłysk, ale Victor był prawiczkiem jeszcze w pierwszym sezonie, więc nie mogło być między nimi niczego wielkiego.
To by było bardzo fajne :) ale obawiam się, że gdyby ich coś łączyło, to Dr. Jekyll nie byłby taki wspierający dla romansu Victora z Lilly :)
Bardziej myślę, że łączyło ich wyjątkowe, silne, być może bardzo intymne, porozumienie dusz: opętanych swoją wizją naukowców, wyalienowanych jednostek, wyrzutków.
Ale on nie ma na celu rozbudzenia romansu V&L tylko zrobienie z L posłusznej niewolnicy i zabawki V. I co za tym idzie- uzależnienia od siebie i swoich czynów Victora:)
Tak mi się wydaje.
No cóż, na pewno nie można oczekiwać, że Dr. Jekyll spojrzy na Lilly inaczej, niż na obiekt badań, czy wręcz przedmiot. (przynajmniej MAM TAKĄ NADZIEJĘ)
Chodzi mi o to, że nie zdyskredytował od razu relacji Victora i Lilly, zachował się jak ktoś pragnący pomóc przyjacielowi - czy to jego związku, czy posprzątaniu po nim :)
Również odniosłam wrażenie, że chce znowu mieć Victora blisko siebie i zrobi wszystko, żeby tego dokonać - a chyba najkrótsza droga jest "przez Lilly" :)
Od bardzo intymnego porozumienia dusz nie tak daleko do skradzenia buziaka ;P A ogólnie to strasznie mnie ciekawi jak rozwinie się wątek tego czworokąta, może z tego wyjść coś naprawdę interesującego :)
Ależ oczywiście, że nie daleko :D Z tym że obawiam się, że za etatowego geja (choć nie jest gejem), którego seksualność, szczególnie ta w odniesieniu do tej samej płci jest w PD eksploatowana na maksa, robi Dorian. Który wciąż nie jest w stanie dorobić się swojego wątku, który nie polegałby na czymś innym, niż tylko seksualność.
Czworokąt może się okazać relacją znowu seksualną, rozczarowałoby mnie to, ale nie zdziwiło :(
Wróżysz, że Dorian i Lilly legną razem z Victorem i Jekyllem? Padnę trupem ze śmiechu, jeśli do tego dojdzie ;D Nie o take innowacyjność walczyłam.
Na Doriana jakoś nie mają pomysłu. Dziwne, bo postać jest tak barwna że bardziej się chyba nie da. Dla mnie on nawet nie musiałby mieć jakiegoś szczególnie wyrazistego wątku, mógłby wpadać co jakiś czas, prezentować nowe trendy w dandyzmie, stać w nonszalanckiej pozie i rzucać cyniczno-poetyckie uwagi. Zupełnie mi pasowało jak w pierwszym sezonie dyskutował sobie z Vanessą albo z Ethanem.
Może to kwestia tego, że postać ma bardzo domknięta historię, a sama książka nie bazuje na pełnej fajerwerków akcji, tylko na "rozkminach"? :) Wilkołaka i opętaną można wrzucić do jakiejkolwiek historii, Frankenstein miał stosunkowo dużo przygód. A biedny Dorian głównie "stał w nonszalanckiej pozie" ;)
Smakowanie absyntu wraz z kontynuacją, choć samo w sobie sympatyczne, do tej pory budzi mój niewczesny chichot. Tak zabawnie im to wyszło xD Ale lepszy absynt z wilkołakiem niźli evil plany z zombie :)
Nie wróżę, tylko smutno przewiduję :)
Ja również mam wrażenie, że na Doriana nie ma pomysłu. Kiedyś z kimś rozmawiałam na ten temat i chyba nawet pisałam o tym, jaką ja mam wizję Doriana - czyli kogoś, kto pomaga - niejako mimochodem - naszym milusińskim potworom. Bynajmniej jako dobry duszek, bardziej jako element chaosu, który od czasu do czasu wtrąca swoje trzy grosze zmieniając bieg fabuły - oczywiście na korzyść naszych bohaterów. A z racji tego, ze oni do pozytywnych NIE należą, to tym samym Dorian też wcale nie musi być pozytywnym bohaterem.
Jak piszesz - on wcale nie musi mieć wyrazistego wątku, może być z doskoku jak najbardziej. W osobie Doriana mogłaby również pięknie prezentować się epoka, z jej dekadencją, lecz również zakłamaniem i obłudą.
Irytuje mnie, że szczyt możliwości Doriana to seks i zawracanie w głowie innym bohaterom. Czyni to z Doriana tylko niewiele znaczący dodatek, odhaczający rubryczkę "ruchanie".
