wampiry / szatan i opętania
ksiąz, który po prostu rozpier..... mnie tekstem: "do you really want to be normal ? "
wilkołak
zabójstwo van Helsinga ;->
("potwora") Frankensteina
a niedługo też narzeczoną ("potwora") Frankensteina ;->>>>>>
a Grey to kto ? - oprócz tego, że nie można go zranić/zabić i żyje już nie wiadomo jak długo <jak sam
powiedział 15 lat to mgnienie>
No wiesz, takie The Vampire Diaries też jest o wampirach. Mimo to, ja tam żadnego podobieństwa do Penny Dreadful nie widzę.
Poza tym, fabuła to nie wszystko. Liczą się też dialogi, scenografia, kostiumy, muzyka. W PD postacie są dobrze wykreowane, nieraz stają przed moralnymi dylematami, gdzieś w gąszczu tych wszystkich potworów kryją się ciekawie ukazane relacje międzyludzkie. Natomiast jedynym dylematem, jaki mają bohaterowie Sleepy Hollow, jest rozkmina jak pokonać potwora, który odwiedza miasteczko w danym odcinku :D Podsumowując: nie, nie sa to podobne seriale. Podobna tematyka to za mało, aby postawić te seriale na tej samej półce.
Brakuje mumii, ale i to nadrobią. Pojawienie się wilkołaka było ostatecznym przegięciem i sygnałem, że scenarzyści stracili kontrolę nad materiałem. Misz-masz, choć pięknie nakręcony i zagrany
Stracili kontrolę? Przecież on już bodaj w 1 odcinku zmasakrował jakąś dziewczynkę.
Zupełnie poważnie:
- Kuba Rozpruwacz
- Sweeney Todd
- ktoś z kolekcji Edgara Allana Poe - moim zdaniem pasowałoby do klimatu
Świetne zestawienie! Ja bym do tego dodała jeszcze jakiegoś bardzo inteligentnego, kapryśnego, aroganckiego super detektywa, a co :P
Szkoda tylko, że nastrojem nie wpasuje się Evy, jej brat, O'Connel, Ardeth Bay i Imhotep z mojej ukochanej Mumii.
Ojej, zapomniałam o Sherlocku! Wstydam się straszliwie. Ale nie wyobrażam sobie, kto po Kjukamberze mógłby zagrać Sherlocka - tym bardziej że gdyby Bena przebrać w wiktoriańskie ciuszki odnalazłby się w PD znakomicie.
Ej, jak zaczęli odkrywać te egipskie tatuaże, to naprawdę spodziewałam się, że z jakiejś piwnicy zaraz wyskoczy Imhotep :D Chandler sprawdziłby się jako zamiennik O'Connela :D
Och, Benek w cylinderku <3
Uprzejmie się nie zgodzę - Brendan ma naturalny urok i charyzmę, a niestety Josh o ile fajny gość i go lubię, to zamiennikiem O'Connela dla mnie przynajmniej nigdy nie będzie :) Jest zbyt sztywny, jak rany brechtałam po tym jego pocałunku z Doriankiem, taki był chłopina niezręczny :D
Ależ wiadomo - Brendan to Brendan i O'Connel bez jego olbrzymich, błękitnych oczu to w ogóle nie jest to samo. Ale początkowo myślałam, że Ethan będzie właśnie czymś w rodzaju O'Connela - sympatycznym, zadziornym, kowbojem z ładną mordką, rozładowującym atmosferę. Ale koniec końców postanowiono raczej zrobić z niego chłopię z problemami.
Sztywny? Nie przyuważyłam - aż muszę jeszcze raz obejrzeć tę gorszącą scenę, bo przyznaję, zaskoczona byłam tym nagłym wybuchem uczuć i nie skoncentrowałam się jak należy na grze aktorskiej ;)
Oj, no, ukochana mu umiera, mroczna tajemnica czai się za kołnierzem, a tu taki wybuch namiętności w kierunku jednak dość nieoczekiwanym. Wiadomo, że życia sobie jeszcze bardziej komplikować nie chce (zresztą miłość do Brony jest tego dowodem - taka prosta, szczera i na dodatek "z terminem", co paradoksalnie jest mu chyba na rękę - może trochę nieświadomie).
A co byście powiedzieli na tajemniczego osobnika o korzeniach cygańskich nazwiskiem Heathcliff?
