Trzeba przyznać, że ostatnie 3 sezony są tak świetne, że ciężko mi wybrać ten 'lepszy'. Zawsze jest inaczej ale zawsze świetnie się bawię na seansie LoT.
Ostatnie 2 odcinki to było coś wspaniałego. Tak, trochę po macoszemu 'załatwione' Fejtsy ale cała reszta - kosmos. I to dosłownie. To, co twórcy wyprawiają przy autoparodii przechodzi najśmielsze oczekiwania i kiedy myślę, że mnie już nie zaskoczą - mamy kolejny sezon ;) Nawet nie wiem co wymieniać ale sezon oceniam, podobnie jak 2 poprzednie, na bardzo dobre a w porywach na arcydzieło gatunku komedii (superbohaterskiej? :D).
Sympatycznie, że wątek poprzedniej Zari został poprawnie zakończony (chociaż trochę mi smutno, to ta Zari była moją ulubienicą) i, nie będę ukrywał, było mi również smutno, że Ray - mój pozytywnie patrzący na świat przez różowe okulary ulubieniec - 'odszedł' z serialu. Nie mniej to, że było smutno dla mnie nie znaczy, że nie było to świetnie rozpisane. Zwłaszcza odcinek pożegnania Ray'a - Rulorze, niby było mi osobiście smutno ale co się śmiałem przy tym odcinku, to moje :D
Wcześniej wspomniałem, że Fejtsy załatwione po macoszemu ale też nie wiadomo, jak koronawirus wpłynął na końcówkę serialu. Z tego co czytałem i Flash i Supergirl, i nawet Batgirl miały skrócone sezony i o ile LoT zawsze miało podobną liczbę odcinków, mam wrażenie, że gdzieś tutaj pod koniec miał być jeszcze 1 odcinek (wtedy to by nie wyglądało tak na prędce zrobione). Może się mylę, może tak miało to wyglądać, ale mam wrażenie, że końcówka była skrócona. Nie mniej - i tak nieszablonowe rozwiązania tutaj dostaliśmy: załatwienie jednej siostry i oszczędzenie drugiej? Można to jeszcze wykorzystać nawet bez Charlie.
Aha, motyw z dwoma sposobami kontroli ludzi bardzo.. zabawny. Zwłaszcza to drugie rozwiązanie. Przecież powoli ta fikcja staje się prawdą na naszych oczach :P Świetna satyra na rzeczywistość.