na moim pierwszym forum "jak to sie zaczelo" pisalam opowiadania, zwiazane z poczatkami milosci Agenta FBI i pani antropolog:)
Na tym forum pozwstana fiki, jak mowi na nie Nionia:)
- pozdrowienia dla niej:** - beda opowiadania sugerujace, jak mowi sam tytul zakonczenie ich milosci:)
niedlugo pierwsze opowiadanie:)
pozdrawiam
- jestem w ciazy - szeppnela
- co, mozesz powtozyc - krzyknal
- jestem w ciazy...
Nie mogl uwierzyc w to, co wlasnie uslyszal...
Podniosl sie, siadajac wygodniej na lozku...
Twarz trzymal w dloniach...
Cam nie wiedziala co sie dzieje...
Obawiala sie reakcji Booth'a, ale milczenia sie nie spodziewala...
Usiadla obok niego, nie wiedzac, co ma uczynic w tej chwili...
Zapanowala miedzy nimi cisza, ktora byla nie do zniesienia...
Cam, postanowila ja natychmiast przerwac...
- Prosze Cie nie zachowuj sie tak - poprosila
- jak - spytal
- jak dziecko, jestesmy dorosli, musmy rozmawiac - rzekla
- wiem, ale po prostu mnie zaskoczyla ta wiadomosc,
- niespodziewalem sie, wiesz nie codziennie sie slyszy, ze..
- ze sie zostanie ojcem - wyjasnil
- wiem, ale wolalbys byc nieswiadom tego, ze nim zostaniesz? - spytala
- nie - szepnal
Wstal, zostawiajac kobiete sam w lozku...
Uslyszala po chwili trzask drzwi...
Do jej oczu naplynela jedna, potem nastepna lza...
Tego sie niespodziewala, chcialaby sie teraz zapasc pod ziemie,
zniknac z jej powierzchni...
Ubrala sie natychmiast opuszzcajac mieszkanie agenta...
Jedyne co zabrala ze soba, to torebke i dokumenty...
Snula sie po miescie, jak duch...
Szla dokad prowadzily ja nogi...
Doszla do postoju taksowek...
Wiedziala, ze jedyne, co chce teraz zrobic, to powrocic do siebie...
Tam, gdzie nikt nie bedzie mial do niej pretensji, zalu....
Wsiadla do pierwszej taksowki, podajac adres lotniska...
Nie znala terminarza lotow, wierzyla,
ze moze znajdzie sie jakies wolne miejsce w samolocie...
Chciala powrociic do domu za kazda cene...
Po jakis 15 minutach, byla juz na miejscu...
Miala ogromne szczescie,
gdyz w ostatniej chwili z miejsca zrezygnowal staruszek...
Po chwili byla juz w samolcie...
Wzbil sie w powietrze zaledwie po kilku mimutach...
Tymczasem mieszkanie Booth'a....
POwrocil po jakims czasie...
Bladzil po parku, chcac ochlonac po tym, co wlasnie uslyszal...
Powoli zaczelo do niego docierac, ze bedzie ojcem...
Bedzie mial dziecko z kobieta, ktora kochal nad zycie...
NA twarzy pojawil sie usmiech...
Wreszcie zrozumial, jakie szzcescie go spotkalo...
Zakupil bukiet roz i udal sie z powrotem do mieszkania...
JAkie bylo jego zaskoczenie, gdy nie bylo nikogo w nim....
Usiadl przy drzwiach, a z oczu splynela pojedyncza lza...
- Ale ze mnie kretyn - szepnal
Z oczu polynela kolejna gorzka lza...
Ciekawe opko.
Ciekawe czy Booth pogodzi się z Cam.
