Ilość głupoty, absurdów, niedorzeczności w tym gniocie jest wprost proporcjonalna do "dzieł" zachwalającego to Kinga, któremu książki piszą ghostwriterzy cztery rocznie po 800 stron. To w ogóle nie jest ani horror, ani thriller, tylko film obyczajowy na poziomie "Dynastii". O czym zresztą świadczy też aktorstwo na tym właśnie poziomie, a nawet niższym.
Tyle w temacie.