Czy tylko ja mam wrażenie, że skopali/pokpili ten wątek w piątym sezonie?
W ogóle jest to jakaś wielka abstrakcja dedeków. Wojna się rozpoczęła a nawet przez chwilę nie było mowy o lordach z Północy, wojna to prywatna potyczka Stannisa z Boltonem. Fakt, że Stannis zabrał ze sobą Mel, żonę, córkę czy Davosa można przemilczeć, ale palenie dziedziczki do kolejny idiotyzm. Jakieś partyzantki Ramsey'a, Sansa w Winterfell i wiele innych. Nie mówiąc o tym, że wlecze się to jak flaki z olejem.
Pewnie w 10 odcinku ograniczą się do bitwy, w której Stannis dostanie po łbie albo w ferworze walki zabije go Brienne. Odbębnią bitwę o Winterfell i uznają, że wątek jest zakończony...
Szkoda bo kibicuje książkowemu Stannisowi. Serialowemu też kibicowałem, ale po tym co serwują nam scenarzyści przymykam na to wszystko oko.
Lubiłem Robba, ale nawet ja nie zaprzeczę zayebistości tej akcji w kontekście strategicznym i militarnym xD
Ale nie myl pojęć. Spalił Mance'a, bo się mu nie pokłonił. Wyraźnie było to w pierwszym odcinku tego sezonu zaznaczone. A Renly miał takie same prawo wystąpić przeciwko Joffreyowi jak każdy. No ale przynajmniej przyznajesz, że zabił swego własnego brata z niskich pobudek.
"No jasne, Mance'a spalił, bo ten był zbrodniarzem :D" - no zasłużył na śmierć, czy to taka wielka różnica, że kto inny by go nie spalił tylko uciął głowę?
A co do tego mają inni? Stannis by go nie spalił ani nie uciąłby mu głowy, to wszystko byłoby nieważne, gdyby ten tylko stał sie z wolnego człowieka klękaczem i tyle w temacie.
No to ma do tego, że kto inny i tak by go zabił, np. początek serialu i jak Ned Stark zabił gościa za bycie uciekinierem z Nocnej Straży. Stannis tyle, że dał mu możliwość "rehabilitacji", ze względu na to, że był cenniejszy niż zwykły dezerter. To też nic dziwnego, stosowane przecież to jest powszechnie w różnych społeczeństwach w równych wymiarach. Choćby i dziś będąc więźniem ma się większe szanse na szybsze wyjście z paki jeżeli się współpracuje z wymiarem sprawiedliwości.
No wiesz, to była inna sytuacja. Zabił Renly'ego, żeby nie dopuścić do bitwy, w której by wielu zginęło. Dał mu przecież szansę się poddać. A poza tym, Renly miał najmniejsze prawa do Tronu ze wszystkich 5 królów. No, może na równi z Robbem, ale on się o niego nie starał ;)
Jasne...Renly to był jego brat. A "dzidzi" Stannisa, cień spłodzony z kapłanką go skrytobójczo zamordował przy czym Renly nie miał najmniejszych szans by się bronić. Jak można walczyć z cieniem? Ludzie i tak giną. Zresztą widać że serialowy Stannis poświęci każdego byleby "spawiedliwości" stało się zadość i by on zdobył tron.
Robb się nie starał? Bo jego ego tak spuchło że on zdążył wyskoczyć z Rebelią, sam siebie obwołać niezależnym Królem Północy w chwilę po tym jak kilku pijanych lordów zakrzyknęło "Robb, Król Północy!"
Tylko, że Shirren to zwykłe niewinne dziecko. Renly był gotów zabić Stannisa, było o tym w książce. Także Staszek go uprzedził.
Zgoda, jednak zrobił to posługując się magią, mocami demonicznymi. Nie dał Renly'emu najmniejszych szans. Własnemu bratu. Tak robi ktoś prawy? Jasne można zwalić wszystko na Mel, tak jest łatwo ale...
Sorry, u mnie przy czymś takim zapala się czerwona lampka.
Jasne, że nie było to do końca honorowe itd. Tylko czy lepsze byłoby wbicie do obozu Renly'ego z armią i wybijanie się pomiędzy sobą ludzi, którzy powinni stanąć razem przeciwko Joffowi?
Zresztą Stannis nie miał nawet takich sił, żeby pokonać Renly'ego, który zakosił mu jego ludzi i wspomógł się Tyrellami.
