co zrobił Manderly z tymi posłami do Białego Portu,bo już nie pamiętam? :Pz góry dzięki
Daruj sobie te obraźliwe wstawki, dziecinnie to wygląda.
Mam nadzieję, że się wyliże. Jak nie, będę bardzo ubolewała, ale zginąłby jak bohater, ród może być dumny. A on chociaż może znajdzie spokój i spotka się z ukochanym na drugim świecie. Na szczęście kanonicznie nie jest jedynym Tyrellem a nawet nie jest (co raczej logiczne) dziedzicem.
dobrze homoseksualista Loras , ty się zmartwisz ale Cersei pewnie poprawi to humor chociaż trochę xd
W ksiazce jak to jest Margery wie ze Olena chce otruc Jofriego na weselu i sie godzi na to czy jest nieswiadoma i mowi jej dopiero po jak w serialu?
Dobry wieczór dodam od siebie 3 grosze .
Według mnie sprawa wygląda następująco Freyowie byli gośćmi tylko i wyłącznie na ternie objętym władzą przez Manderlych po przekroczeniu tej granicy prawo gościnności przestaje obowiązywać .
Mordując tych 2 gagatków na ziemiach np Boltonów nie złamali prawa gościnności , ponieważ to już nie było ich domostwo (Prawo gościnności ochroni cię pod jego dachem ) czyli na jego ziemiach tam gdzie poza seniorem np Starkiem , Tullym on stanowi prawo .
Dla mnie sprawa jest prosta - przybywam jako gość z rodu Freyów do Białego portu, a do domu już nigdy nie wracam. Zabił mnie gospodarz, nie jakiś wilk w lesie, czy jeden z banitów, zabił mnie Wyman Manderly, który jeszcze przed chwilą ze mną ucztował pod swoim dachem. A to, że pozwolił mi wyjść i dopiero wtedy wbił mi nóż w plecy tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia. Bo na tym polega prawo gościnności-ja jestem twoim gościem, a ty nie możesz mnie zabić.
Dajmy na to, że jakiś ser X chce przenocować u lorda Y, zjadł pod jego dachem, zostawił wierzchowca i dostał schronienie, później rusza, gospodarz daje mu prezent na drogę, prawo niby wygasa, idzie kawałek z tym swoim pięknym wierzchowcem, a za chwilę dostaje kosę w plecy i gospodarz kradnie konia. Czy prawo gościnności zostało złamane? Moim zdaniem tak.
"Prawo gościnności obowiązuje w gościnie a nie na wieki wieków bo odwiedziłeś kiedyś kogoś."
Ale morderstwo miało miejsce w krótkim czasie. Można założyć, że dopóki bezpiecznie nie wrócę do domu nadal jestem pod ochroną i gospodarz łamie prawo zabijając mnie. Bo tak jak mówię, gdzie jest ta konkretna granica 3...2...1 już nie jesteś moim gościem, nóż w plecy. Rozumiesz o co mi chodzi?
"Nie wiem też czemu miałby kłamać w tej kwestii."
A po co miał kłamać o tym jak mu przykro, że Freyowie zaginęli, bo bardzo ich polubił. Że nie ma z tym nic wspólnego, że chętnie wyruszy z Hosteenem do walki. Prowadzi swoją grę jak każdy.
Wyżej odpowiedziałam już fune wrzucając dwa cytaty związane z krwawymi godami. Wyraźnie mowa jest tam o rytuale chleba i soli ropoczynającym gościnę. Nie jest to zaproszenie, nie jest to nawet miłe przyjęcie, jest to konkretny obrządek. Ja naprawdę się z tobą zgadzam z moralnego, nawet logicznego punktu widzenia. Jednak prawo to prawo. Niedawno czytałam artykuł o tym, że obecne przepisy w Polsce umożliwiają zmuszenie do ponownej zapłaty stronę umowy. Wszystko zgodnie z prawem, chociaż jest do absurdalne.
Co do podanych przykładów. A może i tak było a ludzie Manderliego znaleźli jedynie zwłoki a reszta jest historią? Żartuję, ale właściwie prawie nic nie wiemy :) Tak samo, jeśli zostali zabici faktycznie za bramą to też nie wiemy jak daleko za nią. Zdarzeń nie dzielą 24h, o ile dobrze pamiętam.
"właściwie prawie nic nie wiemy :)"
Wiemy bardzo dużo z różnych wskazówek w książce. Teorię ogólnie potwierdził Martin.
"Tak samo, jeśli zostali zabici faktycznie za bramą to też nie wiemy jak daleko za nią."