"W osobie Doriana mogłaby również pięknie prezentować się epoka, z jej dekadencją, lecz również zakłamaniem i obłudą." Pięknie to ujęłaś, podpisuje się pod postem obiema łapkami :)
Dorian mógłby być dla bohaterów takim consulting monster ;)
Dokładnie, też mi to przemknęło przez myśl :) Jak Jekyll tak się nachylał nad Frankiem... Plus to gadanie o łączącej ich więzi. Seksu wcale nie musiało być, wystarczy tzw. chemia między chłopakami - długie dyskusje nad sekcją zwłok, wymiana spojrzeń w laboratorium, czasem jakiś nieśmiały gest ;D Victor jest strasznie zblokowany jeśli chodzi o jakieś międzyludzkie i erotykę, romansik z Jekyllem pasowałby do obrazu :)
Długie dyskusje nad sekcją zwłok :) od razu stają mi przed oczami obrazki rodem np z bloga patolodzy na klatce i nastrój pryska...
Jestem pewna, że gdyby tylko Frankie i Jekyll mieli dostęp do internetów, byliby blogiem zachwyceni i szybko założyliby własny ;D
jedyne co laczy obu doktorkow, to z lekka szalona psycha :) co prawda przyslowie nie daleko pada jablko od jabloni jest tu nieadekwatne do stopnia pokrewienstwa, to zupelnie inaczej ma sie z kim przystajesz, taki sie stajesz :) a co do looku jekylla- tak, wyglada jak Jezus. Jezus z zadbanymi wlosami :) A na pocatku myslalam, ze to Dorian zapuscil grzywe.
Tak, wrócono do stylu sezonu 1, przynajmniej tak to odebrałam. Może i tak gotycko było w sezonie 2, ale z zasady go hejtuję :D
Dr. Jekyll jest mieszańcem, z racji nazwiska to jego ojciec jest białym Anglikiem, więc zakładam, że mógł się dostać na studia z jakimiś minimalnymi problemami.
O taaak, głos jest zachwycający :)
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przyklasnąć każdemu słowu, bo mnie również pierwszy odcinek tego sezonu porwał całkowicie! :) Aż boję się wypowiadać na głos me nadzieje w obawie by nie zapeszyć (tfu, tfu), ale czy to możliwe, że wreszcie w serialowym światku będziemy na coś czekać z utęsknieniem i co tydzień ekscytować się nowym odcinkiem zamiast odfajkowywać go ze znużeniem?
Postęp w stosunku do niemrawego s2 jest niesamowity, w tym jednym odcinku działo się więcej niż przez cały poprzedni sezon razem wzięty. Co ciekawe, mimo że serial zrobił się bardziej wielowątkowy przez to rozdzielenie bohaterów, to jakoś dla wszystkich znalazło się dość czasu i obyło się bez skakania po łebkach, na zasadzie nic nie wnoszących scenek, które mają tylko przypomnieć, że taki-to-a-taki-bohater wciąż jest w serialu. W wątku każdej postaci coś się wydarzyło, nastąpiło zawiązanie akcji, zarysowano kierunki rozwoju fabuły. Może najmniej ciekawy był wątek Calibana, ale to chyba wina tego, że jakoś sama postać jest dla mnie nieszczególnie interesująca. Plus cała ta jego podróż na biegun tylko po to, żeby po flashbacku ze swojej przeszłości zacząć drałować z powrotem - trochę dziwnie to wyglądało... Ale nie czepiam się, bo scena nie była w sumie zła, a cała reszta odcinka to już czysta rewelacja:
Świetne wątek z pogrążoną w depresji Vanessą, aż mi jej szkoda było :( Eva Green gra z takim zaangażowaniem, że czapki z głów. Scena z jak zwykle wybornym panem Lyle, który wnosi tyle ciepła i powiew optymizmu w ten cały mrok bardzo mi się spodobała - ten uśmiech Vanessy na jego żarty i to przytulenie się na koniec - ugh, nie powiem, że mi się nie zrobiło cieplej pod serduchem... No i pojawiają się dwie nowe, bardzo ciekawe postacie. Pani doktor rewelacyjna, w krótkiej rozmowie potrafiła skutecznie wstrząsnąć i zmieszać pannę Ajws, co najwyraźniej dobrze jej zrobiło :) Fajnie, że jej znajome oblicze nie jest jakąś fatamorganą Vanessy tylko ma związek z wiedźmą z s2. Wygląda to na początek interesującej relacji obu pań. Zoolog-pasjonat również mi przypadł do gustu. Udzielił mi się ten jego szczery zachwyt :) W ogóle w wątku Vanessy dużo było z takiego klimatu epoki - z jednej strony pojawiło się nawiązanie do twórczości Tennysona, z drugiej właśnie taki zachwyt nad tajemnicami świata, który nowoczesna nauka dopiero odkrywała (w czym natchniony pan przyrodnik przypominał mi nieco Victora z pierwszego sezonu).
