Czy Sansa i Baelish będą razem?
Muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się ta para :)
"Czy Sansa i Baelish będą razem?
Muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się ta para :)"
być razem można bez miłości :D mnie interesuje czy stworzą związek, na czym oparty to już inna sprawa - pewnie, że było by fajnie jakby coś do siebie czuli, ale złudzeń nie mam :)
miłość w tym serialu w normalnym, związkowym znaczeniu tego słowa nie istnieje :) każde pokazane uczucie nie jest "czyste" i związane są z nim jakieś cierpienia lub przykre wydarzenia - także myślę, że "miłość" ta klasyczna w odniesieniu do tej pary nie ma zastosowania. To raczej byłby związek na zasadzie korzystnego kontraktu oparty na wspólnych celach i chemii - tak mi się przynajmniej wydaje :)
A Ned i Catelyn? Niby zaaranżowane małżeństwo, ale przecież kochali się i byli ze sobą szczęśliwi. A Robb i Talisa? Oczywiście abstrahując od tego jak się ten związek zakończył, ale samo w sobie to uczucie było chyba czyste i szczere. Pewnie jeszcze jakieś przykłady by się znalazły.
Przyznaję, że Robb i Talisa to idealistyczne uczucie, ale Cath i Ned już nie koniecznie, może i ich małżeństwo było później udane, ale wyraźnie jest powiedziane, że Cath nie była na początku w nim szczęśliwa, podobnie jak wtedy, gdy Ned wrócił z Johnem do domu, dlatego jak mówię ich uczucie też nie było typową historią miłosną :)
Tak więc, nawet jeśli są w serialu takie wątki, to jest ich zdecydowana mniejszość - miło by było gdyby Sansę i LF połączyło uczucie, ale sądzę, ale raczej będzie o to ciężko, nie zmienia to oczywiście faktu, że parę tworzyliby dobraną :)
Sansa i Baelish to nie jest żadna para. Sansa wg prawa jest dziedziczką Północy. Baelish będzie próbował to wykorzystać, by zdobyć jeszcze większą władzę. Straszne z was naiwniaki skoro sądzicie, że Petyr szczerze leci na Sansę.
Trochę chyba na nią leci, bo przypomina mu Cat, na punkcie której rzeczywiście miał niezłego hyzia. Oczywiście, że Sansa jest dla niego przede wszystkim ważnym pionkiem w rozgrywce, ale myślę też, że on część tych uczuć, jakie żywił do Cat przelał na Sansę.
Ja piernicze...a Ty co Martin że wiesz to na pewno? Nikt nie mówi o jakiejś wielkiej miłości, ale np. słabość?
A Wy tu zaraz jakieś tęcze widzicie^^
A jak wygląd ta "typowa historia miłosna"? Istnieje jakiś jeden uniwersalny model i każdy przykład, który tam nie pasuje w 100% od razu ląduje w szufladzie z napisem "nienormalny"? ;) Niejeden związek przechodził poważniejsze burze niż ten Cat i Neda, a ich małżeństwo było mimo wszystko szczęśliwe. A jeśli to mało, to masz np. związek Tywina i Joanny, który był bardzo udany, zgodny i było tam szczere uczucie (choć ten wątek akurat w serialu nie był chyba poruszony. Jednak w książce jest wyraźnie zaakcentowane, że to co najlepsze w Tywinie umarło wraz ze śmiercią jego żony). Masz w końcu historię miłosnego trójkąta Robert - Lyanna - Rhaegar, który wprawdzie nie był bezpośrednio ukazany, ale dużo o nim wspominano. A to, że z historiami tymi związane są cierpienia czy przykre wydarzenia to już inna para kaloszy. Ale nie można imho mówić o tym, że w uniwersum sagi nie ma miejsc na prawdziwą miłość.
W sumie można tu winić system feudalny. W tym systemie nikt wysoko urodzony nie brał ślubu z miłości, tylko jeden ród z drugim zawierały sojusz przez małżeństwo. Wiekszość pierwszoplanowych postaci jest wysoko urodzona czyli wychodzi na to że mało kto miał szczęście wziąć ślub ze swoją miłością.