No właśnie, nie można ustalić dokładnej granicy, gdzie prawo wygasa. Prawo gościnności powstało po to, żeby człowiek jako gość czuł się bezpieczny. Więc jak wyjdę od gospodarza z poczuciem, że zaraz może mnie zabić, bo nie łamie tym świętych praw boskich to co to zmienia? Chyba jedynie to, że przed śmiercią zjem obiad z człowiekiem, który zaraz mnie zamorduje :D Nie chodzi o prawo, ani o moralność tylko o bezpieczeństwo. Freyowie myśleli, że są bezpieczni, Starkowie myśleli że są bezpieczni Ja nie widzę różnicy.
http://www.youtube.com/watch?v=re-ERvBMKTU
Wyżej przykłady są raczej przy stole, ale tutaj Martin ogólnie mówi o prawie gościnności, którego sam nie wymyślił, gospodarz zapewnia bezpieczeństwo gościowi, gość ma okazać szacunek gospodarzowi, można szukać usprawiedliwień, dał jakieś prezenty (konie z tego co pamiętam, bo Freyowie przypłynęli na statku) co niby go zwalnia więc od tej pory może ich zabić. Ale w oczach ewentualnych bogów, którzy według widzów powinni ukarać cały ród Freyów za KG, wiadomo jakie były intencje Manderlyego, jego sumienie jak napisałaś wyżej wcale nie powinno być przez to czystsze. Poza tym dochodzi tutaj kolejna zbrodnia czyli kanibalizm.
Freyowie zaprosili do siebie kilkanaście tysięcy osób z góry wiedząc, że chcą ich wszystkich zamordować. Oni złamali prawo gościnności masowo w wyjątkowo haniebny sposób.
Co do roli prawa gościnności w religii wywodzi się ono z wierzeń Pierwszych Ludzi więc im dalej na Północ tym mocniej jest kultywowane. Eddard Stark przyznał, że był już wszędzie w Westeros i żaden lord nie ugościł go tak dobrze jak górskie klany z Północy. Dzicy za Murem również kultywują ten zwyczaj. Złamanie go jest traktowany jako jeden z najcięższych grzechów przeciwko Starym Bogom.
Tam gdzie przeważa wiara w Siedmiu również przestrzega się tego zwyczaju ale bardziej na zasadzie przyzwoitości niż religii. Jeżeli masz gościa masz mu zapewnić bezpieczeństwo. Oczywiście bywają sytuacje gdy gość okazuje się zdrajcą i chce twojej śmierci wtedy masz prawo go osądzić, zabić lub uwięzić. Walder, z góry chciał wymordować ludzi z Północy udając życzliwego gospodarza więc nie spełnia tego warunku.
Idąc dalej na południe w Dorne prawo gościnnosci znaczy mniej niż prawo zemsty. Często zdarzało się, że gość został otruty na kolacji itd. Na Żelaznych Wyspach prawo gościnności też nie jest tak mocno kultywowane. Jako przykład można podać Krwawy Donżon na Pyke gdzie kiedyś wydażyło się coś podobnego do KG.
Dokładnie, każdy ma własne zasady, według Freyów prawo gościnności nie zostało złamane, a w świecie gdzie król=prawo też nie, bo jeszcze dostali ułaskawienie.
Jedynie w oczach ludzi, głównie związanych z tym wydarzeniem, głównie z Północy. Manderly zrobił to tak, że nawet jeśli złamał to nikt o tym nie wie.
Chciałabym zauważyć, że w Essos też było znane prawo gościnności.
Gdy to "gość okazuje się zdrajcą i chce twojej śmierci" to wtedy on łamie święte prawo gościnności i naraża się bogom.
Poza tym Walder wyraźnie zaznaczył Robbowi:
"– Znakomicie – odezwał się lord Przeprawy. – To było dobrze powiedziane, Wasza Miłość. „Słowa nie mogą tego naprawić, he”. Dobrze powiedziane, dobrze powiedziane."
A następnie jeszcze dosadniej powiedział (wprost wręcz ostrzegał)
"– Muszę nadzorować przeprawę moich ludzi przez rzekę, panie – sprzeciwił się Robb.
(...)
– Prosiłeś o prawo przejścia, a ja ci je przyznałem i nie powiedziałem „być może”, he. Ale rób, co chcesz."
Patrząc na to i biorąc pod uwagę, co napisałeś, można pokusić się o stwierdzenie, że Walder zdecydowanie traktował go jak zdrajcę, więc jak najbardziej była to sytuacja "wtedy masz prawo go osądzić, zabić lub uwięzić". Bardzo możliwe, że on w swoich oczach poczuł się moralnie usprawiedliwiony. Tylko tak mogę sobie tłumaczyć, że tak mądry człowiek dał się wmanewrować w lannistersko-boltonowski plan bazujący na złamaniu przez niego jednego z najświętszych praw boskich i ludzkich i że zgodził się wziąć na siebie i cały ród taką odpowiedzialność.
Tak czy owak po pierwsze, jeżeli tak chcecie (wybacz liczbę mnogą, ale zwracam się do wszystkich zwolenników tej opcji), żeby cały ród Freyów poniósł konsekwencje złamania prawa gościnności podczas wesela Edmunda to również powinniście być za tym, żeby i ród Manderlych upadł, bądź żeby Petyr, Olenna i Stannis za królobójstwo (ten ostatni przy okazji za zabicie krewnego), Tyrion za ojcobójstwo (które jest złamaniem najbardziej świętego prawa bogów i ludzi) ponieśli ogromne konsekwencje. Bo nie bardzo rozumiem relatywizm, jedni są be, a inni cacy skoro prawo to prawo.
