SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE.
Cotygodniowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat piątego odcinka szóstego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu. Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Brzmi znajomo? Pierwsza ćwiartka sezonu za nami, więc postanowiłem na próbę powrócić do zakładania tematów poodcinkowych w związku z pogarszającym przejrzystość forum seriali nowym sortowaniem "lajkowym", które doprowadza do powstawania wielu tematów "opiniowych" bez odpowiedzi i takich, gdzie w rzeczywistości wymieszane są przewidywania przed oglądaniem (m.in. na temat losów Glenna :P), faktyczne opinie o odcinku oraz nierzadko, łagodnie mówiąc, niezbyt pochlebne odpowiedzi na post główny nie dotyczący w pełni epizodu, a zawierający opinie o innych kwestiach.
Tematy będą zamieszczane w okolicach kolejnych poniedziałków. W pierwszej połowie piątego sezonu ten system się sprawdził, więc zapraszam ponownie i zachęcam do korzystania z sortowania tematów według najnowszych.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- Morgan macha kijkiem, po czym wzorem swego mistrza postanawia przygarnąć maskotkę - jego wybór pada na zagubionego Wilczka porzuconego przez stado...
To jest takie mega dziwne, ja też nie kupuję tej jego nagłej zmiany zachowania. Rick jest przecież na tyle inteligentny, że powinien zobaczyć że Ron tylko udaje. Ech :/ Tyle stresu przede mną, czuję to.
W tej scenie z Rickiem i Jessie w garażu myślałem że w ciemności pokażą obserwujacego ich Rona, ale podarowali temu klasykowi.
TWD w tym sezonie szaleje, można się dośmiać.
"Nie dam się zabić z głodu" wybuczał z siebie osobnik, a tak był zdenerwowany, że aż zatrzęsły się mu trzy podbródki. "Jutro umrzemy, więc trzeba ustawić swoje priorytety!" beknął jego kompan z głębi otłuszczonych trzewi ładując do koszyczka jedzenie.
Ale nie rzucam kamieniem, nie rzucam. Kto wie, może właśnie o tym się myśli, jak się przewiduje śmierć w dniu następnym: że się trzeba nażreć. Bo opuszczenie jednego posiłku jak rozumiem skutkuje śmiercią głodową. Straszno w tej Ameryce. Straszno i głodno.
"Musimy być cicho jak myszki" wydarł się Rick podniecając hordę... jego fanek oczywiście :D "Musimy się zachowywać, jakby nikto ne je doma". Po czym następuje cała seria "zapraszamy HORDE serdecznie": gonią, tłuką się, gadają, wrzeszczą, kłócą, wygłaszają orędzia, kręcą pod tą blachą, jakby tam matką kluską dzieliła. Horda dostaje spazmów, jakby Dżastin przyjechał.
Ale nie rzucam kamieniem, są tacy, którzy się lubią ujarać adrenaliną w apokalipsie :D
Urocza rodzinka wyższej klasy średniej, której się w dupach poprzewracało - czyli Dijana i jej synek. Po prostu padłam, jak usłyszałam, że mamunia jest winna wszelkiemu złu, które spotkało Spencerka. Bo mamunia nie pokazała życia dziecioczkowi, zła mamunia, zła! Pewnie mu prała zabawki w orzechach i odkażała klocki w roztworze z octu. A tu zombi, matka, zombi, nie widzisz? Jak mogłaś mi szypułkować truskawki, jak tu ludzie gino!
Tu bym rzuciła kamieniem, a nawet całym Giewontem :D
Geniusze: Maggie, której wyprawa była wybitnie kretyńska i z dupy w świetle jej wynurzeń ciążowych. Nie kumam tej baby. To w końcu chciała iść po Glenna, czy nie narażać dziecka, czy jeszcze coś innego? Jej powstańczy spicz kanałowy okazał się dla mnie zbyt skomplikowany, ale może myślała, że gra w kinie moralnego niepokoju :D
A drugi Carl - chce zrobić taką głupotę, że naczelny Tumanek Wsi Dziwnoręki Ron okazuje się od niego mądrzejszy. Rozczarowanie.
Oczywiście miłość zbiera bujne żniwo w czasie apokalipsy. Rychu zamiast pilnować swoich bachorów czuje potrzebę, żeby zasiać ziarno Grimesów - wszak im więcej jego potomstwa, tym więcej ma szanse przeżyć, co wie każdy żab i każdy łosoś. Rychu kombinuje już na poziomie zwierzęcym. ROZCZAROWANIE.
