Cotygodniowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, przewidywań, zachwytów oraz hejtów na temat drugiego odcinka piątego sezonu TWD w jednym miejscu. Korzystanie z tematu dobrowolne.
Premiera USA: noc z niedzieli 19.10 na poniedziałek 20.10, 03:00 czasu polskiego. Podaję w celu uniknięcia przedpremierowego zamieszania pt. "Czy już można obejrzeć?!".
też właśnie pomyślałam, że oni coś za dużo tego mięsa jedzą. w ogóle nie lubię tego wątku kanibalistycznego bo to chyba jeszcze nie ten moment żeby ludzie musieli się zjadać nawzajem żeby przeżyć, jest sporo innych opcji. i nie łykam że mili dobrzy ludzie zmienili się nagle w zwyrodnialców bo ktoś im zrobił krzywdę. owszem, wcale bym się nie dziwiła gdyby po czymś takim stracili zaufanie i zabijali obcych, ale zwabiali łapali i zjadali? nie wydaje mi się żeby to było takie łatwe przemóc się i zjesc drugiego człowieka w naszej kulturze, bez okoliczności długotrwałego i wyniszczającego głodu.
Dzięki za tą wypowiedź.
Dodam że w komiksie który ma o niebo lepszy scenariusz, kanibale przyznali się Rickowi że po prostu są za wolni aby polować, jak również nie chce im się latać za prowiantem.
Skąd więc terminusowi kanibale nagle grają urodzonych w dżungli indian tropicieli?
Pierwszy epizod miał lepszy scenariusz a już w drugim wchodzimy na znajomy z poprzedniej serii niski poziom.
Ale z tego co pamiętam, oni zaczęli to ubijanie właśnie w związku z jakimś obrzędem. Gareth zdaje się coś międlił, że on idzie dopilnować wieczornego rytuału i do tego czasu trzeba przygotować kotlety No i widzieliśmy ich kościółek hojnie wyposażony w świeczki, z przykazaniami wypisanymi na ścianach... Tak więc może oni jednak nie wcinali ludziny trzy razy dziennie? ;)
Może tak ale widziałeś jakiekolwiek ślady innej diety? Otwarte puszki? Hodowlę świnek?
Omujborze
http://37.media.tumblr.com/24d094d476d7796f353c7cbc6ce010e2/tumblr_mpeqpw6y8d1r0 6m1wo1_1280.png
To prawda, z kamerą w ichniej kuchni żeśmy nie byli :D
Coś tam hodowali w rabatkach, było pokazane w wideo promocyjnym Terminusa, więc pewnie jakieś warzywka, ziółka mieli do dyspozycji.
No i tak jak piszesz, mnie też wydaje się, że jedzenie ludziów było raczej rytuałem, niż zwyczajną, bezrefleksyjną codziennością. Albo lepiej - do jedzenia ludzkiego mięsa dorobiono ideologię, żeby świadomość jedzenia ludzi była łatwiejsza... do strawienia :)
Myślę, że rytuał napędzał Terminusów i utrzymywał ich w tym szaleństwie. Ludzki umysł ma zdolności regeneracyjne i naturalny mechanizm zapominania okropieństw. Gdyby Terminusy regularnie nie "pobudzały się religijnie" do nienawiści i nie podsycały uniesień, to w końcu z czasem przyszłoby opamiętanie, albo przynajmniej wątpliwości. Tak mi się wydaje, bo wszystko wskazuje na to, że to kiedyś porządni, normalni ludzie byli, a nie degeneraci.
Im więcej myślę o Terminusie, tym bardziej ten wątek wydaje mi się fascynujący. Nie mogę przeboleć, że z karykaturalnym Gubernatorem męczyliśmy się półtora sezonu, a z kanibalami poszło szast-prast i raczej pożegnamy się z nimi przed Bożym Narodzeniem :/
Mi brakuje łącznika jak doszło do tej sytuacji że zjadanie ludzi stało się celem tej społeczności.