Czekam na kolejną część:))
czekam na nastepne, oby sie pogodzili, wreszcie Booth zrozumial, ze bedzie ojcem, ma nadzieje,ze nie za pozno:(
i tu tez smutna czesc:( ale sie podoba:) biedny Booth, Cam wyjechala, a on zrozumial, co stracil, smutne:(
Wyjechała, wyjechała!! A samolot rozbił się nad oceanem ( czy gdzieś tam) Niestety wiem, że musi wrócić grrr... Czekam na cd ( może chociaż brak zasięgu?) ^^
Właśnie do głowy wpadł mi mały szantażyk... albo, obiecasz, że szybko wrócisz do rzeczywistości, albo ja stworze wam bardzooo długie opowiadanie o miłości Bones i SULLY'EGO !!! ]:-}
Wybieraj ;p;p
(Toż mnie humor naszedł, no) xD
Zweifn nie!!!,
ja czekam na fika,
obiecanego na z6 o wszystkich jej faceteach:)
z zakonczeniem z Booth'em:)))))
ogolnie nie mam nic do Sully'ego,
ale jak tak napiszesz,
to reszta,
ktora nie lubo go
moze byc zawiedziona:((((((
a nie chce, by mnie winiona za opko:((((((
ja zabieram sie za pisanie,
bo nie mialam wczesniej jak:(((
w nastepnym opku obiecuje, ze bedzie slub,
potem 5 lat pozniej i nast opko juz 10 lat pozniej,
czyli powrot do rzeczywistosci:)
i tak za 3 tyg wyjezdzam na cale wakacje,
wiec nie dam rady pisac fikow,
skoncze ich wspolna droge do milosci,
tzn wszystkie fiki i moze zamieszce jeszce kilka na z6:)
mam nadzieje, ze jak wroce,
to bedziecie jeszcze mnie pamietac?????
oto kolejna czesc,
postaram sie dzisiaj skonczyc watek Booth - Cam:)
ale bedzie to w zcesciach,
bo jak znajde chwile to napisze cos i wstawie:)
teraz krotka czesc, ale....
- Ale ze mnie kretyn - szepnal
Z oczu polynela kolejna gorzka lza...
Siedzil z zamnknietymi oczami...
Myslami byl dosyc daleko...
- Dosyc, musisz postapic, jak prawdizwy facet
- a nie siedziec i sie uzalac nad swoim losem
- wspaniala kobieta oczekuje Twego dziecka
-na co czekasz, badz prwdziwy facetem, a nie tchorzem - uslyszal w myslach glos dziadka
Bardzo kochal dziadka, on przez cale jego zycie byl z nim, i z jego bratem...
Kochal go i wiedzial, ze mowi on prawde, byl dla nie go autorytetem...
Wstal i pobiegl w strone samochodu...
Wiedzial, ze Cam nie am licznych znajomych w DC....
Szybko ich odnalazl, ale zaden ze znajomych nie widzial Cam, od urodzin dyrektora FBI...
Do glowy wpadl mu pomysl z lotniskiem...
Wiedzial, ze tak, jak on zrobilby w takiej sytuacji,
chcialby jak najszybciej wrocic do domu....
Myslal, ze i tak zrobila tez Cam....
Po chwili znjadowal sie juz na lotnisku...
Kolejka byla ogromna, ale wreszcie stanal przed okienkiem,
twarza w twarz z mila blondynka...
- Przepraszam, czy meldowala sie u pani Camille Soroyan - spytal
- przepraszam, ale nie moge udzielac takich informacji - szepneal
- prosze bardzo to dla mnie bardzo wazne, to matka mojego dziecka - rzekl
- przykro mi, ale...
Wyjal swoja odznake, i rrozmowa odrazu zmienila ton...
- Tak, jakas godzine temu wsiadla na poklad samolotu - szepnela
- Juz powinna byc na miejscu - dodala po chwili
- Dziekuje, nie mozna bylo tak od razu - syknal odchodzac
Poszedl do biura by zamowic bilet na nastepny lot...
Chcialbyc teraz przy niej, wyjasnic je wszystko...
Do nastego samolotu mial jakies 4 godziny...
Pojechal do domu, spakowal sie szybko, zabral tylko potrzebne rzeczy,
i udal sie na lotnisko....
Po drodze wstapil do jubilera, wybierajac najladniejszy pierscionek zareczynowy....
PO chwili byl juz na pokladzie samlolotu do swej ukochanej...