Tym samym zayebiście, Nikt mi się już w tym głupim serialu nie ostał :C
Na plus mogę zapisać jedynie Aarona, który jest jedynym Prawdziwym Mężczyzną w TWD. On się nie czai, nie kłamie, dla niego stanąć wśród mieszkańców i wziąć winę na klatę to pryszcz. ABSOLUTNY PODZIW. Chyba przerzucę moje uczucia z Ryszarda i Carla na Aarona.
Nie ma Karolci, ani Miszą - ustąpiły miejsca tłumowi nołnejmów), a także ksiendza oraz Morgana (opłacało się śpiewać kantyczki Odynowi). Czyli tak: następny odcinek Abe, Szyszka i Daryl. Potem Karolcia, Miszą i Morgan, a w finale WRESZCIE się wszyscy zejdą i dobiegnie końca drugi dzień od czasu rozpoczęcia całej akcji.
Oni tam wszyscy gadu-gadu, pierdu-pierdu, a Glenna pod śmietnikiem obłażą skorki.
Muszę pochwalić ten odcinek za jedno: kretynizm dialogów w postaci I know, I can't, I couldn't, etc. Jaki sens miała rozmowa Blondyny z jej synem? Kilka minut bredzeni o niczym: zejdź, nie, no zejdź, nie zejdę. Wszyscy gadają o tym samym w kółko. TWD w najlepszej formie :D
No właśnie, gdzie jest Carol!? Gdzie jest Michonne?!... :( Skończył im się czas antenowy na ten sezon czy co?
genialny post aż poliki bolą mnie ze śmiechu. działam coś z opóźnieniem, bo dopiero dotarło do mnie, że wszystko to od 1 do 5 odcinka rozgrywa się w jednym dniu:D jakość tego nie czuć tyle się działo:D
To jak chcesz większy maindfak, to se pomyśl, ile tak naprawdę czasu minęło od ucieczki z więzienia :D Albo przynajmniej od kanibalów. Nie dużo, oj nie dużo!
Haha dobry post i świetne porównania ;) Rany rzeczywiście to jeden dzień akcji rozciągnięty na 5 odcinków - a może nawet sześć jeśli przyszłe przygody Daryla i spółki będą się działy równolegle xD
no właśnie widziałam sneak peek ep 6, który puścił niemiecki FOX (mega napakowany akcją-nie ten co dało amc) i zakładam, że taaak właśnie będzie działo się to równolegle, bo jest dzień a dziwne, żeby przeskoczyli nagle jeden. W końcu ile czasu można jechać 35 km czy tam ile to mieli przejechać:D
ci kolesie ze sneak peeka nie wyglądają na wilków, bo zbyt dobrze są zaopatrzeni i w broń i w pojazdy.
Ja i tak jestem pewna, że noc została wprowadzona tylko po to, żeby Rychu wstydliwie zaliczył pod osłoną mroku :D Gdyby nie to, to pewnie cały półsezon wyrobiłby się przed kolacją :D
To też w sumie dobrze, większe szanse, że biedny Glenn nie odwodni się pod tym śmietnikiem.
W punkt emo!
Z tym jedzeniem przegięli... tu zapraszają cała bandę Ricka mówiąc, że mają zapasy , robią imprę a po kilkunastu dniach panika, bo jedzenia zbraknie. Serio?
Konsekwencja Maggie prosto jak z "trudnych spraw" czy czegoś tam - pójdę i znajdę albo jednak nie... oczekiwałam od tej postaci jednak większej stabilności emocjonalnej.
Ja wiem, ze musi się cos dziać w serialu ale na Boga to wygląda czasem tak jakby scenarzyści sobie wymyślili jakąś scenę i do tego dopisywali na kolanie resztę "ooo... nie było jeszcze zaszlamionych zombie, to dajmy tam kogos do kanałów. Kogo? A może Maggie? Że niby Glena szuka, potem i tak się rozmyśli, bo hmm... o! w ciąży będzie! A to se wymyśliłem " ;)
Tak btw czy każdy odcinek piszą i reżyserują te same osoby czy się zmieniają? Bo wygląda to czasem tak jakby każdy odcinek kto inny robił - raz "wow" a drugim razem "wtf".