Bardziej miałam na myśli niezręczność w całowaniu osobnika tej samej płci w przypadku Josha :D Widziałam wystarczającą ilość filmów i seriali z gejowskimi wątkami żeby przyuważyć, że o ile niektórym aktorom obcowanie z przedstawicielami swojej płci przychodzi naturalnie, o tyle niektórym wciąż jest łyso :D O ile chłopina grający Doriana odnalazł się w roli, o tyle biedny Josh już nie bardzo :D
Heath może być, czemu nie :)
No tak, Josh był jakiś taki sztywniutki. Ale to porządny chłopina, grzeszyć nie chciał :P
OMG, Heathcliff... że też o tym nie pomyślałam <3 Tylko co on by robił w Londynie? On to się raczej powinien szwendać po jakich wrzosowiskach ;)
W ramach postępującego przemysłu zaczyna wycinać się naturalne środowisko Heathcliffa ;) "Wichrowe Wzgórza" są czasem interpretowane jako powieść o przemijaniu świata współczesnego autorce. Heathcliff jest jak burza, niszczy, potem wszystko pozornie wraca do porządku, ale nowe pokolenie jest już słabsze, okaleczone. Tak więc, czy ta burza nie mogłaby zawitać do Londynu? :)
A pewnie, niech wita, jestem jak najbardziej za :D Sztuką tylko dobrać odpowiedniego aktora do roli. Przy Dorianku na przykład sfak apowali, moim zdaniem, a Heathcliff to postać tak samo wymagająca, żaden byle aktorzyna ze spalonego teatru tego nie udźwignie.
Ciekawa interpretacja... wątpię, żeby Bronte rzeczywiście miała to na myśli (tzn. świadomie), ale wiadomo jak to jest z interpretacjami ;) A ta jest fajna.
Przepraszam, a gdzie wampirzyca o lesbijskich skłonnościach, z „Carmilla” S. LaFanu? Mogłaby poderwać Vanessę. A co dr Jekkyl'em oraz panem Hyde? A w wyprawie do źródeł Nilu, jaka niechybnie odbędzie się w drugim sezonie mógłby uczestniczyć tajemniczy kapitan okrętu podwodnego Nautilus. W międzyczasie też mógłby przyjechać z Providence młody Amerykanin, zafascynowany wiedzą tajemną, o nazwisku Charles Dexter Ward.
Przepraszam, a gdzie wampirzyca o lesbijskich skłonnościach, z „Carmilla” S. LaFanu? Mogłaby poderwać Vanessę. A co dr Jekkyl'em oraz panem Hyde? A w wyprawie do źródeł Nilu, jaka niechybnie odbędzie się w drugim sezonie mógłby uczestniczyć tajemniczy kapitan okrętu podwodnego Nautilus. W międzyczasie też mógłby przyjechać z Providence młody Amerykanin, zafascynowany wiedzą tajemną, o nazwisku Charles Dexter Ward.
No, jest, jest. Z drugiej strony, Ward w minipowieści Lovecrafta swoją okultystyczną edukację zaczyna coś około roku 1920. Twórcy musieliby sięgnąć 30 lat do przodu. Skoro w przypadku Victora Frankensteina sięgnęli aż 90 lat do tyłu (powieści Shelley dzieje się u schyłku XVIII w.) to takie wybiegnięcie do przodu można by im wybaczyć.
No, hmmm, w końcu postmodernizm. Poza tym, Ward to naprawdę dobry pomysł - gdyby dobrze poprowadzić tę postać, efekt mógłby być niesamowity.
Wcześniej wymieniłam Heathcliffa - tajemniczy Cygan, zły, ale jednocześnie niezupełnie zły, zrozpaczony, zdeterminowany. A teraz jeszcze przyszła mi do głowy Berta Rochester. :D
No to proszę się zdecydować: albo Berta, albo Cygan. Jedna siostra Brontë na serial wystarczy. Ja osobiście widziałbym Heathcliffa. Rolę kompletnie obłąkanej i pięknej wiktoriańskiej damy obsadziła Vanessa. Po za tym, gdyby wrzucić do serialu postać Cygana, to miałbym ubaw ze słodkiego bólu wiadomej części ciała u co po niektórych. „Nie dość ze homoseksualizm promują, to jeszcze mniejszości etniczne”.
Aha! Internety gdzieś coś mówiły, że Logan faktycznie ma zamiar wprowadzić postać detektywa kierującego się dedukcją, który będzie prowadził śledztwo w sprawie morderstw dokonanych przez Ethana – wilkołaka.
Kurcze, w dla mnie Heathcliff na zawsze pozostanie gościem z mordeczką Ralpha Fiennesa :)
Detektyw będzie? Olala
Oj, no dobrze, dobrze. Heathcliff też by mi bardziej pasował, choćby dlatego, że ubóstwiam "Wichrowe Wzgórza". Taki opętany żądzą zemsty Cygan, który - powiedzmy - mógłby mieć pewne porachunki z Dorianem. Yep :)
Co do Berthy, to też może być ciekawa. Na przykład krytycy "Jane Eyre" często stają w jej obronie, negując w ogóle fakt szaleństwa tejże. Więc może w roli "ależ Vanesso, nie jesteś wcale szalona", jeszcze w świetle tego, co kończyło sezon 1, Bertha byłaby dobra. Ostatecznie mogłaby wyjść za doktora Frankensteina, który chciałby ją uleczyć, jednak w końcu okazałoby się, że nie ma z czego. Jeszcze egzotyczne wyspy można by dorzucić... Nie brzmi zachęcająco?