Co do historii miłosnych to przypomnę np khala Drogo i Daenerys, albo z tych bardziej kontrowersyjnych Jaime i Cersei (miłość silniejsza niż wszelkie zasady), albo Loras i Renly.
Ja nie lubiłam Ygritte jakoś nie budziła mojej sympatii, wręcz mnie irytowała.
Ok, ok :) przyznaję że wiele w tym racji, ale mnie raczej chodziło właśnie o ukazanie tego, że w tym systemie małżeństwo zawierane jest właśnie ze korzyści, a Sansa i Baelish tworzą nie tylko związek ciekawy pod względem korzyści, ale jest też między nimi chemia, tym bardziej że LF darzył uczuciem Cath.
Pożyjemy zobaczymy. Pamiętajmy też, że Littlefinger sam o sobie kiedyś powiedział, że nienalezy mu ufać.
Dlaczego nudne i moralizatorskie? Sansa z głupiej siksy pomału staje się graczem. Poza tym, obecnie Sansa jest najstarszą ze Starków- aż się prosi by zrobić z niej postać, która prowadzi własne gierki i ma coś za uszami.
Nudne i moralizatorskie bo w grzecznych bajeczkach z morałem ci którzy najwięcej mieszają zawsze giną.
Ale Martin nie pisze grzecznej bajeczki, dlatego liczę że LF nie skończy w jakiś żenadny sposób otruty przez Sansę ciasteczkiem cytrynowym lub inne debilstwo^^
A ja bym chciał zobaczyć Sansę jako wyrachowaną intrygantkę, z zimną krwią przebijającą Littlefingera sztyletem. Nie uważam by było w tym cokolwiek moralizatorskiego czy nudnego.
Zieew.
Chyba że pod koniec serialu, żeby to miało ręce i nogi, bo jak na razie to ona sprzedała tylko jeden konkretny numer. Jeszcze zdecydowanie za wcześnie by nazywać ją graczem.
Romans z Baelishem to trochę głupia perspektywa dla Sansy. Ona raczej nie jest idiotką.
To zabawne co piszesz, bo chwilę przed przesłuchaniem LF i tą swoistą przemianą moment później większość miała o niej właśnie takie zdanie..że Sansa to idiotka. Nie wiem czy głupia perspektywa, być może jedyna możliwa^^
Zobaczymy co Martin wysmaruje choć wielkich nadziei sobie mimo wszystko nie robię, może kolo faktycznie wyleci z tą przewidywalną pierdołą o której wszyscy piszą że Sansa zabije LF, pff.
Ja tam cię wspieram, kto nam pomarzyć zabroni :D a poza tym tyle po internecie krąży książkowo-filmowych związków od czapy, że akurat ten jest całkiem możliwy, choćby przez jakiś czas :) A jak już LF ma zginąć to nie zabity przez Sanse, jakoś wg nie widzę jej w tej roli :)
Dokładnie...no i nie jesteśmy same więc to nie może być aż takie dziwne;) Co prawda tu tego nie widać ale wystarczy poczytać komenty na youtubie albo na tumblr. Zresztą, Ci powiem że nawet gdyby tylko mnie podobała się ta niekanoniczna parka i tak bym im kibicowała. Jeszcze lepiej, im więcej czytam takich anty nastawionych jak panowie z góry...tym bardziej mi się ten ship podoba^^. Jestem dość przekorna więc takie marudzenie to tylko woda na mój młyn^^
Też coś takiego mam, że im bardziej jest ktoś przeciw tym ja za i na odwrót np. Ygritte tak mnie irytowała, że nie mogłam się doczekać jej śmierci, a nawet nie wiem co mi takiego zrobiła :)
Mam dokładnie tak samo. Też czekałam na śmierć Ygritte, nie wiem nawet czemu, ot tak mnie irytowała ^^
Ahh, ja już obstawiałam, że coś z tego będzie przy ich pierwszym spotkaniu.
"Sansa, this is Lord Baelish..."
"A old friend to the family. I know you mother a long, long time..."