No i zakończenie tego wątku iście gotyckie, świetna scena z Renfieldem i wampirami, Dracula intrygujący (mam nadzieję, że nie ujawnią zbyt szybko jego oblicza) i nawet pewna wtórność (znów krwiopijcy) mi nie przeszkadzała, bo był klimat grozy jak się patrzy.
Uff, rozpisałem się, a przecież jeszcze tyle atrakcji, więc postaram się streszczać ;)
Wątek Ethana też bardzo mi przypadł do gustu, było już może mniej klimatycznie, a bardziej sensacyjnie, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, takie westernowe atrakcje dodały nieco kolorytu. Dodatkowy plus za to, że mój ulubiony pan inspektor nie usunął się w cień po wsadzeniu Ethana na statek, tylko chce osobiście doprowadzić sprawę do końca :) Pojawienie się wiedźmowej córuni zaskakujące, zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co jej ładna buzia nie przeszkadza ;)
Victor - również bardzo na plus, przychylam się do pozytywnej oceny castingu na dr Jekylla, imho pasuje świetnie. Sam Frankie zyskuje tym swoim staczaniem się nie tyle w nałóg co w odmęty szaleństwa. Jego obsesja na punkcie Lily nabrała nieco rumieńców odkąd dostał kosza i teraz jednocześnie z marzeniem o niej pragnie jej unicestwienia. Kompan ze studiów też robił wrażenie nieco szalonego, więc mniemam że jak się dwóch szalonych doktorków dobierze, to będą z tego fajne sceny :)
Na koniec powędrujmy do sir Malcolma - Indianin na Czarnym Lądzie? Czemu nie? :) Brzmi może średnio, ale na ekranie wypadło nadspodziewanie dobrze. Takie lekkie naciągnięcia to też urok tego serialu, tym bardziej że scena była całkiem klimatyczna. Zapowiedź połączenia się wątku malcolmowego z ethanowym jest jak najbardziej trafionym pomysłem - sir Murray to człowiek czynu, a dzięki temu będzie miał cel i zajęcie. No i miałem mega banana na twarzy, że do serialu zawitał Wes Studi vel. Magua vel. Geronimo, czyli bohater filmów mojej młodości :) Dawno go już w niczym nie widziałem i muszę powiedzieć ze trzyma się świetnie. Wierzę, że u boku Malcolma zapełni lukę po nieodżałowanym Sembene.
Ufff! To tyle, przepraszam za takiego piętrusa, ale jaram się tym odcinkiem jak flota Stannisa ;) Jak ktoś przez to przebrnie, będzie miał przynajmniej satysfakcję, że podniósł statystyki czytelnictwa w narodzie ;)
Dołączę się do tych twoich zachwytów. Na plus, ze nie było Doriana o wymuskanej twarzyczce, jak dla mnie nudna postać. Choć może z Lilly jeszcze pokażą na co go stać. Ciekawi mnie postać Draculi. Dla mnie Mr Vlad ma twarz Gary Oldmana z filmu Coppoli, obawiam się, że tutaj moge być zawiedziona. Tym niemniej scena kiedy Renfield nadstawiał szyjkę do krwawego pocałunku miodzio. Intryguje mnie również postać pana Zoologa i tej psycholożki. Calibana lubię, ale mam nadzieję, że nie będzie się znowu przez cala serię użalał jak jakis pryszczaty gimnazjalista, że żadna laska go nie chce i jest brzydki.Jestem chyba jedyną osobą, która kibicuje Lilly. W końcu słusznie się wkurzyła. Choć moim zdaniem jej gniew powinien być skierowany w stronę Calibana, wkońcu to on zażyczył sobie zabaweczki, która ma mu dac przyjemność. Lyle- mam nadzieje, ze pozostanie taki uroczy z tym swoim fikusnym akcentem. Wątek Ethana jakoś nigdy mnie szczegolnie nie interesował, ale teraz aż nogami przybieram, by w końcu pokazali jego ojca. Fajnie, że Hekate za nim popłynęła, może namieszać. Oj piękny to był odcinek. Piękny.