Renly zdradził Stannisa i był gotów go zabić. Jasne, że nie pochwalam tego co zrobił Staszek, ale tamta decyzja była bardziej uzasadniona niż palenie Bodu ducha winnej Shireen.
Otóż to. Jakie korzyści będzie z tego miał Stannis? Nie wierzę, że śniegi nagle się roztopią a jego armia będzie żyła w dostatku. Bezsensownie zabił jedyną dziedziczkę. Jak to się ma z książkowym Stannisem, który rozkazał swoimi ludziom zrobić wszystko żeby posadzić Shireen na tronie gdyby mu się umarło?
Napisałam że nie miało najmniejszego sensu bo tak czy siak ( to moja teoria, nie mówię że na pewno tak się stanie ale przypuszczam;)) prawdopodobnie LF uratuje mu dupę z wojskami Doliny.
Niestety, fanów mu za to już nie przybędzie bo Stannis stracił właśnie miano ojca roku. Czy w ogóle miano kogoś sensownego.
Renly był gotów stanąć do bitwy. Po której raczej wziałby brata do niewoli. Skoro dla Ciebie zabicie brata to nic takiego i nadal popierasz kogoś takiego to powinieneś kolejne poświęcenie tak samo cynicznie przełknąć.
Tak samo Renly był gotów skoczyć mu do gardła gdyby razem znajdowali się w jednym pomieszczeniu. Jakby nie patrzeć Renly go zdradził, był jego wrogiem wojennym, również chciał go zabić, później toczyli negocjacje. Chociaż nie popieram tego co zrobił Stannis to z politycznego i logicznego punktu widzenia miało to sens. Zabici Shireen niekoniecznie i o to mi głównie chodzi. Oczywiście nie pochwalam też tego, że w serialu zrobili ze Stannisa kompletnego badassa bo pomimo tego co robił wcześniej to Shireen by nie poświęcił.
Nieprawda. Renly chciał stanąć do bitwy. To chyba normalna droga jak się chce wywalczyć tron? I wcale nie chcial go zabić. I z pewnością nie wykręciłby takiego numeru. Szybko by zdobył tron i właśnie wtedy wiele osób zachowałoby życie. Kto wie, czy i nie Robb z rodziną
Kiedyś ILN wrzuciła cytaty Renly'ego na temat Stannisa. Z młodszego brata kipiała złość i nienawiść, prawdopodobnie byłby w stanie go zabić.
Nie uważał go za dobrego kandydata na króla (a może i cżłowieka), w czym sie w pełni zgadzam. Ale nie było tam ani złości tym bardziej nienawiści. Jeszcze lepszą zresztą recezję wystawił mu Petyr.
Oczywiście że chciał go zabić był tak pewny wygranej że mówił swoim ludziom żeby tylko nie bezcześcili zwłok Stannisa .
Fune nie przekonasz bo biedny Renly był kochankiem Lorasa :D
Jasne, nie zabiłby go... Co w takim razie by z nim zrobił? A myślisz, sam Stannis by się poddał i zaakceptował Renlyego na tronie? To Renly powinien poprzeć starszego brata a zamist tego stanął przeciwko niemu. Stannis był gotów rozwiązać to pokojowo i mianowac swoim dziedzicem.
Renly także był gotów rozwiązać to pokojowo. W przeciwnym wypadku unieszkodliwiłby go, dopóki ten by się nie pogodził z sytuacją. Nie miał żadnego powodu, żeby popierać uzurpatora. Jak już zdradzać Koronę to tak, żeby królestwu było lepiej a nie gorzej.
Królestwu miałoby być lepiej za Renlyego? Wszystkim by prędzej powybaczał i zrobił z królestwa jeszcze większy burdel niż za Roberta, do tego jeszcze bardziej utopiłby świat we krwi. Zerowe doświadczenie w rządzeniu i kierowaniu wojskiem, do tego zaciągał do łóżka własnych rycerzy i kierował się impulsem, a nie chłodną kalkulacją. I działał tylko i wyłącznie w interesie swoim i Wysogrodu. Królowanie traktowałby jako zabawę.
Renly pozwoliłby Baelishowi sobą manipulować, nawet Tywin nigdy nie zauważył, że LF i Varys prowadzą swoją własną grę. Tylko Stannis miał zamiar zaprowadzić porządek w królewskiej radzie, co wyszłoby królestwu na dobre. Jedyna wada Stannisa jako króla to jego poglądy na temat burdeli.
