Koleś, który jest w miasteczku od kilku miesięcy, mówi, że nigdy nie było tam jesieni (dopiero w kolejnym odcinku Victor o tym wspomina).
Stwory poruszają się tak wolno, że starsza kobieta z laską mogłaby wyjść na spacer i im uciec (podobnie jak przed zombie w TWD).
Dlaczego nie zabarykadują wejścia do tunelu? Albo nie użyją benzyny, żeby wszystkich spalić?
Skąd pomysł, że zakażoną krew można przekazać potworom, a ta ich nie wzmocni, tylko zabije?
Dlaczego nie wyrobią więcej talizmanów? To przecież tylko wyryty znak na kamieniu.
Dlaczego wszyscy ukrywają przed sobą to, co odkryli?
Co z latarnią morską? Dlaczego to ignorują? Przecież to oczywiste, że ma coś wspólnego z radiem.
Mają racjonować jedzenie, a przygotowują posiłki jak dla wojska.
Dlaczego nikt z wycieczki nie ma telefonu, żeby chociaż sprawdzić, że nie ma zasięgu?
Jak jeden krzak zioła może wystarczyć dla całej kolonii?
Dlaczego nikt, poza jedną osobą, nie szuka niczego w lesie? W kilka godzin można przecież sprawdzić całkiem spory obszar, zwłaszcza że jeden wypad zaowocował znalezieniem talizmanów, zwierząt i teleportujących drzew.
Skąd biorą bimber?