Chciałabym z grubsza zacząć od tego, że uznałam, iż to jest zbyt poważny projekt, aby wpisywać go do Nowych Notek. Stąd osobny wątek.
Na początek mam dla Was plakat tegoż opowiadanio-odcinka, rysowany przeze mnie (od razu przepraszam za to, że rysowany był kredkami):
anakin-pl.deviantart. com/art/Blow fall-poster-35 8510041 (są spacje)
I jeszcze chciałabym dodać ostrzeżenie dla Angeli:
UWAGA! To opowiadanie może doprowadzić Cię do załamania nerwowego lub czegoś gorszego.
Powoli zbliżamy się już do końca, ale ciii...
Nie słyszeliście tego.
----------
Kowalski bezbłędnie wyczuł następny ruch dziobaka i uskoczył. Zamierzał to zrobić z gracją, jednak upadł i przetoczył się, wreszcie zatrzymując się na jakiejś skrzynce. Parker uśmiechnął się ironicznie.
- Naprawdę zginąłeś tamtego dnia? Zostało coś ze starego Kowalskiego? – rzucił rozbawiony, po chwili robiąc unik przed rozwścieczonym pingwinem. W tym samym czasie Evene usiłowała wyłączyć pole siłowe. Doktor Bulgot przyglądał się jej z błogim zadowoleniem. Pingwinica westchnęła na widok rzędu guzików – czerwonego, niebieskiego, zielonego i fioletowego.
- Uff, spokojnie… Jeśli czerwony służy do włączania, to niebie…
- Fioletowy! – wrzasnął Kowalski, uwalniając się spod przygniatającego go do ziemi dziobaka. Dziewczyna skrzywiła się i nacisnęła przycisk. Wtem włączyły się lasery. Delfin na segway’u odsunął się nieco, nadal wyraźnie zadowolony. Parker i Kowalski odskoczyli od siebie na krótką chwilę.
- Kowalski, aleś ty staromo-o-o-odny! – zaśmiał się złowieszczo Bulgot. Pingwin w odpowiedzi tylko mrugnął do niego, po czym rzucił się na koła segway’a. Waleń zachwiał się i już po chwili był na ziemi. Kowalski wskoczył na jego pojazd, zanim zdążył dopaść go Parker. Dziobak warknął w czystej furii. Analiza doskoczył do Evene i spróbował zielony guzik. Tym razem trafił. Skipper rzucił się na swego arcywroga. Podczas gdy on mocował się na ziemi z delfinem, pingwinica ruszyła do detonatora. Trwało już odliczanie. „00:10:15,00 do wybuchu” głosił ogromny napis na ekranie. Kowalski wspiął się tymczasem na żelazną drabinę. Wskoczył na pomost, gdzie zaraz dogonił go Parker. Pingwin zręcznie robił uniki.
- Rico! – krzyknął głośno. Kolega natychmiast go zrozumiał i wypluł laskę dynamitu. Naukowiec rzucił w kierunku dziobaka. Gruchnęło, i już po chwili sporo skrzynek zajęło się ogniem. Doktor Bulgot powalił Skippera na ziemię i spojrzał z diabelskim błyskiem w oczach na pożar. Skipper otworzył szeroko oczy.
Kowalski pędził pod ścianą. Dziobak najwyraźniej deptał mu po piętach. Pingwin uskoczył za załom ściany. Dostrzegł z drugiej strony Rico, uderzonego nagle w brzuch przez Parkera, oraz kolejnych kilka lasek dynamitu w łapach przeciwnika. Zdenerwowany zmrużył oczy i wsunął się głębiej w róg.
- Nie wyjdziesz się nawet pożegnać? – zawołał złośliwie Parker. W odpowiedzi Kowalski rzucił mu coś pod nogi. Dziobak runął jak długi na ziemię. Zaklął pod nosem i rzucił dynamit. Czerwonawa laska potoczyła się pod nogi pingwina. Naukowiec skoczył w bok. Po chwili rozległ się huk wybuchu. Kowalski nie zdążył wstać, gdy tuż koło niego wylądował kolejny pocisk. Znów zrobił unik. Obrócił się na plecy i zobaczył, że już blisko połowa bazy Bulgota stoi w płomieniach. Nadal uciekał, nie mając ochoty na bezpośrednie starcie. Już doskonale wiedział, co ma zrobić. Reszta oddziału była jednak zbyt daleko. Wtedy go olśniło. Bulgot na pewno ma gdzieś tu ustrojstwo do inicjacji autodestrukcji. Nie zważając już na wszechobecny ogień i dym, dobrnął jakoś do komputera. Rozległ się kolejny wybuch, pingwin, mocno już zirytowany, wcisnął się między urządzenie a ścianę, zdjął tylną blachę i zaczął grzebać w kablach. W całej bazie rozległ się głos: „Samozniszczenie za…”, po chwili jednak zagłuszył go inny. Kowalski uśmiechnął się do siebie. „<<Blowfall>> wyłączony” – Evene dezaktywowała detonator! Bulgot, wściekły i przerażony, wskoczył do rakiety.
