O ile wcześniej lubiłam jego postać tak od 3 sezonu irytuje mnie coraz bardziej. Samozwańczy szeryf, który „utrzymuje ludzi przy życiu”, czyli nie robi nic prócz machania rączkami i wygłaszania przemów. Ja osobiście przy wszystkich zapytałabym się, kogo spośród tu zebranych lubi mniej ode mnie to będę się wtedy z nim trzymać by w razie zagrożenia Boyd wybrał mnie, a nie tą drugą osobę. Gada policjantce, że postrzeliła inną osobę i przykuła kajdankami Tabitę (która wygadywała jakieś rzeczy o potworach i dziwnym miasteczku, po czym zaczęła histeryzować no ciekawe, kto by na jej miejscu tego nie zrobił i jej uwierzył) a sam zostawił Randalla na śmierć. Nie ma pomysłu co dalej, ale zabrania ludziom robić czegokolwiek.