Ten sezon jest jak na razie najlepszy w mojej ocenie. Po 4 odcinku dali nam trochę odetchnąć i wprowadzili co nie co dialogów. To też jest potrzebne. W końcu więcej między sobą rozmawiają. Patrz rozmowa pod drzewem butelkowym. Patrz rozmowa córki TABITHy z Elgin czy jak mu tam :) córka TABITHy świetnie spostrzegła jedną sprawę. Możliwe, że specjalnie ją wypuścili na chwile poza miasteczko (Tabithe) aby wróciła i dała jeszcze większą złudną nadzieję, przez którą będzie jeszcze większe cierpienie mieszkańców. Zresztą ostatnia scena dobitnie to pokazuje.
Mam wrażenie, że oni wszyscy są w jakiejś śpiączce. Albo nie żyją. Zaczynam powątpiewać, że są oni wszyscy w jakimś specjalnie kontrolowanym miasteczku przez kogoś tam…. To jest wątek duchowy od samego początku jak nic. Oczywiście mogę się mylić to tylko moje spekulacje.
To są twórcy od losta więc podejrzewam że właśnie wyjaśnienie może być podobne do losta
Rowniez myslalam, ze to miasto, to cos na wzor czyscca. Z drugiej strony w jednym z pierwszych odcinkow bodajze Tabitha sugeruje, ze byc moze nie żyją co wedlug mnie wyklucza te mozliwosc
Moim zdaniem wyjaśnienie duchowe nie ma w tym momencie sensu, zwłaszcza ze względu na to, co wydarzyło się po powrocie Tabithy „do rzeczywistości”:
1. Rozmawiała z matką, która potwierdziła w rozmowie, że cała rodzina Tabithy zaginęła i wszyscy ich szukają.
2. Tabitha znalazła artykuły w sieci nt wlasnego zaginięcia (wraz z całą rodziną).
3. Tabitha była „widzialna” dla mieszkańców miasta, nawiązywała interakcje itd.
To oznacza, że nie może być aktualnie w śpiączce albo nie żyć, bo wtedy mielibyśmy nieco inne wątki po wydostaniu się Tabithy z miasteczka. Na co, szczerze mówiąc, trochę liczyłam. Że okaże się, że np. jej matka będzie zdziwiona telefonem, bo „prawdziwa” Tabitha żyje i regularnie się z nią kontaktuje. Albo że okaże się, że tylko ona zaginęła, a jej mąż i dzieci nie. Nic z tego się nie wydarzyło, więc najprawdopodobniej to będzie jakiś eksperyment, stale kontrolowany i monitorowany przez np. Rzad. Ja obstawiałam, że możliwe, że naukowcy od lat wysyłają do miasteczka losowe osoby, z różnych części kraju, aby te odkrywały, czym jest miasteczko i jakie tajemnice skrywa. Czyli - Rząd wie, że miasteczko istnieje, ale wie również, że po wjechaniu tam, nie ma możliwości powrotu. Stąd jedyna opcja na eksplorowanie go, jest wpuszczenie tam królików doświadczalnych. Możliwe że wszczepili im jakieś czipy, które pozwalają na pokazywanie naukowcom tego, co dzieje się w mieście. To otwiera też inny wątek, mianowicie, że takim naukowcom nie na rękę jest, że ludzie się przystosowują do nowych warunków i „żyją”, zamiast badać las, przeszukiwać wieżę itd.