Po drugie, jeszcze bardziej nie rozumiem, dlaczego zamiast rozmawiać o Manderlym i o tym ohydnym czynie, który zrobił, zmienia się temat i przerzuca na Freyów. Tym bardziej, że jak najbardziej jest podstawa do dyskusji, co do złamania przez Mandery'ego prawa gościnności. A zamiast tego rozmywa się sedno i rzuca, jak to straszni Freyowie zrobili KG. O KG było już mnóstwo tematów, o tym, jacy oni okropni napisano mnóstwo postów, wiadomo że Walderowi życzy się jak najgorzej i całe (prawie) forum by go bardzo chętnie zlinczowało, ale ten temat jest o czymś (o kimś) zupełnie innym.
ja tam lubię starą łasicę,ale długo nie pożyje,a po jego śmierci wszystko co stworzył się rozleci...więc ród Freyów i tak długo nie potrwa,przynajmniej tak liczny.A ja bynajmniej nie chce żeby wszyscy ponieśli konsekwencje,tyle że część już ponieśli-Tyrion jest żebrakiem na wygnaniu,Stannis siedzi i zamarza pod Winterfell,a Freyowie stali się obiektem drwin i wręcz nienawiści ze strony lordów Dorzecza i Północy.Jak najbardziej wszystkie te zachowania bohaterów powinny być w jakiś sposób potępione,ale krótko mówiąc te intrygi i królobójstwa to po prostu ludzki świat,a ci Bogowie,którzy nienawidzą złamania prawa gościnności czy ojcobójstwa,po prostu nie istnieją.A nigdzie nie jest napisane że Czerwony Bóg(bo raczej tylko on istnieje,przynajmniej są na to dowody) nie potępia takich zachowań,więc ujdą bezkarnie...z czego w wielu przypadkach się ciesze.Kibicuje Stannisowi od chwili,gdy został pokazany,a postać Manderlyego jakoś przypadła mi do gustu nie dlatego,że zeżarł Freyów,ale dlatego,iż pokazał że jest niezłym badassem na Północy,kto wie,Roose jeszcze sobie na nim zęby może połamać.
Podsumowując-bohaterów raczej kara nie spotka,Freyów nie chce masowo usmiercać bo jest to jeden z ciekawszych rodów,no i hmm o Manderlym i Stannisie już napisałem.
Pzdr
Ale mi nie chodziło o prywatne sympatie i antypatie, a o podejście do samego prawa i odpowiedzialności za jego złamanie.
Piszesz, że bogów nie ma. Może są, może nie ma, Martin powiedział, że to nie jest najważniejsze. Gdzieś tam w temacie o bogach i ich istnieniu cytat.
Jednakże jak się zastanowić to wśród tych, którzy skończyli marnie wielu złamało wcześniej prawa bogów i ludzi, jak to choćby było z Robbem czy Tywinem. Jaime chyba tylko dlatego, że zrobił to w szlachetnej sprawie stracił tylko rękę, ale z drugiej strony życie bez tego, co go najbardziej definiowało jest dla niego przekleństwem, do tego jeszcze z nim Martin nie skończył.
Ale jak pisałam, albo traktujemy wszystkich równo względem prawa i żądamy za każde złamanie konsekwencji (bądź przynajmniej spodziewamy się ich/akceptujemy) albo każdemu dajemy prawo do usprawiedliwiania się i wywinięcia od konsekwencji - nie jest to tożsame z kibicowaniem danej postaci bądź antykibicowaniem, tylko po prostu nie można mówić, że ktoś jest super, bo złamał prawo i niech to robi jeszcze więcej, a inny jest potworem, bo złamał prawo i zabić go i wszystkich jego potomków do dziesiątego pokolenia.
Zgadzam się ze wszystkim, tylko jedna uwaga co do polskiego tłumaczenia w książkach :)
"Prosiłeś o prawo przejścia, a ja ci je przyznałem i nie powiedziałem „być może”, he."
W oryginale jest "You wanted crossing and I gave it to you, and you never said mayhaps, heh."
To Robb miał powiedzieć "być może" nie Walder, tak jak w tej zabawie. Dlatego według Freyów prawo gościnności nie zostało złamane, bo przysięga nie była wiążaca.
Co do Stannisa- nie jest on królobójcą. Wszyscy których zabił (żadnego bezpośrednio) to uzurpatorzy.
A ja to zawsze sobie tłumaczyłam, że niezależnie od tego, kto co obiecuje, "nie musiał mówić prawdy, ale przysięgi były wiążące, chyba że użył słów „być może”.
No bo inaczej to nie miało żadnego sensu.
