Ja wiem ze teraz jest moda na wieszanie psów na 4 sezonie, do którego się przyłączam w pewnym stopniu.. Ale mnie niezmiennie od początku 2 sezonu dziwi nie tyle śmierć Veronici (tak, tak to było dawno..) ile TOTALNY brak jakiejs reakcji ze strony scenariusza..
Nie chcę bawić się w licytowanie, kto kogo bardziej kochał - Michael Sarę czy Linc Veronicę, choc nie mozna zaprzeczyc ze historia tych ostatnich byla dluzsza i bardziej dramatyczna, ze nie wspomne o watku Mike-V. Sama V. w 1 sezonie zrobila dla sprawy o wiele wiecej niz Sara w 3 sezonach - oprocz och i ach i staniu na strazy moralnosci plus niezamkniecie drzwi nie wniosla nic.. Tymczasem okazuje sie, ze Linc w ogole nie pala checia zemsty, pomszczenia dziewczyny ktora dla nich oddala wszystko - prace, narzeczonego, potem zycie! Nic jej nie wspomina przez kolejne sezony, nie to co Sare - nie dosc ze burza w serialu, ba - nawet caly 4 sezon jest jej sprawa nakrecony, to jeszcze poza serialem, bo to przecie niby publika sie jej wskrzeszenia domagala..
Smutne to.. Moze marudze nie na temat, ale uwazam ze dobrze by sie stalo, gdyby scenarzysci trzymali sie pierwotnej wersji "usmiercania bohaterek" i pozostawili V. przy zyciu. Lub po prostu dali jej odejsc z serialu GODNIE a nie jak pierwszy lepszy statysta - kulka w leb i czarny worek, bez zadnego echa.. ://