- Parker! Co ty ro-o-obisz?! – wrzasnął, ale dziobak, opętańczo pewny siebie, szedł powoli w kierunku głównego komputera.
- Długo będziesz się krył?! – krzyknął, usiłując wszystko wokół zagłuszyć. W tej samej chwili potężny wybuch wstrząsnął całą bazą. Palące się fragmenty budowli spadały wokół. Skipper stanął na nogi i spojrzał przerażony. Z dymu wyłoniła się sylwetka wysokiego pingwina. Kowalski, ledwo już trzymający się na nogach i paskudnie kaszlący, stanął nad Parkerem. Dziobak odpełznął w kierunku rakiety.
- Jak widzisz, nie zacząłem z czystą kartą – rzekł dobitnie Kowalski. Parker syknął ze złością. Doktor Bulgot wychylił się przez okno rakiety.
- No ileż można zabijać tego samego, przeklętego pingwina?! – wrzasnął jeszcze wyższym niż zwykle głosem. Nie zwrócił uwagi, gdy dziobak wlazł do statku.
- No cóż, to jest moje trzecie życie – odparował beztrosko naukowiec. Bulgot uśmiechnął się perfidnie.
- Ale żyje się tylko trzy razy, Kowalski – Spod rakiety zaczął wydobywać się ogień. Pingwin przymierzył się do skoku, jednak powstrzymały go kłęby dymu. Cofnął się niepewnie i upadł. Rakieta odleciała. Cała baza Bulgota doszczętnie spłonęła. Koniec. „Blowfall” zebrało swoje żniwo. To wszystko przemknęło przez głowę wyczerpanemu Kowalskiemu. Słyszał jeszcze jakieś krzyki, ktoś go wołał. Doris… To na pewno ona. Tylko skąd ona się tu wzięła? W żaden racjonalny sposób nie da się tego wyjaśnić. Z takimi myślami Analiza zapadł w sen.
----------
Jak dla mnie średnie, ale jestem w euforii po znalezieniu Skyfalla z lektorem, więc czerpałam z niego pełnymi garściami.
Czekam na opinie.
Co? Niedługo koniec. :( Dla mnie mogłoby to trwać w nieskończoność, ale to by było zbyt piękne.
Jest do zdecydowanie jedna z moich ulubionych notek. Jakoś nie mam weny i nie wiem co napisać, więc powiem tylko: pięknie.
No niestety... zamierzam zrobić wersję komiksową (do szkoły) :D
Dziękuję Ci bardzo, mam nadzieję, że piszesz szczerze.
Możliwe.
Chociaż jego tekst"Za mało mi płacisz,a konkretnie w ogóle"rozbił mnie...!
Hans?Jego wpychają co drugi odcinek...DD to jedyny prawdziwie zły charakter<jak dla mnie>
Poza tym wtrącę o zakończeniu:
Owszem,zbliża się...Nieuchronnie!(d)
Hansa lubię po tym jak powiedział: ,,To pewnie mój ulubiony sen w którym jesteśmy najlepszymy kolegami w klasie... Powiedziałem to na głos?" Po tym zaczęłam zwracać większą uwagę na niego i zauważyłam że w innych odcinkach on jest epicki!
Po tym,jak moja transformacja w legalną,stuprocentową psychofankę dobiegła końca podjęłam decyzję o tym,że Hans to mój narzeczony xd<no i Doktor Bulgot! ;3>
Napisałabym,ale...Hmm...<w tym momencie przydałoby mi się jakieś stosowne"ale">
z tego by mogło wyjść jakieś fajne opko :P
a jak tak się zastanowić to wychodzi na to, że on umie pisać a Kowalski nie ....
PS. pomijając to że rozwalili całe zoo i chcieli wysłać na Kaukaz zwierzęta to było słodkie :)
https://doc s.google.com/ file/d/0B1H gOqy8p3GcanFldGVON2pxblU/edit?usp=sharing
nie wiem dla mnie to wyglądało jak cokolwiek :P gdzieś przeczytałam że to smartfon tylko nie pamiętam gdzie dlatego mi się tak napisało.
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy...
Aktualnie jednak myślę nad kontynuacją, mam już dużo innych odcinków na widoku: "Moonflipper", "Zoo To Za Mało", "Penguino Royale"...
oj czemu tak szybko koniec ? notka świetna ;) A Parkera nie lubię ... i nie będę lubić :P
Ten film zasługuje na 20/10, co najmniej!