Ale zdecydowanie Twoja wersja jest lepsza :D
Masz rację, wedle tych zasad nie mogę na równi porównywać namaszczonego króla Joffreya i zwykłego pretendenta Renly'ego. Ale zostaje zabicie krewnego (nie jest to miejsce na dyskusje o Stannisie, więc nie chciałabym tu jej zaczynać, od razu mówię, że się tu nie porozumiemy, bo wiem, że darzysz ogromnym afektem, a ja go tylko lubię, ale mimo mej sympatii - nie mylić z poparciem życiowej aspiracji - bez dwóch zdań uważam, że to jego obciąża morderstwo brata, z czego zresztą doskonale zdawał sobie sprawę) i że jeżeli mu się nie uda - a wg mnie tak docelowo będzie- to właśnie z tego powodu)
Ok, to nie będę rozpoczynać :) Uwielbiam Stannisa, ale to nie jest tak, że usprawiedliwiam wszystko co robi. Mnie też nie przekonują argumenty typu "Stannis spał, gdy to się stało" XD Chociaż w tym przypadku popieram zabicie Renlyego, który zdradził brata, tak samo jak Rhaegara przez Roberta, mimo że to też zabójstwo krewnych.
Po przemyśleniu zdecydowanie odwołuję, jakby nie patrząc nasza rodzima wersja nie ma sensu. Wychodzi na to, że intuicyjnie wiedziałam, o co chodzi, a mózg próbował to sobie jakoś dopasować do samego tekstu :D O wiele lepiej się czuję znając oryginał :D wielkie dzięki za sprostowanie :)
Lepsze poparcie niż wyparcie ;) Reszty nie będę komentować, bo się zrobi z tego wielopostowa dyskusja, która i tak nie zakończy się żadnym konsensusem :D W każdym razie, gdyby nie byli braćmi (co powstrzymywało nawet takich gierojów jak Greyjoyowie) to hulaj dusza, nie miałabym uwag. Posłuszeństwo swojemu lordowi seniorowi i owszem, ale za wypowiedzenie go nie można jednak zabijać (co nie znaczy, że nie rozumiem motywów, zdaję sobie sprawę, że Stannis, jeżeli chciał iść dalej, nie miał innych opcji) - tak to się pokrótce przedstawia wg mnie.
Co do Rhaegara to ten porwał Robertowi narzeczoną, ponoć nawet z nią kopulował, więc Robert - jak dla mnie - bez dwóch zdań miał prawo do reakcji zgodnej ze swymi czasami (czy jak kto woli realiami).
Spoko, też uważam, że w oryginale ma to większy sens :)
Zgadzam się, Stannis jest zabójcą krewnych, ogólnie bracia Baratheon na własne życzenie zostali zmuszeni walczyć przeciwko sobie, pytanie czy został przeklęty od tego momentu skoro całe życie nie miał łatwo.
Zgadzam się, że nie było mu przyjemnie, stąd też zapewne i późniejsza osobowość. Ale czy to okoliczność łagodząca? Obawiam się, że nie. W ogóle z tym przekleństwem to trochę tak wygląda jakby nie wolno było braciom nawet stanąć przed sobą naprzeciw w bitwie, w której jeden zabiłby drugiego w tzw. sposób honorowy. Ogólnie kicha. A wnoszę to po tym, co mówił stary Karstark (a wierzę w to, co mówił), że święte prawo o niezabijaniu krewnych tak czy owak go chroni, niezależnie od tego, że Robb jako król miał swoje własne prawo dokonać tamtej egzekucji.
Dokładnie, zresztą Stannis zwątpił w bogów po tym jak widział śmierć ojca więc pewnie mało obchodzi go to, że zostanie przeklęty, zresztą "bogowie są okrutni", jak stwierdziło wiele postaci :) Poza tym dużo niewinnych zginęło więc dlaczego jedno to po prostu normalna śmierć na wojnie czy z innego powodu, a inne to zemsta bogów za jakieś czyny...
Trochę niepoprawne gramatycznie to ostatnie zdanie xd mam na myśli, że za dużo niesprawiedliwości w Westeros, żeby to co się dzieje teraz Freyom nazwać karą za krawe gody :)
Mnie to bardziej zastanawia fakt, że ci użytkownicy, którzy zarzucają Freyom Krwawe Gody, wcale nie są od nich mniej brutalni, mało tego, jeżeli chodzi o pojęcie zemsty są o wiele bardziej krwiożerczy. Strasznie nie lubię takiej hipokryzji.
Freyowie wyłamali się z konwencji więc są raczej naiwni myśląc że ktoś będzie przestrzegał reguł których sami nie potrafili uszanować . Ich to prawo już nie obowiązuje (moje zdanie)
dobry pasztet nie jest zły
Ale Robb też złamał przysięgę więc Frey uznał, że zemsta jest ważniejsza niż prawo gościnności. Ja lubię Freyów właśnie za to, że łamią schematy XD Nikomu krzywda by się nie stała, gdyby Robb dotrzymał umowy.
Jasne Robb złamał dane słowo za co bardzo przepraszał i chciał zadośćuczynić wraz z rodziną , ale zdecydowanie kara jaką poniósł była niewspółmierna do przewinienia xd .
