co zrobił Manderly z tymi posłami do Białego Portu,bo już nie pamiętam? :Pz góry dzięki
Wojna trwa dopóty jedna z stron nie zostanie całkiem zniszczona lub sama nie uzna się za pokonaną jak widać Manderly nie ma zamiaru od tak sobie odpuścić
Nie popieram kanibalizmu , mógł przecież poderżnąć im gardła i zostawić w jakimś rowie , ale jego apetyt na zemstę jest wielki xd.
Mam inny pogląd na to sprawe przez kogo wojna wybuchła , a mianowicie 2 Lannisterów która się chędożyła pod dachem Starków .
Manderly oficjalnie klęknął przed królem Tommenem, nie wypowiedział nikomu wojny. Freyowie też chcieli zemsty, każdy ma jakieś motywy.
"mianowicie 2 Lannisterów która się chędożyła pod dachem Starków"
To fakt, można dojść do takiego wniosku zgadzam sie
ALE
Ned i tak pojechałby do stolicy, zacząłby szukać bękartów, poznałby prawdę, poszedł do Cersei itd.
Nie zapominaj, że Littlefinger zaczął swoją grę zanim Bran spadł, wszystko szło po jego myśli. Varys też na pewno miałby swój plan. Zresztą chodzi mi bardziej o to kto uczestniczył w tej konkretnej wojnie Lannisterowie i Starkowie, to przez ich wojenkę spalono pół dorzecza. A kto zaczął? Myślisz, że jak mi wybili pół rodziny i spalili dom to mnie to obchodzi? Dzięki Freyom bunt Północy dobiegł końca, teraz można w spokoju zająć się przygotowywaniem do zimy xd
Tak to racja Stark węszył by dalej ale Catlyn nie porwała by Tyriona pod zarzutem czynu z którym nie miał nic wspólnego itd można gdybać co i jak xd
Manderly owszem ukorzył przed żelaznym tronem , ale bardziej chodziło mi o to że jego wola walki nie została złamana ;d więc nie został pokonany .
"Istotą wojny ma być pokonanie przeciwnika i skłonienie go do realizacji naszej woli . Środkiem wojny jest walka. Aby pokonać wroga należy rozbić jego armię, zająć terytorium i złamać wolę kontynuowania oporu.
"O wojnie" Carla Von Clausewitza
Biorąc to pod uwagę konflikt między północą , a żelaznym tronem wciąż jest nie rozwiązany .
Gwoli sprostowania. Twierdzenie, że gdyby nie dwoje chędożących się Lannisterów, nie byłoby tej wojny jest co najmniej śmieszne. Równie dobrze można by twierdzić, że gdyby Bran był posłuszny matce nie byłoby tej wojny, gdyby Robert inaczej traktował żonę nie byłoby wojny, gdyby Robert nie wybrał sie do WInterfell osobiście nie byłoby wojny, gdyby Lysa nie zabiła swego męża nie byłoby wojny, gdyby Ned nie wychowywał się z Robertem nie byłoby wojny, gdyby Robert nie został królem nie byłoby wojny, gdyby Rhaegar nie porwał Lyanny nie byłoby wojny, gdyby Aemon spełnił swój rodowy obowiązek i został królem nie było by wojny, gdyby nie postawiono pewnego sztyletu nie byłoby wojny, gdyby Joffrey nie pragnął usilnie zaimponować swemu ojcu tylko miał go w tyłku nie byłoby wojny, gdyby Petyr nie okłamał Cat nie byłoby wojny, gdyby Varys nie zachował wtedy milczenia nie byłoby wojny.... itd. itd...... jeżeli już bierze się pod uwagę zasadę przyczyna-skutek to jednak warto by wtedy uczciwie wypisać cały ciąg przyczyno-skutkowy, a nie stronniczo (to nie jest personalna uwaga do Ciebie, a do tych wszystkich tak beztrosko to czyniących) skupiać się tylko na jednym elemencie, bo każda akcja pociągała za sobą reakcję i nic nie wzięło się z niczego.
To raz. Dwa, że to I tak wciąż jeszcze nie było bezpośrednim powodem wybuchu tej wojny, której można było jeszcze uniknąć. I nie ma co mieszać do tego śledztwa Neda, to była wojna między lordem Starkiem i lordem Lannisterem w sprawie porwania syna tego drugiego. Który zresztą tylko cudem nie zginął w Orlim Gnieździe.