Dla mnie od dłuższego czasu jest oczywiste, że scenariusz jest pisany właśnie tak, jak to przedstawiasz :D
Ej, ale ludzkie decyzje właśnie takie są - głupie. Zwłaszcza w obliczu tragicznych wydarzeń. Oczekujecie od Maggie, która straciła prawdopodobnie ostatnią najbliższą jej osobę, że zajmie się fizyką jądrową? Raczej nie za bardzo ma teraz blisko do rozsądnych decyzji, możliwe, że chciała iść po Glenna, ale tylko do pewnego momentu - wcześniej w takim momencie, jak scena w kanałach, zaryzykowałaby i poszła dalej, ale teraz nauczyła się, że nie warto. Nie chciała ryzykować życia swojego, Aarona, oraz dziecka, które nosi, bo od tego momentu to byłoby już 100%-owe ryzyko. Aaron miał ich wyprowadzić dalej od hordy, ale nie wyszło.
Czyli Maggie będąc świadoma ciąży poszła jednak szukać Glenna z miłości do niego, a po spotkaniu z zombie, które ledwo przeżyła, otrzeźwiała?
W sumie nie jest to takie głupie.
Szkoda, że jej motywy utonęły w gównie i bezsensownym słowotoku wywołanym jak rozumiem wdychaniem oparów szamba :) Bo przecież nie powiem, że dialogi w TWD pisze źle opłacany stażysta na kolanie :D
Chciała iść póki liczyła, że jest jakaś droga, jak się okazało, że drogi nie ma, no to nie poszła, w czym tu problem? :P
Dlatego napisałam, że poziom sensowności ludzkich decyzji jest porównywalny do "trudnych spraw" czy innych pamiętników ;) Jasne, ze ludzie w życiu zachowują się głupio i bez sensu ale wtedy nazywa się ich głupkami ;) i niekoniecznie ma się ochotę oglądać takich w serialu tym bardziej, ze od apokalipsy minęło trochę czasu i wydawać by się mogło, ze zostali sami najlepiej przystosowani i najbardziej inteligentni ale nie... jak zwykle zostały głupki, którym sie poszczęściło. Jak w życiu :D
Emo --->>> "Szkoda, że jej motywy utonęły w gównie i bezsensownym słowotoku wywołanym jak rozumiem wdychaniem oparów szamba :) " --- Piękne! Powinnaś pisać dialogi do TWD :D
Nawet najmądrzejszy człowiek nie musi zachowywać się mądrze w obliczu tragedii, nikt tego od niego nie wymaga :P To już byłby peggysuizm, gdyby bohaterowie w każdej sytuacji zachowywali się wzorowo i bez zarzutu, a do tego wszystko by im wychodziło. Porównanie TWD do Trudnych spraw jest kosmiczne...
Poza tym taki serial byłby bardzo NUDNY! Musimy mieć przecież niebezpieczne wyprawy, spotkania trzeciego stopnia z zombiakami, szalone pojedynki z których nie każdy wyjdzie cało. No chyba, że wolicie, żeby postacie przez cały sezon siedziały na tyłkach. To byłaby naprawdę szałowa fabuła:P
Nie porównuję całego TWD do trudnych spraw tylko konsekwencję i emocjonalność niektórych postaci ;)
I nie popadajmy w skrajność - nie chodzi o to, żeby siedzieli na tyłkach i nic nie robili, bo to nie byłoby możliwe. Chodzi o to, żeby prowadzić postaci z głową ... cały czas to powtarzam, żeby był jakiś PLAN, tak jak z wyprowadzeniem zombiaków z doliny. Był pomysł i rzeczywiście byłoby nudno, gdyby wszystko poszło gładko więc plan swoją drogą a nieprzewidziane sytuacje , które dają dramatyzm swoją. No ale np. sytuacja z przedostatniego odcinka, kiedy ten gościu z chatki ratuje Morgana i odwraca się plecami do zombiaka? No kaman... wiadomo było, że zginie ale tak naiwnie? Mistrzu aikido, serio?
zaszlamione zombie były jednak ciekawą odskocznią
ale całkowicie się zgodzę z opinią, że odcinki są TOTALNIE nierówne - chyba, że reżycer cierpi na chorobę dwubiegunową:-)
Ale czego właściwie oczekujesz? Jakby konsekwentnie do wszystkiego dążyli nie patrząc realnie na zagrożenie to byłoby nieprawdziwe. My tacy jesteśmy. W życiu podejmujemy decyzje po czym gdy konfrontujemy się z tym co może nas czekać potrafimy stchórzyć. Łatwo mówić pójdę uratuje tylko gorzej gdy stajemy w sytuacji, w której możemy stracić życie. Dla mnie jest to prawdziwe. O wiele bardziej przemawia do mnie taka nagła zmiana decyzji niż ukazanie na ekranie tego, że jesteśmy niezmienni.
