PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
2011 - 2019
8,7 407 tys. ocen
8,7 10 1 407412
7,9 63 krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

W tym temacie proponuję wymienić wszystkie sceny z czterech sezonów, które zwyczajnie nie mają sensu. Są alogiczne, szyte grubymi nićmi, z dziurami fabularnymi. Swoją listę zacznę od otwierającej całą serię sceny za Murem: trzech Strażników spotyka Innych, ostatni z nich zostaje złapany przez Starków i zgodnie z prawem ścięty. W książce scena ta jest jak najbardziej logiczna, spójna, jedno wynika z drugiego i nie można się do niczego przyczepić. Niestety, w serialu panowie scenarzyści postanowili pofantazjować i otrzymaliśmy bzdurę totalną, ale do tego jeszcze dojdziemy.

Paradoksalnie scena ta może się podobać. Jest nieźle sfilmowana, ma wywołującą dreszcz muzykę, buduje klimat i napięcie. Podobać może się jednak tylko wówczas, kiedy wyłączymy myślenie. Jeśli przyjrzymy się jej bliżej okaże się, że od początku do końca nie ma ona sensu. Wygląda, jakby scenarzyści kompletnie jej nie przemyśleli i pisali na kolanie.

Oto trzech zuchów z Nocnej Straży wyjeżdża na patrol poza Mur. Pomijając już fakt, że jeden z nich nie ma czapki mimo mrozu (standard w serialu), jadą dalej, zagłębiają się w lesie i w pewnym momencie rozdzielają. Trudno uznać to za dobry pomysł, powiedziałbym, że jest wręcz głupi, rozprasza bowiem siły tej i tak niewielkiej grupki. Ale rozumiem intencje: w książce jeden z nich został wysłany na zwiad i film w jakiś sposób to powiela. W końcu jeden z zuchów trafia na dzikich, a raczej na to, co z dzikich zostało.

Widzimy teraz malowniczy widok: odrąbane członki, okaleczone korpusy, głowy nabite na drzewce. W porządku, mógł być jakiś rytuał. Jednak nasz przyjaciel odwraca się i widzi martwą dziewczynkę. Dziewczynkę wbitą na... no właśnie: na gałąź. Jakim cudem i dlaczego Inni wbili tę biedną dziewczynkę na tępą gałąź? (nie jest, jeśli się przyjrzymy, naostrzona). Owszem, Inni są silni, ale jestem gotów postawić dolary przeciw orzechom, że próba wbicia ludzkiego korpusu okutanego w skóry na niezaostrzoną gałąź spowodowałaby prędzej ułamanie owej. Oczywiście, może ktoś powiedzieć, że gałąź była ułamana wcześniej i naostrzona z drugiej strony, i najpierw przebili nieszczęsne dziecko tamtą ostrą stroną (co byłoby pewnie łatwiejsze), ale co potem? Musieliby wbić gałąź (razem z dzieckiem wiszącym na niej) w potężny pień. Niech ktoś spróbuje dokonać takiej sztuki (rzecz jasna, bez dziecka), a uznam go za cudotwórcę. I ostatnie pytanie. Po kiego diabła Inni w ogóle się w to bawili? Jest to zwyczajnie głupie.

Nasz dzielny zuch ucieka. Dzielniejszy dowódca bez czapki dostaje raport i postanawia rozeznać się w sytuacji. Jadą na miejsce i okazuje się, że resztki dzikich zniknęły. Zniknęła też dziewczynka.
Co się stało? Inni w ekspresowym tempie pozbierali resztki korpusów i zatarli ślady na śniegu? Po co? Żeby wciągnąć strażników w pułapkę? Skąd mogli wiedzieć, że tamci przyjadą i jaki miałoby sens chowanie resztek dzikich, skoro i tak chcieli zabić strażników? A jeśli pozbierali resztki tych dzikich i zdjęli dziewczynkę z gałęzi, żeby przetransformować ich w zombie, to po co w ogóle wcześniej ich rozczłonkowywali? Wzięli igły, nici i przyszyli na powrót odrąbane ręce i nogi do korpusów? A może nie, może same się połączyły, jak w przypadku T-1000 z Terminatora dwójki: nogi i ręce podpełzły do ciał, głowy wyskoczyły z drzewców, na które zostały wbite, poturlały się w stronę zwłok i wtopiły w odpowiednie miejsca? Niestety, nic tu nie trzyma się kupy, i cała ta sytuacja jest po prostu jedną wielką bzdurą.

Dzielny dowódca bez czapki każe naszemu zuchowi iść poszukać śladów. I mamy teraz kolejny bezsens. Jakich śladów i gdzie? Czy śladów nie powinni raczej szukać tam, gdzie cała sytuacja miała miejsce? Tu, gdzie wszystko się wydarzyło? Bo przecież od tego miejsca powinny biec wszelkie tropy... Ale w porządku: przyjmijmy, że albo dowódca jest głupi, albo scenarzyści chcieli po prostu pchnąć scenę do przodu nie bacząc na logikę. Jeśli jednak przymkniemy oczy na ten idiotyczny rozkaz, to czy nasz dzielny zuch nie powinien szukać śladów wokół resztek obozowiska dzikich? Czemu nie obejdzie go po prostu, żeby zobaczyć, czy ktoś nie nadszedł z którejś strony? Doprawdy, nie wiem. Zamiast tego jak ostatnia sierotka idzie sobie hen w las, nie wiadomo po co, nie wiadomo gdzie... Ot po prostu sobie idzie, nawet nie patrząc pod nogi, co byłoby wskazane podczas poszukiwania tropów.