Co Ci w nim nie pasowało, że odjęłaś aż 2 punkty?
Zwykle daje 10 tylko wtedy, gdy mam pewność, że nawet za 10000 obejrzeniem mi się nie znudzi. Przeczuwam, że Skyfall znudziłby mi się za około 30 razem.
Mnie się NIGDY nie znudzi!
Daj chociaż tą 9 ^^
Co innego Casino Royale... Ludzie, ileż można grać w pokera?!
notka bardzo ciekawa, podoba mi się to napięcie które budujesz no i dużo akcji! (chociaż dzieje się aż za szybko ;)
Ale mam jedno zastrzeżenie, imię Kowalskiego to Kowalski, „Analiza” brzmi strasznie jako imię
a w odcinku gdzie Skipper stracił pamięć wydaję mi się że nie chodziło mu o to że naprawdę ma na imię Analiza, tylko że tyle razy już powtarzał „Kowalski Analiza” że to wspomnienie zostało mu w pamięci.
Oprócz tego, naprawdę świetne opowiadanie, szkoda że dobiegamy już do końca! Na pewno można by rozwinąć akcję między Evene a Skipperem ;)
Muszę ci zwrócić uwagę:"Kowalski"to nazwisko,nie imię.
Nawet był tekst:"Czy jakaś osoba,której NAZWISKO nie kończy się na<owalski>ma jakiś pomysł?"
A jeszcze poza tym-czy ty też nie rozumiesz pojęcia"fan fiction"?
W takim fan ficu mogłybyśmy nawet nazwać go Ferdynand...
Owszem,ale nie takie,które twierdzą,że Kowalski to imię!
Bo idąc tym tropem moja znajoma z podstawówki ma na imię Kowalska,a na nazwisko Katarzyna...
sorki chodzilo mi o to jak go nazywaja w serialu :P a nie ze to imie imie :P
ale to niewazne bo historia i tak super :P dla mnie moze nawet byc Ferdynand ;)
No i moi kochani koniec...
Była tam.Tak,to z całą pewnością ona.Widział jej błękitne oczy oraz szeroki uśmiech.Próbował podejść,ale nie mógł zrobił niczego oprócz patrzenia,jak znika w mroku...On sam zbliżał się do światła.Bał znaleźć się blisko niego,ale nie miał wyboru.Tym razem postanowił się poddać.Co ma być,niech będzie.Pingwin częściowo odzyskał świadomość.Pierwsze,o czym pomyślał,to Doris.Gwałtownie usiadł.Obrazy były rozmazane,a dochodzące dźwięki przytłumione,lecz już po kilku sekundach zadał zasadnicze pytanie.
-Gdzie ona jest...Gdzie Doris...
-Nie wierzę w to,ile miał szczęścia...Ale przeżył!-powiedział ktoś.Kształty zaczęły się wyostrzać.No tak.Baza.Był już w domu...Nagle wszystko zaczęło wracać.Pojawił się też ogromny ból w całym ciele,ale Kowalski go zignorował.Ponowił swe pytanie o delfinicę.
-Jest tam.Martwiła się o ciebie bardziej,niż my wszyscy razem wzięci,a jej reakcji na wiadomość o tym,że żyjesz,nie jestem w stanie opisać...-odparł szef,wskazując na niewielkie okienko.Kowalski podszedł do niego.Wówczas ujrzał twarz delfinicy,której serce próbował zdobyć od tak dawna.A teraz byli razem.Nareszcie.Rozłąka niczego nie zmieniła.Pingwin wyszedł na zewnątrz.Podszedł aż pod samą krawędź wybiegu.Już tam była.
-Kowalski!-zawołała na jego widok.Niewysłowiona radość wypełniła jej serce.
-Tak się o ciebie martwiłam...Myślałam,że już nigdy więcej cię nie zobaczę...-powiedziała cicho,i przytuliła się do niego.
-Mówiłem ci już kiedyś,ile dla mnie znaczysz?-uśmiechnął się pingwin.
W odpowiedzi Doris pocałowała go.
W tym samym czasie Skipper rozmawiał z Evene.Wiedziała mnóstwo o PJS.Jej historie o jednostce były tak genialne,że szef postanowił działać.
-Dałabyś się zaprosić na kawę?-zapytał pewnie.
-Zależy,na jaką-odpowiedziała zalotnie pingwinica.
-E...Może...Masz swój ulubiony rodzaj-zmieszał się pingwin.Ujrzawszy to,Evene wybuchnęła śmiechem.
-Wszystko mi jedno.Idziemy?