Natomiast taki Manderly oko za oko ząb za ząb xd
Robb pogardzał Freyami i potrzebował jedynie pionków do wygrania wojny. Freyowie już dawno proponowali, żeby Edmure poślubił jedną z córek Waldera, Tully zawsze odmawiał, moim zdaniem mieli po prostu dość ludzi, którzy udają przyjaciół tylko wtedy kiedy czegoś potrzebują. Tym bardziej, że Walder poparł ich praktycznie bezinteresownie, od razu widział, że nie mają szans wygrać. Jeszcze lepiej jest to pokazane w serialu, gdzie Robb nawet nie miał zamiaru przepraszać, gdyby nie ściął Karstarka i nie potrzebował znowu pomocy Freyów.
Manderly przesadził, rozumiem zabić Freyów, nawet Duży Walder to rozumiał, ale ta jego zemsta czyli zjedzenie wrogów i podanie ich rodzinie to też niewspółmierne do przewinienia. Ludzie Północy i tak by umarli na wojnie Robba, to nie miało szansy się udać, a tak przynajmniej najedli się, napili i dostali szybką śmierć XD
Chciałem pominąć względy polityczne xd , ale nie bez powodu Walder był zwany spóźnialskim , sorry ale jest to ród który zachowuje się jak chorągiewka na wietrze .
Moimi zdaniem Walder poparł Robba bo akurat mu to odpowiadało , a zdradził bo wywęszył lepszy biznes do zrobienia a pretekst sam się napatoczył .
A co ma powiedzieć Lord Manderly ludzie którzy zdradzili jego Króla zamordowali syna przyjechali do niego udając przyjaciół i próbując go jeszcze szantażować xd
Dla mnie ten tytuł "spóźniony" to powód do dumy. Np. taki Barristan walczył podczas buntu za króla, który palił ludzi, każdy go zapamięta jako honorowego rycerza. Jaime jest królobójcą, mimo że zabicie Aerysa to najlepsza rzecz jaką zrobił w życiu. Freyowie żyli sobie spokojnie, czemu Walder miał wysyłać synów na śmierć. Może nie jest to honorowe w oczach mieszkańców Westeros, ale Walder ma 92 lata i przeżył większość tych głupców co zginęli na wojnie. XD
Ja rozumiem, moim zdaniem Frey miał prawo zabić Robba, Tywin jako namiestnik młodego króla ukarać Północ za bunt, (tak jak Ned, Robert i Stannis ukarali Balona) i Manderly ma prawo pomścić syna. Ale kanibalizm to przesada.
Barristan zostanie zapamiętany jako honorowy ponieważ sobie na to zasłużył całym życiorysem , a nie dla tego że walczył po stronie szaleńca i Robert to wiedział dlatego pozwolił zachować mu życie i godność .
Walder miał wysyłać synów na śmierć ponieważ taki miał obowiązek wobec swego seniora lub króla .
Nic dziwnego że do Freyów mimo że rodu silnego większość odnosiła się z pogardą bo czemu niby moi ludzie umierali i robili to co do nich należało , a ci drudzy migali się od obowiązków na takich ludzi zawsze będzie patrzeć się z pogardą .
Co do Jaimego owszem będzie miał taki przydomek ponieważ był to precedens .
Nie zgadzam sie Frey nie miał prawa zabić swojego Króla , wnuka swego seniora , córki swego seniora i całej reszty z powodu złamanej przysięgi , prócz dumy Freyom włos z głowy nie spadł .
No właśnie to chcę podkreślić, że w Westeros honorowa jest walka za króla do końca, niezależnie od tego jaki ten król jest. Jaime powinien według nich przynieść Aerysowi głowę ojca i jeszcze zginąć za niego. Dlatego lubię Freyów za łamanie schematów. Nikt im nie będzie mówić co mają robić, skoro mogą sobie bezpiecznie siedzieć w Bliźniakach zamiast umierać za lordów, królów i nie wiadomo kogo jeszcze, gdy sprawa nawet ich nie dotyczy.
To już bardziej złożona sprawa, najpierw zaczęło się od tego, że Hosteen i Aenys chcieli, żeby Robb ugiął kolano, bo nie miał szans przeciwko Lannisterom i Tyrellom (swoją drogą nawet Catelyn chciała, żeby Robb uklęknął, wtedy tak jak Balon być może zachowałby życie). Później Robb ich zdradził, Freyowie prawdopodobnie zaczęli negocjować z Lannisterami, żeby zakończyć wojnę i dostać ułaskawienie za poparcie buntowników. Więc gdy zaproponował Edmura było już za późno. A Freyowie nie tylko czuli się obrażeni, że Robb złamał przysięgę i poślubił jakąś dziewkę, ale za Robba zginęło wielu Freyów więc jakby tak się zastanowić wszyscy zginęli za nic.
Jaime mógł to zrobić w mniej spektakularny sposób xd
ee tam Freyowie to spekulanci podszyciu zajęczym futrem , to ich łamanie schematów bedzie drogo kosztować całą rodzinkę :D.
Robb nie był głupkiem poddanie się Joffreyowi oznaczało śmierć wszystkich Starków i pewnie Tullych też , jasne Freya by sie upiekło wiec kapitulacja był im na ręke.