Sytuacja wyjściowa jest taka że mamy małą społeczność która oferuje schronienie i zostaje podbita przez innych bardziej bezwzględnych bandytów. Końcowa natomiast pokazuje działania nakierowane wprost i tylko na kanibalizm. Jest hierarchia, podział obowiązków, jedni są od spraw militarnych inni od uboju.
Historia nie trzyma się kupy ze względu na brak powiązania i odpowiedzi dlaczego tak się stało.
Mogę sobie wyobrazić że uwięzieni w tym kontenerze z ostatnich scen E01 odbili terminusa, nawet że zabili i zjedli swoich oprawców p. chcieli posiąść ich siłę, bezwzględność, ale to za mało do opowiedzenia całej historii
Bardzo liczę na odsłanianie genezy kanibali. Jeżeli tego nie pokażą, to ciężko się obrażę. Na Gubernatora to miejsce było, choć w pewnym momencie już większość nim rzygała, a na ten prawdziwie mocarny, ciężki, fascynujący wątek miałoby nie być czasu??
Sporo pomysłów roi mi się w głowie na temat źródeł kanibalizmu w Terminusie. Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się w tym jednym momencie, kiedy świeżo po odzyskaniu wolności Terminusy stały nad oprawcami. Myślę, że chcieli się odegrać, zemścić. Zabić? To zbyt proste? Więzić? No cóż - jak długo? I co jeżeli się uwolnią? Gwałcić przecież nie będą. Może chcieli zrobić coś mega okrutnego, odrażającego, zasiać w ich sercach PRAWDZIWĄ GROZĘ. I może tak wpadli na kanibalizm - zabili i zjedli jednego z oprawców na oczach reszty, naruszyli jedno z największych tabu ludzkości.
Potem mogło już pójść z płatka: nigdy nie ufać obcym, stawiać siebie ponad wszystko, robić wszystko, żeby horror się nie powtórzył. I może wtedy też odkryli w sobie tego "rzeźnika", odkryli, że zabijanie ludzi jest łatwe, wręcz banalnie łatwe, a po pierwszej konsumpcji ludzkiego mięsa, poczuli się silni, syci i co - ziemia się nie rozstąpiła, prawda? :)
To czemu tego nie ciągnąć?
Wczoraj jak pisałem ten post nie miałem żadnych pomysłów na ten temat.
Obecnie po przeczytaniu tego co napisałaś myślę, że może wiarygodne był by scenariusz pokazujący, że Gareth z bratem i siostrą (?)( w kontenerze były młode kobiety), zmienili się w psychopatycznych zabójców.
Fakt uwięzienia i tortur pozwolił im na zrzucenie maski i pokazanie prawdziwej twarzy. Gareth jest bardzo przekonujący w tym co robi. Problem jest natomiast z tym że przekonująco gra kanibala nie psychopatę. Celem Garetha jest zabijanie i przyjemność z cierpienia ofiary.
Kanibalizm traktowałbym jako zasłonę dymną i usprawiedliwienie. Wszak w chwilach wielkiego głodu dochodziło masowo do kanibalizmu i wszyscy to rozumieją. Ta bariera społeczna pada łatwo.
Na razie moja teoria skłania się ku kanibalizmowi jako najbardziej ekstremalnej formie ukarania oprawców - która po prostu została pociągnięta dalej. Nie sądzę (ale oczywiście mogę się mylić), żeby siedząc w kontenerze Gareth z resztą zmieniali się w zimnych psychopatów, słysząc rozpaczliwe krzyki kobiet. Myślę raczej, że uczucia latały wysoko, jak również poczucie niezasłużonej krzywdy, BEZSILNOŚĆ - a są to cechy nie mające wiele wspólnego z psychopatią.
No i jak wspomniałam, wydaje się, że Gareth i spółka byli kiedyś porządnymi ludźmi.
