Albo McKinley wraca do McKinley! :D
To znaczy, nowe odcinki coraz bardziej przypominają stare - śmieszne i oryginalne docinki
w dialogach są znowu naturalne, Sue jest coraz bardziej wredna dla wszystkich, (a raczej
cięta, bo wredna to ona już chyba nie będzie :() odcinki skupiają się na całym chórze, a nie
tylko na pojedynczych wątkach jak Finchel czy Klaine i oczywiście opowiadają o konkretnych
problemach. (ból związany w końcem szkoły, przemoc w rodzinie)
Albo mi się wydaję, albo przerwa dobrze na nich podziałała :) Postać Joe'a nie jest olewana,
jak to było z Rorym oraz generalnie, wszystko już nie jest takie chaotyczne. No i na koniec -
Liceum znowu przypomina liceum. Bo dotychczas przez cały sezon miałam wrażenie że
Glee ze szkołą łączą tylko korytarze i dzwonki. Ta relacja uczeń - nauczyciel jak na moje się zatarła.
No i wróciły przyśpiewki!! :D
przyśpiewki? :D
zgadzam się w 1oo%, czuć klimat starego Glee, może dlatego, że scenariusze do ostatnich odcinków ponoć pisał sam Ryan. :) cieszył mnie powrót relacji z nauczycielami, chociaż nadal uważam, że postać Willa została zmasakrowana w tym sezonie. dopiero ostatnio jakoś 'odzył'.
mi się ironiczna Sue podoba, już im brakowało pomysłów na jej wredne akcje.
Ryan napisał odcinek o balu, props Ian Brennan a nationals Ali Adler ;) naprawdę jeśli ostatni odcinek bd na tym poziomie ( a może jeszcze wyższym) to koniec tego sezonu jest po prostu cudowny.