Szczerze, jak popierasz oko za oko to powinien go spalić XD W każdym razie ja osobiście uważam, że potępiony powinien zostać ktoś kto do końca walczył za Aerysa zamiast przejść na stronę ludzi, którzy chcieli go obalić. Mimo że bardziej honorowa jest śmierć za króla. To samo w przypadku Boltona, pewnie lepiej zginąć na polu walki jak bohater jak synowie Karstarka, ale po co? Na darmo zginęli, a Bolton żyje XD
Wątpię, że oznaczałoby to śmierć, nikt nie chciał tej wojny, oprócz Robba, Tywin poszedłby na ugodę, gdyby Robb ugiął kolano, oczywiście jako strona przegrana musiałby się pogodzić z tym, że oddaje Jaimego, a Sansa zostaje w KL jako zakładnik.
"Joffrey, kiedy twoi wrogowie ci się sprzeciwiają, musisz im odpowiedzieć stalą i ogniem. Gdy jednak padną na kolana, musisz im pomóc się podnieść. W przeciwnym razie nikt nigdy nie ugnie przed tobą kolan."
Widzisz a ja uważam że jeśli ktoś walczył do końca po czyjejś stronie nawet wiedząc że to przegrana sprawa jest godzien zaufania oraz zasługuje na wybaczenie .
Joffrey " Moja matka namawia mnie bym pozwolił lordowi Starkowi przywdziać czarną szatę, lady Sansa zaś błaga o litość dla swojego ojca. Lecz ich serca to miękkie serca niewiast. Dopóki ja będę waszym Królem ,zdrada nigdy nikomu nie ujdzie bezkarnie. Ser Ilynie przynieś mi jego głowę ."
Jasne lepiej umrzeć upokorzonym xd
Ale chodzi o konkretny przypadek walki za kogoś takiego jak Aerys. Walczyć za sprawę przegraną nie chciał Bolton i słusznie zresztą, bo co to daje, że dadzą się zabić silniejszemu przeciwnikowi? Tym lepiej dla wroga. A tak można ugiąć kolano i czekać na zemstę XD Manderly lepiej zrobiłby gdyby po prostu spiskował ze Stannisem, zamiast jeść biednych Freyów.
Nie wiem czemu cytujesz Joffreya, zacytuję Boltona xd
"Szkoda, że wilk jest taki młody. Szesnastoletni chłopcy zawsze wierzą, że są nieśmiertelni i niezwyciężeni. Sądzę, że starszy mężczyzna ugiąłby kolana. Po wojnie zawsze nastaje pokój, a razem z nim ułaskawienia..."
I Catelyn: "Wojen nie trzeba toczyć do ostatniej kropli krwi. Nie byłbyś pierwszym królem, który ugiął kolana. Ani nawet pierwszym Starkiem. (...) Balon Greyjoy ugiął kolana przed Robertem, gdy jego bunt zakończył się klęską, a Torrhen Stark przed Aegonem Zdobywcą, by uratować swą armię przed ogniem."
Jak można zauważyć taki Balon Greyjoy został pokonany jego armia rozbita , a twierdza zdobyta jakie miał wyjście ?
Robb wygrywał wszystkie bitwy i wciąż miał armie zdolną do walki mógł grać na zwłokę cokolwiek nie musiał odrazu maszerować na Królewską Przystań .
Bolton haha przecież ten człowiek miał takie same intencja jak jego kumpel łasica , ci dwaj panowie jakoś mało stracili , a wiele zyskali w przeciwieństwie do reszty :D
Ah i ten Bolton i te zarzuty pod adresem Robba że nie chciał słuchać jego rad że był taki młody itd
WTF on był jego Królem ciekawe czy Eddara też by zabił bo dawał mu dobre rady których nie raczył wysłuchać .
"jakie miał wyjście"
Mógł tak jak Robb chcieć walczyć do ostatniej kropli krwi i zginąć śmiercią "bohatera" walcząc o niezależność. Zamiast tego ugiął kolano i czekał aż północ została osłabiona i w pewien sposób dokonał zemsty na Starkach.
Jego wojna już była przegrana.
Ale co masz do Boltona. Wypełniał swoje obowiązki
-Robb zwołał chorążych - ODPOWIEDZIAŁ
-Robb rozkazał mu ruszyć na Tywina - RUSZYŁ
-zdobył dla Robba Harrenhal - ZDOBYŁ
"To potężny, silnie obsadzony zamek, ale Jego Miłość go dostanie, nawet gdybym musiał w tym celu zabić wszystkich mieszkańców" XD
a później się zaczęło... przysięga złamana, silny sojusznik od którego prawdopodobnie będzie zależał powrót na Północ zdradzony, Stannis pokonany, Lannisterowie i Tyrellowie połączyli siły, Theon zdobył winterfell, żelaźni najechali Północ, Catelyn wypuszcza sobie Jaimego bez wiedzy Robba, Karstark zabija sobie jeńców bez zgody Robba, Freyowie wkurzeni opuszczają Riverrun... Robb uparcie chce walczyć mimo że rozsądniej byłoby się poddać...