Wojna wybuchła z dwóch powodów:
1) chęć samosądu na (niesłusznie oskarżonym, ale nawet gdyby słusznie nie tak się to załatwia, jeżeli ma się do czynienia z osobą tak wysoko urodzoną) szwagrze króla i synu jednego z najpotężniejszych ludzi w królestwie, będącego przy okazji sponsorem Korony oraz bracie lorda dowódcy Gwardii Królewskiej
2) plus (i to jest moment, po którym dopiero wtedy wojna była formalnością) wzięcie jako przez głowę rodu rodu i jednocześnie seniora regionu odpowiedzialności za porwanie (Ned wprost powiedział, że odbyło się to na jego rozkaz) oraz zdecydowana odmowa załatwienia tego w cywilizowanych warunkach, czyli jednoznaczne wypowiedzenie wojny. Przypominam, że mimo tego, co się stało, lord Tywin dał jeszcze szansę na uniknięcie konfliktu zbrojnego, który potem pochłonął tak wiele ofiar.
Do tego dochodzi jeszcze zignorowanie królewskiego rozkazu zwolnienia Tyriona i pogodzenia się z Jaimem oraz wykorzystanie pozycji królewskiego namiestnika dla własnych rodowych interesów, ale to już szczegół.
Raczej chodziło o samo porwanie karła ( w moim odczuciu ) dzięki temu konflikt miał szanse się zaognić , Bran został kaleką dzieki pomocy Jaime i Cersei , był gospodarzem mógł sobie swobodnie chodzić po Winterfell oraz dużym chłopcem nie musiał sie słuchać mamy .Przez to że został kaleką i prawie trupem Karzeł został wrobiony , a Catleyn z Rodu Tully (zaznaczam)go porwała .
Chyba zapominasz w jak cywilizowanych warunkach Jaime załatwił tę sprawę :D
Gdyby Martin nie napisał by książki nie było by wojny xd
Bardzo dobrze powiedziane. Odnoszę wręcz wrażenie, że to nie ludzie w PLIO są aż tak bardzo źli tylko system feudalny w którym żyją. Wystarczy mała iskierka żeby powstał duży krwawy konflikt.
W feudalnej Europie działy się podobne intrygi. W Polsce również jednak nie na taką skalę jak w Anglii, Szwecjii, Francjii gdzie, król miał władzę absolutną (w Polsce nigdy tak nie było),
Coś w tym jest. Czy to my tworzymy czasy, czy te czasy nas?
A król (czy tam cesarz czy inny faraon) to jest chyba najniebezpieczniejszą fuchą w historii, mam wrażenie.
A zaraz za nim bycie dziedzicem.
Co do PLiO to kwestią zasadniczą jest ten ród, jego znaczenie i ambicje, a przede wszystkim walka o przetrwanie i o najlepszą pozycję. Co by tu mówić o szlachetności, tak naprawdę (co zrozumiałe) każdy sobie rzepkę skrobie. To musi rodzić konflikty. Poza tym system daje prawo człowiekowi, o ile jest wysoko urodzony (niekoniecznie zaraz w rodzinie królewskiej) bądź jest rycerzem, do zabicia innego i wcale nie jest do tego potrzebna wojna. Generalnie jest on oswojony ze śmiercią, byle cudzą.
Konflikty zbrojne mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo w co się przerodzą. I jak długo potrwają. Jakim kosztem. I często wybuchają w powodów, których by się dało łatwo uniknąć, przy odrobinie dobrej woli.
Ale jednak Jaime i Cersei mogli się powstrzymać, to było zbyt nierozsądne. Przyjaźń Roberta i Neda, przyjazd do Winerfell czy relacje między królem a Cersei same w sobie nie mają nic wspólnego z wybuchem TEJ wojny. Gdyby bliźniakom udało się "pochędożyć" bez bycia zauważonym też by nie miało. Więc to nie musiało być jedną z przyczyn, gdyby inaczej się potoczyło.
Joffrey nie wpadłby na pomysł ze sztyletem gdyby nie upadek Brana spowodowany przez Jaimego więc można uznać to za start xD Sam przyjazd to normalna wizyta króla, Bran nie posłuchał matki, ale to też nie przyczyna, bo gdyby nie natknął się we własnym zamku na Lannisterów nie byłoby wypchnięcia z wieży. Mógłby za to spaść po prostu, bo wspinanie jest niebezpieczne i to byłaby przyczyna tego, że jest kaleką, ale nie to że się urodził.