I tu wpadłam XD (nie wiem czy poprawnie napisałam, z pamięci cytuję)
między nimi od początku coś iskrzyło w sensie takiej niewypowiedzianej obietnicy, mnie się wydaje że Baelish przelał stare uczucie z Cath na Sansę. Może i traktuję ją jako swoistego rodzaju rekompensatę za tyle lat oczekiwania - Sansa jest młoda i podatna, a po tym jak wzajemnie się wyratowali naprawdę widać wyraźnie, że pasują do siebie i jakieś przyciąganie między nimi jest :)
Teraz czytam książkę i śmiać mi się chce z niektórych ludzi poznanych w internecie (nie akurat na filmwebie, mówię ogólnie) któryz mówią, że Petyr jedyne co w niej widzi to pionka. Moje "kontrargumenty":
1. Pionkowi nie sugeruje się włączenia do "Gry", ani nie mówi jak dokonało się tego i tego.
2. Na pewno jest pociąg i chemia. Wtedy, kiedy budowali razem zamek (mówię o książce, a serialu Petyr pocałował ją, kiedy ta uderzyła Roberta), nie musiał wcale jej całować, ani okazywać "zainteresowania" w tym sensie, bez tego byłaby kluczem do Winterfell, musiał ją tylko wydać za tego Harry'ego. To było całkowicie zbędne i widać, że robi to bo mu się to podoba ^^
3. Kurde, nawet jeśli coś z tego ma, to dba o nią i to chyba głupi by zauważył.
4. Petyr uwagaa... ma uczucia, i to ludzkie! Nawet taka kanalia jak nasz kochany Baelish, nie mógłby zrobić czegoś naprawdę złego córce kobiety, na której punkcie miał niezłego fioła.
5. Tak, na pewno przelał uczucia z Cat na Sansę. Widać to gołym okiem ;-;
"1. Pionkowi nie sugeruje się włączenia do "Gry", ani nie mówi jak dokonało się tego i tego."
THIS.
Ino pacz czy gdzieś Olenna nie czai się pod stołem z podejrzaną nalewką, a wszystko będzie dobrze^^. Od Varysa też bym nic nie wzięła, nawet cukierka hehe.
ja Varysa lubię, ale faktycznie raczej nie brałabym od niego "smacznych" podarunków - jedno mu jednak trzeba oddać - przeciwnik z niego na miarę Baelisha, no i uratował Tyriona :)
Haha dziękuje wam. Ale jak Sansa nie będzie z Petyrem no to chociaż Sandor, błagam, niech jej nie wciskają jakiegoś lalusia z doliny ;-; Ach ten Harry ;c
Ale jakim cudem Sandor jak on..no tego;)
"laluś z Doliny" dobre, haha też nie chcę dla niej kogoś takiego^^
Ach, wierzę w teorię, że Sandor żyje i jest tym uduchowionym. :D Wszystko pasuje ;d
Mnie ona do Sandora nie pasuje, ale wspieram w dążeniach :D
Zgadzam się z Wami, żadnych lalusiów, bo inaczej ta postać nie wyewoluuje tylko zamieni się w jedną, wielką, bezosobową porażkę :) Jak dla mnie Sansa mogłaby być jeszcze ze swym kochanym mężem ;p nawet liczyłam, że Tyrion wpłynie na nią pozytywnie, ale ona jest tak kochany, że tylko się jeszcze bardziej przy nim rozmamłała - trzeba jej faceta z mrocznym charakterem, bo Tyrion choć przebiegły jest najsympatyczniejszą i najlepszą postacią nich wszystkich.