Ten bez czapki ginie w końcu, zabity przez Innego. Drugi ze Straży ucieka. Inni go gonią. Pierwszy ze Straży staje twarzą w twarz z drugim (w międzyczasie widzimy dziewczynkę, która albo zlazła sama z gałęzi, co trudno sobie wyobrazić, albo została ściągnięta przez Innych: sporo musieli mieć roboty, żeby z niej tę gałąź wyciągnąć) i drugi ze Straży ginie zdekapitowany przez Innego. Po co odcinają mu głowę, skoro przyda się cały jako zombie, to pewnie wiedzą tylko scenarzyści. Niestety, wiedzą tą się z nami nie podzielili. Pojawiają się kolejni Inni i nasz pierwszy zuch, klęcząc, szykuje się na spotkanie ze śmiercią.

Ale nie... Nie zginął. Jakimś niesamowitym cudem Inni darowali mu życie. Pozwolili odejść. Dlaczego? Nie będę wnikał, może po prostu mieli lepszy dzień, choć jest to, przyznajmy szczerze, szyte bardzo grubymi nićmi, niespójne z sytuacją, w której Inni bezlitośnie wyżynają jego towarzyszy. Tak czy owak udaje mu się uciec, wydostać za Mur i zostaje złapany przez ludzi Starków.

Niestety, tu również mamy do czynienia z poważnym nadużyciem. Jeśli w szoku po tym, co zobaczył, planował ucieczkę, mógł nie wracać do Zamku i nie informować reszty Nocnej Straży, że dwójka jego towarzyszy zginęła. Uznaliby go za zmarłego i mógłby spokojnie, jadąc nocami i ukrywając się w dzień w lasach, podążać na południe. Północ jest ogromna. Wyśledzenie tak wytrawnego tropiciela, o którego śmierci byliby wszyscy przekonani, zakrawałoby na cud. Zamiast tego osioł dał się złapać - i to w biały dzień w szczerym polu... W tym momencie litościwie pochylam głowę. Dobrze, panowie Benioff i Weiss, okej. Chcieliście zrobić z tego dzielnego człowieka idiotę, to wam się udało. Niestety, również scenę tę - w książce logiczną i pozbawioną niepotrzebnych fajerwerków - tak bardzo udziwniliście, że wypłukaliście ją z pozorów nawet prawdopodobieństwa.

Opis kolejnych nonsensownych sytuacji pozwolę sobie wrzucić, jeśli czas pozwoli. W międzyczasie zachęcam do tego innych użytkowników. Serial, przyznaję, lubię, ale też bzdur trochę się w nim jeszcze znajdzie.

acidghost

Przed akcją Dario mówił coś o tym że idą otworzyć bramę. Pewnie otworzyli i nieskalani zdobyli miasto. Swoją drogą ludzie Deneris zawsze wchodzą od zakrystii i zdobywają miasto. A to też swoją drogą to kolejny nonsens. Oblężone miasto do bocznej bramy puk puk.
-Kto tam?
- Dario.
- Wchodź.

Kolejne oblężone miasto niepilnowana krata ściekowa kilku nieskalanych wnosi miecze i to starczy aby podbić miasto.

Nadlesniczy_Popescu

W książce oblężenie Meeren wygląda mniej więcej tak:
- Belwas pokonuje i zabija w pojedynku czempiona Meeren.
- W nocy najemnicy Daenerys i ok 200 wyzwoleńców z pochodniami podpalają wrogie okręty stojące na brzegu żeby odwrócić uwagę łuczników na murach.
- W tym czasie grupa 20 ludzi (Jorah, Barristan, Belwas, kilku nieskalanych, dothraków i wyzwoleńców) wskakuje do wody i płynie do kraty ściekowej. Mają przy sobie tylko miecze i pochodnie.
- Reszta wojska przed główną bramą Meeren ostrzeliwuje płonącymi strzałami obrońców na murach. Do ochrony przed strzałami wroga wykorzystują mantalety sklecone z rozebranego na części okrętu kapitana Groleo.
- Grupa "szczurów kanałowych" brnie przez labirynt kanałów, po pas w fekaliach. Kilkakrotnie gubią drogę, tracą jednego człowieka ale w końcu udaje im się wydostać na powierzchnię.
- Belwas prowadzi resztę do miejsca gdzie Panowie trzymają gladiatorów - niewolników. Zabijają strażników i w imieniu Daenerys uwalniają gladiatorów.
- Gladiatorzy robią rzeź na ulicach. Wdzierają się na mury zabijając obrońców.
- Wojsko przed główną bramą wykorzystuje całe to zamieszanie i rozbija główną bramę taranem.
- Do miasta przedostają się Nieskalani i najemnicy na koniach i łamią wszelki opór