Lot przebiegal bez zadnych komplikacji...
O ustalonej godzinie samolot wyladowal na miejscu...
Booth poszedl wypozyczyc jakis samochod....
Wypozyczyl swojego ukochanego Chevroleta...
Nie mial nigdy okazji byc u Cam.....
To ona przyjezdzala do neigo na weekend, wiec mial niemale problemy z dojazdem...
- Ale od zcego ma sie GPS - pomyslal
Do urzadzenia nawigacyjnego wklikal adres Cam i po chwili jechal juz wyznaczona trasa...
Po drodze mijal sliczne domki jednorodzinne...
Widzial ich piekno i teraz rozumial zachwyt nimi jego ukochanej...
Zawsze twierdzila, ze nie ma to jak wlasny dom...
Mieszkanie w bloku jest wygodne, ale jak pojawiaja sie dzieci,
przytulny domek z ogrodkiem jest spelnieniem marzen...
Po chwili dojechal na miejsce...
Dom, ktory ujrzal wzbudzil jego zachwyt...
Byl pzrytulny ze slicznym ogrodkiem, bardzo wypielegnowanym...
Podszedl do drzwi i zapukal...
Po chwili otworzyla jej mloda dziewczyna, bardzo podobna do Cam...
- Dzien dobry - pzrywital sie
- Czy zastalem Cam - spytal
- Nie Camille nie ma - rzekla
- Wiem, ze jest, prosze ja musze sie z nia zobaczyc - powiedzial blagalnym glosem
- Ona mnie zabije, jak pana wpuszcze - rzekla
- Seeley, na imie mam Seeley - przedstawil sie
- Felicia - szepnela
- mlodsza siostra Camile -s pytal
- tak - odpowiedziala krotko
- milo mi, moge ja zobaczyc, prosze
- dobrze, ale jak cos, to ja pana nie wpuscilam
- dobrze, mow mi po imieniu, dobrze?
- dobrze, pamietaj, ja Ciebie nie wpuscilam
- dobrze - rzekl i wszedl do srodka
W srodku dom byl jeszce piekniejszy niz na zewnatrz....
Felicia wskazala mu kierunek do pokoju Camille...
Wszedl po schodach na gore i stanal przed drzwiami ukochanej...
Zawahal sie przez chwile, jednak przezwyciezyl strach i zapukal
- Nie ma mnie dla nikogo - uslyszal
Zawahal sei kolejny raz....
Jednak wiedzial, ze od tej rozmowy zalezy ich wspolna przyszlosc...
Otworzyl drzwi i wszedl do srodka....
Otworzyl drzwi i wszedl do srodka....
To, co tam zobaczyl zmrozilo mu krew w zylach...
Cam siedzila na lozku...
byla bardzo smutna, z jej oczu splywaly kolejne lzy...
Spojrzala na niego, zdziwiona jego pojawieniem sie...
- Cam - szepnal
- idz stad, prosze - szepnela ledwo
- ja, ja nie moge Cie teraz zastawic, nie moge
- juz mnie zostawiles, wyszedles bez slowa
- zlamales mi serce Seeley - rzekla lkajac
- przepraszam - powiedzial zblizajac sie do niej
- ja wyszedlem na chwile, by sie przewietrzyc i...
- i... - zapytala
- chcialem wszystko pzremyslec, zrozum mnie
- niespodziewalem sie tego - rzekl
- nie spodziewales, myslales, ze chce Cie wkopac w dziecko - spytala
- nie - krzyknal
- po prostu niespodziewalem sie, ze zostane ojcem tak szybko, tyle - wyjasnil
- a jednak, stalo sie i nim bedziesz, to Twoje dziecko - szepnela
- wiem i bardzo sie ciesze, zrozumialem moj blad
- dlatego przyjechalem tu, do Ciebie, rozumiesz? - spytal spogladajac jej w oczy
Ujrzala w nich dwa uczucia....
smutek i radosc platajace sie w jednym spojrzeniu....
Wierzyla, ze mowi prawde, wierzyla, ze cieszy sie...Czula to....