Więc Bolton stracił szacunek do takiego króla jak napisała Fune, w dodatku miał kartę w postaci Jaimego, tylko głupiec by nie skorzystał. Czemu miał tonąć razem z Robbem tylko dlatego, że dawno temu jego przodkowie zmuszeni byli ugiąć kolano. Tak jak mówię, poddajesz się, żeby zachować życie i czekasz na zemstę :D
Nie mówiąc już o tym, że gdyby Bolton zginął na wojnie Robba jego ród przestałby istnieć, bo miał tylko bękarta, uważanego za zmarłego. Więc wiadomo, że wolał wybrać dobro własnego rodu, niż pomszczenie wroga.
Ja do Boltona nie mam nic , prócz tego że jest zdrajcą .
Ale proszę cie czytaj ze zrozumieniem Balon przegrał bitwę wdarli się do jego siedziby mógł zginąć lub zdać się na łaskę Roberta i mięć nadzieję że go oszczędzi , a Robb wciąż miał armie zdolną do walki i kilka wariantów do rozegrania i na tronie nie zasiadał wielkoduszny Robert .
Dlaczego miał zostać lojalny królowi, który sam łamie przysięgi. Ktoś kto zamienił Freyów na Westerlingów (a w serialu po prostu olał swoich ludzi, którzy umierali za jego sprawę dla jakiejś dziewki) nie zasługuje na to, żeby pozostać mu wiernym.
Ok, Catelyn chodziło o to, żeby właśnie nie toczył wojny do samego końca, widziała że nie mają szans wygrać i rozsądniej byłoby zakończyć wojnę.
To mnie zawsze bawi Robb to nie był Król typu Joffrey który podczas bitwy trzymał się ze strachy maminej spódnicy tylko walczył wraz z żołnierzami potrafił dowodzić tak jak Robert czy Stasiek , takie osoby zawsze mają szacunek wśród żołnierzy i dowódców .
Catelyn to już nie pamietam czy w książce tęż była poruszana ta kwestia ( chyba tak ) ale w serialu spytała się Robba czy wie jaki los spotkał rodzinę królewską i Reynów i kto za to odpowiada i dodała że jeśli przegrają to wszyscy są martwi .
Ale nie odpowiedziałeś dlaczego trzeba pozostać wiernym królowi, który sam łamie przysięgi.
Robb był arogancki dla matki, niektórych sojuszników czy osób takich jak Edmure. I miał się za niewiadomo kogo.
A tak swoją drogą co myślisz o tym, że Walder poparł wilka, czym tak naprawdę zdradził króla i przysięgę złożoną koronie, w dodatku ryzykował popierając buntowników. Wybrał wilka w zamian za małżeństwo. Robb go zdradził, w dodatku myśląc, że wystarczy powiedzieć "przepraszam" i Walder znowu mu pomoże. Czemu miał mu wybaczyć taką zniewagę? Już nie wspominam o tym, że Robb też był nie tylko wiarołomcą, ale zdrajcą, zdradził króla, za którego Ned oddał życie.
Może Robb był królem Waldera, który dobrowolnie go poparł, ale wilk sam pokazał jaki ma szacunek do Freyów.
Walder: Byłeś też pod moimi bramami, prawda? Kiedy ten wilk zaatakował mych wnuków, których wysłałem ci na przywitanie? Niech ci się nie zdaje, że o tym nie słyszałem, he.
Robb: Nic się nikomu nie stało...
Walder: Król mówi, że nic się nie stało? Nic się nie stało? Petyr spadł z konia. Spadł. W ten sam sposób straciłem kiedyś żonę. Od upadku. (...) A co by Wasza Miłość zrobił, gdyby Petyr skręcił sobie kark, he? Dał mi kolejne przeprosiny w zamian za wnuka? Nie, nie, nie. Może i jesteś królem, nie mówię, że nie jesteś, królem północy, ale pod moich dachem obowiązuje moje prawo.
Robb złamał przysięgę danom Freyom , a co ma do tego Bolton co go to obchodziło , gdyby za każdym razem ktoś wywoływał by bunt w stosunku do swojego przełożonego ponieważ ten nie dotrzymał słowa to Westeros było by podzielone na 500 królestw.
Ok ja rozumiem że Frey miał guzik wspólnego z Robbem weszli w sojusz jeden z nich się nie wywiązał koniec sojuszu ale Bolton w jaki sposób uderzało to w niego ? dawało mu to prawo do zabicia swojego naturalnego Króla / seniora i próbę zakończenia dynastii Starków i przejęcia władzy nad północą bo chyba od początku o to chodziło .
A czy ty myślisz że jak powinien zachowywać się Król spoufalać się z poddanymi i dać sobie wejść na głowę , zachowanie w stosunku do matki było jak najbardziej uzasadnione .
Jak to co? Hosteen i Aenys to byli jego przyjaciele xd Bolton po prostu zdał sobie sprawę jakie konsekwencje będzie miało zdradzenie Freyów, a żyje dłużej i wiedział, że Frey tego nie wybaczy. W Boltona uderzało to w ten sposób, że utonąłby razem z Robbem i ród Boltonów też byłby skończony.