Jaime by się jeszcze nadał, ale ta przeklęta Cersei - niech ją wreszcie ktoś zabije, już nie ważne jak byle bym mogła cieszyć oczy jej zgonem :)
Tak, po śmierci tego małego gówniarza, ona jest na pierwszym miejscu mojej listy do odstrzału. Aż się chce wziąć coś ciężkiego i zamachnąć -.-
Tak, Tyrion to kochany karzeł, co z tego, że sprytny skoro w ogóle nie Lannisterski, a bardziej taki... Martellowaty. Wyczułam jakąś taką więź między nim a Oberynem, zwłaszcza kiedy ten zaczął mówić, jak powiedział do Cersei "to tylko dziecko.." to, co opowiadał jak pierwszy raz go zobaczył. Pewnie dużo osób się ze mną nie zgodzi, ale Tyrion bardziej by mi pasował nie jako Tyrion Lannister, a Tyrion Martell. ^^ (oczywiście nie mówię o yaoi, żeby nie było XD)
Ja ogólnie uważam, że największą stratą IV sezonu była postać Oberyna - na profilu aktora na utworzyłam nawet wątek wyrażający ubolewaniem z powodu jego śmierci i to właśnie jego postać wniosła dużo dobrego do serialu. Myślę. że oddanie Tyriona i miłość do rodziny - nawet tak porąbanej idealnie wpasowuje się w cechy Martellów :)
Ja bym chciała żeby Cersei zają się Ramsy to by był piękny widok :D
"Coraz bardziej podoba mi się ta para",: Czy Deanrys będzie z Mormontem" itp.
Gdy widzę coś takiego to jasna krew mnie zalewa!!! TO NIE JEST SERIAL O MIŁOŚCI!!!! Takie dziewczynki jak ty niech nie oglądają takich serialów bo każda "taka" para prędzej czy później ginie ze sztyletem w bebechach. Oglądnij sobie M jak Miłość bo tam jedyną zaskakującą śmiercią była Hanka. A Gra o Tron jest bardziej o życiu, a nie o parach jak w tandetnym brazylijskim serialu, a jak wiadomo życie to nie bajka i nie ma w nim szczęśliwego zakończenia!
Nikt tu nie mówi o szczęśliwych zakończeniach, wyjeżdżasz z takim komentarzem jak ci się coś takiego nie podoba to sobie daruj wchodzenie na wątek, poza tym jakbyś dokładnie poczytał to wiedziałbyś, że wcale nie interesuje mnie tu bajkowy związek o którym wspominasz, M jak miłość sam sobie oglądaj jak jesteś tak zorientowany w temacie wątków zakończonych śmiercią i nie wyzywaj mnie od dziewczynek co tylko o cukierkowej miłości rozprawiają, bo guzik wiesz. Pytanie dotyczyło pary tak jak np. Stanis i kapłanka, czy twoim zdaniem tam wg chodzi o miłość?
Wyraźnie pisałyśmy z WhiteDemon że jest między nimi chemia, pociąg fizyczny o miłości było tu niewiele, z resztą jak mówię skoro cię to irytuje to się nie wypowiadaj.
Dokładnie. Legion, strasznie się rzucasz, a nawet jak kogoś interesują wątki miłosne to chyba po coś one są, prawda? Zabronisz? Ciebie interesują np. sztylety w bebechach...
Ja też mam nadzieję na Petyr & Sansa, ew. Sandor & Sansa. Ewidentnie było widać, że Sandor dba o Sansę i nie chce jej skrzywdzić, w pewien sposób go fascynuje (tak, tak, wiem, 10 odcinek 4 sezonu i wspomnienie z bitwy, ale chodziło o to, żeby Arya go dobiła, chciał ją sprowokować ;d). Jak już Sansa ma mieć jakiś wątek miłosny (nie interesują mnie głównie one, ale od czasu do czasu lubię pomyśleć "co by było gdyby...") to : Tyrion, Petyr, Sandor, choć moimi głównymi kandydatami są Sandor, na czele z Petyrem.
Jak już MA MIEĆ jakiś wątek miłosny, to chociaż porządny i nieprzewidywalny. Martin i tak już tą postać skrzywfził tę postać. Nie daruję, jak skończy z jakimś pięknisiem z doliny. o.O
Według mnie Sansa nigdy nie miała szczęścia w miłości i przestała już wierzyć, że zyska swego księcia. I nawet dobrze. Niech się skupi na tym, czego może nauczyć ją Littlefinger. Żadne romansy i takie tam. Powinna trzymać Littlfeingera przy swoim boku, dopóki będzie jej przydatny. Tak by pomógł jej zdobyć władzę. (Taka moja mała wariacja na temat, by skopać tyłek Cersei. A co... niech jej kopara opadnie ;D) a potem może go zabić i powiedzieć ,,Nie jestem Cat i nigdy nie byłam". O i do widzenia ;)