Przytulia sie do niego, a na jej twarzy pojawil sie lekki usmiech....
- Kocham Cie - szepnal
- i nasze malenstwo, naprawde - rzekl
- przepraszam Cie, ze postapilem jak gowniarz, ze ucieklem
- tgo sie wiecej nie powtorzy,
- Kocham Cie i chce spedzic z Toba reszte zycia
Spojrzala na niego, poczula, ze za chwile wydarzy sie cos cudownego,
cos czego nie zapomni do konca zycia...
Spojrzal na nia i pocalowal...
Oddala pacalunek....
Ukleknal przed nia i wyjal z kieszeni czerwone serduszko....
Powoli otworzyl, a w srodku zablyszcal brylant...
- Camille Soroyan, czy zgodzisz sie za mnie wyjsc
- i uczynisz mnie najszczescliwszym mezczyzna na Ziemi - spytal, a w oku zakrecila sie lza
NAstala chwila ciszy...
Ich serca zaczely walic jak szalone...
Po chwili....
- Tak - szepnela
- To znaczy, ze sie zgadzasz- spytal
- Tak gluptasie, wyjde za Ciebie, stworzymy rodzine - rzekla szczesliwa
- jestesm najszczesliwszym czlowiekiem na Ziemi - krzyknal
- Ja tez - powiedziala uradowana
- Kocham Cie - rzekl zblizajac sie do niej
- ja Ciebie tez Kocham - potwierdzila
Pocalowal ja deliaktnie...
Przytulil i po raz pierwszy dotknal jej brzucha...
Byl szczesliwy, ze w jje ciele rozwija sie ich male szczescie....
opko swietne, takie slodkie:)i te zareczyny:)
zastanawia mnie jedna rzecz, co sie moze tam strasznego wydarzyc?
Coś złego gadasz? ^^ Dla mnie mogą ich poćwiartować, obojga bo już mnie wkurzają ;/ Czekam na to złe (No co? Jestem wredna z natury) :P
Oczywiście Ines chyba nie muszę mówić, że bezapelacyjnie utrzymujesz poziom? :))
Mala odpowiedz juz dzis,
musze tak postapic bo mialam jescze wizje,
by sie pojawila po 10 latach z 9 letnim chlopcem,
ale byscie mnie chyba znienawidzily szczegolnie Zweifn:(
"Oczywiście Ines chyba nie muszę mówić, że bezapelacyjnie utrzymujesz poziom? :))"
bardzo mnie takie opinie ciesza:)
nie to, ze jestem samolubna,
ale dobre slowo to zawsze jest cos, dziekuje:****
Po chwili do pokoju wpadla przerazona krzykami Felicia...
To, co zauwazyla, zbilo ja z tropu...
Jej siostra do niedawna placzaca i zalaca sie jej w rekaw,
teraz siedzi na lozku wtulona w mezczyzne i placze...
Tym razem jest to placze ze zszczescia...
Uradowana Cam po krotce opowiadziala historie,
i poprosila siostre, by zastala swiadkiem na ich slubie...
Felicia uradowana zgodzila sie i obie siostry zaczely plakac ze szczescia....
Bylo okolo poludnia wiec wszyscy zeszli na dol do kuchni, na obiad...
Czas uplywal im w iscie rodzinnej atmosferez...
Byli tylko we trojke, gdyz mama Cam i Felicii, zmarla kilka lat temu,
w zeszlym roku, opuscil ich ojciec... pzreniosl sie do swej siostry,
pozostajac w ciaglym kontakcie z corkami..
Nie chcial im zawadzac, chcial tez ostatnie swe lata spedzic z siostra...
Po obiedzie, nie tracac zbednego czasu, udali sie do pobliskiej prafii,
by ustalic date slubu...
Ksiadz zobaczywszy szczesliwa Cam i jej narzeczonego bardzo sie ucieszyl....
Znal ich rodzine od dawna... Ich matka byla bardzo religijna ososba,
prowadzala co niedziele,
swe dwie coreczki do Koscila...