Nadlesniczy_Popescu

"-Kto tam?
- Dario.
- Wchodź. "
:DD - piękne

Sennacherib

-zdrada Barristana i Joraha - w książce po tym jak Barristan się ujawnił, Jorah powiedział, że dla rodu Targaryenów Selmy jest zdrajcą, wtedy Barristan ujawnił, że Jorah sprzedawał tajemnice Daenerys - wyrzuciła obu. W serialu to jest nielogiczne, Jorah z dumą mówi, że to ser Barristan Selmy. Sezon później Barristan, członek małej rady, potrzebował jakiegoś listu z ułaskawieniem, żeby wiedzieć co robił Jorah...

Wątek w twierdzy Crastera
- plan Jona, żeby zabić buntowników, bo dzicy mogą się dowiedzieć, że kłamał co do liczby strażników - przecież mają wargów.

- porawnie Brana - scena całkowicie pozbawiona sensu, gdzie Locke chciał go zabrać, dlaczego nie zabił reszty i dlaczego zostawił Jojena skoro miał szukać dwóch chłopców.

1. Trzymanie w tajemnicy prawdziwego imienia Barristana nie miało w serialu sensu, bo przecież od razu widać było że to on :D Co do listu z ułaskawieniem, rzeczywiście nezbyt logiczne
2. W książce to chyba też nie miało uzasadnienia, chyba że źle pamiętam
3. Raczej nie spędziliby całego życia w Twierdzy Crastera, a za Brana mógł sobie wykupić jakiś statek do Essos czy coś. Jojen i Meera również byli wysoko urodzeni

Matiz96

Widz znałby prawdę. Podobnie jak widzowie wiedzieli, że to Arya jest podczaszym Tywina, a sam Tywin nie miał pojęcia. Później byłaby scena książkowa, gdzie Dany każe im iść służyć Robertowi w piekle. Przecież Barristan nie ukrywał się przed czytelnikami tylko przed Lannisterami i szpiegami, ktorzy zastanawiali się dokąd poszedł po tym jak Joffrey go zwolnił :)
W książce nie było takiego wątku, ogólnie zresztą pomysł bardzo fajny tylko to wytłumaczenie beznadziejne - dzicy mieli wargów o czym Jon doskonale wiedział więc jedyny powód to pomścić Mormonta i ukarać buntowników, co nawet pasowałoby do charakteru serialowego Jona. Nie wiem po co to gadanie "jak długo będą milczeć, gdy dzicy zaczną ich torturować?"
Co do trzeciego, nie wykupiłby statku za Brana - Bolton obiecał mu ziemię w zamian za odnalezienie chłopców. Serialowy Locke to wierny pies Boltonów. Tylko tutaj problem jest taki, że jak już odnalazł to powinien wziąć też Jojena myśląc, że to Rickon, a pozostałych zabić, żeby Jon Snow nie dowiedział się prawdy. Tylko jak już porwał Brana to gdzie chciał z nim iść? Miał zamiar płynąc dwa miesiące, a później jakimś cudem dostać się do Dreadfort?

Pomyliłem Locke'a z tym wodzem czarnych braci w twierdzy Crastera :D Masz rację, scena bez sensu

A z Barristanem to po prostu w książce było jednak takie zaskoczenie, że wow to on. W serialu by się to nie udało.

Co od Jojena to mógł zauważyc że jest trochę za stary na Rickona :D

Matiz96

"A z Barristanem to po prostu w książce było jednak takie zaskoczenie, że wow to on. W serialu by się to nie udało."
Od początku tak pisałem (znaczy, przy premierze s3), tak więc podzielam zdanie - inny nośnik, inne rozwiązania.

matiiii

Ale nie chodziło o zaskoczenie widzów, a Daenerys (i samego Joraha). Plus o logikę w fabule, Barristan ukrywał się przed Joffem po tym całym bałaganie, jaki narobił w KP.
Podpisuję się pod postem ILN, świetne zresztą porównanie z Aryą i Tywinem, wtedy mogli to potem już nie? Wątek wejścia w serialu Barristana i reakcja Joraha (plus niewiedza Barristana na temat roli Joraha) się kupy nie trzyma.

fune

Nie zgodzę się - w książce jest dokładnie tak, że i Dany ma nie wiedzieć, jak i widz ma zostać zaskoczony. W serialu została by już Dany a cała otoczka plot twista/rewelacji dla widza.. żadna. Przenieść to w sposób podobny do książki po prostu mija się na ekranie z celem. Tutaj nawet charakteryzacja by nie pomogła bo zawsze zostaje ten głos postaci. I w tej chwili znów zaczynam porównywać to do książki.. :)