I jeszcze jedna rzecz. Na prawdę nie uwierzę Ci jeśli uważasz się za mądrą osobę, że w obliczu tragicznych wydarzeń konsekwentnie trzymałabyś się tego co zaplanujesz. Nasza psychika taka nie jest. Wszystko zmienia się w obliczu różnych wydarzeń. Czasem nawet w krótkiej chwili gdy jedna drobna sytuacja może zmienić nasz punkt widzenia tym bardziej jak jest to coś przerażającego.
Nie wiem jak bym się zachowała w obliczu zagrożenia a ale chciałabym pokazać, ze mam jakieś zasady i zdanie, którego nie zmieniam co chwilę i takie osoby też cenię w życiu a lubię oglądać w filmie. Poza tym czasem wystarczy trochę logicznego myślenia, którym bohaterom brakuje.
Zresztą... film to nie prawdziwe życie i budowanie historii, charakteru bohaterów rządzi się trochę innymi prawami i oczekuję od twórców, ze poprowadzą te postacie sensownie. Weźmy wspomnianą Maggie - w czwartym sezonie rozdzielili ją z Glenem a ta nie wiedząc, gdzie on jest, łazi po okolicy i go szuka, zacięta, skupiona na celu... słowem damski badass ... przeskakujemy do obecnego sezonu - Maggie dowiadując się, ze Glenowi może coś zagrażać postanawia sama iść po niego, odrzuca pomoc Aarona, chce sama no ale idą oboje... wchodzą w te kanały i zdziwko, bo tam są truposze, Aaron ratuje jej dupę ale ona nadal, że poradzi se sama, po czym w sekundzie zmienia zdanie... ot przypomniała sobie, że w ciąży jest i nie może iść. I ja pytam dlaczego? Jakie ma uzasadnienie oprócz widzimisię lub pospiechu przy pisaniu scenariusza? I jako widz nie potrafię powiedzieć "Aha, no dobra... jest sobie niestabilna emocjonalnie, no spoko... zdarza się" Z ciążą w dwupaku jej ta niestabilność przylazła czy co?
Ja Cię rozumiem, bo ja też mam swoje zasady i zdanie, którego nie zmieniam co chwilę, ale na prawdę nie wiem co by było gdybym znalazła się w sytuacji, w której wszystko wokół mnie się zmienia. Nie zgadzam się, że film to nie prawdziwe życie. Owszem są pewne elementy w filmie, które nadają mu nierzeczywisty kształt czyli apokalipsa jednak bohaterowie są życiowi. To nie filmy Marvela, w którym bohaterowie rzucają się na ratunek światu. Mamy tu postacie, które są zupełnie różne. Jedni bardziej odważni drudzy mniej inni tchórzliwi, a jeszcze inni pogubieni. Dlaczego zmieniła zdanie? Zobaczyła tą horde i zdała sobię sprawę, że ten pomysł jest bezsensu, że to może skazać i ją i dziecko i aarona na śmierć. Wcale nie odebrałam tego momentu jako niestabilność emocjonalną. Po prostu zobaczyła to i w tym momencie dotarło do niej, że w zaistniałej sytuacji to szalone, że nawet nie wie gdzie go szukać. Wśród tej hordy? To właśnie wydało mi się takim normalnym odruchem, który nam się przydarza.
No dobra niech jej będzie ;) Co nie zmienia faktu, ze mnie rozczarowała i już :P
Parterofobia - straszna choroba a Ty sobie z niej szydzisz? Biedny dziecioczek nie zejdzie na dół aż do końca serialu a Ty masz z tego powodu podśmiechujki? Oj, nieładnie, nieładnie, bogię! ;]
A tak btw. jak Ty oglądasz ten serial, ekspertko od przewijania :P że twym zdaniem nie było w tym epizodzie Miszona (stała przy bramie i asekurowała RYYYKA!.... dokładniej mówiąc, nic nie robiąc) oraz aikido kida - Morganeu? (stał w grupie pod ścianą, gdy RYYYK! instruował ludzi, że mają być cicho - drąc japę na cały regulator:))
Właśnie. Jeszcze Rosita zaznaczyła swoją obecność mówiąc coś w stylu "martwię się o Abrahama, on jeszcze w ogóle występuje w tym serialu?".
Bo niektórzy to by chcieli jakieś niewiadomoco, żeby każda istotna postać miała coś ciekawego do roboty w każdym odcinku, a to nie jest takie hop siup. Things and stuff od zawsze mają pierwszeństwo.
