Wow, co za świetny odcinek. Znowu czułam klimat starego dobrego Homeland, kiedy nie
wiadomo co się wydarzy w następnej minucie, każdy ma jakiś swój plan i wszystko tak
naprawdę zależy od szczęścia. Kiedy Brody wreszcie dotarł do Akbariego, myślałam przez
ułamek sekundy, że faktycznie będzie się chciał z nim dogadać, żeby się uratowaeć z tej zawiłej
sytuacji. O ile przeżyje finał, pozostaje jednak jedno pytanie - czy CIA pozwoli mu wrócić do
Stanów? Jak oni mają to wszystko przedstawić opinii publicznej, szczególnie po nagraniu
Brody'ego "Iran is my home".
Po tym odcinku nie ma już wątpliwości co do tego, że związek Carrie i Saula jest zniszczony na
zawsze. Wielka szkoda, bo to była jedna z sił napędowych serialu.
Jestem ciekawa jaką rolę odegra ciąża Carrie w finale. Obstawiam, że Brody poświęci się dla
ciężarnej Carrie.
Warto przypomnięć że nie pierwszy raz. Bo w finale pierwszego sezonu nasłał na nią SS i finał byłby inny gdyby nie Virgil.
Najlepszym przyjacielem Carrie zawsze był Virgil:nie mądrzy się, nie obraża o byle co, nie strzela do niej;-),zawsze może na nim polegać. A co do Saula to mnie rozczarowało że tak szybko zgodził się na zabicie Nicka. Można powiedzieć spękał dziad. I co on myślał jakby by posłuchała i wróciła grzecznie do kraju że ona mu to daruje za głupie przepraszam?. Powinien ją też od razu kazać zabić.
Ja mam powoli wrażenie, że ta ciąża Carrie nie będzie wielkim bum, bo Carrie powie Brody'emu, tylko Quinn powie Saulowi.
No może Saulowi powiedzieć bo to ukrywanie bez sensu się robi. Mnie ciekawi jak ona ukryła ciążę jak była w wariatkowie, bo chyba test jej robili. I ta wściekłość na Saula pod koniec drugiego odcinka chyba nie była udawana...
Z początku wydawało mi się iż akcja CIA w Teheranie jest karkołomna, grubymi nićmi szyta, opracowana jedynie powierzchownie i prowizorycznie. I miał być to zarzut wobec serialu. Jednak ostatnio sporo czytałem na temat amerykańskich operacji wywiadowczych po 1945 r. - i muszę stwierdzić, iż karkołomne ale niedopracowane akcje w CIA to standard, a nie bzdura przesadzonego scenariusza.
Co do diabła robi w Teheranie Carrie? To jest już przesada. Znerwicowana matka dziecka faceta który jest w samym środku niemal samobójczej misji jest chyba ostanią osobą która powinna znaleźć się w miejscu wykonywania tej misji.
Pewnie , że różne akcje przeprowadzali , ale kongresmena do zabicia przywódcy Gwardii Rewolucyjnej to chyba nie wysłali. To jest absurd. Przekupowali wpływowych polityków , obalali rządy , zapewniali sobie korzystne interesy. Militarne sukcesy to ma największe w Iranie Izrael , typu likwidacje pojedynczych vipów , czy lotnicze akcje niszczące infrastrukturę związaną z programem atomowym.
Odcinek bezbłędny. Może najlepszy w całym serialu. Akcja co chwila wywraca się o 180 stopni i w pewnym momencie nie miałem bladego pojęcia jak to się skończy. Ale czułem, że Brody dalej działa pod przykrywką i że chce skończyć zadanie. Ostatni odcinek zmiażdży. Polecam obejrzeć promo. Nie zawiera ŻADNYCH nowych scen,a dzięki muzyce z Mass Effecta klimat powala. Nie daje 10 temu odcinkowi tylko dlatego, że oszczędzam ją na finał.
9/10
Swietny odcinek juz myslałem ze Brody chce zostac w Teheranie i życ jako bohater ,wydaje mi sie ze zdanie zmienił dopiero podczas rozmowy z Akbarim ,ostatni odcinek zapowiada sie zacnie
Świetny odcinek? raczej maksymalnie naciągany
Największy bezsens III sezonu:
Ludzie Nazira wykorzystali Brodyego i wysadzili siedzibę CIA, Iran o wszystkim wiedział
...a potem pojawia się Brody w Iranie twierdząc że to on wysadził Langley
powinni go wyśmiać
Przecież to nie jest tak, że Nazir i Akbari siedzieli codziennie na skype i rozmawiali o swoich planach czy spotykali się co niedzielę na kawkę. Każdy z nich był szychą własnego państwa i nie zwierzali się sobie nawzajem z każdego planu jaki mieli. Współpracowali ze sobą na tyle, na ile mieli z tego korzyści.
dla mnie największym bezsensem sezonu było odnalezienie Brody'ego przez Saula. I ta mistyfikacja z Carrie, która mnie wkurzyła.