A poza tym tak jak mówię, po co szukać winnego, Martin sobie wymyślił, że rozpoczęcie wojny w Westeros to ciąg przypadków, np. Robert równie dobrze mógł poradzić sobie po pijaku z dzikiem i wrócić z polowania cały i zdrowy, wtedy wszystko inaczej by się potoczyło XD
A niby dlaczego mieli się powstrzymywać? Mieli pełne prawo sądzić, że nikt im tam nie będzie przeszkadzać. W sensie, dlaczego akurat oni nierozsądni i dlaczego akurat do nich ma się pretensje o niepowstrzymanie, pomijając całą resztę? Czy zabicie męża przez Lysę było rozsądne, co w ogóle było bezpośrednim powodem tego, że Cersei i Jaime znaleźli się w WInterfell? Czy łażenie Brana i niesłuchanie matki było rozsądne? A traktowanie żony jak szmaty podczas długiej podróży (co zresztą było bezpośrednim powodem tego, że Jaime i Cersei się jednak nie powstrzymali) było rozsądne? A porwanie Lyanny, które w ogóle spowodowało same rządy Roberta było rozsądne? Oczywiście, że to wszystko ma dużo wspólnego z całym zdarzeniem z Branem, a potem i z samą wojną. Ale - jak już pisałam - to wcale nie jest usprawiedliwienie dla samosądu na tak wysoko urodzonym i powiązanym z rodziną królewską. Chyba jasne, że dopiero to spowoduje zbrojną reakcję?
Wreszcie nie wolno pomijać samej roli Petyra i Varysa w tym wszystkim. Gdyby oni zachowali się inaczej, również do wojny z tego powodu by nie doszło.
Inaczej by się potoczyło, bo nie byłoby tej wojny. I owszem, gdyby Robert nie był takim narwanym głupcem i nie zginął, nie pozwoliłby na to. Generalnie byłoby ciekawie, bo musiałby ukarać Neda, a to nie mogłoby się tak rozejść po kościach jak występek Aryi.
Cersei i Jaime są tylko jednym z trybików tej machiny, wcale nie bardziej winną od innych.
Joffrey nie wpadłby na pomysł ze sztyletem, gdyby miał inne relacje z ojcem. Niezależnie od tego czy Bran miałby wypadek czy też nie.
Bran nie natknąłby się we własnym zamku na Lannisterów, gdyby jego ojciec nie przyjaźnił się z królem i nie cieszył się jego jego zaufaniem, poprzedni namiestnik nie został zamordowany, Aerys zgodził się na małżeństwo swego syna z Cersei, Rhaegar nie porwałby Lyanny a ona sama wyszłaby za Roberta. Wszystko jest ze sobą powiązane.
Właśnie o to chodzi, żeby nie chodziło o szukanie winnych, jak to wiele tu osób lubi robić, radośnie przerzucając odpowiedzialnośc czy to na Cersei, czy Jamego, czy Waldera, że już o biednym Edmurze nie wspomne, kompletnie przy tym ignorując inne postaci i ich zachowania, mające ogromny wpływ na to, że wydarzenia przedstawiają się tak, a nie inaczej.
Natomiast jak najbardziej słuszne jest ustalenie bezpośrednich powodów wybuchu konfliktu zbrojnego, który oficjalnie nastąpił z chwilą, gdy Jaime przekazał ojcu odpowiedź lorda Starka.
Lord Tywin chciał załatwić to pokojowo i wybaczyć tę potwarz, Ned, ktory jako jedyny w tej sytuacji miał możliwość na powstrzymanie wojny (a wojna wiadomo, pochłonie tysiące niewinnych ofiar niemających z Branem nic wspólnego, a przecież chcących żyć i zawsze lepiej, żeby wojny nie było), ale stał w zaparte.
Skoro powiedział wprost, że to on wydał rozkaz i że się nie wycofa to Tywin nie miał już innego wyboru jak wyprowadzić wojsko.
(pomijam już fakt, że wypowiedzieć wojnę Lannisterom i w tym samym momencie nie wyprawić w trybie pilnym swych córek ze stolicy - ojcostwo pierwszej klasy. Mam wrażenie, że problem w tym, że Ned nie był w stanie przewidzieć konsekwencji swych działań ani w skali mikro, ani w skali makro)
No Martin sobie wymyślił i poprowadził swoje postaci tak a nie inaczej, każdej nadając indywidualną i złożoną osobowość i ubrał w przeróżne doświadczenia i decyzje, a my to sobie wszystko analizujemy i dyskutujemy w różnych tematach, myślałam, że to jasne :P
Masz dużo racji, ale jednak to był start, od tego się zaczęło (bezpośredni powód to odpowiedź Starka, tutaj zgoda).