Pierwszeństwo miały grządki i pomidorki dopóki ich Philip czołgiem nie przejechał :]
Przeciesz to nawet nie była Miszą tylko dublerka w peruce!
Morgan był i kiwnął głową. Kózka Tybitka się więcej napracowała w poprzednim odcinku, niż Morgan w tym (na ten przykład wzięła i umarła).
Szach mat!
Było ujęcie na pyszczek Miszona i widać było, że to ona.
(ale rym wyszedł! pis ałt joł! po makale.)
Ej no. Morgan poprzednim odcinkiem wyczerpał swoją obecność na ekranie w tym sezonie.
Bardziej matkazadźgałatamkogośnożyczkamifobia :D
A Morgan wyraźnie przestepowal z nogi na nogę, bo tu nudna przemowa, a tam jeszcze trzeba Wilkowi zrobić kanapki z serem i ogórkiem jak uczył go sensie.
A czy on to widział? Bo to chyba Dziwnoręki Ron widział matuchnę robiącą w kuchni coś innego, niż normalne w tym pomieszczeniu strzyżenie :D
W sensie sensei? :P Ale pewnie tak kombinuje Morgan, przy okazji zrobi też kanapki Matołkowi i Tumankowi, którzy zdychają z głodu odkąd Spencer wprowadził dietę polegającą na poczuciu winy, że trzeba się solidaryzować z dziećmi w Afryce. Or somfing lajk dat.
"Aby zrobić idealną kanapkę z serem i ogórkiem musisz BYĆ KANAPKĄ Z SEREM I OGÓRKIEM.
Rozumiesz, młody padawanie? Hm... kiwasz głową... powiedzmy, że Ci wierzę, chociaż mówię do typa, który na pytanie "jak się nazywasz?" odpowiadał jak powalony "kilmi!kilmi!kilmi!" a gdy spałeś to wlazłem Ci do klatki i wiesz... co ci zrobiłem??
...
...
sprawdziłem Twój dowód. Nie nazywasz się "kilmi" oszukańcu"
Tak było
Oh, Królowo Emo, jak dobrze, że jesteś :)
Możesz mi wytłumaczyć dlaczego oni z tej ambony paczyli jak pięknie zombiaki przychodzą niczym "Podejdź no do płota" zamiast szybciutko konstruować DIY dzidę, kijak, samomiotającą cegłe i sobie łowić rybeczki? :D
Rychu jak każdy samiec alfa musi oddać się chuci, tak to bywa xD
Ej, zmaściłaś mój plan, chciałam randomowo wpisać Hannibal i czekać na rezultat :D
(apropo, wczoraj odświeżyłam sobie Casino Royale, za każdym razem, jak pojawiał się Mads wzdychałam i okraszałam jego widok stosownym komentarzem. osoba współoglądająca nie wykazywała zrozumienia :D )
Nic nie będę tłumaczyć moja Piękna. Toż to po prostu powtórka z farmy i z więzienia - apokalipsa trwa w najlepsze, ale kogo to obchodzi. Egzystencjalne problemy zmieszane z zaspokajaniem prymitywnych potrzeb, czyli obierania warzyw, pieczenia ciasteczek, walki o dostęp do płodnych samic priorytetami były, są i będą w tym serialu zawsze. TWD at it's best.
Osobiście znam osoby, które bardziej boją się uchodźców z Syrii, chociaż nigdy w życiu nie widziały Araba na żywo, niż bohaterowie TWD boją się HORDY 50 metrów od swojego łóżka :D
Jak tu nie kochać TWD! Nie można ich w żaden sposób wytłumaczyć, bo mózg się przegrzewa, trzeba ich po prostu kochać bezwarunkowo :)
Wiesz, ja paczę :D
http://orig08.deviantart.net/81f2/f/2010/029/0/5/stalky_by_svenimal.jpg
Ja sobie Casino odświeżyłam przy współpracy z TVP2, ononononm, Madsik taki piękny, ale zginął jak kompletna pi.zda. A i blondaska jako Bonda zdzierżyć nie mogę :D
Ja biedna miałam rozkminy na szybką broń z Brico Marche dla tych zombiaczków niezaproszonych a tu oni nic... A tak ładnie można było się pobawić, troszkę jak w tej grze, gdzie są jakieś rybki i trzeba je wyłowić na magnesik xD
Zawiedli mnie ;)
O jak srogo prychło mi się xD. Głodni amerykanie, ziarno Rycha krew z krwi, maminsynek. Oj dawno się tak nie popłakałem ze śmiechu z przerwami na zapowietrzenie się :'D.