Rzoawiali okolo godziny wspominajac tamten czas z lezka w oku....
Ustalili date slubu, najblizasza z mozliwych...
Ich slub mial sie odbyc za niespelna miesiac...
Oboje byli tym faktez uradowanii...
Po powrocie do domu Cam zadzwonil do swego szefa z prosba o tymczasowe
przeniesienie go do tutejszej policji...
Poinformowal takze o slubie i zaprosil na niego wraz z zona...
Dyrektor chetnie sie zgodzil na mala zamiane...
Pogratulowal przyszlemy mezowi przyszlej malzonki...
Dni mijaly bardzo szybko...
Oboje stresowali sie ogromnie zblizajaca sie data slubu...
Wszystko bylo juz gotowe i zapiete na ostatni guzik...
Dzien przed uroczystoscia pojechali przywiesc jca wraz z reszta rodziny...
Spedzili popoludnie w rodzinnej atmosferez...
Wieczor nastal szybko...
Usneli wtulenie w siebie...
Czekajac na jutrzejszy dzien, dzien ich szczescia...
Jednak los bywa okrutny...
Nastepnego dnia wydarzyla sie tragedia....
Zweifn zapraszam na z6 tam jest
male opko z dedykacja dla Was,
mam nadzieje, ze sie spodoba:)
ps tam nie bedzie nic o Cam:)
Hurra!Nareszcie<wiem złośliwa jestem>:D Po porostu już nie moge się doczekac powrotu do teraźniejszości o do Cam do ogólnie nic nie mam ale nie jest to jedna z moich ulubionych postaci z Bones.Czekam na kolejnego cedeka>
Pozdr:)
swietna czesc, jak zwykle nic dodac nic ujac:) czekam na cedka, choc wiem, ze sie wydarzy tragedia:(
ide na z6 przeczytac twoje opko:)
Obudzil ja w nocy tepy, rozpierajacy bol w podbrzuszu i krzyzu.
Przerazila sie ale wolaal nie martwic ukochanego....
Wstala i udala sie do lazienki....
Usiadal na krzesle i poczula male bulgotanie w brzuchu...
Jeszcze nie czulać ruchow, a może poprostu nie wiedziala, ze to jest to -
dlugo nie domyslala sie, ze te leciutkie bablowanie to jej dziecko -
dopiero teraz olsnilo ja, ze babluje ciagle w tym samym miejscu,
wiec pomyslala, ze tylko jej dzieciaczek sie rusza.
Ale troche trwalo, zanim do niej dotarlo, ze to wlasnie to....
Chcial pobiec do ukochanego, by mu to pokazac...
Po chwili zauwazyla, ze cos sie dzieje z nia...
Zacyna sie zle czuc i.....
zauwazyla plamienie...
Przestraszyla sie...
W chwili przypomnialao sie jej, co sie zdarzylo jej przyjaciolce w zeszlym roku...
Powoli dotarlo do niej, ze......
poronila.....
stacila dziecko......
Zaczela plakac bezilnie trzymajac sie za brzuch,
gdzie do niedawana wyczuwala male ruchy jej dziecka...
Plakal pol nocy...
Gdy na zewnatrz zauwazyla, ze sie rozjasnia, powrocila do lozka, by zasnac, zapomniec...
Wybila godzina 9...
Pierwszy obudzil sie Booth, otworzyl oczy i spojrzal na kobiete, lezaca obok niego...
Spala, ale widzila grymas jej twarzy...
Twarz jest zweirciadlem duszy, slyszal nieraz...
Wiedzial, ze Cam bardzo sie cieszla na slub...
Zastanawialo go jedno, czemu na jej twarzy maluje sie smutek, w dniu,
ktory ma byc najszczesliwszym dniem w zyciu kazdej kobiety...
Niespodziewal sie jaka ogromna tragedia zdarzyla sie w nocy za zamnknietymi drzwiami lazienki,
gdy on smacznie spal...
Wstal delikatnie, nie budzac partnerki...
