Denerwuje mnie jego sylwetka pochylonego kołyszącego się i chodzącego ciągle z rękami w kieszeni. Czy w zamyśle reżysera było kreowanie Luthera na Jezusa, w myśl którego nauczania jak dostajesz w jeden policzek to nastaw drugi. Tak policjant nie może postępować zwłaszcza że walczy z totalna patologią. I jeszcze jedno, czy Luther musi mieć poczucie winy za każdego, którego złe postępki pociągają nieszczęście innych. Tak naprzykład watek upadłej córki i jej demonicznej matki. Jedyna spójna postać to Alice Morgan.