W pewnym sensie, Król powinien stawiać dobro swoich ludzi ponad własne zachcianki. Lannisterom zarzucasz, że ich chędożenie miało wpływ na wojnę, to co dopiero chędożenie Robba z Jeyne/Talisą. Król zapomina o honorze, żeni się z jakąś dziewką w środku wojny to dlaczego Bolton ma honorowo za niego zginąć.
"dawało mu to prawo do zabicia"
Prawo kazało Jaimemu umrzeć za Aerysa.
w pewnym sensie Bolton powinien stawiać dobro swego Króla wyżej niż przyjaźń z Freyami , hmmm jakoś Gloverom , Mormontom , Umberom i innym jakoś bardzo nie przeszkadzało że ich Król złamał dane słowo i ożenił się z inną panną no ale cóz sumienie krystalicznego Boltona nie mogło wytrzymać takiej potwarzy nawet nie wymierzonej w niego tylko w jego dobrych przyjaciół po kolędzie :D
No masz racje żyje dłużej tylko ciekawe jak długie bedzie to życie i czyj ród na końcu tego wszystkiego bedzie na wierzchy Starków czy friendów Boltons Freys
I dlatego wszyscy zapłacili za jego błędy.
Freyowie to nie tylko przyjaciele, to rodzina hehe Bolton jakoś umiał dotrzymać słowa i poślubić córkę Freya. Ale to nie ma nic do rzeczy, on nie był królem odpowiedzialnym za życie wielu ludzi. Ja nie mam mu za złe, że zmienił strony zamiast jak leming trwać przy królu-idiocie.
Poza tym to już głupota Robba - przekazałbyś dowództwo chorążemu z rodu który nienawidzi Starków, który po latach konfliktu zmuszony był ugiąć kolano (a sam piszesz że to upokorzenie) i być może czeka na zemstę? Roose został namiestnikiem Północy jako pierwszy Bolton w historii wiec poniekąd dokończył to co Boltonowie zawsze chcieli osiągnąć. Nie można mieć komuś za złe, że jest ambitny i skorzystał na klęsce słabego króla. W przeciwieństwie do Manderleygo Bolton nie zawdzięczał Starkom nic, a jeszcze spłacił dług za zabitych Boltonów. Robb po prostu go nie doecnił, podobnie jak Freyów. To byli jego najważniejsi sojusznicy, a tacy to zwykle też najwięksi rywale.
Swoją drogą, gdyby Bolton nie stracił szacunku do króla podjąłby inną decyzję w sprawie Jaimego. W końcu przez Tywina stracił trochę sił, ani Lannister ani Stark nie był mu przyjacielem więc po prostu wybrał korzystniejszą opcję.
Ja mam nadzieję, że ani Bolton ani Stark, Roose nie będzie żył wiecznie (chyba że teoria Bolt-ON się sprawdzi xd), a po jego śmierci ród Boltonów nie ma przyszłości więc liczę na zwycięstwo Innych. Ale jeśli teoria się sprawdzi - może to Bolton ich poprowadzi XD
To była by dopiero zniewaga jakby Rose nie otrzymał dowództwa oczywiście był jednym z wielu chorążych ( pewnie obok Umberów z najwiekszymi siłami ale nie jestem pewny ) to naturalne że otrzymał jakieś tam dowodzenie :D .
Po tylu latach pokoju to miał prawo podejrzewać że Boltonowie nie praktykują starych zwyczajów i nie żywią urazy do Starków :D
Ja bym chciał żeby Północą rządził Rickon temperament jego wilkora wskazuje że to może być bardzo ciekawa osobowość xd plus szkoła życia jaką przeszedł po czujnym okiem dzikiej Oshy ludojadów :D to jest to Prawdziwy Król Północy
Bolton przerażał Robba sam to powiedział Lol kogoś takiego trzyma się przy sobie, a nie pozwala, żeby podejmował własne decyzje w Harrenhal
Ten dzieciak nawet nie odzyskałby Moat cailin, młody lord to zguba każdego rodu, zresztą po czyjej jesteś stronie :P Euron Greyjoy, Król Wysp i Północy XD
Szczerzę to miałem nadzieję że Balon zaatakuje Lannisterów może i wiecej trudu by ich to kosztowało ale i nagroda za to obfitsza :D , no cóż poszedł na łatwiznę skrawki Północy też mogą być .
Chociaż najbardziej lubie Krakeny to jakoś nie wydaje mi się żeby coś wielkiego wywalczyli, gwiazda Eurona będzie lśnić intensywnie lecz krótko ,a Victarion da się zabić w jakieś bitwie jedyna nadzieja w Ashy :D
Starków trochę lubię ze względu na wilkory :D kochane psiaki
Albo w Theonie, ja liczę że się jeszcze podniesie. Możliwe, że masz rację, ale szkoda, bo Euron jest moim zdaniem zbyt ciekawą postacią, żeby na końcu nic nie osiągnął.
Też lubię Starków i wilkory, ale nie na tyle żeby im kibicować, jednak Boltonów, Freyów i Greyjoyów lubię bardziej xd Jedyna sytuacja, w której pogodzę się ze Starkami w Winterfell to kiedy Stannis usiądzie na tronie :)