Uśmiech pingwina mówił sam za siebie
Kapsuła wylądowała.Po chwili dwa kształty przeszły do ogromnego budynku.
-A teraz popatrzmy!-powiedział zły geniusz i spojrzał przez teleskop.
-Co?!Nie!Ta planeta miała zniknąć!Znowu!Kiedyś czeka ich moja zemsta!
-Daruj już sobie z tymi zemstami.Wracajmy lepiej dokończyć sprawę!-odpowiedział mu Parker.
-Jest mały problem.Bo widzisz,ta kapsuła była bardzo kosztowna,starczyło mi na paliwo tylko w jedną stronę!No i jest jedna sprawa...Anulowałem odbiór czeków,nie mam jak ci zapłacić,poza tym większość moich funduszy poszła na to miejsce!
To już do końca wyprowadziło dziobaka z równowagi.Rzucił się w kierunku Doktora,który zaczął uciekać.
-I tak cię dorwę,Bulgot!-wrzasnął rozjuszony stekowiec.I gonił go dalej...
-Skąd tyle wiesz o PJS?-Skipper nie mógł się nadziwić dogłębnej wiedzy Evene na ten temat.Nie wyglądała na osobę interesującą się takimi sprawami.
-Przez całe dzieciństwo wysłuchiwałam opowieści ojca,niekiedy uczestniczyłam w akcjach,na przykład w przejęciu Diamentowego Śledzia...-uśmiechnęła się pod nosem.
Szef spojrzał na nią ze zdziwieniem,ale też zazdrością.Opowieść o pamiętnej akcji z 1998 znał świetnie i weryfikował na najróżniejsze sposoby.A teraz rozmawiał z pingwinicą,która była w centrum akcji.
-Już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć...-mruknął.
-Jesteś pewien?-zapytała tajemniczo Evene-nie wiem czy wiesz,ale mieszkam teraz w starej bazie dowodzenia PJS.
-Tej,która tajemniczo zniknęła po porażce nad East River w 2006?!
-Tak,uruchomiony został system obronny i teraz wszystko jest pięć metrów pod ziemią.
-A co ze sprzętem?
-Dalej jest w sejfie.Czasem rozkładam którąś broń na części,dodaję coś nowego,i wychodzi...Hmm,całkiem nieźle!
Skipper patrzył na pingwinicę zafascynowanym wzrokiem.Lubił ją coraz bardziej.Chciał słuchać jej delikatnego głosu w nieskończoność...
-To co z tą kawą?-zapytała nagle.
-Aaa,no tak,kawa...Poczekaj tu chwilę!-powiedział i gdzieś zniknął.Po kilku minutach wrócił z dwoma parującymi kubkami cappucino.
-Trafiłeś idealnie.Uwielbiam je-uśmiechnęła się dziewczyna.
Popijając kawę rozmawiali ze sobą na najróżniejsze tematy.Mijały godziny,chociaż dla nich zdawały się to być sekundy.Świetnie bawili się w swoim towarzystwie.Słońce chyliło się ku zachodowi.
-Chyba trzeba już wracać-zauważyła Evene.
-Słusznie,już późno.Ale zaraz,ty przecież mieszkasz przy East River...Jak wrócisz do domu?
Evene dopiero teraz to sobie uświadomiła.
-Gdzieś przenocuję,może tutaj...-pingwinica rozejrzała się po parku.Było tu chłodno i nieciekawie.Ale nie miała wyboru.
-Zaczekaj!Możesz zostać w naszej bazie.Szeregowego wyślę najwyżej na wartę...
-To miło z twojej strony.Chyba się zgodzę-jeszcze raz zerknęła na otaczający ich krajobraz.
-Tak więc wracajmy-dodał Skipper.
Pół godziny później dotarli do bazy.Rico i Szeregowy gdzieś zniknęli,zaś nadal osłabiony Kowalski zasnął,trzymając zdjęcie Doris.
Szef i Evene usiedli przy stole.
-Może zostaniesz kilka dni?Znaczy...Wyglądasz na wyczerpaną tym wszystkim,no i ten...
Evene spojrzała nagle na niego swymi szmaragdowymi oczami.Wyrażały one spokój oraz determinację,zawsze i wszędzie.On także patrzył na nią,zafascynowanym wzrokiem.
-Chyba już pójdę spać...-powiedziała zaczerwieniona dziewczyna,gdy zobaczyła jego wzrok.
-Dobranoc...-mruknął Skipper.Rico i Szeregowy właśnie wrócili.
-Gdzie byliście?-rzucił od niechcenia.Rozpierała go radość.Czuł,że jest na dobrej drodze do szczęścia.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------
I tyle.To już koniec"Blowfall".Mam nadzieję,że nasza historia spodobała się Wam :3