*Robert źle traktuje Cersei w drodze, przyjeżdżają do winterfell, idą na polowanie, wracają, Lannisterowie w tym czasie siedzą sobie spokojnie w winterfell
*Robert źle traktuje Cersei w drodze, przyjeżdżają do winterfell, idą na polowanie, wracają, Lannisterowie w tym czasie są w wieży, Bran zostaje zepchnięty itd.
Dlatego uważam, że to jedno "wydarzenie" miało wielkie znaczenie, bez tego ta machina by nie ruszyła prawdopodobnie, ruszyłaby ta druga, związana z intrygą wokół śmierci Jona Arryna.
Jasne :P Tylko zaznaczam, że to jest przyczyna dlatego, że Martin poprowadził to w ten sposób, gdyby Bran umarł albo nie doszłoby do tego zamachu to nie miałoby aż tak wielkiego znaczenia, że Lannisterowie nie mogli się powstrzymać xd
ja będę się trzymać, że ciężko ustalić start i że jak już ktoś się upiera to cała machinę uruchomiła Lysa.
Co do Cersei i Jaimego to stało się jak się stało, ale samo to nie byłoby w tej sytuacji niczym znaczącym bez nieposłuszeństwa Brana i kłamstw Petyra i Varysa, nie można oddzielać jednego od drugiego i trzeciego, a nawet czwartego, bo i Joffreya, a jego nie można oddzielać od Roberta.
To po prostu nie jest takie proste, podziękujcie Martinowi ;)
A propos Martina, cóż, tam wszystko ma znaczenie, niestety :D Ale niniejszym potwierdzasz, że samo w sobie to, że Jaime naciągnął Cersei na bara bara nie byłoby niczym złym bez czynów innych postaci, o których piszę :)
Gdyby ich nie przyłapano to nie, ale że tak to się potoczyło to ja też będę się trzymać tego, że to był start :)
To że ich przyłapano i że nawet tragicznie się to skończyło, nie było żadnym powodem do wojny. Nie było żadnego dowodu na ich udział, mało tego, nie oni byli potem wplątani w tę wojnę tylko Tyrion. Tak że wciąż będę trwać w mym narożniku :P
Wg mnie głównym mąciwodą, któremu zawdzięczamy wojnę 5 królów jest Petyr Baelish. Starkowie i Lannisterowie nielubili się nawzajem mimo to nie dążyli do wojny. Jednak on tak sprytnie nimi manipulował żeby jednak doszło do konfliktu. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Podpuścił Lysę żeby otruła Arryna. Później w anonimowym liście, którym wysłał do Starków ostrzegał przed zdradzieckimi Lannisterami, którzy otruli Arryna itd. Litllefinger nieźle się ustawił w porównaniu do Starków i Lannisterów, których zniszczyła ta wojna.
Fakt, był przecież jeszcze ten list. Ale on nie był anonimowy tylko od Lysy ;)
Oczywiście pisząc (tu czy wcześniej) o Lysie cały czas mam z tyłu głowy Petyra.
Nie można też zapominać o Varysie, który przecież był świadkiem okłamywania Cat i przerzucania winy na Tyriona, i ani mu powieka wtedy nie drgnęła. Wygląda na to, że mu też zależało na tej wojnie. Dlatego ja uważam, że trzeba mieć świadomość, że macki intryg (jak pisałeś zresztą wyżej) sięgają bardzo głęboko.
Ale co ty gadasz Jaime zaatakował Ludzi z Północy w KP zabił ludzi Neda który (był nie był) Królewskim Namiestnikiem , Tywin chciał to rozwiązać pokojowo aha po to zebrał armię i wysłał Góre żeby plądrowała dorzecze ?
A co miał powiedzieć Ned komuś kogo podejrzewał o próbe zabicia syna pod własnym dachem ? Wiecie co moja żona to jest stuknięta nie mam z tym nic wspólnego .