matiiii

Ja pisałam wyżej o warunkach serialowych, nie o książce. To, że widz wiedziałby, kim jest Arstan, nic by temu wątkowi w serialu nie zabrało, przeciwnie, miałby przez to ręce i nogi. Tak samo jak widz wiedział kim jest Arya w jej wątku z Tywinem, a czy to przeszkadzało w oglądaniu?
Że się powtórzę - w wątku Barristana najważniejsze wtedy jest to, że on się ukrywa przed Joffem i ogólnie chce zostać anonimowy - i to jest stan także w serialu, w związku z czym jego występowanie tak od razu pod własnym imieniem i nazwiskiem jest kuriozalne. Tym bardziej, że wtedy powinien przecież od razu zdemaskować Joraha, po co w takim razie z tym czekał?
(pomijam już fakt, że przy dzisiejszych możliwościach można go było tak ucharakteryzować, że żaden Nieskalany by go nie poznał, ale to szczegół)

fune

"Tym bardziej, że wtedy powinien przecież od razu zdemaskować Joraha, po co w takim razie z tym czekał?"
W serialu wygląda na to, że Barristan do momentu sceny z s4 z listem nie miał pojęcia, że Jorah szpieguje, nigdy nie pokazano go w scenach małej rady więc to akurat jest wytłumaczalne i to całkiem sensownie. Ostatnio z kimś o tym pisałem, nawet nie wiem czy nie w tym temacie myśląc tak samo jak Ty (zwłaszcza scena przy wodopoju z s3 mi tutaj latała po głowie) ale Barristan mógł mieć focha na Joraha z powodu jego przeszłości z niewolnictwem a nie, że coś więcej wiedział.

matiiii

Etam, to mi się wydaje szukanie na siłę wyjaśnienia, podczas gdy Barristan nie musiał być pokazywany na obradach, piastował najwyższe rycerskie stanowisko w państwie, był do tego ogromnym autorytetem, doświadczonym i szanowanym rycerzem, że raczej trudno, żeby umknęła mu sprawa takiej wagi państwowej. A przynajmniej nie powinna, a jeżeli tak, to źle świadczy to o prowadzeniu jego postaci w serialu, tak że tak czy owak wychodzi na to samo. Wstydźcie się panowie dedekowie.

W ogóle zrezygnowanie z postaci Vargo Hoata i zastąpienie go jakimś "Lockiem" o zupełnie odmiennych losach po sławetnym spotkaniu z Królobójcą jest jakimś żenującym nieporozumieniem. Czy Vargo (w serialu jako Lock) nie mógł być po prostu zadręczony, rozczłonkowany i ukatrupiony przez Górę, jak to ma miejsce w książce? Po to ta cała drastyczna zmiana wątku i wprowadzenia karkołomnego, nielogicznego tematu o podróży Qohoricka na Mur i mieszanie go w sprawy Boltonów? Po kiego grzyba kolejne mijanie się Brana i Johna Snow pod siedzibą Crastera? Po cóż nam zmiana zabójcy Vargo z Góry na... Brana, który morduje go w skórze Hodora???
Zamiąch, zakręt i radosna twórczość nie mająca przełożenia na książkową logikę i konsekwencje. Mam wielką, niczym nie popartą nadzieję, że w sezonie V nie będzie aż tak dalekich odjazdów do oryginału, bo to nie wychodzi na dobre serialowi.

Thauron

Zgadzam się, poza tym, jak już zrezygnowali z Komediantów to przynajmniej Tywin powinien żądać jego śmierci.

Faktycznie, Lord Tywin jakoś dziwnie obojętnie podszedł do kwestii utraty ręki swego pierworodnego. A to nie tylko niezgodne z książką, ale i niespójne z charakterem głowy rodu Lannisterów!

Kolejna zagadka mogąca skutkować nielogicznością w sezonie V:
A gdzie jest Pani Kamienne Serce? I co w związku z tym stanie się z Brienne?
;-)

Thauron

"Lord Tywin jakoś dziwnie obojętnie podszedł do kwestii utraty ręki swego pierworodnego."
W serialu robi się coraz więcej takich absurdów.
Gdyby twórcy zachowali trochę więcej oryginalnych postaci z ksiązki problem byłby rozwiązany. Np Tywin mógłby się zemścić na Vargo Hoacie nasyłając na niego Górę. Zamiast tego mamy bezsensowną scenę jak Góra zarzyna jakichś żebraków w ramach treningu.

acidghost

Góra ewidentnie się w serialu nudził :D

Thauron

W 5 sezonie to dopiero zaczną się odjazdy fabularne.

Thauron

"Po kiego grzyba kolejne mijanie się Brana i Johna Snow pod siedzibą Crastera?"
Dla tych emocji... tak samo jak zresztą Arya pod Krwawą Bramą, tuż tuż pod nosem Sansy... Najwidoczniej producentom jedna scena, jak to Arya już się wita z gąską w Bliźniakach to było za mało, trzeba było podkręcić dramatyzm

fune

W imię zwiększenia dramatyzmu, mówisz?
Jeśli tak, to pełna zgoda!
Niemniej jednak książka zawiera dramatyzm w odpowiednich proporcjach, i wystarczy do niej sięgać, aby go przelewać na ekran pełnymi garściami bez potrzeby podbijania piłeczki przez scenarzystów.