Oby nigdy przenigdy( i 3 splunięcia przez lewe ramię świtem drugiej kwadry księżyca) nie pokazali twarzy Draculi, bo na 100% będzie to rozczarowanie... Lepszy i wymowniejszy obraz pośredni- czyli przerażenie w oczach ofiar...
Dorian, Lily i Caliban jak dla mnie mogliby zniknąć, te wątki nie są rozwojowe( nieumarli... i co? Pokażą ich degenerację? Już pokazali) . Zresztą jakoś nigdy nie przepadałam ani za historią Greya ani Frankensteina. Dziwne jest to rozciągnięcie wątków aż na 3 sezony, bo one są kompletnie jałowe.
Co do Lily- oczywiście, że słusznie się wkurzyła, ale na doktorka też miała prawo- traktował ja jak swoją własność. Taki love ale w stylu pruskim- kobieta ma znać swoje miejsce( coś pomiędzy wypchanym puszczykiem, maskotką a niewolnicą) i tyle.
Dziki Zachód zapowiada się porywająco!
Aczkolwiek zawsze w centrum forever and ever Miss Ajws :)
Ja również nie patrzę jakoś wyczekująco na Doriana, choć nie powiedziałbym, że jest nudny. Raczej jego wątek w poprzednim sezonie był dość nudny, ale sama postać wrzucona w ciekawszą oprawę i fabułę mogłaby sporo zyskać. Szczerze mówiąc nie wiem w jaką stronę miałby zmierzać w parze z Lily. Przekonamy się w następnym odcinku.
Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby w ogóle nie pokazali twarzy Draculi, w tym odcinku sprawdziło się to idealnie.
Ojciec Ethana może być kolejną wielce interesującą nową postacią. Jego relacja z synem jest chyba dość skomplikowana i mogą mieć naprawdę dobre wspólne sceny, jeśli fajnie to przedstawią. Plus czekam wciąż na uchylenie rąbka tajemnicy z - jak zakładam - raczej mrocznej przeszłości samego Ethana.
Jak cudownie jest pisać recenzję w samych superlatywach *_*
Podpisuję się pod twoim postem, zgadzam się ze wszystkim.
"Co ciekawe, mimo że serial zrobił się bardziej wielowątkowy przez to rozdzielenie bohaterów, to jakoś dla wszystkich znalazło się dość czasu i obyło się bez skakania po łebkach, na zasadzie nic nie wnoszących scenek, które mają tylko przypomnieć, że taki-to-a-taki-bohater wciąż jest w serialu. W wątku każdej postaci coś się wydarzyło, nastąpiło zawiązanie akcji, zarysowano kierunki rozwoju fabuły"
NO WŁAŚNIE. Ten odcinek udowodnił wszystkim, że jest możliwe zgrabne wprowadzenie do fabuły nowego sezonu, zarysowanie kilku nowych wątków, absolutne totalne NIE ZMARNOWANIE ani MINUTY na pierdoły, za to wykorzystanie czasu do pełnego potencjału. wszystko mimo kilku lokacji, bohaterów, wątków. Jakoś dziwnie na wszystko starczyło czasu, nawet na sceny wydawałoby się "niepotrzebne": całkowicie nieme i te z poezją! :D
Czyli DA SIĘ. Spoglądam niniejszym na co najmniej kilka seriali, które nie potrafią tej umiejętności posiąść. Dla których milczący bohater nie jest w stanie przekazać co się dzieje na ekranie swoją grą, ciałem, nie - musi MÓWIĆ, choć zazwyczaj wychodzi z tego bełkot.
Ja też nie przepadam za Clibanem, ale nawet jego stolerowałam :)
"W ogóle w wątku Vanessy dużo było z takiego klimatu epoki"
też na to zwróciłam uwagę :)
Co do Ethana - zauważyłam jego "good luck" w kwestii dowiezienia go do ojca. Wiele mówiące :) Czyżby Ethan czekał na pełnię?
"Jak cudownie jest pisać recenzję w samych superlatywach *_*"
To nowe, ciekawe doświadczenie ;)
100% racji w kwestii nie marnowania czasu antenowego i wykorzystywaniu każdej minuty do maksimum. Widać ile zależy od dobrego scenariusza. Ten odcinek był wyjątkowo przemyślany i wyjątkowo dobrze napisany. Absolutnie każda scena była uzasadniona, każda coś wnosiła, nawet te - jak mówisz - sceny nieme i z poezją coś mówiły o bohaterach - o tym co przeszli, albo przechodzą, o ich nadziejach itp.
Fakt, to "good luck" Ethana było niezłe, trochę się chyba nawet ironicznie uśmiechnął pod wąsem, więc wnoszę, że pełnia tuż-tuż ;)