Tak, Ned powinien dogadać się z Tywinem odnośnie przekazania mu Tyriona. I powinien zgłosić królowi co wie, żeby rozpoczęło się oficjalne śledztwo, które zresztą bardzo by szybko wykazało, że Tyrion jest niewinny. I po sprawie.
Widzę, że cię to strasznie dziwi, ale nie tak działa prawo w przypadku osób pochodzenia Tyriona. A przecież masz Starków za takich prawych, nieprawdaż? A coś im to słabo w praktyce wychodzi.
Jaime zareagował, bo lord Stark rzucił mu prosto w twarz, że nie odda mu jego brata i groził, że go zabije. To było wypowiedzenie wojny, więc zabawne, że dziwi cię reakcja Jaimego. Czyżbyś uważał, że gdyby sytuacja była odwrotna to Starkowie siedzieliby cichutko jak myszki? Żaden wysoki ród nie może bezkarnie dokonywać samosądu na członku innego wysokiego rodu. Choćby miał dowód czarno na białym, że ten jest winny.
Poza tym Ned też zabił ludzi Jaimego. Dlatego Robert powiedział, że mają skończyć te błazeństwa i się pogodzić. Wyraźnie mu to rozkazał jako król. Zapomniało się?
Wysłał Jaimiego, żeby się dogadali. A mógł od razu wyruszyć zbrojnie, co byłoby nawet wskazane, biorąc pod uwagę co Cat wyprawiała z Tyrionem. Dlatego to się nazywa pokojowo.
hehe a może to najpierw Jaime groził że zabije Starka i jego ludzi i tak ochoczo i prowokacyjnie napadł na Starka , nie no jasne Namiestnik Północy jeden z najpotężniejszych ludzi w Westeros po wszystkich doznanych krzywdach ma się ukorzyć przed Lannisterami .
No zabił a co miał robić podnieść rece do góry i czekać aż go zaciukają ( to była samoobrona)
No właśnie wiem jak im kazał sie pogodzić Jaime jak tchórz uciekł z KP ( zaraz a jego obowiązkiem nie była ochrona Roberta ) , a Nedowi Król przywrócił funkcje przywalił swojej wygadanej żonie w pysk i pojechał na polowanie mając i gdzieś .
Wystarczyło żeby przed tym wszystkim załatwili to przez Roberta to i urażone Lwiątko nie musiało by pokazywać pazurków .
"Nie sądzę, żeby Manderly zabił taką Roslin, Olyvara czy Perwyna."
A co jest tego niesądzenia powodem?
no właśnie,skoro Karstark zamordował dwóch bezbronnych chłopców to Manderly bez mrugnięcia okiem zabiłby Roslin,Olyvara czy Perwyna.I to bez mrugnięcia okiem.
Uwielbiam ten serial. Jest jedyny w swoim rodzaju i pewnie gdyby nie istniał należałoby go wymyślić, jednak...
Czy niektórzy z was nie mają wrażenia, że część wątków, ważnych wątków, jest ot tak porzucana na pastwę losu zbłąkanego scenarzysty, który może w końcu się za nie weźmie?
Co się dzieje z Edmure Tullym. Siedzi w pierdlu? Nie wiem. Wypuścili go? Umarł? Co się stało z Blackfish'em? Z tego co wiem miał w jakiś sposób pomścić śmierć Roba i całej reszty.
Wreszcie, kiedy los dosięgnie samych Freyów za to co zrobili? Wie ktoś?
Jeżeli tak, bardzo proszę o spoilery.
Jeśli czytałeś książki to wiesz,ale napiszę ci,jesli chcesz...
Edmure będzie siedział pierdlu w Casterly Rock do końca życia.
Z Blackfishem jedna wielka niewiadomo,był mój post o nim.Nie wiadomo co zrobi.Teoria brzmi że dołączy do Galbarda Glovera,Maege Mormont i Howlanda Reeda.A Freyów wszyscy będą nienawidzić,zarówno w Dorzeczu jak i Północy,zresztą ten temat m.in. o tym jest :P
Nie sądzę, żeby Edmure siedział w pierdlu. Jest z pewnością traktowany zgodnie ze swym pochodzeniem, jako zakładnik z wysokiego rodu, mający być gwarantem pokoju. Do tego ma do niego dołączyć rodzina. Chyba nie wyobrażasz sobie, że będą w trójkę siedzieć w lochu.
Poza tym nie wiem jak w serialu miałoby do tego dojść, skoro Jaime nie miał powodu, żeby go ratować i wcale się nim zresztą nie spotka.