Thauron

Oczywiście. W książce są idealne proporcje i nie trzeba ich sztucznie nadmuchiwać. Ale cóż...
Ogólnie rzecz ujmując, panowie producenci już nie raz mówili, że nie uważają swej widowni za zbyt wymajającą i lotną.

fune

A więc pauperyzacja i banalizacja?
Być może to nieuniknione, choć książki pokazały, że ludzie nie stronią od ambitniejszych tematów.
TV, a już szczególnie seriale, to zapewne coś innego, szczególnie w czasach zaniku słowa pisanego i plenienia się 'społeczeństwa obrazkowego".

Dobrze, że w serialu kruki wciąż przenoszą wiadomości, i że bohaterowie zamiast tego nie wysyłają sobie nms-ów na swych pierdfonach. :))

Wszystkiego mieć nie można (a przynajmniej nie każdy ma kiepełę Litllefingera).
Cieszmy się więc z tego, że w ogóle możemy oglądać Westeros, choć jest ono zubożałe w porównaniu do oryginału.

Odnośnie tego listu do Joraha i odnośnie Barristana: w serialu o ile się nie mylę jest 'jakieś tam' wytłumaczenie tego motywu i tej zmiany gdyż serialowy Barristan ani razu nie był pokazany podczas żadnej narady małej rady. Ponadto w s3 była scena przy wodopoju która sugerowała, że Barristan coś 'ma' na Joraha (ta riposta na zarzuty Joraha). Możliwe, że w serialu chodziło o to, że ów 'list' przelał czarę goryczy Barristana.. :D

matiiii

"Coś ma na Joraha". Przecież dla nikogo w Westeros nie było tajemnicą, że lord Wyspy Niedźwiedziej uciekł z Westeros przed wyrokiem śmierci za przestępstwo. Zwyczajnie się zhańbił. Stąd może pewnie ten lekko pogardliwy ton Barristana przy rozmowie z Jorahem.
O szpiegowaniu Dany serialowy Barristan mógł nie wiedzieć. Nie bywał na zebraniach małej rady i nie wiedział o czym tam się rozmawia. Gdy przechwycił list z KP nie miał już wątpliwości, że Jorah współpracuje z wrogami Daenerys.

acidghost

Fakt, na śmierć zapomniałem o 'przeszłości' Joraha stąd pewnie Barristan się tak zachował a nie inaczej, dzięki za przypomnienie (dorobiłem sobie własną ideologię).

Sennacherib

Jeszcze nielogiczna w serialu jest sprawa Melisandre i bękarta. W książce było wytłumaczone, że bękart był potrzebny, żeby obudzić kamienne smoki. (mały spoiler) Poza tym niedługo po tym jak rozeszły się wieści o śmierci Balona, zginął Robb, a niedługo po tym Joffrey. W serialu Balon nadal żyje więc nie wiem co przekonało Stannisa - "dwóch to nie trzech". I dlaczego Mel chciała spalić bękarta, bo chyba nie po to żeby dokończyć "dzieło" Cersei.

Serialowo dwaj bękarci zostali połączeni w jednego: Gendry wchłonął postać Edrica Storma, i ciekawe do czego to doprowadzi? :-)
I na dodatek ktoś zapomniał o śmierci starego Balona Greyjoya. Zapewne nie do końca, bo bez tego nie da się rozbudować wątku sukcesji na Żelaznych Wyspach i wynikających z tego implikacji. Jednak "zapomnienie" tego doniosłego faktu w sezonie IV faktycznie spowodowało komplikacje i bezsensy w takich kwestiach, jak np. przepowiednie Melisandre i moc królewskiej krwi.

Już od kwietnia będziemy mieli okazję zobaczyć czym to wszystko poskutkuje?
Mam nadzieję, że nie tym, że finalnie to Hodor zasiądzie na Żelaznym Tronie? :))

Thauron

Żelaznych mogą jeszcze wprowadzić, ten sezon prawdopodobnie będzie należał do Dorne, wprowadzenie tak wielu postaci i wątków mogłoby za bardzo namieszać. Jojen, Meera i Ramsay też pojawili się później.

Mi chodzi jedynie o niekonsekwencję. Nie o porównywanie do książek tylko o to, że teraz to już nie jest magia Czerwonego Boga tylko zwykły przypadek, że Joffrey i Robb nie żyją. Nigdy nie zostało też wytłumaczone, dlaczego Melisandre chciała poświęcić chłopaka. Tutaj mówię wyłącznie o serialu.

O śmierci Balona na pewno będzie w 5 sezonie. Nie starczyło im pewnie miejsca w 4 na ten wątek.