Wydaje mi się, że kulminacją tego wszystkiego, momentem zwrotnym była zemsta. Po jej zaspokojeniu przyszedł czas na refleksję, analizę tego co się stało. Tylko że to już nie były umysły zdolne do rzeczowej analizy, do spojrzenia na rzeczywistość, na przeszłość w kontenerze chłodnym okiem.
No i doszli do takich wniosków, do jakich doszli.
Podsumowując: czas w kontenerze wykreował Moment, w którym doszło do bestialskiej reakcji na bestialstwo. Po którym to Momencie nie nastąpiła żadna kara, za to przyniósł im korzyści: poczucie władzy (całkowicie odebranej przez oprawców), poczucie, że nie obowiązują żadne granice, satysfakcję, tryumf nad wrogiem i zwykłą sytość (wpływu wreszcie pełnego żołądka na samopoczucie nie należy lekceważyć).
A jak wspomniałam, ich umysły nie były w stanie ogarnąć do końca tego, co zrobili.
Tak więc na ten moment kanibalizm u Termitów jest dla mnie jedynie efektem, produktem ubocznym tego, co się stało po odbiciu Terminusa. I dlatego tak bardzo mnie interesuje ten Moment :)
Mam nadzieję, że serial tego nie spieprzy i nie pójdzie w tanie efekciarstwo :/
Szkoda, że twórcy nie poszli za ciosem z pierwszego odcinka i nie zrobili retrospekcji (then-now) w drugim. Czyżby to było jednorazowe zerknięcie na przeszłość Terminusa?
Mam nadzieję, że w trzecim odcinku, gdzie jak wynika z zapowiedzi Garetha będzie więcej, znowu dostaniemy dawkę retrospekcji.
Jak zobaczyłem, że oni faktycznie zamierzają tam zejść i sobie stać po pas w wodzie z zombie na wyciągnięcie ręki, to doszedłem do wniosku, że grupa jeszcze nieraz nas zaskoczy w tym sezonie :P
Chyba nikt normalny by tam nie zlazł.
Po wybrykach Ricków z siatką, zabezpieczeniem więzienia oraz odciąganiem zombi truchłami świnek na odległość jakichś 50 metrów od ogrodzenia, spalenia chaty w sąsiedztwie hordy, najświeższa scena mordowania się z zombi nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Ricki są znane z utrudniania sobie życia, bez tego jak rozumiem, byłoby nudno :) No i przecież wszyscy wiedzą, że prawdziwe badassy nie walczą z zombi na odległość kija, tylko wchodzą z nimi w bliskie sumo-relacje :D
Najbardziej mi się podobał ten weltszmerc Ricka, kiedy zarzynał swoje świnki i je rzucał zombiakom. Ten bul, ten bul! Tak jakby hodował te świnki, żeby się bawiły z Carlem i Judith, a nie do ich tuczenia i ubijania. Scena z taką dawką patosu, że zabrakło tylko amerykańskiej flagi w tle.
Jam czuła, jakby to jego własne dzieci były!
Żarty na bok, ale ta scena to był jeden z przejawów gieniuszu Ricków, który to gieniusz niepodzielnie panował nad więzieniem (może coś w wodzie było, może to temu Carol chciała naprawić "rułę" w, jak to fajnie ktoś określił, rzeczce-smródce?). Jakby jeszcze Rychu ten swój bul i świnki odwiózł choć kilometr grając Black Sabbath, gdyby wykorzystali tę okazję do usunięcia w jakiś sposób łolkersów... niechże by ta Rickowa strata nie poszła na marne :D
I can't get no satisfaction
I can't get no satisfaction
'Cause I try and I try and I try and I try
I can't get no, I can't get no
When I'm drivin' in my car
And that man comes on the radio
And he's tellin' me more and more
About some useless information
Supposed to fire my imagination
I can't get no, oh no no no
Hey hey hey, that's what I say
I can't get no satisfaction
I can't get no satisfaction
'Cause I try and I try and I try and I try
I can't get no, I can't get no
Wielu ludzi nie może się przemóc, żeby zabić karpia na święta, a ty się dziwisz, że komuś z trudem przychodzi zasztyletowanie kilku prosiaków? Jakby musiał uśmiercić dorosłą świnię, pewnie też nie zrobiłby tego z kamienną twarzą.