Poza tym rozchodzi mi się też o to, że spalenie Shireen jest pozbawione sensu. Po spaleniu Renly'ego coś zyskał, co mu da spalenie córki? Wygląda to tak jakby koniecznie chciano zrobić ze Staszkę idiotę, który z klapkami na oczach dąży do celu.
Tylko, że jeśli chodzi o zabicie Renly'ego korzyści były szybkie i namacalne. A tutaj mamy jakieś fanatyczną wizję, w którą ślepo wierzy Stannis. Wg mnie za ślepo nawet jak na niego.
Jeśli Mel kazała mu zabić brata to Stannis wiedział, że obali jego bunt i może przejąć jego wojska. Tutaj mamy tylko chorą wizję Czerwonej Kapłanki i nie chce mi się wierzyć, że Stannis tak po prostu by się na to zgodził, nawet w imię Czerwonego Boga. Nie myślałby tylko o Bogu, ale też o przyszłości swojego rodu, nie wierzę, że tak łatwo go przekreślił.
Już prędzej uwierzę w to, że Mel nagadała mu, że spalenie Shireen pomoże mu ocalić ludzi itd.
To uwierz. Stannis chce tronu. I Stannis podejmuje decyzje. To nie wina Mel, że jej działania przynoszą skutki. Nikt nie każe mu z tego korzystać.
Renly też chciał go zabić,co jasno powiedział,że nie chce tylko,by zwłoki jego brata nie zostały zbeszczeszczone,i że gejuszek Loras da mu jego świecący miecz...
"Gejuszek Loras"? To teraz będziemy rozmawiać na takim poziomie?
To Stannis powiedział mu prosto w oczy, że jeżeli mu się nie pokłoni to zginie.
I owszem, jeżeli w bitwie padłby Stannis (o czym Renly wprost powiedział, że żałuje) to chyba dobrze, że Renly zabronił potraktować jego ciało niegodnie.
Tak, rzeczywiście "żałował". Jak Cat zauważyła, w wyjątkowo radosny sposób. I to naprawdę łaska, żeby jego zwłoki nie zostały zbezczeszczone...Renly bardziej się martwił o miecz Stannisa niż o brata.
sorry,że odgrzebie znowu temat,ale Renly nie miał zamiaru brać Stannisa do niewoli.Pierdzielił coś o tym,żeby ciało Stannisa nie zostało zbeszczeszczone,i że Loras da mu Światłonoścę.
Równie dobrze to Stannis mógł się poddać jako znacznie słabszy. Czemu Renly z najsilniejszą armią w Westeros miał się podporządkować bratu?
Bo taki był jego obowiązek wobec starszego brata i prawowitego króla.Renly też chciał go zabić,co jasno powiedział,że nie chce tylko,by zwłoki jego brata nie zostały zbeszczeszczone,i że gejuszek Loras da mu jego świecący miecz...
Ale Robert już był królem i mówimy o dziedziczeniu juz po nim.To tak jakby Viserys po śmierci Aerysa przeciwstawił się Rheagarowi.O to nam chodzi,że Renly był zdrajcą wobec zarówno Stannisa,jak i Roberta i dziedziczeniu po nim.
Ale jakim królem? Chodzi o prawo do tronu, a nie o to że na nim siedzisz. Gdyby Renly usiadł to usiadłby na takiej zasadzie jak Robert, czyli na obaleniu poprzedniego króla. A po Robercie dziedziczył Joffrey. Nie został nigdy wydziedziczony.
A z tego co mówisz, to Robert w ogóle nie był królem, bo nie powinien, prawowitym dziedzicem był Viserys i to nie były tylko słowa jak w przypadku Stannisa a fakt.
Tak że wedle Twego rozumowania Stannis nie ma nawet po kim dziedziczyć, jako że Robert nie był w ogóle prawowitym królem, a jedynym słusznym kandydatem popieranym przez Ciebie i prawa, jakie tu wygłaszasz, powinna być Daenerys.
Nieprawda D: chodzi mi o prawne dziedziczenie po Robercie,no,bardziej naturalne...Stannis przeca był jego dziedzicem,czyż nie?A nawet jeśli,to Renly był zdrajcą,skoro "prawowitym"dziedzicem Roberta był Joff.W sumie Stannis też...
chodzi mi tylko o fakt pierwszeństwa Stannisa przed Renlym i tym,że Renly za dużo rozumu nie miał.