Matiz96

Być może, ale po śmierci króla powinni się pojawić pretendenci, a w obsadzie do 5 sezonu nie pojawił się żaden nowy Greyjoy. Ciekawe jak dalej pociągną wątek Żelaznych w serialu.

acidghost

Aż trudno uwierzyć!
Czerwona Kapłanka wrzuciła w ogień trzy pijawki wypowiadając trzy imiona. Czyżby wrzuciła jedną na darmo, nie wiedząc że tego kogoś nie będzie w obsadzie następnego sezonu??? :))

Thauron

"Czyżby wrzuciła jedną na darmo, nie wiedząc że tego kogoś nie będzie w obsadzie następnego sezonu???"
Na to wygląda :D

Thauron

A po co Balon w obsadzie, skoro w książce umiera "offscreen"?

potas13

Przecież dla Ciebie to co w książce dla serialu nie ma znaczenia. Równie dobrze mógłby umrzeć onscreen. Zresztą to był skrót myślowy, tak czy owak dla sensu tej sceny Balon powinien być martwy dla westerowskiego świata.

fune

Może nie wypowiadaj się w moim imieniu, bo wiem lepiej od Ciebie, co dla mnie ma znaczenie. I nie wierzę, że nie zakumałaś tego, co z matiiiim pisaliśmy w tym wątku.

A co do Balona, to jego śmierć wcale nie wymaga obecności Patricka Malahide'a. Skoro jego śmierć "offscreen" mogła zagrać w książce, może i tutaj.

"tak czy owak dla sensu tej sceny Balon powinien być martwy dla westerowskiego świata."

Z tym się zgodzę, o czym świadczy mój wpis w wątku o castingach. Przy czym moment jego śmierci nie ma w serialu aż takiego znaczenia. Moim zdaniem najlepiej by było, gdyby stało się to dopiero przy uruchomieniu intrygi z Euronem, co by widz miał zgon Balona świeżo w pamięci. Równie dobrze może być to sezon 6., jeśli tylko scenarzyści podjęli decyzję o wprowadzeniu braci(ta) Balona dopiero w tej serii. Na dobrą sprawę obecność Eurona i Vica (której nie jestem pewien) nie jest konieczna do tego, by lord ŻW w serialu kipnął (co prędzej czy później się stanie i o to mogę się nawet założyć). Tak więc sens sceny z Mel i pijawkami będziemy mogli dopiero ocenić za jakiś czas.

potas13

Nie wypowiadam się w Twoim imieniu tylko wypowiadam się do Ciebie. To raz. Wyraźnie napisałeś o tym poniżej, to dwa (zresztą Twoja ocena serialu również o tym świadczy, że tak wtrącę na dwa i pół). A trzy, to była ironia i uproszczenie zarazem. Może zabrakło emotikona na końcu dla lepszego przekazu.
Owszem, zakumałam. Nie można skrytykować serialu, a konkretnie autorskich pomysłów panów producentów (bo jakoś jak się trzymają pomysłów Martina, takich kwiatków nie ma), bo zaraz podniesie się typowe larum, że to czepianie się, że nie jest zgodnie z książką. A przedstawienie - dla porównania - lepszego (logiczniejszego i i istniejącego) rozwiązania do tego nie zależy.
Mi się osobiście postać Locke'a podobała i nie patrzyłam na nią przez pryzmat Vargo H., ale byłam w szoku widząc co ten, profesjonalny wcześniej w swoim fachu facet, zaufany zresztą samego Roose'a, wyprawia pod tym Murem. Uważam, że rozwiązanie jego wątku to kuriozum. Wymyślono go tylko po to, żeby Bran mógł sobie pohodorować, moim zdaniem to zmarnowanie postaci i potraktowanie widza niepoważnie.
Poruszony w tym temacie wątek Barristana i Joraha to samo. Wyjście z założenia, że widz i tak łyknie wszystko, co mu się zaserwuje, i jeszcze za to podziękuje.
A to tylko dwa przykłady wzięte z brzegu. Wielbiciele tego serialu muszą mieć świadomość, że dużo - jeżeli chodzi o fabułę - w nim zgrzyta, a nie zaraz się oburzać za samą krytykę. A nie argumentować, to serial, a nie książka. Bo to żadne usprawiedliwienie dla twórców. Kwestią zasadniczą nie jest zaprzeczanie istniejącej sytuacji, ale czy to danej osobie przeszkadza w odbiorze oglądanej historii i wpływa na przyjemność czy też nie. Ale świadomość tego, na co się paczy, powinno się mieć.

I że się powtórzę, ja nie odebrałam tego zdania jakoby chodziło w tym zdaniu o rzeczywiste zatrudnienie Malahide'a w serialu na kolejny sezon, tylko że Mel robiąc swoje czary mary nie zdawała sobie sprawy, że producenci i tak oleją tę postać. Innymi słowy marnowanie pijawki.

Co do ostatniego akapitu - tylko że w takim razie (jako widz) nie rozumiem, po co w ogóle na tamtym etapie Mel zajmowała się Balonem i zawracała nim głowę.

fune

"ale byłam w szoku widząc co ten, profesjonalny wcześniej w swoim fachu facet, zaufany zresztą samego Roose'a, wyprawia pod tym Murem. Uważam, że rozwiązanie jego wątku to kuriozum. Wymyślono go tylko po to, żeby Bran mógł sobie pohodorować, moim zdaniem to zmarnowanie postaci i potraktowanie widza niepoważnie."

Zgadza się, przy czym błąd wynika z dziury w scenariuszu jako takim (w wypadku zawieruchy w twierdzy Crastera - oryginalnym), a nie z tego, że w książce było inaczej. Ale co do tego, to widzę, że się jednak zgadzamy.