Jakby nie zeszli na dół (ciężko było bezpiecznie zabić szwendaczy z góry, nie marnując amunicji i przy okazji nie hałasując), nie zdobyliby zapasów - a tak wpadli na niezły pomysł zasłonięcia się regałami. Nie bardzo rozumiem, pod jakim niby względem było to utrudnianie sobie życia.
Wystarczyłoby zwabić zombi w jedno najbardziej dogodne miejsce i poprzebijać im głowy jakąś rurką, kijkiem itp. To jest lumpeks z ubraniami, zazwyczaj wiszą one na wieszakach na rurce, nosz kurde do cholery słyszeliście o kreatywności i improwizowaniu, szczególnie kiedy stawką jest swoje życie? Zejście w tę wodę do walki zombi powinno być absolutną ostatecznością, braną pod uwagę dopiero wtedy, kiedy wyczerpie się inne możliwości!
Sam pomyśl, leciałbyś tak chętnie do tej wody jak oni? Nie przyszłoby ci do głowy, że może są inne sposoby na usunięcie zombi bez konieczności pływania w szambie, w którym nie wiadomo co jest na dnie i czy RZECZYWIŚCIE będziesz miał okazję walczyć/ uciekać w tym syfie?
Pliz.
a jeśli bob był użarty to jakie mogą być konsekwencje zjedzenia jego zakażonego mięsa? takie same jak ugryzienia?
zabawne by było, gdyby dzięki ukrojeniu mu nogi przez kanibali został uratowany od zombifikacji :D
mógł mieć niewielką rankę (w końcu zombiak był już nieźle rozłożony), którą olali, bo pewnie wszyscy są mniej lub bardziej poharatani i posiniaczeni, no a bob też na chorego nie wyglądał.
Bob upadł na walkera tak moim zdaniem równolegle, więc raczej ugryzienie było w rejonie górnej części ciała. Swoją drogą dobre nawiązanie do słów Ricka - wystarczy sekunda nieuwagi i nie żyjesz.
on wciągnąl boba na moment pod wodę więc tak naprawdę to go mógł ugryźć w cokolwiek, no ale nie będę się upierać, mówiłam tylko, że by było zabawne gdyby kanibale uratowali mu w ten sposób życie ;)
swoją drogą jeśli bob został ugryziony to dobrze się trzymał po kilku godzinach od zainfekowania.
No to prawda, ale Jim w 1 sezonie też jeszcze trochę chodził i pomagał do rana. O tym uratowaniu Boba czytałem już w komentarzach na Fb, ale jednak, żeby to zadziałało trzeba by odciąć ją natychmiast jak Hershelowi i gdyby była możliwość, Bob raczej by tak wolał. Widać ugryzł go tak, że nie można było niczego uciąć :(
Zachowując jako tako logiczny tok rozumowania, to niby można byłoby się z Tobą zgodzić. Ale w takim razie, co byłoby przyczyną dziwnego zachowania naszego esk-alkoholika? Prośba o jeszcze jednego buziaka od Sashy, teatralne rozpłakanie się w lesie? Wiek burzy hormonów to on ma chyba już dawno za sobą.
Nie miałem na myśli, że nie był ugryziony tylko że nie był ugryziony akurat w tę nogę, co mu zjedli.
A może to jest jak z okiem Gubernatora? Może ugryzienie czasami pojawia się na lewej, a czasem na prawej nodze? Hm?
Na pewno nie będzie aż tak źle jak z odciętą głową Dwugłowego rekina, która przeskakiwała z miejsca na miejsce między ujęciami xD Ciekawe, czy podali Bobowi jakieś znieczulenie, kiedy obcinali mu nogę.