Viserys był prawowitym dziedzicem Aerysa,fakt,ale Aerys został obalony.A z tego co się orientuję Roberta nikt nie obalił,tylko próbowano obalić jego "synów".Zresztą z wiadomych przyczyn-Stannis miał do tego prawo,jako naturalny dziedzic Roberta,a Renly nie.
Najbardziej naturalnym dziedzicem jest Viserys :) A właściwie był, czyli teraz Dany. To raz. Dwa. Naturalnym dziedzicem samego Roberta był Joff, jako że nie został wydziedziczony. Trzy, oczywiście, Renly również był uzurpatorem, wszak chciał obalić aktualnego i pobłogosławionego przez Siedmiu króla. Poza tym -
Renly mial bardzo dużo rozumu, niestety nie przewidział, że jego brat wejdzie za pan brat z czarną magią.
Oczywiście, Robert nie został obalony, a Aerys został. Ale skoro uznajesz prawa Roberta zyskane po obaleniu Aerysa, to tym bardziej powinieneś uznawać prawa Renly'ego, który by sobie obalił Joffa, że o obaleniu Stannisa nie wspomnę.
Każdy miał prawo obalić Joffa, tym bardziej że był on normalnie panującym, totalnie zgodnie z prawem, królem. Tak samo jak ma do tego prawa Daenerys, ba, ta to ma prawo obalić każdego, niezależnie kto tam siądzie :D
Jak zauważyła Cat (stwierdzając do Stannisa) - ludzie decydują sami, komu chcą służyć.
Fune nie prorokuj bo Renly nikogo by nie obalił co najwyżej Lorasa i dzban wina w komnacie .
Skoro ktoś jest zdolny zabić własnego brata to nie powinno dziwić, że jest zdolny do poświęcenia kolejnego członka rodziny. Dziwi mnie takie oburzenie, skoro straszne okrucienstwo tak czy owak Ci nie przeszkadza.
Tylko, że to kompletnie przeczy temu co Stannis poprzednio sobą reprezentował. Zabicie Renly'ego choć haniebne, miało być dla brata karą za zdradę. Co Stannisowi zrobiła Shireen? Przecież chciał ją posadzić na tronie. Rozumiem, że Stannis dążył po trupach do celu, ale teraz twórcy trochę przesadzili. Wiem, że Stannis był w stanie robić okrutne rzeczy, ale o czymś takim nie pomyślałby nawet Ramsey. Dedekom chyba zależało, żeby osłabić pozycję Staszka u fanów.
Nie miało być żadna karą za zdradę, po prostu nie miał szans w uczciwej walce więc go sprzątnął nieuczciwie. Własnego brata. Po to by iść po tron. Teraz robi dokładnie to samo. Chce iść po tron i tak jak wtedy jest w sytuacji beznadziejnej. Sorry, ale brzmisz dla mnie strasznie cynicznie, tak samo zresztą jak cała reszta tych fanów, co tam wspominasz. Przecież ten facet żywcem pali ludzi! I jeżeli nadal jego pozycja jest niezmienna no to sorry.
"Nie miało być żadna karą za zdradę, po prostu nie miał szans w uczciwej walce więc go sprzątnął nieuczciwie."
Nic dodać ni ująć.
Tylko wszystkie jego działania zawsze wg niego mają sens.
Zabicie Renly'ego pomogło w wygraniu wojny, przejęciu ludzi brata, przy okazji się zemścił.
Palił ludzi, którzy nie wyznawali jego Boga.
A w sens spalenia Shireen chyba nie wierzy nawet sam Stannis.
Tych, których palił zawsze mu czymś zawinili, w czym mu zawiniła Shireen? Ze Stannisa zrobili większego fanatyka niż w książce.
I nawet jeśli uznawałbym zabicie Renly'ego a Shireen już nie to co z tego? Pierwsze morderstwo coś mu dało, działanie, które miało sens w tamtej sytuacji. Spalenie Shireen kompletnie nie ma sensu i jest tylko fanatyczną wizją Mel. Po prostu uważam, że książkowy Stannis nie spaliłby córki. Nie oburza mnie jego okrucieństwo.