"Co do ostatniego akapitu - tylko że w takim razie (jako widz) nie rozumiem, po co w ogóle na tamtym etapie Mel zajmowała się Balonem i zawracała nim głowę."

Tak jak powiedziałem, przyjdzie nam ocenić to za jakiś czas. Jeśli Balon w tym serialu nie zginie, przyznam, że było to marnowanie pijawki. Btw - myślę, że Melisandre te zgony przewidziała, a nie spowodowała. Więc gdyby Balon przeżył, byłoby to bez sensu w kontekście umiejętności Mel, która potrafi wyczytać z ognia, gdzie przebywa jedyny żyjący bękart Roberta. O, i tu byłby zarzut, o którym mówię. Dziura w obrębie osobnego uniwersum serialowego, w którym Mel nie myli się co do Gendry'ego, ale myli się co do Balona.

potas13

Mi się ogólnie ten wątek z Jonem podobał, nie przeszkadzała mi walka z Karlem, ani to że się nie spotkał z Branem i że on tam w ogóle był, to wszystko kupiłam z przyjemnością, tylko ten Locke...
Ja nie mam nic przeciwko samym zmianom, ale pod warunkiem, że są wiarygodne w tym świecie i wiarygodne, jeżeli chodzi o same postaci (ich osobowość i charakter).
Np. wiem, że jaime nigdy by nie zabił swego krewniaka, by uciec (pomijam, że mogli spokojnie udawać a efekt byłby ten sam), ani nie gwałciłby Cersei, a nawet gdyby to co jak co, ale nie wziąłby jej w komnacie lorda dowódcy Białych Płaszczy, strącając (o zgrozo) w tym celu Białą Księgę!
Tak samo wątek z Talisą nie-wiadomo-skąd nie miałby prawa się wydarzyć.
I o to mi chodzi i tak, to rzutuje na moją ocenę serialu i moją przyjemność oglądania wizualizacji świata, który jest mi bliski.

Możliwe, że do Balona jeszcze wrócą. ale tak czy owak czasowo będzie to trochę kulało. Wszak chodziło o usunięcie Stannisowi kłód spod nóg zanim wyruszy na Północ (o ile się nie mylę). Też uważam, że sama Mel nie ma mocy sprawczej, ale potrzebowała efektywnego przedstawienia, by pobudzić Stannisa do działania i przekazania mu wiary, że jest w stanie dokonać wielkich rzeczy, jako że jest Wybrańcem Czerwonego Boga i teraz chodzi o jej wiarygodność, dziwi mnie trochę, że Stannis o tym zapomniał i się nie dopomina ;)

fune

"I o to mi chodzi i tak, to rzutuje na moją ocenę serialu"

To ile dajesz? 5/10? 6/10? Czy wstrzymujesz się do zakończenia serialu?

potas13

Wcale nie daję i nie dam. Tzn. dałabym sześć czy nawet w porywach siedem, ale taka ocena jednocześnie byłaby niesprawiedliwa dla reszty ekipy, która włożyła w ten projekt mnóstwo pracy i serca i zasługuje na dziesięć (aktorstwo, kostiumy, scenografię, rekwizyty, muzykę, czołówkę uważam za niesamowite), tak że nie potrafię tego jednoznacznie ocenić jedną ogólną oceną.
Miałam po pierwszym sezonie 10, po drugim 9, a po trzecim już zrezygnowałam z oceniania, nie chcąc dawać (wtedy) 8.

fune

Wiesz, aktorstwo, kostiumy, scenografia, rekwizyty, muzyka czy czołówka to tak naprawdę dodatki (no może poza aktorstwem). Jeśli treść szwankuje, to nawet ładne opakowanie nie pomoże. W moim przypadku, gdyby fabuła mnie nie zachwyciła (i wciąż nie zachwycała), nie zwróciłbym na takie rzeczy jak kostiumy czy muzyka najmniejszej uwagi. No ale każdy ocenia po swojemu.

potas13

Normalnie oceniam daną produkcję po fabule i nierzadko bywa, że daję gwiazdkę niżej bądź wyżej właśnie za te dodatki :) (przy czym oceniam w danej klasie/gatunku, co się wcale nieczęsto zdarza, co mnie osobiście zdziwiło, ale jak piszesz, każdy ocenia po swojemu)

Ale w przypadku Got, no nie wiem... mam podobny problem z oceną jak w przypadku Powstania Warszawskiego, które ostatecznie też pozostawiłam nieocenione.