Przepaska zmieniła swoją pozycję raz, jeśli dobrze pamiętam.
Pewnie się kopnęli, bo w komiksie Gubernator stracił nie to oko, co w serialu.
wtedy brawa dla aktora, latal caly czas z zaslonietym jednym okiem a nie zauwazyl jak mu strony zmienili
chociaz on celowal zaslonietym okiem, wiec w sumie... :)
*bardzo głośne i znaczące chrząknięcie"
Myślałaś, że nie zauważę absencji? Ja dziennik obecności prowadzę waćpanna! :D
zaczynam miec jakies manie przesladowcze. ostatnio wszyscy zaczeli sie tak do mnie zwracac :P
kurcze.... bogatego meza z majatkiem musze znalezc :P
No jestem jestem. podczytuje nawet ale kurde takie rozbuchane te watki ze jakos nie moge sie wstrzelic.
wiec powiem krotko. Pierwszy mi sie.. uwaga, uwaga, nie podobal. Serio. Akcji niby masa ale jakies to takie... na raz.
Ten zdecydowanie mi sie lepiej podobal. znowu wrocil motyw niepewnosci. Moze i sa idiotyzmy i kilka akcji ktore bym zmienila. Moze nie jest to ta sama magia co pierwszy (i drugi) sezon, ale kurcze.... nie jest zle. Nawet faktycznie sie to oglada a nie tylko naklada makijaz w trakcie
To dlatego, że rozsiewasz wokół subtelną aurę sióstr Bennet :D Byle nie Emilii Korczyńskiej i jej globusa :P
Dla mnie dwa pierwsze odcinki są dobre. Niestety nie mogę powiedzieć, że są bardzo dobre jak odcinek A, czy genialne jak w moim odczuciu odcinek After.
W pierwszym odc 5 sezonu była akcja, w drugim spokój przetykany akcją, ale czego zabrakło to treści - zabrakło rozmów jak Carla z Mich - teraz szast-prast i pyk pyk odhaczona kwestia Carol, Tary i Abrahama. No ekskjuz mi, ale takie rzeczy tylko w erze. Jakby wspólna krótka podróż i siedzenie w kontenerze zmieniało obcych w najlepszych przyjaciół, którym można z buta zaufać. Nie znają Tary, nie znają Abrahama. Carol do tej pory nie odbyła szczerej rozmowy z ekipą, nie przeprosiła, Rickowi nieznany jest aktualny stan umysłu, co nie przeszkadza mu padać do stópek i przysięgać wierność lordowskiej mości. Część grupy nawet nie wie, za co została wywalona, ale nikt nie pyta. Chociaż skoro Rick wyrzucił kogoś - to musiało to być coś dużego.
I tak to mija: bez refleksji, bez wątpliwości, bez - co najbardziej zdumiewa po ostatnich wydarzeniach - negatywnych uczuć. Maggie nie szarpło gulem, że mają w ekipie koleżankę mordercy jej ojca, Daryl i Rick nie próbują dotrzeć do Carol, nikt nie kwestionuje istnienia mitycznej Arkadii w Łoszingtonie.
Takie rzeczy rażą, szczególnie że widzieliśmy, że można inaczej :)
Ale ok, i tak jest o niebo lepiej, niż bywało, więc staram się nie narzekać za bardzo :D
Nieusprawiedliwione nieobecności na forum będą surowo karane kąpielą w szambie z Bobem i zombinurkiem :P
Tyle, że tę nogę musieliby ciachnąć od razu, po takim czasie wątpię by miał jakąkolwiek szansę na przeżycie.
no cóż, pewnie im prędzej tym lepiej, jak dziabnęli nóżkę herszelowi, ale nikt raczej naukowo nie sprawdził po jakim czasie od ugryzienia amputacja nadal pomaga. z resztą, pozwól mi się łudzić, że bob ma jeszcze jakąś szansę na przezycie ;D