Wiedzial, ze jeszcze wczesnie, gdyz dopiwro na 11 byla umowiona do fryzjerki....
Zszedl na dol do kuchni, gdzie czekala na niego smaczna swezo zrobiona kawa...
Zamienil kilka zdan z Felicia, ktora chwile pozniej udala sie do makijarzystki....
Spojrzl jeszcze raz na swoj smoking...
Byl sliczny mieniacy sie w promieniach rannego slonca...
Poszedl do lazienki, ghdzie wzial tym razem dziwne, jak na niego relaksacyjna kapiel...
Do tej pory uwielbial prysznic...
Okolo godz 10.30 udal sie na gore, by sniadaniem do lozka obudzic ukochana....
super siostra! nie bylo mnie 4 dni a tu tyle nowych czesci!podobaly mi sie. troche zmienilas koncowke. czekam na cdk!
Ekstra części:)
Ciekawe czy Cam się przyzna że poroniła i czy w ogóle zjawi się ona w kościele.
Czekam na kolejne części:)))
NARESZCIE! TRAGEDIA! JUHU! JUPI JEJ! KOCHAM CIĘ INES!(tak po przyjacielsku oczywiście) Czekam na cd ^^
poronila, jaka szkoda:( Booth bedzie nie pocieszony:( czekam na kolejna czesc, choc wiem, co sie w niej wydarzy (Cam ucieknie) ale czemu?
nie i poronienie, nie tego sie spodziewalam:( ale opko mi sie podoba czekam na ucieczke Cam i nowa postac:) pozdrawiam:)
ojj jak sie ciesze, ze Ty sie zweifn cieszysz:)
serio:)
tylko cedek nie wiem kiedy bo nie mam weny:(
moze na wekendzie cos napisze:)
pozdrawiam:)
Okolo godz 10.30 udal sie na gore, by sniadaniem do lozka obudzic ukochana....
Wszedl na gore w rekach niosac tace ze sniadaniem...
Nie spala juz....
Siedziala przy oknie spogladajac przez nie na przygotowania do slubu....
Jej serce rozrywalo sie na kawalki...
W dniu, ktory mial byc najwspanialszym dniem w jej zyciu, stracila wszystko....
Najpierw dziecko, teraz....
Polozyl tace na lozku, zblizajac sie do niej...
Byla tak zamyslona, ze nawet nie zauwazyla, ze nie poczula jego obecnosci...
Zblizy sie do niej, stanal tuz za nia...
Na szyji poczula jego cieply oddech...
Nie miala mozliwosci wytarci lez, ktore ciagle splywaly jej po policzku...
Odwrocil ja przodem do siebie i zauwazyl....
- Kochanie, cos sie stalo?? - spytal zasmucony
- czemu plazcesz??
- to sa lzy szczescia - probowlla sie usparwiedliwic
- dzisiaj nie wolno nam plakac, dzis mamy sie weselic
- taki jaki pierwszy dzien malzenstwa,
- takie lata, mawial moj dziadek - rzekl
- dobrze, przestane, tak bardzo Cie kocham - rzekla wtulajac sie w niego
- moja Cam, bezbronna jka mala dziewzcynka
- ja tez Cie bardzo kocham - rzekl wycierajac jej lze splywajaca po policzku
- Spojrz, co dla nas przygotowalem - rzekl wskazujac na tace
- sniadanie do lozka, jestes kochany - szepnela calujac go w podziekaowaniu w policzek
Usiedli naprzeciwko siebie, konsu,ujac przsmaki...
Po chwili na gore weszla Felicia z fryzjerka...
- Cam, to juz czas - rzekla
- tak, my juz skonczylismy - rzekl wstajac i opuszczajac panie
Fryzura zajela naprawde kilka minut, nie ma to jak wyksztalcona reka fryzjerki...
Po chwili jej twarz uswietlil delikatny makijarz...
Wszystko bylo juz gotowe, zapiete na ostatni guzik....
Powoli zblizali sie do magicznej godziny, godziny, ktora miala byc poczatkiem czegos wielkiego....
Wielkiej zmiany w ich zyciu....