Po pierwsze, w przypadku Got, te dodatki wychodzą (jak dla mnie) na pierwszy plan, nie będąc tylko dodatkami, ale pełnoprawną częścią tej historii. Po drugie, nigdy nie czułam aż takiego dysonansu między fabułą. A resztą, a może po prostu mam do tego świata zbyt osobisty stosunek, bo patrząc mimo wszystko widzę Westeros (i Essos) i nie mam serca wystawić za to niskiej ceny :D A z drugiej strony moje serce ne pozwala na wystawienie wysokiej :( Za dużo dziur w fabule, zwykle mam do takich rzeczy dystans i śmieję się z nich, ale jakoś od GoT oczekuję czegoś więcej, no i jest tego za dużo. Rozumiem, że uproszczenia są niezbędne i choć ze smutkiem przyjmuję wykastrowanie "mojego" rodu, to się z tym godzę, chociaż nie rozumiem aż takiej zmiany przy postaci, która akurat została zachowana, bo największy zarzut mam właśnie do prowadzenia aż tylu postaci całkowicie niezgodnie z ich osobowością bądź zmarnowania ich potencjału (jak chociażby cała dynamika między Lannisterami w czwartym sezonie, począwszy od Tywina i Jaimego, przez Jaimego i Tyriona, a na Tyrionie i Tywinie skończywszy), a wszystko to bez ładu i składu, bez zaprzątania sobie głowy, żeby trzymało się kupy. Traktowanie widza jak idiotę, np. że co tam Tysha, przecież i tak nikt nie pamięta, że Tyrion miał żonę, itp.

I owszem, treść szwankuje, ale są jeszcze momenty, które mnie zachwycają, a przynajmniej są chociaż spoko, więc nie pisz aż tak definitywnie "W moim przypadku, gdyby fabuła mnie nie zachwyciła (i wciąż nie zachwycała), nie zwróciłbym na takie rzeczy jak kostiumy czy muzyka najmniejszej uwagi" bo nie przekłada się to na moją relacje z tym serialem :P
Swoją drogą to nie rozumiem skąd u Ciebie jednak to dziesięć, świadczące samo w sobie, że dla Ciebie serial też nie ma żadnych wad i nic tylko klękajcie narody.

fune

*że dla Ciebie serial TEN nie ma
(i dodałam zdanie czy dwa w edycji, mam więc nadzieję, że czytasz wersję po erracie;)

fune

Zależy, o jakich wadach mówimy i nie każę nikomu klękać; co najwyżej mogę ten serial komuś polecić (co robię na okrągło i 99% osób, które obejrzały ten serial pod moim wpływem, ocenia go pozytywnie). Wiele filmów, które oceniłem na 10, ma wady (w tym GoT), ale dla mnie liczy się ogólne wrażenie. Jeśli jest ono dobre, a wady nie są jakieś irytujące, to kładę na nie laskę. I tak jest w tym przypadku.

A co się składa na moje ogólne wrażenie? Przede wszystkim jest to produkcja, która zawiera wszystko to, czego oczekuję od kina. Wreszcie dostałem coś, co kumuluje wszystkie te elementy, których szukam w filmie. To samo zresztą dotyczy PLIO, jeśli chodzi o literaturę. Po prostu jest to fabuła idealnie skrojona pod moje gusta :) Co się na to wszystko składa? Epicka historia, suspens, wciągająca fabuła ze zwrotami akcji o 180 stopni, wielowątkowość i niesamowita różnorodność postaci. Wreszcie jest to hybryda moich ulubionych gatunków, czyli dramatu, przygody, akcji, fantasy, fresku historycznego czy filmu kostiumowego (ze wskazaniem - a jakże! - na średniowiecze). Sam pomysł, by w realiach fantasy umieścić opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy przeżywają dramaty przez duże "D", był dla mnie strzałem w dychę. Kiedy opowiadam znajomym kinomanom, którzy nie mieli styczności z GoT, z czym powinno się to jeść, mówię zwykle, że to trochę tak, jakby Michael Haneke lub Lars von Trier wzięli się za "Władcę Pierścieni". Tę fuzję emocji, których oczekuję od jednego i drugiego rodzaju kina, ten serial właśnie mi oferuje. I żadne pomyłki, głupoty czy odstępstwa od oryginału tej radochy z oglądania "GoT" mi nie zepsują. :)

potas13

Po pierwsze, to już Balona widzieliśmy, więc czemu nie zobaczyć go znowu?
A po drugie, to przecież i tak... valar morgulis!
;-)

Thauron

Zapewne B&B myśleli, że i tak nikt już nie pamięta kto to zacz.

fune

Przeoczyć śmierć jednego z pięciu królów w walce o tron???
:))
Zobaczymy co będzie w 5-tym sezonie.
Wierzę jednak, że to nadrobią, bo to przecież determinuje i ustawia cały wątek Ashy/Jary, Theona, Eurona, Victariona i w ogóle Żelaznych Ludzi!

Matiz96

Nawet jeśli to już nie jest robota Pana Światła. Bękarta uwolniono, Stannis jest na murze, poza tym Tywin nie żyje, dlaczego śmierć Balona nie miałaby być zwykłym zbiegiem okoliczności? Dlatego ten wątek nie ma już sensu.

Sennacherib

Szkoda może jedynie, że to kolejny temat z zarzutami i post zaczyna się mniej więcej od przyrównania do podobnego zabiegu w książce - najlepiej byłoby się skupić tylko na serialu jako osobnym bycie, bez zbędnego porównywania (wiele takich tematów już powstało, chyba żaden, który skupiłby się stricte na samym serialu i ocenie produkcji bez uwzględniania tego, czy na czymś bazuje).